Niemiecka piłka nie jest pozbawiona wad, ale jednocześnie przedstawia pewien etos, z którego korzystać mogą i korzystać powinni w całej Europie. To właśnie w Niemczech mamy unikalny miks bardzo wysokich frekwencji z ogromnym udziałem karnetowiczów oraz gorącej atmosfery na trybunach. To właśnie tam mamy doskonały poziom szkolenia młodzieży połączony z mądrą polityką transferową, stroniącą od wyścigu, w którym uczestniczą kluby angielskie, hiszpańskie oraz PSG. Wreszcie to tam raz na jakiś czas objawia się ten wyjątkowy, dziś już zapomniany stwór, którego moglibyśmy nazwać „duchem sportu”.

Jak informuje Bild, a w ślad za nim choćby BBC – na ukończeniu jest już plan pomocy, którą mają zorganizować najbogatsze niemieckie kluby po to, by pomóc słabszym i biedniejszym.
Tak, tak. W Polsce wypowiedziała się już prawie cała elita, była wyjątkowo zgodna. Jedni poszli w bardziej zawoalowane sugestie, inni wprost rzucili nawet kwoty – w każdym razie Karol Klimczak z Lecha Poznań, Jarosław Mroczek z Pogoni Szczecin, Dariusz Mioduski z Legii Warszawa oraz Janusz Filipiak z Cracovii mniej więcej pokryli się w kwestii kierunku przepływów ewentualnych funduszy „zapomogowych”. Mają one płynąć z zewnątrz – najlepiej z PZPN-u, albo i ze Skarbu Państwa, do wewnątrz – czyli do klubów, w tym tych najpotężniejszych w Polsce. Prezes mistrza Polski, Paweł Żelem z Piasta Gliwice, nawet nie bawił się w jakieś medialne przepychanki, po prostu dzisiaj zaczął wycinać pracowników, co opisaliśmy W TYM MIEJSCU.
A Niemcy? No a Niemcy raz jeszcze pokazują, czym jest ta słynna społeczna odpowiedzialność biznesu. Legendą obrosły stare dzieje, gdy Bayern Monachium udzielił pożyczki Borussii Dortmund w imię utrzymania tej potężnej marki w Bundeslidze – wszystko dlatego, że Bundesliga z Borussią jest warta więcej niż bez niej. Ale jednak – to nie jest tak, że szlachetne gesty z zamierzchłych czasów kompletnie ustąpiły „nowoczesnemu futbolowi”. Bayern Monachium, Borussia Dortmund, RB Lipsk oraz Bayer Leverkusen mają zrezygnować ze swojej działki z podziału praw telewizyjnych, a w dodatku dorzucić od siebie wyrównanie do kwoty 20 milionów euro. Ten pakiet ma zostać w całości poświęcony wsparciu słabszym i biedniejszym klubom z Bundesligi i 2. Bundesligi podczas kryzysu koronawirusowego.
– Chcemy wysłać sygnał naszej solidarności do wszystkich klubów obu najwyższych lig – cytuje Karla-Heinza Rummenigge brytyjskie BBC. – W tych ciężkich czasach, to bardzo ważne by silniejsze ramiona wspierał słabsze. Chcemy też po prostu pokazać, że futbol stoi w tym okresie razem.
Złośliwy będzie oczywiście wypominał politykę transferową Bayernu bezlitośnie czeszącą krajową konkurencję, ktoś pewnie przypomni, że ta najbogatsza czwórka ma na sumieniu lżejsze i cięższe grzechy, po których cierpieli i krajowi, i zagraniczni rywale. Ale co działo się na wolnym rynku w czasach prosperity – zostaje właśnie tam, w przeszłości. Dzisiaj, w chwili próby, Niemcy po prostu zdają swój egzamin i zdają go w sposób celujący. Nawet jeśli prześwieca im długofalowa polityka – utrzymanie klubów to przecież utrzymanie akademii, a utrzymanie akademii to utrzymanie dopływu zdolnych niemieckich piłkarzy do całego systemu, w tym do najbogatszych klubów. Nadal to po prostu szlachetny gest, który może uratować dziesiątki miejsc pracy.
O tym jak podzielić pieniądze mają zadecydować niemiecka liga oraz federacja.
Co ciekawe – równolegle i Borussii, i Bayernowi udało się wytargować od piłkarzy i sztabów ścinkę ich apanaży, co pozwoli także tym największym zredukować straty w okresie kryzysu. Gdy dodamy do tego wręcz masowe akcje charytatywne wśród zawodników z Niemiec – by wspomnieć choćby fantastyczny gest Lewandowskich – mamy obraz tego, jak powinien zachować się ten najbogatszy futbol w obliczu trwającego kryzysu. Wielkie, wielkie brawa. Oby w lepszych czasach los im to wynagrodził.
