Jesteś mafijnym bosem. Zamierzasz rozkochać w sobie kobietę twojego życia. W jaki sposób tego dokonasz? Don Massimo długo nie zastanawiał się nad odpowiedzią na to zajebiście ważne pytanie i postanowił zadziałać w myśl zasady, że klasyka nigdy nie wychodzi z mody. Wziął więc Laurę na zakupy uznając, że to najkrótsza droga do jej serca.

Żeby było jasne: to nie był jakiś bieda-shopping spod znaku TK Max. To było szaleństwo na pełnym wypasie, co zauważyła nawet panna Biel puentując ten wypad zdaniem „Za stosik, który dla mnie przygotował, można by spokojnie kupić mieszkanie w Warszawie”.
Gdzie oni nie byli! Czego nie kupili!
Roberto Cavalli, Prada, Louis Vuitton, Chanel, Louboutin i nawet Victoria’s Secret! Wyobrażacie sobie taki high life? Jasne, że nie, bo pewnie większość męskich czytelników tego tekstu zabiera swoją starą co najwyżej na wyprzedaż do HM. Tam nie zdarzy się np. coś takiego: „ (…) Usiadł na kanapie ze srebrnego materiału przypominającego atłas. Zanim jego pośladki dotknęły poduszki, obok już czekała butelka zimnego dom perignon, a jedna z ekspedientek wdzięcząc się, napełniała kieliszek”.
Nie dość, że młodzi, piękni wysportowani i dziani, to jeszcze non stop podlani alkoholem.
TAK TRZEBA ŻYĆ.
No dobrze, ale czy ta taktyka odniosła pożądany skutek? Czy rozmiękczona ekskluzywnymi zakupami jak chleb grochówką panna Biel w końcu otworzyła przed Toriccellim swoje gwiezdne wrota?
Zanim zacytuję kolejny fragment, muszę zaznaczyć jedno: czytacie go na własną odpowiedzialność. Jest z nim trochę jak z lekami – przed użyciem powinniście skonsultować się z lekarzem (najlepiej psychiatrą) i farmaceutą (najlepiej znajomym dealerem trawki). Inaczej może być ciężko.
No ale ok, skoro dotarliście do tego punktu, polecę z grubej rury. I to dosłownie.
„Jego piękny, równy i niebywale gruby kutas sterczał niczym świeczka wetknięta w tort, który dostałam w hotelu w dniu swoich urodzin. Był doskonały, idealny, nie za długi, ale gruby prawie jak mój nadgarstek, po prostu perfekcyjny.”
Nie ukrywam, że czytając te zdania zarumieniłem się niczym Anastasia Steele rozmawiająca z Christianem Greyem. Poczułem też lekką obawę, że Massimo zrobi tym zaganiaczem Laurze krzywdę. Na szczęście obyło się bez ofiar, ponieważ… obyło się bez stosunku. Jakieś macanki, jakieś stęknięcia i to by było na tyle.
Kiedy napięcie rosło jak dolary na koncie Jeffa Bezosa, Polka postanowiła zrejterować. Zagrała laskę nie do zdobycia i jest to ryzykowne acz zrozumiałe posunięcie. Ryzykowne, bo jeśli dalej będzie tak drażnić tego włoskiego tygryska, to Toriccelli z nerwów może wystrzelić, niekoniecznie nasieniem. Zrozumiałe ponieważ nawet przedszkolaki wiedzą, że im bardziej nie możemy czegoś dostać, tym mocniej o tym marzymy.
Gdyby bukmacherzy przyjmowali zakłady na przyszłość tej parki, kurs na to, że Laura w końcu ulegnie Włochowi wynosiłby 1,01. Świadczy o tym nie tylko polowanie na drogie fatałaszki i przepiękny fallus Massima, ale i to zdanie: „Nie byłam w stanie rezolutnie zripostować, gdyż jedyne, o czym teraz myślałam, to żeby mu obciągnąć”.
W tym erotycznym szale pojawiło się też miejsce na głębszą refleksję:
„Tak naprawdę nie miałam z czym walczyć ani od czego uciekać. W Warszawie nic już na mnie nie czekało, nie traciłam niczego, bo wszystko, co miałam, zniknęło. Teraz mogłam już tylko wziąć udział w przygodzie, którą zgotował mi los”.
