Reklama

Jak piłkarz ma się zgodzić na obniżkę, gdy od stycznia nie dostaje pensji? 

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

08 kwietnia 2020, 14:32 • 13 min czytania 10 komentarzy

– Trzeba piłkarzy zrozumieć – jak ma się zgodzić na obniżkę, skoro od stycznia nie dostaje pensji? Dlaczego wcześniej klub nie płacił, skoro np. dostał transzę z Canal+ lub od sponsorów? I niech najpierw zapłaci to, z czym zalega, wtedy można rozmawiać dalej – mówi Euzebiusz Smolarek, który prężnie działa w temacie obniżek kontraktów. Z zasłużonym piłkarzem, dziś prezesem Polskiego Związku Piłkarzy, rozmawiamy o temacie bieżącym, ale nie tylko – także o emeryturach dla zawodników, ujednoliceniu formy zatrudnienia piłkarzy i jego wizji na PZP. Zapraszamy. 

Jak piłkarz ma się zgodzić na obniżkę, gdy od stycznia nie dostaje pensji? 

Jak powinien się zachować piłkarz, gdy klub prosi go o obniżkę zarobków, a jednocześnie przez długie miesiące zalegał z płatnościami?

Według mnie powinien porozmawiać z klubem, by ten przedstawił sytuację – dlaczego wcześniej nie płacił, skoro np. dostał transzę z Canal+ lub od sponsorów? I niech najpierw zapłaci to, z czym zalega, wtedy można rozmawiać dalej. Dzwonię na bieżąco do zawodników ekstraklasy i pierwszej ligi, kontaktuje się z chłopakami i dostaję od nich różne sygnały. Jeśli klub był wcześniej fair, piłkarze szybko wychodzą z propozycją obniżki, czy to o 10 czy 20 procent. Mówią: Ebi, zawsze wszystko było na czas, więc chcemy teraz coś klubowi oddać, bo wiemy, że jak liga ruszy, będziemy dostawać wszystko jak dawniej. W klubach też są fajne pomysły, co mnie i Polskiemu Związkowi Piłkarzy się bardzo podoba. A dlaczego zawodnicy mają teraz  coś oddawać, skoro wcześniej niczego nie dostawali?

Jak wyglądają działania związku piłkarzy w rozmowach z klubem, który nie płacił?

Teraz tak naprawdę wszystko zmienia się z dnia na dzień. W tamtym tygodniu kluby jeszcze nie rozmawiały z piłkarzami, w tym już rozmawiają, jest coraz więcej pomysłów. Kluby też czekały na to, co zrobi PZPN albo Ekstraklasa. Jeśli zawodnicy chcą, wysyłamy do klubu pismo, w którym prosimy o wytłumaczenie sytuacji, zapłatę zaległości i przedstawienie, jakie konkretnie kluby mają problemy. Cały Związek prężnie działa, w tym oczywiście nasi prawnicy, którzy na bieżąco analizują każdą sytuację a tych jest sporo. Po prostu sporo zawodników jest z nami w kontakcie. 80-90% piłkarzy chce się porozumieć. Gdy rozmawiamy, rozumieją sytuację. Nie można powiedzieć, że dużo zarabiają, bo rozmawiam też z pierwszą, drugą czy trzecią ligą, gdzie zarobki nie są wygórowane. Oferujemy pomoc tym, którzy chcą. Nasi prawnicy pracują na tym rynku kilka lat.

Reklama

Niektóre kluby wykorzystują sytuację, nie są w aż tak fatalnej kondycji, ale skoro z góry jest przykaz, że można ciąć pensje o 50%, to tną. 

A mogą? 

Są spory, czy ten komunikat Rady Nadzorczej Ekstraklasy w ogóle ma moc prawną.

No właśnie. Dla mnie to też jest dziwne. O takich sprawach musi decydować FIFA albo UEFA. Kluby w Ekstraklasie tak ustaliły, ale – żeby było jasne – chłopcy nie muszą się na to godzić. Ktoś im narzuca coś od góry, a według naszych mecenasów prawnie to nie ma wartości. Nasi prawnicy tłumaczą piłkarzom, że nie mają przymusu. Można porozmawiać i się porozumieć. W kilku klubach już się dogadano. Jak wspominałem – piłkarze mówili, że prezes zawsze był fair, miał dobre pomysły, więc po rozmowach byli zadowoleni. Jak już liga wróci, będą grali jeszcze lepiej, bo szanują to, jak zachował się klub. Nie rozumiem sytuacji, gdy klub wcześniej nie płacił, skoro dostał pieniądze od sponsorów i Canal+. To gdzie to poszło? Dlaczego tak jest? Może klub za dużo wydał?

