Reklama

Klasyka kina akcji. Przewrotki i podobne akrobacje

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2020, 09:45 • 12 min czytania 4 komentarze

Tydzień temu uznaliśmy, że z tęsknoty za golami, nawet największymi farfoclami, będziemy przypominać bramki, które mocno wryły nam się w pamięć i – co nie jest takie oczywiste – jeszcze nam się to nie znudziło. Znajdujemy wspólny mianownik i lecimy dalej. W pierwszej odsłonie zestawienia zajęliśmy się golami wbitymi po indywidualnych rajdach, popisy między innymi Messiego, Maradony, Ibry i… Al-Owairana znajdziecie TUTAJ, a dziś na tapet bierzemy akrobatów. 

Klasyka kina akcji. Przewrotki i podobne akrobacje

Oj, zapewne niemała jest grupa osób, dla których przewrotka to szczyt piłkarskiej techniki, a gol zdobyty w ten sposób uchodzi za najważniejszy skalp. Pewne jest jedno – to element gry, który oddziela tych, którzy mieli szóstkę z gimnastyki, od tych, dla których sufit to przewrót w przód. Tych z fantazją od tych, którzy cenią własne plecy w jednym kawałku. Od razu zaznaczymy, że do stwierdzenia “przewrotka” podeszliśmy dość liberalnie – granice pomiędzy nią a “nożycami” w wielu przypadkach są zresztą dość zatarte.

Przypominamy też, że w żadnym wypadku nie twierdzimy, że wyczerpaliśmy temat. Jeśli macie lepsze propozycje, walcie śmiało.

MARCIN MIĘCIEL Z APOLLONEM KALAMARIAS (11.02.2007)

Zaczynamy od Polaka, bo w sumie czemu nie. Mieliśmy swojego specjalistę od przewrotek, więc się nim chwalimy. Czy obecność Mięciela w tym gronie jest naciągana? Tak, ale nie aż tak bardzo, jak można by pomyśleć w pierwszej chwili. W którymś z wywiadów były piłkarz m.in. Legii powiedział, że najlepiej wspomina przewrotkę w meczu Borussii Moenchengladbach z HSV Hamburg, gdy w doliczonym czasie gry dał swojej drużynie remis 3-3, ale naszym zdaniem ładniejsze było trafienie z Apollonem. Z jednej strony tylko honorowe, z drugiej – Mięciel grał wtedy w PAOK-u sezon życia, co pozwoliło mu wrócić i jeszcze raz spróbować sił w Bundeslidze. Gdzieś kilka lat temu mignęło nam, że ta bramka wygrała lub była blisko zwycięstwa w jakimś plebiscycie na najładniejsze trafienie w historii ligi greckiej.

Reklama

 

JAVI GOMEZ Z TOLEDO (24.04.2016)

Co robi w tak zacnym gronie hiszpański trzecioligowiec? No, zobaczycie sami. Przejrzeliśmy masę nagrań z lig, których na co dzień nie śledzimy, nierzadko tak amatorskich, że trudno było ustalić strzelca oraz nazwy drużyn, trafiliśmy w ten sposób na wiele ciekawych przewrotek, ale obok tej po prostu nie dało się przejść obojętnie.

 

PETER CROUCH Z GALATASARAY (27.09.2006)

Bramka kapitalna, ale wiadomo – dodatkową robotę odwala to, jak wygląda jej autor. To tak naprawdę wielki triumf wiary. Wielkolud – jak to się ładnie mówi – zamknął japy wszystkim, którzy twierdzili, że z tym wzrostem pomylił dyscypliny lub – w łagodniejszej wersji – pozycje na boisku. W swojej biografii Crouch zdradził, że trenował takie uderzenia na podwórku do znudzenia, najpierw układając z kumplami rankingi takie jakie ten. No ale że sam się kiedyś w nim znajdzie? Odważne marzenie. A bramka ta nawet wygrała głosowanie na najładniejszą przewrotkę w historii Champions League, choć rywalizowała z golami, które umieściliśmy dużo wyżej. Jak do tego doszło? O głosy na Twitterze poprosił sam napastnik, który stwierdził, że przeciwnicy (Ronaldo, Bale, Mandżukić) wygrali już wiele, a on przynajmniej będzie mógł chwalić się dzieciom tym, kogo pokonał w tej zabawie.

