Reklama

Kondycja zamknięta w areszcie domowym

Samuel Szczygielski

Autor:Samuel Szczygielski

31 marca 2020, 17:07 • 10 min czytania 2 komentarze

Wracamy do gry! Liga startuje! Otwórzmy stadiony, wypełnijmy trybuny i zacznijmy igrzyska. Ale zaraz. Możemy? Tak bez przygotowania? Nawet nie z marszu, a prosto z kanapy? Słyszymy coraz to nowsze terminy powrotu do gry w piłkę i choć wiemy, że ci, którzy podają daty w promieniu najbliższych kilku tygodni mocno fantazjują, to zadajemy jedno pytanie. A co z kondycją? Została zamknięta w areszcie domowym…

Kondycja zamknięta w areszcie domowym

W sporcie zapanuje zaraz kondycjo-wirus. Od dwóch tygodni nie grają ligi piłkarskie, tydzień temu olimpijczycy porzucili cykl treningowy. I choć nie chce nam się wierzyć w szybki powrót do normalności, to trapi nas, ile czasu będziemy potrzebować na powrót do sportu – stricte pod kątem przygotowania fizycznego. Popytaliśmy o to mądrzejszych. Jednak nie będziemy przed wami ukrywać, że na kilka pytań dostaliśmy odpowiedź „nie wiem”. I wcale nie zamierzamy mieć o to do naszych rozmówców pretensji. Pokolenie obecnych sportowców, co więcej – pokolenie ich trenerów – nie przeżyło wymuszonej, kilkutygodniowej, a tym bardziej kilkumiesięcznej przerwy.

Najpierw ustalmy jedną rzecz. Nie czy warto, a do czego warto trenować. O ile w przypadku piłki ciągle łudzimy się, że dojdzie do wznowienia gry, o tyle przełożenie Igrzysk Olimpijskich w Tokio pokazało nam, że w przypadku innych dyscyplin będzie trudno. Wypowiedział się dla nas Witold Bańka, minister sportu w latach 2015-2019: – Sezon 2020 można de facto uznać za zakończony, zwłaszcza w sportach indywidualnych. Oczywiście być może z końcem roku odbędą się jakieś imprezy, ale uważam ze teraz sportowcy powinni wejść w okres roztrenowania. Można oczywiście przeprowadzać indywidualne treningi. Natomiast Igrzyska Olimpijskie to lipiec 2021, do rozpalenia znicza olimpijskiego jest ponad rok. To sporo czasu na przygotowanie się pod nowy sezon. A ten? Nie wiemy, co wydarzy się przez najbliższe kilkanaście tygodni, ale raczej ten rok zakończymy bez większych imprez sportowych.

Korzystając z okazji spytaliśmy o kwestię dopingu, w końcu Witold Bańka to przewodniczący Światowej Agencji Antydopingowej WADA. – Testy w poszczególnych rejonach świata są zawieszone lub ograniczone. Sportowcy mają nakaz informowania przez platformę, gdzie przebywają. Testy to nie jedyna broń jaką posiadamy, mamy paszport biologiczny. Oraz śledztwa, które prowadzimy, więc to nie jest tak, że czasowe zawieszenie sportu może spowodować zatrzymanie naszego systemu. Przygotowaliśmy wytyczne, jak przeprowadzać testy, żeby zachować procedury bezpieczeństwa w czasie epidemii.

Reklama

Sportowcy mierzący w przyszłoroczne Igrzyska mogą zastanawiać się, czy nie zrobić sobie odpoczynku. Natomiast choćby piłkarze – muszą być przygotowani na wszystko. – Najtrudniejsze w planowaniu pracy w obecnej sytuacji jest fakt, że tak naprawdę nie wiemy jak długo obecna sytuacja będzie trwała. Można się zastanawiać, czy powinniśmy zawodników w tym okresie próbować utrzymywać w formie, czy może dać im zupełnie odpocząć. A może przeciwnie – kształtować pewne zdolności motoryczne. Bardzo niebezpieczną sytuacją dla zdrowia zawodników byłaby taka, w której nagle dowiadujemy się, że za kilkanaście dni wznawiamy rozgrywki i starając się nadrobić zaległe kolejki, natychmiast gramy co 3 dni. Stworzy to ogromny skok obciążenia, któremu nagle poddani są piłkarze, a już dawno udowodniono, że takie sytuacje niosą ze sobą znacznie większe ryzyko odniesienia urazu – mówi Mateusz Oszust, trener przygotowania fizycznego piłkarzy Wisły Płock. W Polsce to właśnie futbol stoi przed najtrudniejszym wyzwaniem. Liga siatkarska – zakończona. Koszykówka – zakończona. Masa dyscyplin olimpijskich – zawieszona na długi czas.

