“Wszystko będzie dobrze. Zostańcie w domach” – to napis, który zaprezentował światu Francesco Caputo po bramce strzelonej w meczu Sassuolo z Brescią. 32-latek trafił do siatki dwukrotnie i wielce prawdopodobne, że były to jedne z ostatnich goli, jakie w tym sezonie obejrzeli włoscy kibice. Cieszynka z wyjątkowym przekazem rozsławiła “Ciccio” na cały świat, ale we Włoszech już wcześniej trafił na okładki gazet. Wszystko przez pokręconą historię drogi na szczyt: od dyskwalifikacji w aferze korupcyjnej przez zostanie piwowarem po tytuł króla strzelców Serie B.
Coś w tym jest, że weterani futbolu najlepiej czują się we Włoszech. Francesco Caputo w Serie A zadebiutował co prawda w wieku 23 lat, jednak potem zniknął z radarów. Wrócił na nie niemal dekadę później – i to z przytupem. Król strzelców Serie B okazał się równie skuteczny poziom wyżej, dzięki czemu w Italii zaczęto go porównywać do Antonio di Natale. Historia o chłopaku z prowincji, który wszedł na szalony i nie brał jeńców, szybko przysporzyła mu fanów. Kolejnych zyskał, kiedy okazało się, że oprócz bycia postrachem bramkarzy ma też drugie oblicze. Caputo jest bowiem… właścicielem lokalnego browaru.
Najlepszy piłkarz wśród piwowarów
Wspomniana na wstępie cieszynka nie jest pierwszą, która przyniosła Ciccio sławę. Już kiedy Caputo grał w niższych ligach, zauważono, że bramki celebruje w specyficzny sposób. Zupełnie jakby udawał, że otwiera piwko. Ci, którzy skojarzyli gest napastnika z delektowaniem się złocistym trunkiem, nie pomylili się. Okazało się, że Francesco wraz z kumplami z rodzinnego miasta, otworzył nietypowy jak na piłkarza biznes. Wspólnicy produkują kraftowe piwo o nazwie Birra Pagnotta Terruar.
Telefony rozdzwoniły się momentalnie, bo każdy chciał wiedzieć, co skłoniło Caputo akurat do takiej inwestycji. We Włoszech piwo jest dość popularne, ale rzecz jasna na piedestale jest wino. Wino, którego produkcją zajmuje się m.in. Andrea Pirlo. Wino, które popija praktycznie każdy piłkarz w Serie A i nikogo to nie dziwi. Ale piwo? To coś nowego. – Pomysł narodził się już dawno temu. Kiedy Ciccio mieszkał w Altamurze, często spędzaliśmy czas przy winie, czasami piliśmy też piwo. Podczas jednego z takich posiedzeń, przeczytaliśmy artykuł o tym, że w Anglii powstaje piwo na bazie chleba. Tak się składa, że chleb z Altamury nie ma sobie równych, więc postanowiliśmy to wykorzystać – opisywał kulisy projektu wspólnik zawodnika, Biagio Tricarico w rozmowie z “Il Tirreno”.
Birra Pagnotta to produkt typowo lokalny. Piwo warzone jest w Perugii, jednak jego sekretem jest wspomniany chleb z rodzinnej miejscowości Caputo, Altamury. Marka podkreśla swoją regionalność samą nazwą – “Terruar” oznacza terytorium, w dodatku na etykiecie umieszczono Fryderyka II, któremu Altamura zawdzięcza zabytkową katedrę. A receptura? Jest bardzo prosta. – Chmiel cytrusowy, słód, jęczmień i lokalny chleb, który dodajemy podczas warzenia. To piwo górnej fermentacji w stylu belgijskim, niefiltrowane i niepasteryzowane. Smak? Słodki z cytrusowym akcentem na końcu – opisuje swój produkt snajper Sassuolo w rozmowie z “La Gazzettą dello Sport”.