Fot.Newspix
Można Niemców generalnie nie lubić, ale prawda jest taka że ze wszystkich czołowych lig na kontynencie to właśnie Bundesliga od lat jest ligą rozgrywaną na najzdrowszych zasadach, począwszy od modelu właścicielskiego, cenach biletów na mecze w przeliczeniu na zarobki a skończywszy na wprowadzaniu młodych zdolnych zawodników. W Europie co prawda nie gwarantuje to triumfów, ale przynajmniej są solidne, racjonalne fundamenty i zdrowa racjonalizacja kosztów zamiast „sukcesów na kredyt” – jak w niektórych przypadkach z innych krajów.
Nie dziwi mnie wcale że to właśnie kluby z Bundesligi wyszły z taką inicjatywą w tym wypadku.
Ciekawostka: Legia za czasów Leśnodorskiego zdobyła dla Ekstraklasy więcej punktów do rankingu UEFA, niż wszystkie inne polskie kluby razem wzięte. Tego nawet Bayern nie może powiedzieć o sobie względem swojej ligi.
I właśnie Bayern jest tym, czym Legia jeszcze kilka lat temu mogła być dla polskiej piłki, ale przez fatalne zarządzenie i buraczaną mentalność się nie stała. Flagowy okręt niemieckiej piłki, wykupuje najlepszych graczy z ligi za wielkie pieniądze – ale jest ostoją kraju w rankingu UEFA i jak trzeba, to jeszcze wspomoże finansowo.
Tymczasem obecna Legia targuje się o każdy grosz gdy trzeba zapłacić 300 tysięcy euro za Kirkeskova (ostatecznie nie zdecydowali się na wyłożenie tej bajońskiej sumy), ma pretensje, że ligowi rywale nie oddają jej piłkarzy za frajer i chce żebrać pieniądze od PZPN-u.
Żal dupę ściska.
Ciekawostka: Legia za czasów Leśnodorskiego zdobyła dla Ekstraklasy więcej punktów do rankingu UEFA, niż wszystkie inne polskie kluby razem wzięte. Tego nawet Bayern nie może powiedzieć o sobie względem swojej ligi.
No wiesz.. tam punkty zbiera wiele drużyn I pewnie ostatnia z tych wielu drużyn..,
w jednym sezonie zdobyła więcej punktów do rankingu jak Legia w całej swojej historii
Nie, nie było tak. W tym sezonie spośród niemieckich drużyn najmniej pkt do rankingu krajowego zdobyła Borussia Mönchengladbach (6.0), a Legii np. w sezonie 2014/15 zdarzyło się dla Ekstraklasy zdobyć 14.5. Oczywiście te punkty na niewiele się zdały, bo reszta polskich klubów mocno ciągnęła ranking w dół.
To samo możesz powiedzieć o Dudelange, Sheriffie Tyraspol czy Dundalk. To nie świadczy o poziomie klubu, a o tym, w jak mizerną ligę reprezentuje. Słaba ciekawostka.
Zgodzę się za to, że Legia pod wodzą Mioduskiego zaczęła przypominać co najwyżej Titanica, ale weź jednak pod uwagę w jakich realiach żyje Bayern, a w jakich Legia.
Zauważ jeszcze, że Bayern w Europie jest postrzegany jako skąpy wujek, który trzy razy obejrzy każdego centa, zanim go wyda (80 baniek za Hernandeza to był szok).
W Bayernie za to mogą sobie pozwolić na większe transfery wewnątrz ligi, bo dla nich to i tak nie jest wielki wydatek (35 mln za Pavarda, 20 za Sule), a wiedzą, że to im zapewni miejsce w europejskiej czołówce i tym samym wydatek się zwróci. Legia ściągając do siebie zawodników z Ekstraklasy ryzykuje dużo więcej, bo raz, że polskie kluby wysoko się cenią (zwłaszcza jeśli zgłasza się „dziana” Legia), dwa wyróżniający się Polak woli iść za granicę niż do Legii. Trzy, ci zawodnicy nadal nie prezentują poziomu, który zagwarantuje chociaż fazę grupową LM i w przypadku braku awansu klub ląduje w finansowej dupie. Przypomnij sobie transfer a’la Bayern, czyli Masłowski z Zawiszy.
Koniec końców Legia i tak dużo straciła, bo wydała dużo pieniędzy na rynku. Tyle że na obcokrajowców, co nie dość że wygląda bardzo źle okiem zwykłego kibica, to jeszcze ta polityka teraz odbija się w Warszawie czkawką.
Inna sprawa, że polskie kluby sprawiają wrażenie zarządzanych przez licealistów po roku nauczania podstaw przedsiębiorczości i kompletnie nie rozumiem, czemu związek miałby jeszcze przeznaczać aż tyle pieniędzy na pomoc dla nich. Firma jak nie zarabia to upada i nikt nie płacze, a marne klubiki, z których nie ma pożytku, trzeba wspomagać.
Ludzie umierają, tracą najbliższych, są zwalniani z pracy, a piłkarzyki żyją jak pączki w maśle i jeszcze mają problem z obniżką kontraktu… Chore.
Och Piaście, Legło, Lechio i ktośtam – zrezygnujcie z sianka z Canal+ i uratujcie naszą eklapę i 1.ligę…