Reklama

 

YOURI DJORKAEFF Z ROMĄ (5.01.1997)

Jeszcze zanim Francuz został mistrzem świata i Europy, postrzelał dla Interu i zapisał się w historii klubu. Do dziś często ma okazać wracać szczególnie do tego trafienia przeciwko Romie z ostrego kąta. Nawet ostatnio opowiadał o nim w jednym z wywiadów w ten sposób: “Nigdy bym nie pomyślał, że po ponad 20 latach ludzie dalej będą zatrzymywać mnie na ulicy, by zapytać o gola. To trafienie należy do wszystkich kibiców Interu. Zawsze mówię, że ono symbolizuje ten klub – pokazuje instynkt i odwagę”. Cóż, nic dodać, nic ująć, nawet jeśli w ostatnich latach włoski zespół miewa słabsze okresy.

 

DIMITAR BERBATOW Z LIVERPOOLEM (19.09.2010)

Pierwsza, ale nie ostatnia bramka autorstwa piłkarza Czerwonych Diabłów oraz pierwsza, ale nie ostatnia w tym zestawieniu pamiętna przewrotka po wrzutce Naniego. Miał Portugalczyk szczęście do historycznych asyst. No ale dość o nim, bo show skradł Berbatow. I to nie tylko w tej akcji, ale w całym meczu. Walnął The Reds hat-tricka (United wygrali 3-2), a do historii przeszło drugie trafienie. Mimo asysty Carraghera i Skrtela przyjął sobie na kolanko i złożył się naprawdę zgrabnie. Odbicie piłki od poprzeczki to dodatkowy efekt specjalny. Braliśmy pod uwagę również jego inne strzały z powietrza, choćby pamiętnego gola z Sunderlandem, ale to uderzenie utkwiło nam w pamięci najmocniej.

 

KLAUS FISCHER ZE SZWAJCARIĄ (16.11.1977)

Jeszcze jeden, po Mięcielu, specjalista od przewrotek, tym razem uznany już na całym świecie. Ale trudno się dziwić, skoro Fischer przewrotką między innymi potrafił wprowadzić Niemców do finału mistrzostw świata w 1982 roku (a dokładniej to dał im taką szansę – wyrównał stan rywalizacji w dogrywce z Francją, awansować udało się po karnych). Ale tamten gol padł z niewielkiej odległości i nie był aż tak bardzo widowiskowy, dlatego stawiamy na bramkę wbitą w meczu towarzyskim ze Szwajcarią. Niby stawka niewielka, ale Niemcy wybrali to trafienie golem roku, później dekady, a nawet stulecia (chyba lekka przesada). Ale Fischer ciągle to ma – niedawno pokazał efektowną przewrotkę w studiu telewizyjnym, choć jest już 69-latkiem.

 

MANUEL NEGRETE Z PUEBLĄ (26.04.1984)

Meksykanin nigdy nie podbił Europy, choć próbował to zrobić i w barwach Sportingu Lizbona, i jako gracz Sportingu Gijon, ale poza Starym Kontynentem, u siebie, mógł uchodzić za gracza kultowego. Przede wszystkim ze względu na gola wbitego Bułgarii na mundialu w 1986 roku, gdy po dwójkowej akcji popisał się świetnymi nożycami, ale w temacie akrobacji zrobił wcześniej coś jeszcze lepszego. W meczu ligowym (jako gracz UNAM) przyjął piłkę na klatkę, przerzucił ją później nogą na interweniującym obrońcą, poprawił główką, a później huknął nie do obrony. Raz, dwa, trzy i CZTERY.

