Przed pandemią koronawirusa, zamiast greckiej tragedii, przygoda Karola Świderskiego z PAOK-iem Saloniki przypominała raczej Dionizje – święta na cześć pochodzącego z tamtejszej mitologii boga wina. 10 goli w 24 meczach to całkiem sympatyczny bilans, który powodował, że hasło “Świder do kadry” z miesiąca na miesiąc brzmiało coraz bardziej realnie. Rozwój kariery 23-latka, podobnie jak cała liga, został jednak wstrzymany, a w rozmowie z nami były zawodnik Jagiellonii opowiada o tym, jak wygląda teraz życie w Grecji i jaki najśmieszniejszy żart pamięta z białostockiej szatni. Zapraszamy!
Wzmożone treningi indywidualne to w twoim przypadku jedyny powód bólu mięśni w ostatnim czasie?
Tak, zdecydowanie, z koronawirusem problemów nie mam. Koledzy też dobrze się czują, więc można powiedzieć, że PAOK jest zdrowy. W światku piłkarskim w Grecji głośno było jedynie o przypadku zarażenia u prezesa Olympiakosu. Teraz można jednak więcej trenować w domu, a głównie opiera się to na siłowni i stabilizacji, więc mięśnie bolą.
Choć mamy już drugi dzień kwietnia, a więc dzień po Prima Aprilis, to uciekając na chwilę od tematów zdrowotnych, myślę, że można trochę pożartować. Jak to wygląda w szatni PAOK-u?
Mamy grupę zawodników, która specjalizuje się w żartach i nabijaniu z różnych historii. Lubią drążyć temat i nie odpuszczają przez kilka dni, gdy na treningu lub meczu ktoś zrobi coś śmiesznego. Na atmosferę nie można narzekać.
A jakie są pod tym względem różnice między szatnią grecką a polską?
Myślę, że jedyne czego może brakować polskiemu zawodnikowi za granicą, to właśnie tego klimatu z naszej szatni. Na pewno niektóre docinki lepiej rozumiałem i czułem ich klimat. Często też zdarzały się wyjścia z drużyną na kolacje i tego typu rzeczy. Tutaj choć również są śmiechy, to jednak bardziej praca, a po wszystkim każdy rozjeżdża się do domów.
Jaki żart z Jagiellonii zapamiętałeś najbardziej?
Pamiętam sytuację, jak miałem 17 lat i na trening do nas przyszło jeszcze kilku młodszych chłopaków z juniorów. Jednym z nich był Paweł Kaczmarczyk, który już na samym początku strasznie zakręcił Markiem Wasilukiem. Po zajęciach zawołał go do siebie Mateusz Piątkowski:
– Kaczmar, choć na chwilę!
Po chwili wyciągnął on z bagażnika śrubokręt i mówi:
– Zanieś Markowi, bo mówił, że potrzebuje.
Biedny Paweł, nie mając świadomości, do czego jest to nawiązanie, zrobił to i cała szatnia wybuchła śmiechem. Oczywiście oprócz Marka, który delikatnie się zagotował. Do rękoczynów na szczęście nie doszło! Dobrze, że trafił na Marka, bo to była jedna z najbardziej pozytywnych postaci w tamtej szatni. Oprócz niego na pewno jeszcze Michał Pazdan czy Łukasz Tymiński. W Jagiellonii zawsze było dużo żartownisiów.
Trochę pożartowaliśmy, a teraz tematy poważne. Gdyby nie koronawirus, dostałbyś powołanie na marcowe zgrupowanie kadry?
Nigdy z trenerem Brzęczkiem nie rozmawiałem choćby telefonicznie, więc żadnych przecieków nie miałem. Wiadomo jednak, że nie byłoby Roberta Lewandowskiego i szansa się pojawiła. Na meczu w Salonikach odwiedził mnie asystent trenera Michał Siwierski, porozmawialiśmy i na tym też opierałem swój optymizm. Z drugiej strony przełożone EURO to dla mnie szansa, bo nawet gdybym teraz pojechał na zgrupowanie, to nie wiadomo, czy zdążyłbym się załapać. Teraz mam rok więcej na pokazanie selekcjonerowi możliwości i mocno w siebie wierzę.
