Reklama

Walka o pieniądze z praw TV. Legia gra nawet o 18 milionów

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

07 kwietnia 2020, 08:45 • 9 min czytania 1 komentarz

„Fundamentalne znaczenie dla sytuacji ekonomicznej drużyn ekstraklasy ma ostatnia transza z praw telewizyjnych. To duże pieniądze, zwłaszcza dla najlepszych drużyn. Mistrz Polski powinien dostać z tego tytułu ponad 18 mln zł!” – czytamy w dzisiejszym „Super Expressie”.

Walka o pieniądze z praw TV. Legia gra nawet o 18 milionów

GAZETA WYBORCZA

Legia będzie ciąć piłkarzom pensje, zmniejszy też ostro wypłaty 400 pracownikom. 21 osób już straciło pracę w warszawskim klubie, z 17 zawieszono współpracę.

Władze wicemistrzów Polski przedstawiły piłkarzom propozycję – obniżenie pensji o 50 proc. W przypadku najlepiej zarabiających zamierzają zamrozić ich wynagrodzenia i wypłacać nie mniej niż 10 tys. zł miesięcznie. Rozmowy z zawodnikami jeszcze się jednak nie skończyły, a obie strony szukają kompromisu.

Firma Legia zatrudnia 400 osób. Wszyscy pracownicy mają czasowo zredukowane wynagrodzenia o 50 proc. Obowiązuje minimalny limit w wysokości 3250 zł, żeby chronić namniej zarabiających.

Reklama

Klub zwolnił 21 osób, głównie tych, którzy w najbliższych tygodniach bądź miesiącach nie będą mieli żadnej pracy w Legii (np. fotografowie meczowi czy osoby pracujące w dziale marketingu). Z siedemnastoma, którzy pracowali na godziny (np. pracownikami Punktu Obsługi Klienta oraz Fan Store’u), Legia zawiesiła współpracę.

Iker Casillas – kandydat na prezesa hiszpańskiej federacji piłkarskiej – ma pomysł, by po przerwie związanej z koronawirusem dostosować piłkarski kalendarz do mistrzostw świata w Katarze.

Casillas wpadł na pomysł, jak rozwiązać zagmatwaną sprawę kalendarza piłkarskiego. Z powodu pandemii rozgrywki w całej Europie stoją. Iker zaproponował, by obecny sezon ligowy dokończyć jesienią, a finały Ligi Mistrzów i Ligi Europy prze- nieść na grudzień. Tak aby sezon piłkarski pokrywał się z rokiem kalendarzowym, co pozwoli dostosować się do mundialu w Katarze zaplanowanego na 21 listopada – 18 grudnia 2022 roku.

SUPER EXPRESS

„SE” ujawnia szczegóły ostatniej transzy za prawa telewizyjne, która stoi pod znakiem zapytania. Na przykład Legia walczy o 18 milionów.

Reklama

Ostatni przelew z praw telewizyjnych jest za wynik sportowy, czyli wysokość zależy od miejsca w tabeli. Transza jest wypłacana po sezonie, co oczywiste. Każda pozycja od 16 w górę z tej puli to 350 tys. zł więcej dla klubu. Z tego tytułu mistrz Polski miał dostać ok. 5,4 mln zł – właśnie za wynik sportowy. Ale to nie wszystko. Od tego sezonu w wypłatach z praw TV w bardzo znaczący sposób zostały podwyższone nagrody dla najsilniejszych klubów. Chodzi o top 4 – po prostu za cztery najwyższe miejsca. Wprawdzie wcześniej te bonusy też były, ale dużo mniejsze.

Premia za mistrzostwo kraju to 12,6 mln zł! Za drugie miejsce 9,4 mln zł, za trzecie 6,3 mln, a za czwarte – 3,1 mln zł.

SPORT

Kalendarz piłkarski po wznowieniu rozgrywek będzie pękać w szwach. „Sport” analizuje, co na dziś wiemy na temat rozgrywek krajowych i międzynarodowych.

REPREZENTACJA POLSKI
stan: Po eliminacjach Euro
do rozegrania: mecze towarzyskie, Euro, Liga Narodów, eliminacje MŚ 2022