Pensje zawodników pochłaniają ogromny procent budżetu klubów Ekstraklasy. Gdyby kluby wydawały na piłkarzy po 50%, byłoby o wiele łatwiej przetrwać kryzys. Pytanie, czy ta sytuacja czegoś kluby nauczy.

Ważnym elementem działania dla PZP jest także proces licencyjny. Kluby mają wobec chłopaków zaległości, a później dostają licencję. Może to też się teraz zmieni. Oczywiście, zdrowie jest najważniejsze, ale jak klub po dwóch tygodniach epidemii nie jest w stanie płacić pensji, coś się nie zgadza. Budżet jest źle skonstruowany. Po co podpisywać tak wysokie kontrakty, gdy nie jest się ich w stanie zapłacić? W procesie licencyjnym coś jest nie tak i PZP chce, aby to się zmieniło, zwłaszcza w zakresie ochrony praw zawodników. To punkt, nad którym warto się zastanowić. Dlaczego ponad 80% idzie na piłkarzy? To nie kwestia tego, czy piłkarz zarabia dużo czy mało, ale gdy klub mówi „damy ci tyle”, to podpisuje, bo myśli, że skoro klub sam oferuje taki kontrakt, to ma środki, by go opłacić. Myślę, że wielu zawodników poszłoby do innego klubu grać za mniejsze pieniądze, ale mając pewność, że będą one na czas. Ja bym tak zrobił. Po co ci ogromny kontrakt, skoro realnie go nie dostaniesz? Lepiej być w klubie, gdzie na zawodników wydaje się 40% budżetu, ale przy tym inwestuje w młodzież, akademię.

Reklama

Z drugiej strony wszyscy wiedzą, że Lechia się spóźnia z wypłatami i jednocześnie oferuje więcej niż inni, a piłkarze wciąż podpisują z nią kontrakty.

To już wybór piłkarzy, ja ani PZP nie mamy na to wpływu. Chodzi też o licencję. Gdy są zaległości, może licencję należy przyznać w innej formie? 

Chodzi panu o przepis, że teraz kluby będą mogły zalegać cztery miesiące?

Też. Nie zgadzamy się z tym i otwarcie poinformowaliśmy o tym w naszym komunikacie.

Spodziewa się pan, że kluby będą to wykorzystywały? Będą robić przelewy jak Lechia, ostatniego dnia przed upływem terminu?

Nie można powiedzieć, że tak nie zrobią. Ale uczciwy klub, który patrzy na piłkarza jak na człowieka a nie produkt, tak się nie zachowa. Wciąż nie wiadomo, czy tak będzie, prawnicy to oceniają. Nie chcę być negatywny dla każdego klubu, bo są takie, które płacą na czas i zawodnicy nie mają problemów. Ale też jak ktoś wie, że Lechia już wiele lat nie płaci i podpisuje, to też nie jest to wina piłkarza. Po co klub oferuje takie kontrakty?

Moim zdaniem klub powinien przedstawić piłkarzowi konkretny wykaz – stracimy na tym i na tym, będzie nam brakować tyle i tyle, dlatego chcemy, byście zeszli z zarobków o tyle i tyle. Piłkarz wie, na czym stoi. Tak wyglądają rozmowy? Są konkrety?

Część rozmawia w taki sposób, jaki pan powiedział. Mówi konkretnie, jaki ma problem, że ten sponsor odchodzi, a ten zostaje, bo pracuje już z nami kilka lat. Otwarta rozmowa. Niech kluby pokażą, jaki jest budżet, jakie wydatki. Wtedy chłopcy też rozumieją, dlaczego ta obniżka. Ja bym się zgodził na takie rozmowy. I cały czas jako Polski Związek Piłkarzy mówimy, by kluby nie komunikowały od razu, że obcinają pensje o 50%, bo środowisko źle to ocenia. Jakby była normalna rozmowa, z kapitanem czy radą zespołu, byłoby łatwiej o porozumienie i normalne relacje.

W jakim procencie klubów toczą się normalne rozmowy?

Jeśli 34 kluby nie płaciły regularnie, można sobie przeliczyć. 