Ale właśnie – przecież zanim wznowimy rywalizację, odpowiednie instytucje dadzą sygnał: trenujmy, bądźmy gotowi za 2-3 tygodnie. Głos oddajemy fachowcowi, Arturowi Pupce, profesorowi medycyny: – Najważniejsze, jak zawodnicy w tym momencie będą prowadzeni. Teraz to dużo trudniejsze, bo w sezonie są określone„piki”, w których ma przyjść docelowa forma. Jestem w kontakcie z kilkoma trenerami i widzę podejście, że musi być mocny ogień, bo epidemia się skończy i my mamy wejść w dalszą część sezonu pełną parą, a inni pozostaną w tyle. Oj, tym mocnym ogniem można się sparzyć. A w treningu rozpalenie ogniska jest łatwiejsze niż podtrzymywanie ognia w piecu na jednostajnym poziomie, zwłaszcza na odległość, gdy zawodnicy trenują w domach. Nie idźmy w skrajność wysyłając sportowców na wakacje w czterech ścianach, ale dorzucajmy małe ilości drewna do kominka, by się tliło. A jak poznamy już konkretne daty powrotu do normalności – wtedy rozgrzejmy mocniej. Wygrają ci, którzy nastawią się na długofalowe działanie. Podejdą do tego w ten sposób, że bieżącego sezonu… nie będzie. Nawet teraz zejdą w dół, nie będą podtrzymywali przygotowania dedykowanego pod zawody czy mecze w maju, czerwcu, tylko monitorując sytuację na świecie, potem z intensywnością treningu będą na wznoszącej, która przecinać się będzie ze spadkiem liczby zakażeń koronawirusa. A przecież ta ciągle rośnie.

Znamy przykłady klubów piłkarskich, choćby Radomiaka Radom, które serwują piłkarzom cięższe treningi indywidualne w środy i soboty, myśląc o tym, że po wznowieniu sezonu będą grać co 3 dni, właśnie w środy i soboty… Co o tym sądzić? – Funkcja wykładnicza zachorowań i śmiertelności jest bardzo wyraźna. Juz nie tylko starsi ludzie umierają. W Stanach Zjednoczonych wyliczono, że 20% zakażonych to ludzie młodzi, w przedziale wiekowym 20-45. Każdy ciężki trening powoduje spadek odporności. Wystarczy kontakt tego zawodnika z wirusem, przy wyjściu do sklepu, i przy osłabionym układzie immunologicznym może dojść do tragedii – kontynuuje profesor Artur Pupka.

Na chwilę zboczmy z głównej drogi. Martwimy się kondycją po powrocie sezonu. A samym koronawirusem, to powinniśmy się martwić? Pływak z RPA Cameron van der Burgh to mistrz olimpijski z Londynu i srebrny medalistaz Rio (2016). 31 lat na karku. Karierę sportową zakończył pod koniec 2018 roku. Ale nie, nie usiadł na kanapie i nie popłynął bijąc rekordy spożywania piwka. Ma niesamowicie atletyczną sylwetkę, dbał mocno o formę. Zakaził się koronawirusem. – Męczyłem się przez dwa tygodnie. To bez wątpienia najgorszy wirus, jaki miałem w życiu, a przecież jestem zdrowym człowiekiem z mocnymi płucami. Nie palę papierosów, uprawiam sport, żyję zdrowo i teoretycznie jestem najmniej narażonym z powodu młodego wieku. Chociaż najmocniejsze objawy, takie jak wysoka gorączka, ustąpiły szybko, to ciągle się męczę i nie mogę się pozbyć kaszlu. Wystarczy, że przejdę kawałek chcąc spróbować aktywności fizycznej, a godzinami czuję się wyczerpany. Utrata formy jest wyraźna i mogę tylko współczuć tym sportowcom, których dotknie COVID-19 w cyklu treningowym. Infekcja złapana przed zawodami jest najgorszym, co się może przytrafić. A chęć szybkiego powrotu do dyspozycji może jedynie pogorszyć skutki choroby.