Browar Caputo i spółki można kupić w Apulii oraz Toskanii, ale firma zapowiada szybką ekspansję na pozostałe regiony. Nic dziwnego, bo Ciccio to najlepsza reklama piwa, jaką można sobie wymarzyć. Sam fakt, że snajper nawiązuje do niego po każdej z bramek oznacza, że w Serie A miał okazję zareklamować swój produkt już blisko 30 razy. Francesco rzecz jasna Pagnottę chwali, choć sam po nią nie sięga. A przynajmniej tak twierdzi. W rozmowie ze Sky Sports stwierdził jednak, że raz zdarzyło mu się celebrować nie z niewidzialną, a z prawdziwą butelką, naśladując słynną we Włoszech cieszynkę Maccarone.
Caputo bezkarnie pił Pagnottę raz jeszcze – po awansie Empoli do Serie A. Napastnik, który został królem strzelców zaplecza tamtejszej ekstraklasy, miał gest i postawił kolegom z szatni 10 skrzynek swojego piwka. Co tu dużo mówić – mieć takiego gościa w drużynie, to prawdziwy skarb.
“To nasz Higuain!”
Francesco Caputo swoją sławę zawdzięcza jednak nie tylko nietypowemu hobby. Jego wejście do Serie A przed rokiem było równie efektowne, co naszego Krzysztofa Piątka. Trzeba uczciwie przyznać, że po Empoli nie spodziewano się zbyt wiele. Beniaminkowie zwykle radzą sobie dość przeciętnie, dlatego też ponad 30-letni napastnik nie był typowany na czołowego strzelca ligi. Także dlatego, że tytuł króla strzelców Serie B, który wywalczył z 26 golami na koncie, nie zawsze oznacza sukces na wyższym poziomie. Najlepszym przykładem jest choćby Gianluca Lapadula, który kilka lat wcześniej prześcignął Caputo w walce o tytuł, a potem kompletnie zginął w Serie A.
Ale Ciccio podążył inną drogą. Może i nie uratował Empoli przed spadkiem, jednak 18 goli robiło wrażenie. Tym bardziej, że według xGoals miał jeszcze rezerwy – statystyki wskazywały, że powinien mieć przynajmniej dwa gole więcej na koncie. Trybuny śpiewały, że jest ich odpowiedzią na Gonzalo Higuaina. Dla Gli Azzurrich był kluczową postacią. Jako jedyny zawodnik z pola w Serie A, nie opuścił ani minuty w poprzednim sezonie. Starzy człowiek, a może. Francesco był nie do zajechania.
Atutem Caputo był też fakt, że do siatki potrafił trafić obiema nogami. Dlatego – choć nie był najmłodszy – ustawiła się po niego kolejka chętnych. Sassuolo wybrał ze względu na trenera Roberto de Zerbiego. Mógł trafić lepiej, jednak ważniejsze było spełnienie złożonej wcześniej obietnicy. – Zadzwonił do mnie jako pierwszy, już w maju. W przeszłości chciał, żebym przyszedł do Foggii. Dałem mu słowo, więc musiałem go dotrzymać, choć chciało mnie wiele klubów. Jest wymagającym trenerem, nie jest łatwo te oczekiwania spełniać, ale czuję się tu ważny – opowiadał “LGdS” sam zainteresowany.
W nowym klubie podtrzymał strzelecką formę, definitywnie przekreślając opinie o byciu “one season wonder”. Jest nawet lepiej niż się spodziewano. Według Understat xGoals Caputo wynosi dokładnie 8,9. Tymczasem Ciccio zapakował już 13 goli, do których dołożył cztery asysty. Dla Neroverdich stał się nieodzowny, strzelając ważne gole. Przyczynił się do urwania dwóch Juventusowi, ogrania Romy, ale przede wszystkim – zwycięstw nad rywalami w walce o utrzymanie.