Kadry nigdy za wiele, ale jeśli do jesieni pandemia (daj Bóg!) zostanie opanowana, to jej mecze jeszcze… wyjdą nam bokiem. Terminarz będzie napięty do granic możliwości. We wrześniu i październiku mogą odbyć się po trzy spotkania – dwa Ligi Narodów oraz jedno towarzyskie. rywale ze spotkań towarzyskich byli dokładnie ci sami, co zakontraktowani na marzec, a więc w naszym przypadku Finlandia i Ukraina. Niby ktoś może zapytać, jaki jest sens grać o nic, ale to nie gra o nic, a o pieniądze, bo prawa telewizyjne do tych spotkań zostały już sprzedane przez UEFA w ramach cyklu „European Qualifiers”. W listopadzie zaś byłyby do rozegrania pozostałe 2 mecze Ligi Narodów (w grupie jesteśmy z Holandią, Włochami oraz Bośnią i Hercegowiną). Jak poradzić sobie z trzema spotkaniami we wrześniu i październiku? Wydłużone byłyby zgrupowania. Obecnie są 8-dniowe (od poniedziałku do wtorku), a już 9-dniowe dawałyby pole manewru na rozegranie większej liczby spotkań. Euro z kolei zostałoby rozegrane za rok pomiędzy… eliminacjami mistrzostw świata 2022. Pierwsze trzy spotkania o przepustki do Kataru zostaną rozegrane już wiosną. Na czerwiec planowane są mecze towarzyskie w ramach ostatniej prostej przygotowań do Euro.

W Rakowie reorganizacja kadry, szybsza, bo i szybciej zatrzymały się rozgrywki.

Do opuszczenia klubu przy Limanowskiego w pierwszej kolejności szykują się zawodnicy, którzy nie spełnili pokładanych nadziei.

Letnia ofensywa przyniosła 10 nowych piłkarzy, z różnych stron świata i Polski. W Częstochowie pojawił się zawodnik z nazwiskiem, Jarosław Jach, który ostatnie lata spędził na wypożyczeniach w Turcji i Mołdawii, ale również gracze, o których przeciętny kibic nie miał bladego pojęcia, jak Bryan Nouvier czy Andrija Luković. Było także kilka niespodzianek, jak Felicio Brown Forbes, który nie poradził sobie w Koronie Kielce czy Michał Skóraś, wypożyczony z Lecha Poznań.

Nie wszystkie transfery Rakowa można uznać za udane; Tjanić zaliczył zaledwie 13 minut w ostatniej kolejce, a Lederman nawet nie miał okazji zadebiutować. Reasumując – na 14 transferów 5 to polscy zawodnicy, którzy w zdecydowanej większości spisywali się bardzo dobrze. Na 9 zagranicznych aż 6 zawiodło i większości nie ma już w klubie…

Janusz Filipiak nie zostawi Cracovii w tym trudnym momencie.

— W mojej firmie mam 6,5 tysiąca pracujących ludzi, a koszt miesięczny ich pensji to 100 milionów złotych, dzięki którym żyje 20-30 tysięcy ludzi. Na naszą korzyść działa to, że Comarch sprzedaje usługi wirtualne. Cały czas obserwujemy jednak biznesowy barometr firmy i on nie wygląda źle. Dlatego nie rozpatruję wyjścia z finansowania Cracovii, ale rozważymy stopień naszego zaangażowania. Na pewno utrzymamy klub. Ten sam problem, choć w różnych skalach, mają teraz wszyscy sponsorzy, bez względu na to, czy to jest samorząd miejski, czy przedsiębiorstwo państwowe lub prywatne.

W Sosnowcu nie mogą oglądać meczów, to chociaż stadion sobie pooglądają. Jak rośnie.

— Jeśli chodzi o stadion piłkarski, na którym na co dzień swoje mecze będzie rozgrywać Zagłębie Sosnowiec, to zakończono nasyp pod fundamenty, jak również wykonywanie fundamentów na trybunie zachodniej, północnej i wschodniej. Ukończenie pozostałych fundamentów to kwestia dni. Jednocześnie trwają prace związane z fundamentami pod konstrukcję odciągającą dachu, wykonywany jest nasyp pod płytę boiska, izolacja fundamentów to około 80 proc., rozpoczęto zasypywanie fundamentów, wykonano wykop pod zbiornik retencyjny – wylicza Karina Skowronek, prezes spółki Zagłębiowski Park Sportowy. Jak podkreśla, na razie nie ma żadnych zakłóceń w prowadzonych pracach i terminy nie są zagrożone.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Mecenas Agata Wantuch prowadząca sprawy kilkunastu zawodników twierdzi, że może się zdarzyć wojna między piłkarzami a klubami o to, czy obniżka pensji jest zgodna z prawem, czy też nie.

Co dalej? Przewiduje pani wojnę na szeroką skalę miedzy wszystkimi stronami?
— Obawiam się, że tak może być. I niestety najwięcej mogą na tym stracić zawodnicy. Rozpęta się w internecie piekło, nie zostawi się na nich suchej nitki. Padną stwierdzenia, że są chciwi, wredni, bo nie chcą się dogadać, a nikt nie zastanowi się nad tym, czy ktoś w ogóle próbował dojść z nimi do porozumienia. Obawiam się, że ostracyzm społeczny dotknie zawodników, a nie klub.