 

RONALDINHO Z VILLARREALEM (25.11.2006)

Był w rankingu najbardziej pamiętnych goli wbitych po indywidualnych rajdach, jest i tutaj. To trafienie z meczu ligowego, którym Brazylijczyk ustalił wynik spotkania na 4-0. Tu wyszedł cały geniusz – Ronaldinho uwielbiał robić rzeczy inaczej niż inni, więc i ta bramka przewrotką wyszła w sposób nieco odstających od pozostałych w zestawieniu. Złożył się kapitalnie. Trochę bardziej standardowa, ale również piękna była jego przewrotka w spotkaniu z Atletico Madryt (ostatni gol w barwach FC Barcelony), ale postanowiliśmy docenić oryginalność.

 

TREVOR SINCLAIR Z BARNSLEY (25.01.1997)

Sinclair też potrafił, jego trafienia stały wysoko w rankingach robionych przez Croucha. Najmocniej w pamięci zapadła bramka z czwartej rundy Pucharu Anglii, gdy skrzydłowy grał dla QPR, a mierzył się z Barnsley. Piękne uderzenie zza pola karnego zostało wybrane bramką sezonu. Sinclair zapewne mógł wycisnąć z kariery więcej – do angielskiej kadry wskoczył dopiero, gdy dochodził do trzydziestki, pograł na mundialu w Korei i Japonii – ale jego akrobacje sprawią, że pamięć o nim przetrwa trochę dłużej.

 

PHILIPPE MEXES Z ANDERLECHTEM (21.11.2012)

Lubimy tego gola z dwóch podstawowych powodów. Bo jest kapitalny, to oczywiste – zwróćcie uwagę na to, jak przyjęciem klatką piersiową chłop przygotował sobie piłkę do strzału, na odległość od bramki, na parabolę lotu futbolówki. No, majstersztyk. Po drugie dlatego, że… popisał się nim właśnie Mexes. Całkowita zaskoczka, Francuz to typ gracza, o którym myśleliśmy, że taką próbą stworzyłby poważne zagrożenie dla życia i zdrowia – zarówno swojego, jak i wszystkich przebywających w promieniu pięciu metrów. Pozory mylą. Szczęki opadły nam to samej podłogi.

 

MARCO VAN BASTEN Z DEN BOSH (9.11.1986)

Jeszcze przed pierwszą z trzech Złotych Piłek, jeszcze przed kapitalną bramką z woleja (do której pewnie wrócimy), ogólnie rzecz ujmując – jeszcze przed zawojowanie piłkarskiego świata van Basten zachwycał w Holandii, między innymi za sprawą takich goli. No dobra, liczba mnoga jest tu nieuzasadniona, bo trafienie w spotkaniu ligowym z Den Bosh jest wyjątkowe, również dla samego piłkarza, co podkreślał w wywiadach. Pułap, na którym złapał piłkę. Miejsce, w które posłał futbolówkę. Przymierzył perfekcyjnie. Wrażenie robiła też jego przewrotka w meczu Ligi Mistrzów z Goeteborgiem w 1992 roku (wtedy gdy walnął łącznie cztery sztuki), ale zarówno do tej, jak i do innych na liście, jednak się nie umywa.

MARIO MANDŻUKIĆ Z REALEM MADRYT (3.06.2017)

Do niedawna bodaj najpiękniejszy gol w historii finałów Ligi Mistrzów, ale potem przyszedł Bale i pogodził Mandżukicia oraz Zidane’a, który przed laty błysnął wolejem z Bayerem Leverkusen. Ale do tego jeszcze wrócimy, na razie skupmy się na Chorwacie. Oczywiście nie jest to jakaś bardzo zgrabna przewrotka, w dodatku padła w meczu, w którym Juve wysoko poległo z Królewskimi, ale nie wypada tego deprecjonować – raz, że był to wspomniany finał najmocniejszej ligi na świecie, a dwa, iż trzeba też spojrzeć na całą akcję, a nie sam moment finalizacji. Alex Sandro odegrał z powietrza piłkę, którą dostał od Bonucciego, Higuain nie pozwolił jej upaść i oddał do kolegi z ataku, a ten zachował się bardzo przytomnie i zaskoczył.

