Reklama

“Liga na Cyprze pauzowała już wcześniej, bo… eksplodowało auto sędziego”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

23 marca 2020, 18:12 • 8 min czytania 0 komentarzy

Patryk Procek w Polsce nie wyszedł poza II ligę, ale za to zaliczył już blisko 40 występów w cypryjskiej ekstraklasie. W poprzednim sezonie rozegrał 19 meczów dla AEL-u Limassol, z którym zakwalifikował się do europejskich pucharów i wywalczył Puchar Cypru. W tym sezonie 25-letni bramkarz siedzi na ławce, a jego klub spisuje się słabiej. Rozmawiamy z nim o koronawirusie na Wyspie Afrodyty (dziwne kryteria dotyczące otwarcia poszczególnych sklepów), ale również o jego sytuacji i nietypowych powodach, dla których liga została na tydzień zawieszona już w styczniu. Zapraszamy.

“Liga na Cyprze pauzowała już wcześniej, bo… eksplodowało auto sędziego”

***

Jesteś w Limassol i czekasz na rozwój wydarzeń?

Dokładnie. Tak jak w Polsce, nie trenujemy i siedzimy w domach. Nie ma jeszcze jakichś wiążących decyzji, co dalej, wszyscy się dopiero zastanawiają. Czekamy, trenujemy indywidualnie, na grupie mamy kontakt z trenerami od przygotowania fizycznego i tyle.

Zakładam, że i tak w miarę lekko przechodzisz tę izolację, bo pogoda zapewne dopisuje, a i jakiś taras do wyjścia na świeże powietrze się znajdzie.

Reklama

Faktycznie, to akurat duży plus. Przyszło ocieplenie, praktycznie każdy dzień jest słoneczny. To pomaga, aczkolwiek korzystamy z tego bardzo umiarkowanie. Bez potrzeby w zasadzie nie wychodzimy, raz byliśmy z dziewczyną na krótkim spacerze.

Dostrzegasz już u Cypryjczyków szczególną mobilizację czy dalej próbują podchodzić do tego na luzie?

Zróżnicowanie. Dziś byliśmy szybko załatwić jedną sprawę na mieście. Widzieliśmy, że restauracje i bary są zamknięte, jedzenie można zamówić tylko na dowóz i to z opcją zostawienia pod drzwiami. Jest wiele znanych wszystkim obostrzeń w sklepach. Prezydent zadecydował, że na ośmiu czy dziesięciu metrach kwadratowych może przebywać jedna osoba. Ochroniarze kontrolują te liczby i w razie czego wstrzymują ludzi w kolejkach. Z drugiej strony, byliśmy zaskoczeni, że dziś otwartych było wiele sklepów sportowych czy butików. To trochę dziwne, że niektóre banki są zamknięte, ale ot tak możesz iść kupić ciuchy. Podejście ludzi jest więc różne, jeszcze takiej jednoznacznie maksymalnej mobilizacji nie ma.

Na plaże ludzie też chodzą?

Na plażę mamy kilkaset metrów, ale od tygodnia na niej nie byliśmy. Wtedy, gdy poszliśmy na ten spacer, sporadycznie kogoś mijaliśmy. Plaż w centrum nie widzieliśmy, podejrzewam jednak, że wielu i tak chodzi. Mam nadzieję, że to podejście szybko się zmieni. Stosunek liczby zakażonych do populacji Cypru jest dość wysoki. Milion mieszkańców, a potwierdzonych przypadków zakażeń jest już blisko setka. Może nawet więcej, ale mimo nadmiaru wolnego czasu, nie karmię się non stop tymi newsami, żeby nie oszaleć.

Odczuwasz wśród ludzi niepewność co do przyszłości? Gospodarka Cypru opiera się na turystyce, która teraz niemal zaniknie.

Reklama

Powoli te obawy dają o sobie znać. Rozmawiałem niedawno ze znajomym, który ma tutaj firmę transportową i zarabiał głównie na wożeniu turystów. Widać było, że jest zaniepokojony co do dalszej sytuacji. Jeżeli to wszystko będzie trwało miesiącami, wielu ludzi straci podstawowe źródło dochodu. Dziś tak naprawdę nikt nie może przewidzieć, kiedy wrócimy przynajmniej do względnej normalności.