Niesłusznie?
— Oni myślą w ten sposób: „Gdybym dostawał pensję regularnie, to bym odpuścił. Ale wiem, że jeśli teraz nie wyegzekwuję swoich pieniędzy, to już nigdy ich nie zobaczę. A nade mną stoi bank, który kredytu mi nie umorzy”. Druga sprawa to kwestia traktowania piłkarzy. Niestety w Polsce podchodzi się do nich z pozycji siły. Nikt nie zaprosił ich do rozmów. Żyjemy w XXI wieku, wszyscy jesteśmy w stanie porozumiewać się na odległość. Nie widzę najmniejszych przeszkód, by skontaktować się z radami drużyn, urządzić telekonferencję i omówić z nimi ten temat. Oburzony związek piłkarzy od razu w piątek wydał komunikat, że nikt z nimi nie rozmawiał, nie konsultował. Znów wracamy do przy- wiązania chłopa do ziemi.

W Zagłębiu Lubin klub nie tknie marcowych pensji piłkarzy – zostaną one wypłacone w stu procentach.

W Lubinie szykowana jest obniżka dla piłkarzy o 50 procent, ale za marzec drużyna dostanie całość należności, mimo że odbyły się wtedy dwie ligowe kolejki, czyli tylko połowa z zaplanowanych.

To rodzaj kompromisu wobec koniecznego zaciskania pasa, bo cięcie uposażeń w dalszej perspektywie jest nieuniknione. Zgodził się na to już sztab szkoleniowy. Natomiast na razie nie słychać o systemowym zmniejszeniu wypłat dla pozostałych pracowników klubu.

Negocjacje z zawodnikami są już na ostatniej prostej.

Piłkarze ekstraklasy odizolowani od bliskich. Sporo jest takich, którzy mieszkają u nas bez rodzin i dziś nie są w stanie się z nimi zobaczyć.

Adnan Kovacević mieszka sam. – Obejrzałem już chyba wszystkie seriale dostępne na internetowych platformach – śmieje się kapitan kieleckiego klubu. Każdy dzień 26-latka przebiega ostatnio według identycznego schematu: trening, posiłek, gra na konsoli, posiłek, Netflix, drugi trening, posiłek. – No i jeszcze cały czas jestem w kontakcie z rodziną. Sytuacja w Bośni wygląda bardzo podobnie do tej w Polsce. Wszyscy siedzą w domach i czekają na lepsze dni. Oby przyszły szybko – mówi Kovačević.

Znacznie gorzej ma jego klubowy kolega. Andreas Lioi w stolicy województwa świętokrzyskiego jest od sierpnia zeszłego roku. Nie dość, że nie rozumie polskiego, to jeszcze nie może być pewny swojej przyszłości. Teoretycznie jego umowa obowiązuje do końca czerwca, ale kielczanie mają możliwość jej przedłużenia. W obecnej sytuacji trudno jednak przewidzieć, jak potoczą się jego losy. – Niepewność jest ogromna. Do tego trudno mi się czegokolwiek dowiedzieć, bo niewiele osób mówi po angielsku, a polski jest bardzo trudnym językiem – narzekał w rozmowie z „El Ciudadano” Argentyńczyk.

Maciej Kaliszuk rozmawia z Joachimem Marxem, mistrzem olimpijskim, byłym piłkarzem Ruchu Chorzów czy francuskiego RC Lens, który zaraził się koronawirusem.

Jak to się zaczęło?
— 15 marca bolały mnie mięśnie. Miałem gorączkę. Nie poszedłem na wybory samorządowe, następnego dnia udałem się do lekarza. Tyle że we Francji na takim etapie choroby nie przeprowadza się testów, więc nie wiedziałem, że mam koronawirusa. Doktor powiedział mi, że może to być zwykła grypa. Nieco w to wątpiłem, bo nigdy jej nie miałem.

Mówi pan, że zaczął odczuwać symptomy choroby 15 marca. Dwa dni wcześniej rozmawialiśmy. Miałem wrażenie, że nie docenia pan skali zagrożenia.
— Wtedy jeszcze epidemia nie wyglądała tak, jak obecnie. Gdy w telewizji usłyszałem, że jestem szczególnie narażony i że ludzie po siedemdziesiątce mają uważać, powiedziałem żonie: „Co oni k… mówią? Mam 75 lat, ale jestem zdrowy”.

I nie stosował się pan do zaleceń, by siedzieć w domu. Powiedział pan wówczas, że właśnie wrócił z obiadu ze starymi znajomymi. Może wtedy doszło do zakażenia?
— Na drugi dzień po tym obiedzie myślałem, że tak mogło być. Okazało się jednak, że jest inaczej. Wirus ujawnia się po dłuższym czasie od zakażenia. Przebadano zresztą osoby, z którymi się wtedy spotkałem, i miały wynik negatywny. Musiałem złapać go na zakupach.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...