Szkoci kłócą się o pieniądze? To coś nowego! Jasne, skłonność tego sympatycznego narodu do skąpstwa nie dziwi, jednak okoliczności tym razem są doprawdy absurdalne. Tamtejsza federacja myśli bowiem nad tym, jak zakończyć sezon w obliczu koronawirusa. Kluby domagają się wsparcia finansowego, a SPFL je obiecuje, jeśli tylko zaakceptują jego propozycję. Niektórzy dopatrzyli się w tym próby przekupstwa, a sprawa zrobiła się jeszcze bardziej śmierdząca, kiedy “przypadkiem” ogłoszono, że jeden z klubów ma decydujący głos w temacie. Ten zdążył już go oddać, ale kiedy się o tym dowiedział… szybciutko się z niego wycofał.
A to mogło skończyć się tylko w jeden sposób. Czyli, jak mawia klasyk – dymy, kochani, dymy!
Jeśli myślicie, że nasze pomysły z poszerzaniem ligi do 19 zespołów, czy martwienie się faktem, jak rozstrzygnąć awanse bez barażów to poważne problemy, powinniście rzucić okiem na sytuację na północy Wysp Brytyjskich. Szkocka federacja chciała wyprzedzić pozostałe kraje i szybko zamknąć sprawę ligowych rozgrywek. Nie tak dawno ogłoszono, że futbol w krainie kiltów i dud wróci do gry najwcześniej w połowie czerwca, a przedtem piłkarze powinni przejść sześciotygodniowy obóz przygotowawczy. Szybkie dodawanie, trochę logiki i było jasne, że obecny sezon można powoli spisywać na straty.
Przy okazji tamtejsze kluby zaczęły trochę głośniej narzekać, że zaraz wyschnie im strumyk pieniędzy. A co z tym można zrobić? Ano np. wystąpić do ligi z prośbą o wypłatę kasy za obecny sezon. Liga – całkiem słusznie – stwierdziła jednak, że na dobrą sprawę to sezon nadal trwa, więc jak mają go rozliczyć? No i znów: szybkie dodawanie, trochę logiki i wyszło na to, że lepiej dać sobie spokój niż czekać na coś, co może nigdy nie nadejść. Zdawało się, że skoro wszystkim zależy na pieniądzach, to sprawa jest w zasadzie zamknięta.
Nic bardziej mylnego. W końcu to Szkocja, więc nie mogło obejść się bez awantury o kasę.
Plan federacji: kończymy zabawę
Szkocja federacja przed kilkoma dniami poinformowała kluby o swojej propozycji dotyczącej zakończenia rozgrywek. W skrócie, zakładała ona następujące rozwiązania:
- Championship oraz dwie niższe ligi kończymy natychmiastowo
- O końcowej kolejności zadecyduje średnia punktów na mecz
- Play-offy zostaną odwołane
- Spadają i awansują tylko zespoły z pierwszych oraz ostatnich miejsc
- W Premiership stosujemy te same zasady, jednak dajemy sobie trochę czasu, żeby w razie możliwości skończyć ligę na boisku
Rozumiemy, że możecie mieć sporo pytań, więc wyjaśniamy. Po pierwsze – w przypadku Premiership oznacza to koniec sezonu. Furtka uchylona przez federację do skończenia rozgrywek to pozorowane działanie. Po co to wszystko? Po to, że UEFA zaczęła kręcić nosem na ligi, które wyjdą przed szereg i o swojej przyszłości zadecydują przed wszystkimi. Dlatego też, żeby oddalić groźbę wykluczenia z pucharów, wrzucono taką klauzulę “dla świętego spokoju”.
A skąd pomysł ze średnią punktów na mecz? Rozchodzi się o to, że część drużyn ma zaległe spotkania. O ile w przypadku SPL jest to jedna kolejka w plecy Rangersów oraz St. Johnstone, tak w przypadku Championship jest gorzej. Cztery kluby mają o jeden mecz mniej na koncie, a piąty ma nawet dwa spotkania w bagażu. Nie powiemy – jest to całkiem rozsądny i przemyślany ruch.