 

XHERDAN SHAQIRI Z POLSKĄ (25.06.2016)

Bolesne z naszej perspektywy wspomnienie. Rzetelnie broniliśmy się w meczu 1/8 francuskiego turnieju, gdy nie wychodziło, mogliśmy też liczyć na Łukasza Fabiańskiego, ale mniej więcej dziesięć minut przed końcem okazało się, że to nie wystarczy. Szwajcar walnął gola turnieju, nic mogliśmy zrobić. No, może wybicie Pazdana mogło być trochę lepsze, ale to już doszukiwanie się błędów na siłę. Trzeba było grać dogrywkę i strzelać karne. Oczywiście ostatecznie wszystko dobrze się skończyło, ale możemy gdybać – gdyby nie ten kapitalny błysk piłkarza Liverpoolu, może z Portugalią nogi by naszych trochę bardziej niosły? Tak czy siak trzeba przyznać, że niziutki gracz ma smykałkę do takich goli – strzelał tak w kadrze, dla FC Basel i w nieoficjalnym debiucie w barwach The Reds przeciwko Manchesterowi United.

HUGO SANCHEZ Z LOGRONES (10.04.1988)

Specjalista od przewrotek, może nawet największy w dziejach, naliczono mu blisko czterdzieści goli z powietrza. Do tego setki salt, a wszystko za sprawą uprawianej w młodości gimnastyki, z której zresztą nigdy nie zrezygnowała jego siostra (była nawet na Igrzyskach Olimpijskich). Stawiamy więc na najbardziej pamiętną bramkę Meksykanina wbitą w ten sposób. Zdobytą w zwykłym meczu ligowym, ale tak niezwykłą, że Sanchezowi przeszło przez myśl przejście na emeryturę, mając niecałe 30 lat, bo uznał, że nawet jemu trudno będzie to przebić. Fajnie też wypowiedział się na temat tej bramki Leo Beenhakker, wówczas trener Królewskich: „Kiedy zawodnik zdobywa takiego gola, mecz powinien zostać przerwany, a wszystkim 80 000 fanów, którzy to widzieli, należałoby wręczyć kieliszek szampana”.

 

RIVALDO Z VALENCIĄ (17.06.2001)

Tej bramki nie wypada wręcz rozpatrywać jako pojedynczego trafienia – to cześć zjawiska, jakim był Rivaldo w ostatniej kolejce sezonu 2000/01. To nie był najlepszy czas FC Barcelony. W Lidze Mistrzów nie wyszli z grupy, w Pucharze UEFA ugrali półfinał. Tak samo w Pucharze Króla. Do finiszu w La Liga przystępowali z piątego miejsca, co oznaczałoby brak występu w kolejnej edycji Champions League. No i tak… Rivaldo popisał się pięknym trafieniem z rzutu wolnego – na gola odpowiedział Ruben Baraja. Rivaldo pokonał Canizaresa kolejnym strzałem z ponad 20 metrów – znów odpowiedział Baraja. W 88. minucie Rivaldo zrobił TO, co widzicie na filmie poniżej. Baraja nie odpowiedział, a Barca rzutem taśmę, kosztem Valencii, wskoczyła do eliminacji LM (zagrała w nich pamiętny dwumecz z Wisłą Kraków). Całkiem udany dzień w pracy.

 

GARETH BALE Z LIVERPOOLEM (26.05.2018)

Mieliśmy zgryz. Wyżej postawić gola ważniejszego czy koniec końców piękniejszego? Gareth Bale i Cristiano Ronaldo trafili dla Realu z przewrotki w tej samej edycji Ligi Mistrzów, ale pierwszy zrobił to w finale, w szalenie ważnym momencie, a drugi “tylko” w pierwszym meczu 1/4. Za to nie da się ukryć, że Portugalczyk trafił w sposób bardziej spektakularny. Ostatecznie trochę wyżej daliśmy Ronaldo, ale żebyśmy się dobrze zrozumieli – Walijczykowi też absolutnie niczego odbierać nie można. W takim starciu nie ma przegranych.