Korupcja i dyskwalifikacja
Droga do zostania “nowym Di Natale” nie była jednak łatwa. W pewnym momencie Caputo poważnie zastanawiał się nad zawieszeniem butów na kołku. – Kiedy zostałem zawieszony na trzy i pół roku, chciałem dać sobie spokój. Świat mi się zawalił, byłem autentycznie załamany. Jedynie moja żona, Annamaria, przekonała mnie, że nie warto kończyć kariery – mówił w wywiadzie z “Gazzettą”.
O jakie zawieszenie chodzi? Francesco ma w swoim życiorysie czarną kartę. W 2012 roku został skazany za udział w aferze korupcyjnej, która była powiązana z ustawianiem meczów niższych lig. W przypadku Caputo i jego Bari chodziło konkretnie o spotkanie z Salernitaną z sezonu 2008/2009. Wina jego drużyny była ewidentna, to spotkanie śmierdziało przekrętem na kilometr. Przedostatnia kolejka, Bari, które ma już pewny awans do Serie A, gra z Salernitaną, która desperacko potrzebuje punktów, żeby utrzymać się w lidze. Murowany faworyt przegrywa 2:3, tracąc dwie bramki w 67. i 75. minucie gry. Szanujmy się, nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, żeby uznać, że coś tu jest nie tak.
W przypadku Caputo nie jest to jednak takie oczywiste. Kiedy wspomniany mecz miał miejsce, Ciccio był 21-letnim chłopakiem, który dopiero wchodził do pierwszego zespołu. Tymczasem gdy decydowano o winie, był już kapitanem Bari. Gościem, który powoli pracował na status klubowej legendy, choćby w sezonie poprzedzającym proces, który zakończył z rekordowym wynikiem 17 trafień w Serie B. Tym sposobem w 2014 roku usłyszał brutalny werdykt – trzy i pół roku rozbratu z futbolem.
Napastnik nie poddał się jednak bez walki. Od początku twierdził, że jest niewinny. – Byłem młodym chłopakiem, który nie rozumiał nawet, jak działa szatnia. Byli w niej ludzie starsi ode mnie, którzy decydowali o sprawach, o których nie miałem nawet pojęcia. To, o co jestem oskarżany, zupełnie do mnie nie pasuje. Każdy kto mnie zna wie, że nigdy nie przyjąłbym pieniędzy za porażkę mojego zespołu – mówił w rozmowie z “La Repubblicą”.
Ostatecznie karę udało się zmniejszyć do roku, jednak zadra w sercu Caputo pozostała. Kiedy początkowy ból minął, napastnik harował jak wół, tęskniąc za tym, co kocha. Futbol w jego życiu był bowiem od zawsze. Jako dzieciak nie grał z najlepszymi w Primaverze, był jednak czołowym snajperem lokalnych drużyn. W swojej okolicy był uwielbiany, podobnie zresztą było w Bari, gdzie kibice darzyli go ogromnym szacunkiem. Jednak gdy zapadł wyrok i oni się od niego odwrócili. To złamało mu serce bardziej niż fakt, że karę musiał odpokutować zaraz po najlepszym sezonie w karierze. – Ludzie zawsze myślą, że jesteś winny, skoro dostałeś wyrok. Przed wyrokiem miałem setki znajomych, potem każdy się ode mnie odwrócił. Kibice we mnie zwątpili i ostatni rok spędzony w klubie był dla mnie ciężki. Nie wybaczano mi nawet najmniejszej pomyłki. Moja przygoda z Bari zakończyła się zupełnie nie tak, jak to sobie wyobrażałem – opowiadał “Repubblice”.
Caputo wrócił do gry – jak sam uważa – silniejszy. Strzelił 11 bramek i na każdym kroku powtarzał, że gdy tylko zakładał koszulkę Bari, dawał z siebie wszystko. Wiadomo było jednak, że w klubie nie zostanie. Ruszył w podróż po Włoszech, zupełnie jak wtedy, gdy Bari rzucało go po wypożyczeniach. Swój przystanek znalazł w Virtus Entella, gdzie pobił wynik strzelecki. Dwa sezony i 35 goli w Serie B. To wystarczyło, żeby sięgnęło po niego Empoli, mające aspiracje do gry o awans.