Jesteśmy w kontakcie z zawodnikami, np. mamy swoją grupę na WhatsApp, codziennie to się zmienia. Ten rozmawia, tamten rozmawia, dlatego ciężko ocenić konkretny procent. Część ma już rozmowy za sobą. Część skończyła je pozytywnie. Czasami są sytuacje, że piłkarz ma kontrakt tylko do końca sezonu, a czasami na dwa lata, każda sytuacja jest inna, dlatego uczciwiej jest rozmawiać. Prezesi mają fajne pomysły, nie wszyscy patrzą na to, co z góry powiedziała Ekstraklasa. 

Co pan myśli o piłkarzach, którzy nie chcą się dogadać z klubami? 

Trzeba piłkarzy zrozumieć – jak ma się zgodzić na obniżkę, skoro od stycznia nie dostaje pensji? 

Są tacy, którzy dostają pieniądze na czas, a nie chcą się zgodzić.

Nie chce mi się wierzyć, że tacy są. 40% Ekstraklasy to obcokrajowcy, może inaczej patrzą na sentyment do klubu niż chłopak z Polski. Jak piłkarz dostawał wcześniej i teraz nic nie chce oddać – to nie jest fair i o tym też będę mówił głośno. To tak nie może działać. Każdy daje coś od siebie. Takiego przypadku jeszcze nie miałem rozmawiając z zawodnikami, może pan coś słyszał. Dla nas jasne jest, że w tym ciężkim czasie każdy musi coś oddać, pokazać, że potrafi walczyć dla klubu, a nie tylko na boisku.  

W Holandii też dyskutuje się o tym, czy obniżać pensje? Czy piłka jest na tyle bogata, że piłkarzy kryzys nie dotknie? 

W Polsce piłka też jest bogata. W Holandii piłkarze mają jedną formę kontraktu – umowę o pracę. W kryzysowych sytuacjach dostają od państwa część tego, co zarabiają. Mają pewność kontraktu. W Polsce byłoby tak samo, gdyby była tylko jedna forma kontraktu. I o to walczymy. Wiadomo, zawodnicy zapłaciliby większe podatki, ale w przypadku jakiejś kontuzji mieliby pewność i spokój w głowie. Kluby wolą, by nie było kontraktu o pracę, wybierają inną formę współpracy. 

Dominują jednoosobowe działalności gospodarcze. 

Zawodnicy płacą ZUS, płacą podatki, ale kluby nie płacą im. Ktoś przeżyje tak pewnie kilka miesięcy, ale pewnie nie sądzili, że tak będzie. Umowa o pracę daje więcej pewności.

Sami piłkarze jak się na to zapatrują? 

Nie wszyscy wiedzą, co to znaczy. Może teraz nareszcie – przykro mi, ale tak jest – zrozumieją, że to jest ważna sprawa. Kluby się mogą nie godzić, bo to dla klubu niezbyt korzystny układ. Tłumaczę, że to bardzo ważny element. W Niemczech też tak jest. Chłopcy mają więcej praw i możliwości. Przykro, że czasami piłkarz ma 29 lat i zostaje bez możliwości zarabiania, kończy się kariera, co dalej? Fundusz emerytalny i umowa o pracę dają pewność. Być może zawodnicy teraz też o tym rozmawiają, że skoro jest tak ciężka sytuacja, warto o tym pomyśleć. Jako Polski Związek Piłkarzy chcemy przekazywać zawodnikom, co jest dla nich korzystne, jakie są zagrożenia, a jakie pozytywy. Piłkarz jest dla nas bardzo ważny.

Piłkarze nie zawsze mają taką świadomość. 

Dlatego będąc prezesem PZP może ja im to wytłumaczę, bo widziałem w innych klubach i w różnych krajach jak było i jest. To jest dalszy krok naszych działań. 

Wspomniał pan też o funduszu emerytalnym. Nie ma pan wrażenia, że wielu piłkarzy ma przekonanie, że pieniądze będą zawsze i o przyszłości nie trzeba myśleć? 