 

WAYNE ROONEY Z MANCHESTEREM CITY (12.02.2011)

“Rooney! O Matko Boska! Co za bramka! Przecież to jest w ogóle niepojęte!” – darł się wniebogłosy Andrzej Twarowski, a Rafał Nahorny dodawał, że “takich goli nawet na treningu się nie strzela, a co dopiero w meczach – i to tak ważnych”. Klasyk komentatorski w naszym kraju, ale mamy wrażenie, że w każdej wersji językowej to się po prostu świetnie ogląda i słucha – sprawozdawcy dostali od Anglika pokaz kunsztu, który był pięknym prezentem. W 2012 roku fani na całym świecie zdecydowali, że to najpiękniejsza bramka w całej, 20-letniej wówczas, historii Premier League. Rooney rozstrzygnął w ten sposób derby, w zasadzie wybił z głów The Citizens myśli o tytule, a w tle majaczył dodatkowy smaczek – wcześniej sporo mówiło się o odrzuceniu przez niego oferty nowego kontraktu i groźbie odejścia do… City.

MAURO BRESSAN Z FC BARCELONĄ (2.11.1999)

To jest kawał historii. Mauro Bressan w całej swojej karierze, licząc tylko poważny i w miarę poważny poziom, strzelił ledwie kilkanaście goli, głównie był defensywnym pomocnikiem. Na poziom Champions League wdrapał się ledwie raz w karierze, właśnie w sezonie 99/00 zaliczył w niej pięć gier. I w ostatnim spotkaniu fazy grupowej, gdy ważyły się losy wyjścia dalej, walnął takiego gola przeciwko FC Barcelonie, że miejsce w historii ma zagwarantowane (później najgłośniej było o nim, gdy Włochy wyjaśniały aferę korupcyjną). Już pomysł, że to może się udać, był szalony.

 

CRISTIANO RONALDO Z JUVENTUSEM (3.04.2018)

Mr. Champions League nie mógł sobie sobie wymarzyć lepszego obrazka, który robiłby za symbol jego wymiatania w tych prestiżowych rozgrywkach. Najpiękniejsza ze 128 bramek Portugalczyka w Lidze Mistrzów przyczyniła się do zdobycia przez niego siódmej korony króla strzelców, a także – jak już wspomnieliśmy – do awansu Realu do półfinału rozgrywek, które ostatecznie Królewscy wygrali (dla Cristiano był to piąty triumf). Bajka. Tym bardziej, że Ronaldo na takiego gola polował od dłuższego czasu. I cały świat miał okazję zachwycić się tym, jak zgarnął piłkę na wysokości 2 metrów i 40 centymetrów, a umówmy się – ta bramka smakowałaby zapewne dużo gorzej, gdyby padła w sobotę po 16, a piłki nie sięgnąłby bramkarz Realu Valladolid.

ZLATAN IBRAHIMOVIĆ Z ANGLIĄ (14.11.2012)

Ranking pięknych goli bez Zlatana? Czy to w ogóle możliwe? Jeszcze się przekonamy przy kolejnych odsłonach, ale na razie Szwed wylądował na wysokich pozycjach w obu częściach. W tej za sprawą kapitalnej przewrotki w spotkaniu z Anglikami. Ibrahimović dał wtedy koncert, strzelił przeciwnikom cztery bramki, ta była ostatnia – wbił ją już w doliczonym czasie gry. Dlatego warto się zastanowić, czy ktokolwiek poza nim w ogóle podjąłby decyzję o strzale po tej nie najlepszej interwencji Harta. Do bramki było daleko. Rzecz nie działa się w jej świetle. Po drodze piłkę zatrzymać mogło jeszcze trzech rywali. Czy nie rozsądniej byłoby przyjąć futbolówkę, pójść z nią w kierunku narożnika i przyklepać zwycięstwo 3-2? Pewnie tak, ale Zlatan sięgnął po złoto dostępne tylko zuchwałych. Kontry nie było, była za to bramka, która przeszła do historii. I utarcie nosa. Po pierwsze – Anglikom, którzy nawet przed tym meczem pisali, że Szwed słabo wypada w rywalizacji z ich klubami. Po drugie – kapitule nagrody im. Ferenca Puskasa na gola roku, która listę nominowanych ogłosiła… kilka godzin przed tym meczem. Na szczęście tu obyło się bez kompromitacji, bo ten gol wygrał głosowanie w kolejnej edycji.

 

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...