Z powodu pandemii musisz też zrewidować swoje plany na okienko transferowe?
Tak naprawdę chyba nikt nie wie, jak ono będzie wyglądać. Rozmawiałem z Mariuszem Piekarskim i kilka ciekawych klubów się mną interesowało, ale w tej sytuacji nie nastawiam się absolutnie na nic. Nie ma co na siłę opuszczać PAOK-u, bo tutaj też jest dobry klub do rozwoju. Jedyne o czym myślę teraz, to jak najszybszy powrót na boisko, oczywiście wtedy, gdy będzie to możliwe.
Na nudę w domu nie narzekasz?
W grudniu urodził mi się synek, więc trochę roboty jest, ale od 3-4 tygodni jestem w domu i zdecydowanie grania mi brakuje. Nawet nie ma czego w telewizji pooglądać…
Ligi białoruskiej nie odpalałeś?
Ostatnio widziałem na Twitterze fragment, ale po 1-2 minutach odpuściłem!
Zobaczysz jeszcze dwa tygodnie i takie Dynamo Mińsk z Ruchem Brześć podejdzie jak złoto…
Właśnie tego się obawiam! Na razie zostają polskie seriale. “Barwy szczęścia”, “M jak Miłość”, “Pierwsza miłość” – to ostatnio u mnie króluje.
Czyli widzę, że partnerka przejęła kontrolę nad pilotem?
Muszę ci powiedzieć, że “Pierwszą miłość” zawsze lubiłem oglądać! “Barwy szczęścia” też mogą być, więc spokojnie.
Wychodzicie w ogóle z domu czy kompletna izolacja?
Raz w tygodniu ja albo Martyna robimy zakupy w większym sklepie, a tak to jedynie bieganie. Czasem jeszcze wyjdę do mojego trenera przygotowania fizycznego, ale on mieszka 100 metrów ode mnie, więc dramatu nie ma. Przedwczoraj przywieźli nam też z klubu GPS-y do mierzenia wysiłku podczas biegu. W Grecji można wychodzić z domu, ale maksymalnie po dwie osoby, tak jak teraz w Polsce. Musisz też wysłać sma-a i podać powód. W moim przypadku, gdy wychodzę pobiegać, wpisuję na przykład aktywność fizyczną. Po sekundzie dostajesz taką wygenerowaną odpowiedź, że zostało to zarejestrowane i jeśli potem złapie mnie policja, to mogę im to pokazać. Wtedy nie ma mandatu. Pracodawcy z kolei muszą wydać specjalne zaświadczenia dla pracowników, aby oni mogli się poruszać i dotrzeć do pracy.
O, to ostatnie ciekawe, bo w Polsce nie ma tego typu obostrzenia. Coś jeszcze?
Główną promenadę w Salonikach, na której zawsze są tłumy ludzi, można odwiedzać teraz tylko od 8 do 14. Zazwyczaj życie kwitło wieczorami, a teraz są tam jedynie biegacze i wszystko kontroluje policja. Promenada ma 2-3 kilometry, ale kiedy trzeba, jest cała odgrodzona. Zrobiono właściwie tutaj tylko jeden mały błąd. Najpierw zamknięto szkoły, więc młodzież przeniosła się do kawiarni i mnóstwo ich tam przesiadywało. Po kilku dniach do barów czy knajp też nie było już dostępu, można zamawiać tylko jedzenie na wynos, a i to nie wszędzie. Kto się nie dostosuje, musi zapłacić ogromną karę i wiem, że policja stara się to egzekwować. Grecy porządnie wzięli się za walkę z koronawirusem i jestem nawet trochę zdziwiony, bo znając ich podejście myślałem, że będzie inaczej. Trudno nie być jednak zadowolonym.
Udaje im się zahamować pandemię?
Według oficjalnych danych zakażonych jest nawet mniej niż w Polsce, ale wiadomo jak to bywa, ja do końca w to nie wierzę. Nie ma tylu placówek, żeby to dokładnie badać. Choćby u nas w Salonikach, które mają ponad milion mieszkańców, jest tylko jeden szpital zakaźny. Szału nie ma.
Jest w klubie jakaś wyznaczona data, jeśli chodzi o powrót do treningów?