Jak informuje “Guardian”, decyzje miały zapaść po głosowaniu, najpóźniej przed startem nowego tygodnia. Patrzymy w kalendarz – wygląda na to, że termin minął. Problem w tym, że głosowanie… nadal trwa. Głównym bodźcem do zakończenia rozgrywek miały być bowiem finanse. Federacja wrzuciła więc w propozycję podpunkt mówiący o tym, że jeśli tylko ona przejdzie, kasa trafi na konta klubów. Części osób wyraźnie nie przypadło to do gustu, bo zaczęły one spekulować, że w ten sposób drużyny będące w najgorszej sytuacji finansowej zostały zachęcone do przepchnięcia wspomnianej propozycji.
A to już trochę kupczenie głosami.
Plan Rangersów: nie przekupujcie głosujących
Nie może rzecz jasna dziwić, że najbardziej oburzone były kluby, którym ta propozycja najbardziej wadzi. Konkretnie – Rangers oraz Dundee. W obydwu przypadkach na zmianach najmocniej skorzystają ich lokalni rywale. Celtic zostanie mistrzem kraju, a Dundee United awansuje do Premiership. Drudzy w tabeli SPL Rangersi oraz trzecie na zapleczu Dundee, zostałyby więc wyrolowane. Ktoś powie, że w obydwu przypadkach przewaga lidera jest na tyle duża, że i tak nie udałoby się jej odrobić. Niby tak, ale jak zauważa “The Athletic” druga siła Glasgow ma na koncie zaległy mecz i dwa derbowe spotkania. Z kolei Dundee rzecz jasna traci szansę na awans po barażach.
Wśród pokrzywdzonych znajdzie się też Hearts, które spadłoby z ligi, dlatego im też propozycja poddana głosowaniu nie do końca leży w interesie. Co należy docenić – nie jest tak, że kluby powiedziały: no pasaran i koniec. Zamiast stać z założonymi rękami, zaczęto się zastanawiać, jak ulepszyć propozycję złożoną przez federację. Rangersi wyszli z propozycją, która zakłada krótkoterminową pożyczkę dla klubów ze strony federacji. Dzięki temu zespoły, które oczekiwały na pieniądze z tytułu zakończenia sezonu, tak czy siak je dostaną, więc nie będą rozpatrywały głosowania jako potencjalnej opcji załatania dziury w budżecie.
Hearts tę propozycję poparli, problem w tym, że SPFL… zlała ich ciepłym moczem. Dosłownie, bo “na górze” uznali, że poprawka jest niepotrzebna, gdyż federacja wszystko sobie dobrze przemyślała i jej plan jest idealny. Przy czym – jak informuje “Athletic” – oficjalnym powodem odrzucenia wniosku było uczepienie się użycia… nieprawidłowego słowa.
Plan Dundee: ugrać coś asem w rękawie
Wkrótce potem rozpętało się publiczne show. Najpierw Rangersi wraz ze szkocką federacją przerzucali się oskarżeniami. Potem okazało się, że głosowanie, które rzekomo miało zakończyć się w piątek, ma tak naprawdę… 28 dni ważności. To o tyle ważne, że większość klubów podjęła decyzję błyskawicznie, podczas gdy mogły się dłużej zastanowić nad sprawą. Większość, bo wciąż czekano na głos Dundee, które ograniczyło się do wydania oświadczenia. Podczas wewnętrznych rozmów szefowie Dundee deklarowali, że zagłosują na nie. “The Athletic” dotarł nawet do karty do głosowania, na której klub jednoznacznie określił się jako przeciwny przedstawionej propozycji.