Ostatnie mecze liga cypryjska rozegrała 7-9 marca. Potem szybko podjęto decyzję o zawieszeniu rozgrywek czy to trochę trwało?

Czuło się w kościach, co nas czeka, do wszystkich docierały wieści z Włoch. Dopóki jednak koronawirus nie pojawił się na Cyprze, dochodziło tylko do luźnych dyskusji. Pierwsze zakażenia wykryto jakoś 11 czy 12 dni temu i już szybko się to potoczyło. Najpierw zdecydowano, że będziemy grali bez publiczności, ale dzień przed meczem odbyło się wystąpienie prezydenta odnośnie zmian w funkcjonowaniu całego kraju. Godzinę później obradowali szefowie ligi i dostaliśmy informację, że nie gramy w ogóle do odwołania.

Mówiłeś, że nie ma konkretów co do ciągu dalszego, ale na stronie Cypr24.eu przeczytałem, że na ten moment piłkarze treningi grupowe mają zawieszone do 10 kwietnia, a powrót do grania przewiduje się na 2 maja.

Obiły mi się te daty o uszy, ale to nic wiążącego czy oficjalnego. Wszyscy podchodzą do tych przewidywań z dużym dystansem, mając świadomość, że okoliczności bardzo szybko mogą się zmienić.

W kadrach większości klubów cypryjskich znajduje się mnóstwo obcokrajowców. Wszyscy musieli zostać czy niektórym pozwolono lecieć do siebie?

Nie wiem, jak to rozwiązano w innych klubach, ale w AEL-u dostaliśmy całkowity zakaz opuszczania kraju. Mamy być cały czas na miejscu, unikać kontaktów z ludźmi i tak dalej. Te same wytyczne, które mają wszyscy inni obywatele. A nawet gdyby klub pozwolił się ruszyć, powrót do Polski byłby trudny. Granice są pozamykane, liczba lotów została mocno zredukowana, do tego na miejscu czekałaby nas dwutygodniowa kwarantanna. Nawet przez chwilę nie próbowaliśmy wracać, czekamy tutaj na ciąg dalszy.

Liga cypryjska pauzowała już w połowie stycznia z powodu… eksplozji w samochodzie jednego z sędziów.

To działo się w nocy. Nie chodziło o jakąś scenę z filmu, że gość przekręca kluczyk w stacyjce i całe auto staje w płomieniach. Nikt nie ucierpiał, ale coś wybuchło. Media opisywały, że był to sygnał i ostrzeżenie dla tego sędziego, ale szczegółów nie znam, śledztwo jest w toku.

Domniemywano, czy chodzi o mafię bukmacherską, jakichś sfrustrowanych działaczy i tak dalej?

No właśnie nie za bardzo, choć to ciekawy temat. Jestem już na Cyprze czwarty rok – z kilkoma miesiącami przerwy na GKS Katowice – i pamiętam, że 2-3 razy takie historie się wcześniej zdarzały. Zawsze podobna forma, zawsze bez ofiar czy rannych. Chyba jednak dopiero po raz pierwszy liga została przez to zawieszona. Nie rozegraliśmy kolejki w połowie stycznia, sędziowie protestowali. Po tygodniu wszystko wróciło do normy.

Co do kwestii sportowych. W poprzednim sezonie sporo pograłeś, w tym jesteś żelaznym rezerwowym.

Zagrałem dwa mecze w Pucharze Cypru i Superpuchar, w lidze niestety jeszcze nie wystąpiłem. Trener zdecydowanie postawił na Vozinhę, czekałem na szansę, ale jak dotąd się nie doczekałem. W zeszłym sezonie rywalizacja była bardziej zacięta. Vozinha szybko doznał kontuzji i wskoczyłem do składu już w 3. kolejce. Bardzo fajnie nam szło, w sześciu meczach wywalczyliśmy 16 punktów, a ja puściłem tylko dwa gole. Potem jednak przegraliśmy 0:3 derby z Apollonem i mój konkurent wrócił do grania. Minęło parę kolejek i znów nadszedł mój czas, długo broniłem. Fatalnie jednak zaczęliśmy rywalizację w grupie mistrzowskiej, doznaliśmy trzech porażek z rzędu i trener znów dokonał zmiany w bramce. Vozinha został już praktycznie do końca, ja zagrałem dopiero w ostatnim meczu.

Zimą myślałeś o odejściu?