Van der Burgh brzmi przekonująco. Zadzwoniliśmy do jednego z najbardziej uznanych lekarzy sportowych w Polsce, doktora reprezentacji Polski Jacka Jaroszewskiego, który właściwie potwierdził słowa profesora Pupki: – Jeśli by rygorystycznie dążyć do minimalizowania ryzyka w razie zakażenia się koronawirusem, to nie można postawić na trening obciążający organizm. Z jednego powodu – COVID-19 najdotkliwiej atakuje tych, którzy mają osłabioną odporność. A maksymalny i submaksymalny wysiłek obniża odporność sportowca.

Reklama

Nie oznacza to, że należy porzucić treningi, przeczekać ten okres. Ci, którzy nie znajdują czasu na ćwiczenia będąmusieli znaleźć czas na choroby lub urazy. Jacek Jaroszewski opowiedział nam o ciekawym doświadczeniu sprzed dwóch lat. – Położono człowieka, sportowca. Położono, by tydzień leżał. Zbadano jego masę i siłę poszczególnych partii mięśniowych przed i po. Różne mięśnie w różnym stopniu zanikają, ale np. jeden z najbardziej używanych przez piłkarzy mięśni – mięsień czworogłowy uda – w tydzień jego masa zanikła o 50%. Potrzeba 3 miesięcy ciężkiego treningu do powrotu do wyjściowej masy i siły tego mięśnia. To pokazuje ile razy ciężej potem trzeba trenować. Jeśli mówimy o topowych sportowcach – warto, a wręcz konieczne jest utrzymać rygor. Niekoniecznie dlatego, że spodziewamy się zaraz wznowienia rozgrywek. Tylko właśnie nie wiedząc kiedy one ruszą, jesteśmy w sytuacji, że im dłużej trwa przerwa, tym trudniej wrócić do techniki, poziomu siły mięśniowej.

Czy polskie kluby działają w dobie koronawirusa gorzej niż te na zachodzie? – Mam kontakt z piłkarzami reprezentacji. Mają to dobrze poukładane przez kluby. Są w domach, mają konkretne plany treningowe. Wiem, że w polskich klubach też jest to w miarę nieźle poukładane. Dobrze radzą sobie w Legii i Rakowie, w Częstochowie piłkarze przyjeżdżają do klubu i pojedynczo ćwiczą z trenerem – zdradza nam doktor Jaroszewski.

No to kierunkowy „34” i dzwonimy do Częstochowy. Za przygotowanie piłkarzy Rakowa odpowiada Michał Garnys. Zanim z Rakowem wypracował awans do ekstraklasy, był w sztabie Adama Nawałki na mistrzostwach świata oraz pracował w Lidze Mistrzów piłkarzy ręcznych (Motor Zaporoże).

– Sytuację możemy rozpatrywać dwojako. Z punktu widzenia przesadniej paniki, która zapanowała w piłce nożnej, gdzie zawodnicy są zamknięci w domu i wtedy sami się ograniczamy. A z drugiej strony są przepisy nakładane przez państwo i na razie nikt nie zabrania wychodzenia na dwór np. w celu biegania.  Podobnie  jak na boisku w klubie – tak samo w lesie równie skutecznie można wymusić akcenty zmian kierunków wraz z dedykowaną intensywnością co jest istotna komponentą gry w piłkę nożną. My w klubie unikamy powierzchni zamkniętych, które chociażby z powodu możliwego większego zagęszczenia ludzi jak i mniejszych możliwości wentylacyjnych mogą dawać większe szanse COVID – 19.  – mówi nam Michał Garnys. Od siebie dodaje też Mateusz Oszust z Wisły Płock: – Trudno zabezpieczyć się przed tym jedynie poprzez bieganie „tlenówek” w lesie czy nawet najlepiej zaplanowany trening siłowo-stabilizacyjny w domowym zaciszu. Dlatego, choć to w pełni nie możliwe, w miarę możliwości w planach dla zawodników staramy się odzwierciedlać specyfikę wysiłku piłkarskiego. Stworzyliśmy pewien plan pracy w skróconych cyklach, który pozwoli nam szybko reagować na decyzje „z góry”. Utrzymujemy też charakterystyczną strukturę wysiłku w każdym mikrocyklu treningowym, jednocześnie starając się wykorzystać ten czas na pracę, na którą często w sezonie brakuje czasu tj. rozwój siły, strategie prewencyjne. Korzystamy ze wszelkich narzędzi na jakie możemy sobie pozwolić – aplikacji treningowych, podstawowego monitoringu czy zakup podstawowego sprzętu do treningu indywidualnego dla każdego zawodnika. Sytuacja ta jest bezprecedensowa, nikt nie ma na nią gotowego rozwiązania, dlatego też ciągle wymieniamy poglądy z trenerami przygotowania motorycznego z innych klubów.

