O ile dogranie do końca Ekstraklasy zaczyna być coraz bardziej realnym scenariuszem, o tyle przed I ligą droga o wiele dłuższa – nie tylko z uwagi na to, że do rozegrania zostało pierwszoligowcom więcej spotkań. Z racji możliwości finansowych oraz wartości praw telewizyjnych, trudno sobie wyobrazić, by drużyny z zaplecza elity wykazywały podobną determinację w dążeniu do masowych testów wśród piłkarzy i śmiałej gry w izolacji. To zaś oznacza, że na ten moment bardzo poważnie trzeba traktować czołówkę ligi jako potencjalnych ekstraklasowiczów w przyszłym sezonie.
Bardzo klarownie wygląda sytuacja Podbeskidzia Bielsko-Biała. To lider tabeli, który w Ekstraklasie był całkiem niedawno. Pod względem infrastruktury, organizacji oraz aktualnej kondycji nie różni się drastycznie od klubów z elity – nie powinien mieć problemów z otrzymaniem licencji, co więcej – zakładamy, że nawet przy wznowieniu ligi Podbeskidzie powinno obronić swoją pozycję, bo zwyczajnie dobrze gra w piłkę, płaci na czas i nie martwi się, czy dożyje do czerwca.
W Podbeskidziu jest na tyle pięknie, że nie zdecydowano się na obniżki kontraktów za marzec.
– Obniżka kontraktów piłkarzy wejdzie w naszym klubie w życie od kwietnia. Za marzec postanowiliśmy wypłacić im pełne pensje zgodnie z zapisanymi umowami. W tym miesiącu rozegrali dwa mecze, zdobyli sześć punktów strzelając sześć bramek i nie tracąc żadnej, więc na te pieniądze po prostu zasłużyli – powiedział dla Dziennika Zachodniego Bogdan Kłys, prezes Podbeskidzia.
Na drugim biegunie mamy Stal Mielec oraz czwartego w tabeli Radomiaka. W przypadku mielczan fatalną informacją było oświadczenie wydane przez grupę PGE, jednego z głównych sponsorów trzeciej drużyny ligi, który zapowiedział obcięcie swoich wydatków na kulturę i sport o 50%. Co prawda jeszcze nie jest jasne, czy ta decyzja obejmie również Stal Mielec, do tej pory sam klub zapewniał, że sponsorzy nie uciekają, ale trudno uwierzyć, by Stal została potraktowana w jakiś wyjątkowy sposób, skoro stracić ma nawet PGE Skra Bełchatów, flagowy okręt tej floty. Do tego niewesoło brzmiały już wypowiedzi sprzed tego komunikatu, przypomnijmy, co prezes Jacek Orłowski mówił w magazynie „Pierwszoligowiec” w Weszło FM.
– Zdajemy sobie sprawę też z tego, że w tej chwili kasa klubowa świeci pustką. Próbujemy łatać dziury, ale będzie bardzo ciężko. Liczę na zrozumienie i że w tym trudnym czasie się tymi kosztami podzielimy. I tak nas w tej chwili nie stać, żeby zapłacić pensje za kwiecień – tłumaczył konieczność szybkich negocjacji z pracownikami i piłkarzami klubu. Oczywiście, trudno uwierzyć, że Stal wywróci się jeszcze przed końcem maja, ale przeciągający się lokaut połączony z ograniczeniem wsparcia sponsorów może poważnie skomplikować plany awansu. Zwłaszcza, że przecież kontrakt ze Stalą z winy klubu, właśnie z uwagi na zaległości, już w styczniu rozwiązał Seweryn Kiełpin. W dodatku wycofanie ze stypendiów zapowiada miasto Mielec, co też utrudni rozmowy kontraktowe – zwłaszcza, jeśli sama liga miałaby potrwać do 19 lipca.
Radomiak zmaga się z identycznymi problemami – zwłaszcza, że epidemia najmocniej uderzyła właśnie w Radom i radomskie szpitale. Trudno sobie wyobrazić, by w czasie, gdy brakuje pieniędzy na środki ochrony dla lekarzy i pielęgniarek, miasto płaciło tak jak wcześniej – czyli na przykład 16 tysięcy miesięcznie dla Mateusza Michalskiego. Rozpisaliśmy to zresztą dokładnie W TYM MIEJSCU.
W TOP 4, czyli wśród drużyn, które powinny się poważnie szykować na Ekstraklasę jest jeszcze Warta Poznań. I poznaniakom na szczęście bliżej do beztroski lidera niż niepokoju w Mielcu i Radomiu. W ubiegłym tygodniu klub poinformował, że zgodnie z planem przebiegają plany przebudowy stadionu Warty. – Na stadionie są już fundamenty, do których w maju będą przytwierdzone maszty oświetleniowe. Teraz pracownicy firmy Ada-Light doprowadzają przewody elektryczne do miejsca, w którym stanie stacja transformatorowa. Jednocześnie trwa wyrównywanie terenu przed położeniem chodnika wzdłuż boiska od strony zachodniej – poinformował sam klub.
Co prawda samo oświetlenie to jeszcze za mało, by grać mecze Ekstraklasy w „Ogródku”, ale wydaje się, że przeskoczona zostaje najwyższa z przeszkód. Pozostałe, czyli pojemność oraz liczba miejsc zadaszonych, to kwestia, którą można dość zręcznie ominąć za sprawą dość prostych i tanich konstrukcji. Poza tym nie chodzi przecież wyłącznie o prace remontowe, ale pewnego rodzaju gest – gdy niektóre kluby wciąż dogadują wysokość obniżek, Warta ma już wszystkie negocjacje dawno za sobą. Jako jeden z nielicznych klubów w Polsce ogłosiła swój plan jeszcze w marcu – piłkarze i sztab zgodzili się na 50-procentową obniżkę zarobków na 4 miesiące, pracownicy klubu dzięki temu zachowali aż 75% pensji.
To o tyle istotne, że pokazuje jak mądrym klubem jest obecna Warta Poznań. Nie było problemów z targowaniem się piłkarzy, bo każdy z nich traktuje klub jako wiarygodnego partnera. Nie było żadnych panicznych i nerwowych ruchów, bo umowy w Poznaniu nie wyglądają tak jak rozbuchane kontrakty ekstraklasowe. 4 miesiące to też dość długi termin, który pozwala nie tylko dotrwać do wznowienia rozgrywek nawet w tych bardziej pesymistycznych modelach, ale może i odetchnąć finansowo już po restarcie ligi.
Gdybyśmy mieli dzisiaj typować, co stanie się dalej – nie widzimy możliwości, by Warty i Podbeskidzia zabrakło wśród ekstraklasowiczów w sezonie 2020/21. Wydają się gotowi organizacyjnie i finansowo, sportowo, a może nawet pod względem infrastruktury, jeśli nie teraz, to w niedalekiej przyszłości. W końcu nie jest jasne, kiedy tak naprawdę przyszły sezon miałby się zacząć, na czym skorzystają wszystkie kluby zaangażowane obecnie w prace remontowe na swoich stadionach – by wspomnieć o Rakowie, czy nawet Pogoni oraz ŁKS-ie. Inaczej sprawa ma się ze Stalą Mielec i Radomiakiem, zwłaszcza że w kuluarach słyszy się o inwestycjach, które były skrojone „pod przyszły awans”.
Co dalej? Tego nie wie nikt, czy dogramy, jak dogramy, co jeśli nie dogramy. Jedna rzecz jest jasna już teraz – na nieprzewidziany kryzys zdecydowanie lepiej przygotowani byli obaj liderzy tabeli niż członkowie grupy pościgowej.
Fot. Newspix