Reszta jest już historią. Ciccio stworzył wręcz kosmiczny duet z Alfredo Donnarummą. 49 goli tej dwójki dało Gli Azzurrim awans do Serie A z dużą przewagą nad resztą stawki. W tamtym czasie nie było w Italii pary skuteczniejszej niż bomberzy klubu z regionu Emilia-Romagna.
Pójść w ślady Quagliarelli
– Skoro trafiłem do Serie A tak późno, to na pewno był tego powód. Ale niczego nie żałuję – mówił Caputo w rozmowie z “Il Resto del Carlino”. Teraz weteran włoskich boisk ma przed sobą kolejny cel. Marzy mu się występ w reprezentacji Włoch i… wcale nie są to marzenia ściętej głowy. – Moim wzorem jest Fabio Quagliarella. Dzięki niemu wiem, że w każdym wieku można zagrać dla Squadra Azzurra – twierdzi, nawiązując do powołania dla piłkarza Sampdorii w 2019 roku.
Przed Ciccio otwierają się też inne drogi. Jedną z nich może być… transfer do Interu. Rzecz jasna w Mediolanie nie byłby on pierwszoplanową rolą, ale jest jeden powód, dla którego te pogłoski mogą być prawdziwe. Nazywa się Antonio Conte. Opiekun Nerazzurrich był tym, który dał Francesco szansę w Bari, a następnie ściągnął go do Sieny. Kiedy Włoch pracował w Chelsea, Caputo wysłał mu nawet skrzynkę swojego piwa w prezencie. – Wiele mu zawdzięczam jako piłkarz, wywalczyliśmy razem dwa awanse. Ale jeszcze więcej jako człowiek – zdradził “LGdS”.
Caputo bardzo chętnie dołączyłby też do… Juventusu. To oczywiście odległa i raczej nierealna wizja, jednak jego wielkimi idolami są Cristiano Ronaldo i Alessandro del Piero. Napastnik wcale się z tym nie kryje – przed meczem ze Starą Damą opowiadał, że Portugalczyk jest jego pierwszym wyborem w FIFIE, z kolei Alex, legenda Juve, obiecał mu zaproszenie na kolację, jeśli tylko strzeli 20 goli w obecnym sezonie.
Być może dlatego Ciccio tak ciągnie na boisko? Włoch w niedawnym wywiadzie przyznał, że bardzo liczy na wznowienie rozgrywek. Póki co spędza jednak czas z rodziną. Żona, Annamaria, która odwiodła go od myśli o zakończeniu kariery i przemierzyła z nim pół kraju, w końcu ma go na chwilę dla siebie. Chyba że akurat porwie go któreś z trójki dzieci, z którymi gra w domu w piłkę w przerwie od maratonów Disney Plus. Caputo świeci przykładem, wziął sobie do serca radę, którą przekazał światu w meczu z Brescią. – Tamtą kartkę wciąż mam w domu i nigdy się jej nie pozbędę. O moim pomyśle nie wiedział nikt poza kierownikiem zespołu, który dał mi ją po strzelonej bramce. Nie spodziewałem się, że da mi aż taką sławę.
SZYMON JANCZYK
Inne teksty autora o Serie A
10 rzeczy, których będziemy żałować, jeśli sezon Serie A skończy się teraz
Simone Barone, historia zapomnianego mistrza świata, który biegł jak Forrest Gump
Wojny, białaczka i legendarne rzuty wolne. Historia Sinisy Mihajlovica
Bez tatuaży, ale z robotem do skautingu. Silvio Berlusconi buduje nowy, mały Milan
Arkadiusz Milik najgorętszym napastnikiem na rynku? Wyjaśniamy dlaczego
Fot. Newspix