Rozmawiałem wtedy w klubie na temat swojej przyszłości. Nie byłem zadowolony z mojej sytuacji, zwłaszcza że tamten sezon miałem dobry. Byłbym gotowy pójść na jakieś wypożyczenie, ale działacze się nie zgodzili, nie brali takiej opcji pod uwagę. Przekazali mi, że choć teraz nie gram, pozostaję ważną częścią zespołu. Jedyną możliwością odejścia byłby transfer definitywny, ktoś musiałby za mnie zapłacić, ale takich ofert nie było.

Zajmujecie obecnie szóste miejsce w lidze, ostatnie w grupie mistrzowskiej. Rozczarowanie?

Biorąc pod uwagę to, jak nam szło w ubiegłym sezonie, rozczarowanie. Wtedy przez chwilę byliśmy liderem, długo utrzymywaliśmy się na podium, zdobyliśmy krajowy puchar i weszliśmy do eliminacji Ligi Europy. Na pewno więc liczono na więcej, cele nadal były ambitne, choć z drugiej strony, trzeba patrzeć realnie. Wieloletni właściciel AEL-u latem zmniejszył budżet, kilku ważnych zawodników odeszło. W dzisiejszej piłce oczekiwania powinno się kształtować przede wszystkim w oparciu o potencjał finansowy klubu, a ten jest trochę mniejszy niż wcześniej.

Z czego wynikały te cięcia budżetowe?

Właściciel przyjął trochę inną filozofię prowadzenia i budowania klubu, chyba chce iść bardziej w kierunku promowania młodszych zawodników.

Rywalizację w Lidze Europy zakończyliście na pierwszej przeszkodzie, którą był Aris Saloniki.

Odczuwaliśmy spory niedosyt. Nie startowaliśmy z pozycji faworyta, ale naprawdę dobrze pracowaliśmy podczas okresu przygotowawczego i wiedzieliśmy, że forma jest. W Salonikach pełny stadion, dobra atmosfera, bezbramkowo zremisowaliśmy. To nas dodatkowo podbudowało przed rewanżem, morale wzrosły. Niestety w rewanżu szybko straciliśmy gola po rzucie karnym, a sami zmarnowaliśmy kilka sytuacji, które trzeba wykorzystać. Do tego sędzia w drugiej połowie nie podyktował nam, moim zdaniem, ewidentnego karnego i tak ta nasza przygoda się zakończyła.

Zmniejszyła się też u was kolonia zawodników z przeszłością w polskiej lidze.

Kevin Lafrance latem odszedł do APOEL-u Nikozja, a dziś jest wypożyczony stamtąd do Pafos. Z kolei Dossa Junior jakoś na początku listopada rozwiązał kontrakt.

Byliście zaskoczeni odejściem Lafrance’a do APOEL-u?

Nie, to nie była sensacja. Trzeba przyznać, że wyrobił sobie markę na Cyprze i naprawdę dobrze grał. Utrzymywał równy, wysoki poziom i zostało to docenione. APOEL nie wziął go na podstawie dwóch dobrych meczów.

Zostali Ruben Jurado i Boris Godal. Z nimi trzymasz najbardziej?

Dokładnie. Co nie znaczy, że z innymi nie rozmawiam. W szatni jest bardzo fajna atmosfera. Nie ma grupek, a mogłyby być, bo układ narodowościowy temu sprzyja: wielu piłkarzy z Bałkanów oraz Hiszpanów i Portugalczyków. Na szczęście tworzymy zgraną grupę, choć wiadomo, że o pewnych rzeczach łatwiej rozmawia się z kimś, kto ma podobną mentalność jak ty. Mam tu na myśli Borisa, który jest Słowakiem i grał w Polsce, po polsku mówi świetnie. Nasze partnerki też się dobrze dogadują, dlatego ta znajomość jest najmocniejsza.

Masz za sąsiadów kolegów z drużyny?

Aktualnie nie, aczkolwiek Limassol jest tak gęsto zabudowane, że praktycznie wszystkich miałbym w promieniu 2-3 kilometrów. Z cypryjskich miast tylko Nikozja buduje jeszcze tak gęsto, ale to miasto położone w głębi kraju, a nie na wybrzeżu. Wszędzie mam bliziutko. Do klubu na upartego mógłbym iść piechotą, autem jadę 10 minut.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. 400mm.pl

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...