Może to być zajebista przygoda dla nas wszystkich, gdyż Massimo zakomunikował Laurze, że czeka ją Eurotrip! Neapol, Rzym, Wenecja i Lazurowe Wybrzeże – też czujecie ekscytacje na myśl o tym, co ta parka może tam odpierdzielić?
Młodzi udadzą się również do Warszawy, oficjalnie po to, by Biel spotkała się z matką i wprowadziła ją w detale intrygi Włocha. Toriccelli kazał bowiem Laurze nakłamać starym, że dostała propozycję pracy w wyczesanym hotelu na Sycylii. Teraz pewnie będzie musiała spędzić z nią pojednawczy wieczór przy kolacji. Czuję, że w tym czasie nasz ogier ruszy w miasto w poszukiwaniu kolejnych ofiar, bo to przecież typ faceta, który jest uzależniony od nieustannej pogoni za nowymi dupami.
Dziewczyny, strzeżcie się. Spermageddon nadchodzi.
KAMIL GAPIŃSKI
Część pierwsza:
https://weszlo.com/2020/04/02/facet-czyta-365-dni-lipinskiej-odcinek-1/?fbclid=IwAR1r14TdWDTUmrRyXN8HcDciUx-dFakXbz8DoEGQeQG2ZfvaBsRroxaGU7E
Część druga:
Facet czyta „365 dni” Lipińskiej, odcinek 2: Ekskluzywne… porwanie
Mam znajomą w pracy która te greye czytała i mówiła mi że faceci też powinni przeczytać by się czegoś nauczyć. Greyów nie czytałem to chociaż streszczenie 365 dni na weszło przeczytam.
Na razie dowiedziałem się że muszę mieć oczy i włosy czarnego koloru, do tego grubego kutasa i w opór forsy… No nic, pora się pogodzić z jechaniem na ręcznym do końca życia.
Przynajmniej nie zbankrutujesz
A może miała rację?
Naprawdę Polacy tak się fascynują takim gniotem?
*p0lki
Moja opinia o tym „dziele”? Prędzej się porzygasz po lekturze tego gówna, niż po najgorszym zarażeniu najgorszym z korona wirusów. Sory, ale to jest strawne jedynie dla warszawkowej pseudoelity pseudointelektualnej. Reszta, czyli większość normalnych ludzi, nawet w kiblu tego chłamu nie spuści, bo nigdy do ręki nie weźmie. Słusznie, „warszawka”, bowiem, to stan umysłu. Poronionego na dokładkę. Ekologizm, feminizm, komunizm, czyli lewackie spierdolenie umysłowe. Tu nawet chińskie gówno nie ma szans 😉
Przecież tę książkę kupiły te same kobiety, co kupiły Greya, czyli multum z tzw. Polski B czy C, miast do 100 tysięcy mieszkańców. Inaczej nie byłoby przecież takiego wyniku sprzedażowego. Zresztą wystarczy przejrzeć profile kobiet od komentarzy na instagramie Lipińskiej. Ponadto ta książka właśnie nie ma nic wspólnego z feminizmem, z tej perspektywy także była krytykowana.
Abstrahując, dopiero w tym komentarzu mamy spierdolenie umysłowe, ale typowo prawackie: rzucanie izmami na prawo i lewo bez ich prawidłowego pojmowania, używanie pustych argumentów-schematów z hasłem „lewactwo” pojemnym jak worek na niezależne czy wsieciowe śmieci. Jakby wprost spite z ust jakiegoś bankruta intelektualnego i mistrza niewiarygodności typu Ziemkiewicz, Sakiewicz czy Karnowski.
Bo na przykład przecież między innymi przez nierespektowanie ekologii siedzisz teraz całe dnie na dupie, pierdzisz w stołek i potem rozsmarowujesz to w komentarzach na Weszło. Owszem, chińskie gówno nie ma szans, ale oby Twoje również nie.
Na koniec, co do samej pogardy do „warszawkowej pseudoelity pseudointelektualnej”: słusznie, zgadzam się; co do opinii o książkach Lipińskiej: jeszcze bardziej!
Zaraz zwrócę…