Nie mogę powiedzieć, że nie, bo tak jest. Ale są też tacy, którzy myślą inaczej. Niech pan zobaczy na naszej stronie raport, tzw. Czarną Księgę Futbolu, jak ją nazwaliśmy. Pada w niej m.in. pytanie o fundusze emerytalne. Wpisało się ponad tysiąc zawodników. To oznacza, że je chcą. Kończę karierę i nie zostaję bez środków, mam czas, by zrobić coś innego. W Holandii dostaję od funduszu jakąś część, bo nie można wziąć od razu wszystkiego. Pobiera się go od 6 do 20 lat, zależy, ile ktoś do tego dorzucał. To obowiązkowe. Na emeryturę przeznaczałoby się jakiś procent od kontraktu, czy to 10% czy 20%, szczegóły są do dopracowania. Wielu chłopaków nie wie, co robić po skończeniu kariery. Ankiety pokazują, że to dla nich ciężki okres. Nie mówię, że od razu się uda to wprowadzić, bo teraz mamy inne problemy niż fundusz. Potrzeba dużo rozmów, pytań, pism, akceptacji ministra. Mamy za sobą już sporo rozmów w tej sprawie, spotkań i cały czas to kontynuujemy. To jeden z naszych projektów.

Emerytury powinny być dobrowolne czy narzucone? 

Polski Związek Piłkarzy od dłuższego czasu próbuje zainteresować szerokie środowiska tematyką rozwiązań emerytalnych dla piłkarzy. Naszym celem jest doprowadzenie do sytuacji, w której sportowcy profesjonalni mieliby możliwość wypłacania, bez dodatkowych kosztów, środków zgromadzonych na ich indywidualnym funduszu emerytalnym przed osiągnięciem powszechnego wieku emerytalnego, czyli po zakończeniu sportowej kariery. Myślę, że chłopcy są za, bo pokazał to nasz raport. Wiadomo, że im ciężko to zrozumieć, gdy nie mają tego zobrazowanego i popartego przykładami, jak wygląda to innych krajach. A to naprawdę fajna rzecz.

Wprowadził pan do PZP powiew świeżości, a utarło się przez lata, że to w zasadzie obumarłe ciało, które ma wielu członków, ale jego wpływ na polską piłkę jest marginalny.

Nie zgadzam się z tą opinią. Ci, którzy korzystają z naszej pomocy, mówią o naszych działaniach pozytywnie. W tym roku PZP obchodził 23 urodziny. Polski Związek Piłkarzy jako jedyny pełnoprawny przedstawiciel i obrońca interesów piłkarzy w Polsce zrzesza ponad 2400 piłkarzy i piłkarek. Związek to kilka lat pracy, tak szybko się to nie zmienia. Jeżdżę do PZPN-u, Ekstraklasy, jestem w kontakcie z panem prezesem Bońkiem, rozmawiam, jest wiele przepisów, które chcielibyśmy zmienić. Część zmieniliśmy – jeszcze nie ja, ale wcześniej Marek Pięta. Wdrożenie pomysłu to czasami np. dwa lata. W ciągu tego roku ponad dwustu piłkarzy dostało od nas pomoc. Nie mówimy, komu pomagamy, bo to nie nasza rola. Nie byłoby to fair. Czasami chłopaki nie chcą konfliktów w klubie czy z kibicami. Pracujemy za kulisami, nie zawsze wiedzą o tym media. Nie zgadzam się, że to martwe ciało. Związek coraz lepiej funkcjonuje. Problemy są w klubach, od tego powinniśmy zacząć. W tamtym roku robiliśmy ankietę z pytaniami do chłopaków, co chcieliby zmienić i jaka jest ich sytuacja. Wyszło, że – tak, jak wspominałem wcześniej – 34 kluby od Ekstraklasy do drugiej ligi miały zaległości wobec piłkarzy. To bardzo dużo. I to problem. 

Z jakimi problemami zgłaszają się piłkarze? 

Różne rzeczy. Prywatne, w klubie. Część z nich to konflikt z klubem o płatności. Klub obieca kontrakt, zawodnik podpisuje i nie rozumie, dlaczego za kilka miesięcy okazuje się, że klub nie płaci albo płaci tylko część. Mamy swoich prawników i idziemy do odpowiednich organów albo wysyłamy pisma do klubów. Nie chcemy od razu iść do sądu, uważam, że najważniejsze, by w klubie była rozmowa i dialog. Piłkarz czasami nie ma możliwości zatrudnienia mecenasa, a u nas pomoc prawną ma za darmo. Chcemy prowadzić dialog z klubami. To najważniejsze na początek. Czasami nie wiadomo, dlaczego klub nie płaci. Może ma jakieś problemy albo wytłumaczenie, które piłkarz zaakceptuje?