Na razie trenujemy sami i filmiki wysyłamy do naszego trenera od przygotowania fizycznego. Ta data natomiast ciągle się zmienia. Na początku mówili, że tydzień przerwy, później dokładali kolejne dni, ale teraz dali nam już trochę więcej czasu, bo mamy informację, że wracamy 13 kwietnia. Myślę, że też w klubie chcą żebyśmy byli na miejscu, bo gdyby od razu powiedzieli, że nie będziemy trenować przez miesiąc, to pewnie większość chciałaby wylecieć i spędzić kwarantannę w swoich krajach. Mam nadzieję, że uda się do treningów wrócić jak najszybciej, ale pewnie za dwa tygodnie szanse są małe.
W kilku klubach w Europie w związku ze stratami, jakie będą miały kluby, z pensji musieli zejść także piłkarze. U was jakieś ustalenia zapadły?
Na razie zero ustaleń. PAOK jest bardzo bogatym klubem, więc myślę, że nie odczują aż tak tego kryzysu. Gdyby jednak trzeba było zrezygnować z części zarobków, to w moim przypadku na pewno nie byłoby problemu. Kontrakty są wysokie, dlatego wśród chłopaków także nie spodziewałbym się jakichś głosów sprzeciwu. Bardziej obawiam się o inne kluby w Grecji, bo między nami, Olympiakosem i jeszcze 2-3 drużynami a resztą ligi jest spora przepaść. W niektórych przypadkach może się to skończyć tak jak z Żyliną, choć tam wszystko potoczyło się podejrzanie szybko!
Może część z waszych zarobków trzeba byłoby przekazać piłkarzom tych klubów, aby im pomóc?
Tutaj mówimy nawet o tej samej lidze, czyli ekstraklasie i ewentualnie drugim poziomie rozgrywkowym, więc nie trzeba sięgać głęboko. Greckie kluby całkiem dobrze poradziły sobie z kryzysem, który panował kilka lat temu i odbudowały się, bo przecież nawet Panathinaikos teraz ściąga coraz lepszych piłkarzy…
Przepraszam, ale muszę ci przerwać. Ostatnio wypożyczyli Dominika Nagy’a.
Graliśmy z nimi już trzy razy, odkąd przyszedł i w jednym meczu zagrał naprawdę dobrze.
To ten, co przegraliście 2:0?
Oj, no było coś takiego, ale to dawno i nieprawda! W dwóch następnych już mu poszło gorzej i to my wygraliśmy. Ale wracając do tematu pomocy biedniejszym klubom. Myślę, że gdyby trzeba było pomóc, to jak najbardziej. Nie wiem oczywiście dokładnie, jak to mogłoby wyglądać, ale przecież nie będziemy sami z AEK-iem czy Olympiakosem w lidze łupać. Trochę tych klubów jest potrzebnych, a już teraz nie jest ich za wiele, bo w Grecji mamy 14 zespołów w ekstraklasie.
Wierzysz w dokończenie sezonu?
Wszystko zależy teraz od prezydenta kraju, który nałożył zakazy do 11 kwietnia. Jeśli tego nie przedłużą, to będziemy mogli wrócić do treningów. Zanosi się jednak, że wszystko zostanie przesunięte o kolejny tydzień, więc sytuacja jest trudna. Wrócić po miesiącu czy dwóch przerwy i grać co 3 dni, to też nie taka prosta sprawa, ale jeśli będzie taka potrzeba, to spróbujemy. Nasza strata do Olympiakosu wynosi 14 punktów, więc nawet gdybyśmy mieli zdobyć mistrzostwo, to ich musiałby dopaść jakiś wielki kryzys. Dlatego, jeśli nie uda się dograć sezonu, to pewnie zostanie uznana dotychczasowa tabela.
A w Grecji izolacja drużyn, tak jak to proponowano w Polsce czy Anglii byłaby możliwa?
Może na jakiejś wyspie, ale nie wyobrażam sobie tego. W Anglii w grę wchodzą wielkie pieniądze, tu jednak trochę mniejsze, więc jeśli sezon będzie dograny, to pewnie normalnie na stadionach, ale bez kibiców.
Rozmawiał WOJCIECH PIELA
Fot. FotoPyK