Dundee jednak bardzo szybko poinformowało federację, że jeśli otrzymają od nich jakikolwiek głos, mają go nie uznawać. Dlaczego? Dlatego, że w międzyczasie SPFL poinformowała, że głos tego klubu zadecyduje o przepchnięciu lub odrzuceniu propozycji.
Tak, dobrze czytacie. Publicznie ogłoszono, że głosowanie jest już praktycznie zakończone, ale to Dundee zadecyduje o jego wyniku. Nic dziwnego, że szefowie tego klubu szybko się zreflektowali. Otrzymali ogromnego asa w rękawie, co wywołało jeszcze większy skandal. Nie ma co się oszukiwać – nie żyjemy na tym świecie od wczoraj, żeby nie domyślać się, że telefon szefów tego klubu jest już rozgrzany od połączeń i propozycji, więc decyzja Dundee nie będzie w pełni niezależna.
Problem z telewizją w tle
Sytuacja w Szkocji jest teraz patowa. BBC donosi, że Dundee było po słowie z innymi, że zagłosuje na nie i projekt upadnie. Samo zresztą wnosiło o to, żeby sezon zakończyć w inny sposób – dzieląc pieniądze, ale pomijając spadki i awanse. Rzecz jasna uderzało to przy okazji w Dundee United, co było kompletnym przypadkiem…
W każdym razie Szkoci mają teraz duży problem. “The Athletic” wróży, że nawet jeśli projekt zostanie zatwierdzony, znajdą się kluby, które od razu wyruszą do sądów i CAS, żeby dowieść, że złamano podstawowe zasady demokratycznego głosowania.
Problem jest również taki, że jeśli nie uda się zatwierdzić pomysłu federacji, sprawa wróci do punktu wyjścia. A to szkockiej piłce nie służy, bo priorytetem dla niej jest rozpoczęcie przyszłych rozgrywek zgodnie z planem. Dlaczego? Dlatego, że od przyszłego roku w życie wchodzi rekordowy kontrakt ze Sky Sports, który opiewa na 150 milionów funtów. Telewizja zastrzegła sobie w nim pokazanie wszystkich czterech derbów Glasgow, więc tak, rozpoczęcie sezonu zgodnie z terminarzem będzie ważne.
Koło ratunkowe, czyli opcja numer cztery
Podsumowując, mamy trzy propozycje: zakończenie ligi tu i teraz od SPFL, pominięcie spadków i awansów od Dundee oraz pożyczki i ponowne głosowanie od Rangersów. Czy istnieje czwarta opcja? Tak i w świetle ostatnich wydarzeń, może ona pozwolić Szkotom na w miarę zgodne i najmniej krzywdzące rozstrzygnięcia. “Guardian” informuje, że w przyszłym sezonie Premiership może liczyć 14 zespołów. Dzięki temu przed spadkiem uchronią się Hearts, a awans wywalczy drugi w tabeli Inverness. Biorąc pod uwagę, że obydwa zespoły głosowały na “nie”, SPFL miałaby dwóch przeciwników z głowy.
A przecież awans dwóch drużyn do Premiership przy jednoczesnym braku spadków oznacza domino. W takim przypadku w górę pójdą kolejne ekipy z niższych lig, przy równoczesnym uchronieniu spadkowiczów. Łatwo się domyślić, że te kluby też głosowały przeciwko, więc opozycja zostałaby zdziesiątkowana. W zasadzie zostaliby w niej tylko Rangersi, którzy w życiu nie pogodzą się z porażką z Celtikiem, a po publicznym obrzucaniu się błotem ze szkocką federacją raczej ciężko będzie ich czymkolwiek przekonać.
Reasumując – powiększenie ligi brzmi rozsądnie i sprawiedliwie. Pytanie tylko, czy nie można było wpaść na to zanim wywołało się farsę, która ośmieszyła szkocką ekstraklasę? Ano właśnie. Dziś wyspiarzom pozostaje więc tylko wypić to, co sobie nawarzyli.
Fot. Newspix