Dla nas najważniejsze jest to, by zawodnik wiedział, że my stoimy za nim. Podam przykład. Nie jestem prawnikiem i przez całą karierę miałem tak: prawnik patrzy na mój kontrakt i jeśli mówi, że wszystko się zgadza, podpisuję. Czasami chłopcy podpisując kontrakt nie mają możliwości oceny prawnej. Nie mówię tylko o Ekstraklasie, ale też o pierwszej, drugiej, trzeciej lidze. Tam są inne sytuacje. Czasami piłkarze wysyłają nam kontrakt, my go czytamy i wtedy zawodnik podpisuje albo nie i wprowadzamy korekty. Zawodnik z Holandii przyjechał do Polski i poprosił nas, żeby przeczytać jego kontrakt. My przeczytaliśmy, wszystko było OK: – Słuchaj, dobrze to wygląda, może ewentualnie zmień ten i ten punkt – usłyszał od nas.

Miał do nas zaufanie i podpisał. I właśnie o to chodzi. Pomagamy nie tylko w negatywnych sprawach, czasami też w pozytywnych. W sądzie zawodnicy wygrywają i dostają zaległości. I właśnie to daje mi radość. Poczucie, że mogliśmy komuś pomóc i dany piłkarz mówi: fajnie, że jest PZP, dostałem pomoc i w spokoju mogę wykonywać swój zawód.

Dla zasłużonego piłkarza, który szuka sobie miejsca po karierze, nie jest to jednak oczywista fucha.

Mój tata i Marek Pięta byli kolegami, razem grali w Wielkim Widzewie. Gdy tata grał w Holandii, związek piłkarzy pomagał mu w kilku sytuacjach z klubami i kontraktami. Spotkał się kiedyś z Markiem Piętą w Polsce i opowiedział mu, jak funkcjonuje to w Holandii. Marek Pięta założył PZP, włożył w niego dużo serca i pracy i cały czas był w kontakcie z tatą. Po śmierci Marka Pięty obserwowałem związek od środka. Zobaczyłem, jak wiele się dzieje i co można jeszcze dodatkowo zrobić. Najpierw byłem w zarządzie, później na walnym zgromadzeniu wybrano mnie jako prezesa. Pomyślałem, że fajnie byłoby to kontynuować. Fajna praca, ciekawa, o wielu sytuacjach grając w piłkę nie wiedziałem. W Holandii mieści się główna siedziba FIFPro, czasami tam przyjeżdżam, inni prezesi także, więc jesteśmy w stałym kontakcie. Daje to radość. Najważniejsza jest pomoc piłkarzom. Reprezentujemy naszych członków – tak rozumiem tę pracę. Nie widziałem siebie w roli trenera. Próbowałem zrobić kurs, ale jakoś mi to nie pasowało. Bycie menedżerem też mi nie odpowiada.

Mówi się, że w Holandii związek funkcjonuje na najwyższym poziomie. 

Pamiętam, że w tamtych czasach związek nie przesyłał informacji jak teraz przez maila, ale był specjalny magazyn. Ale nie korzystałem z jego pomocy – i może dobrze, bo jak wszystko jest OK, nie potrzebujemy pomocy. Wielu jednak potrzebuje i po to jesteśmy. W tym momencie cała nasza koncentracja jest na wirusie. Działamy z FIFPro, by dostarczyć chłopakom jak najwiecej informacji – co mogą, co muszą, czego nie muszą. Piłkarz to dla nas numer 1, ale kierujemy się zasadami, że trzeba z każdym prowadzić dialog, rozmawiać i dochodzić do kompromisów.

Najpierw opanowujemy pożar, potem urządzamy mieszkanie.

To dla nas teraz najważniejsze, to kosztuje dużo energii. Pan też na pewno pracuje u siebie w domu. Mam dwójkę dzieci, rano szkoła przez komputer, po południu można solidnie popracować. Zawodnicy dzwonią do nas, piszą maile, robimy z zarządem wideokonferencje. Codziennie myślimy, jak najlepiej pomóc. Ogólnie mamy dużo pomysłów, jest zaangażowanie i inicjatywy, które mogą zyskać zaufanie zawodników. Jest co robić, a jako PZP to lubimy. Przed nami jeszcze dużo meczów do rozegrania i wygrania.

Rozmawiał JAKUB BIAŁEK 

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...