Trenowanie w domu, gumy, rozciąganie, ćwiczenia na stabilizację… To wszystko jest potrzebne – już ustaliliśmy. W Rakowie trwają prace nad tym, by piłkarze, gdy tylko dostaną taki znak „z góry” – wrócili na odpowiednie obroty. Tłumaczy nam to trener Garnys: – Rozgrywanie zawodów cyklicznie (minimum raz w tygodniu przez okres kilku miesięcy, co ma miejsce w większości gier zespołowych)różni się od innych dyscyplin sportowych, gdzie „pik” ma być na dany moment w roku czy też okres trwający do kilku tygodni, dlatego gotowość w piłce nożnej do podejmowania wysiłków o wysokiej intensywności musi być utrzymywana w jak największej staranności przez cały sezon .Obecny czas można  porównać do okresu przejściowego między rundami. Faktyczne wakacje trwają 7,8, maksymalnie 10 dni – i co dalej? Okres, w którym jesteśmy teraz (nazwijmy -powakacyjny – przyjmując nomenklaturę okresu przejściowego) musi obfitować w bodźce o średniej i wysokiej intensywności, co pozwoli utrzymać gotowość do wytężonej pracy. Wejście z marszu do rywalizacji będzie o wiele intensywniejsze, niż trening indywidualny, nawet przy najlepszej rozpisce na świecie nie jesteśmy w stanie wygenerować obciążenia treningowego, które jest charakterystyczne dla treningu z drużyną. Bez tego rodzaju bodźcowania szybko po powrocie do treningów mielibyśmy urazy, naciągnięcia, naderwania. Skupiamy się na podtrzymaniu formy, przede wszystkim chodzi o wymuszeniu na zawodnikach określonej intensywności. Metabolicznie ci zawodnicy będą gotowi na wejście do treningów z drużyną.

Chcemy zakończyć może nie telemarkiem, ale – jak w dobrym tekście rodem z hip-hopu – z przekazem. Siedząc w domowej kwarantannie zajmujemy się tym, na co nigdy nie mieliśmy czasu. Poza żonglowaniem papierem toaletowym i przyrządzaniu makaronu na 100 sposobów, ogarniamy to, co przydatne, a w normalnym trybie tygodnia – zawsze spychane na drugi plan. Ze sportem styka to doktor Jacek Jaroszewski. – Jak operuję sportowca, często jest załamany sytuacją. Tym, ile będzie musiał pauzować. Mówię mu wtedy, jak warto potraktować daną sytuację – czyli przerwę w grze – na plus. W kwarantannie dbamy o naprawienie zlewu, uporządkowanie dokumentów czy zrobienie porządku na pulpicie w laptopie. Tak samo z ciałem – można zadbać o drobne aspekty, które po okresie przerwy, dają większe możliwości. Chociażby trening core – rdzenia, który odpowiada za koordynację ciała. Można fundować sobie ćwiczenia na utrzymanie napięcia, siłę mięśniową, stabilizację nerwową. Okazuje się wtedy, że sportowiec wraca lepszy, bo przygotował swoje ciało lepiej, niż przed kontuzją, a w tym przypadku – przed epidemią.

Samuel Szczygielski

główna grafika: Maciej Joczys
zdjęcia: 40mm.pl

Najnowsze

Francja

Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG

Bartosz Lodko
1
Media: Podstawowy obrońca przedłuży swój kontrakt z PSG
Piłka nożna

U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków

Bartosz Lodko
3
U-21: Nie będzie nam łatwo o awans do fazy pucharowej. Poznaliśmy skład koszyków

Weszło

Polecane

Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Jakub Radomski
29
Polski siatkarz gra w Izraelu. „Czuję się bezpiecznie. Narracja mediów jest rozdmuchana”

Komentarze

2 komentarze

Loading...