Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

18 marca 2020, 16:08 • 6 min czytania 18 komentarzy

Przy tej jesiennej głębokiej serii porażek ŁKS-u, dyrektor sportowy, Krzysztof Przytuła, powiedział coś w stylu: co to za przedsiębiorstwo, które upada po trzech słabszych miesiącach. To oczywiście było odwołanie do sytuacji w tabeli, do poziomu zaufania prezesa klubu do swoich pracowników, w tym dyrektora oraz trenera, do ogólnej kondycji łodzian. Nie może być tak, że trzy słabsze miesiące wywracają firmę do góry nogami, że zwalnia się kluczowe postacie w biznesie, że wprowadza się głębokie reformy.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Odniesienia były bardzo konkretne – czy powinniśmy zmieniać styl gry, który próbujemy wypracowywać od wielu lat, bo przyszła seria ośmiu porażek? Czy powinniśmy zmieniać trenera, fachowca, który został wybrany właśnie ze względu na preferencje taktyczne, bo nie wyszło mu kilka spotkań? Czy powinniśmy skreślać piłkarzy, którzy po świetnych długich miesiącach zaliczyli słabsze kilka tygodni?

Musiałem o tym napisać, bo tęsknię za tego typu skojarzeniami. „Firma się nie wywróci, jeśli nie awansujemy do europejskich pucharów”, „zespół nie zniknie, bo spadliśmy z ligi”. Jakie to były piękne czasy, choć relację z meczu Liverpoolu z Atletico pisałem tydzień temu, dziś wydaje mi się, że cały futbol to jakiś porzucony projekt z dalekiej przeszłości. I wydaje mi się, że wbrew pozorom niewiele jest w futbolu przedsiębiorstw, które nie wywracają się do góry nogami po trzech słabszych miesiącach.

Można teraz się prześcigać w rozliczeniach i krytyce, ale czy ktokolwiek jest tutaj bez winy? W miarę rozwijania się zagrożenia epidemicznego zmieniało się moje podejście.

Najpierw sądziłem, że przetrwają najzdrowsi.

Reklama

Jako pierwsi do odstrzału przy obecnej sytuacji idą przecież ci, którzy grali najbardziej ryzykownie. Kluby, stawiające all-in na utrzymanie czy puchary, oferując wysokie kontrakty zawodnikom, którzy w najbliższych tygodniach będą kompletnie nieprzydatni. Jako pierwsza na myśl przychodzi Arka Gdynia. „Na co teraz te majątki, te domy złote” – dopytywał Kazik Staszewski, a tutaj można zapytać, czy te grubo ponad 100 tysięcy złotych miesięcznie nie warto było zainwestować w coś innego niż piłkarskie usługi Marko Vejinovicia. Wybaczcie, że wracam do niego co dwa tygodnie, ale trudno nie wracać, zwłaszcza w takim momencie.

Grube inwestycje klubowe na czas styczeń-czerwiec 2020, które okazały się być de facto inwestycjami na 6 tygodni grania między lutym a marcem. Płatne będą natomiast przez cały ten okres, aż do 30 dnia czerwca. Przemknęły mi przed oczami te wszystkie żądania kibiców – pójdźmy grubiej, gra toczy się o bardzo wysoką stawkę, jaką jest hajs z TV. Jakże one dzisiaj w ogóle brzmią. Gdy dyrektor TVP, Marek Szkolnikowski, mówi, że niegospodarnością byłoby płacenie za transmisję meczów, które nie zostaną rozegrane, pękają kolejne bańki. Miało być pięknie – włóż dzisiaj 3 miliony, wyjmij w czerwcu 6, a potem przez kolejny rok baluj za pieniądze Canal+ i TVP.

Tymczasem nadchodzi smutna rzeczywistości – włożyłeś trzy miliony, drugie tyle będziesz musiał zapłacić, choć jedyne przychody w tym okresie to ta kwota, którą zgodzą się rzucić telewizje w imię powstrzymania fali bankructw wśród klubów. Byłem pewny, że to wyczyści nieco stosunki – że skończą się awanse na kredyt, wyniki robione ponad stan, poprzez inwestowanie w pensje zawodników pieniędzy większych, niż jest to w stanie unieść budżet.

Myślałem – ucierpią ci, którzy wiszą na garnuszkach miast. Samorządy będą miały w najbliższym czasie (najbliższym kwartale, ale może i najbliższym półroczu, albo i w najbliższej dekadzie) zdecydowanie pilniejsze wydatki niż „promowanie miast” poprzez wykupowanie miejsca na koszulkach lokalnych klubów. Te rokroczne telenowele z przekonywaniem radnych do inwestycji w ekstraklasowe kluby, bo to prestiż dla całego regionu prawdopodobnie się zakończą. Nie będzie już 13 milionów na Śląsk Wrocław, nie będzie już kolejnego „dokapitalizowania spółki” w Koronie Kielce. Spadną ceny usług piłkarzy, bo na rynku pieniędzy będzie mniej. Być może spadnie nieco poziom sportowy, za to kluby zaczną się wreszcie oglądać na tych, którzy zapewniają zyski niezależnie od miejsca w tabeli – czyli na własnych kibiców, na lokalny biznes, który może wspierać sport choćby i symbolicznymi wpłatami.

Kombinowałem sobie, że to czas nagrody dla klubów o zrównoważonym budżecie. Odpadną te na utrzymaniu samorządów. Odpadną te zarządzane na granicy – te obłożone już wcześniej nadzorem finansowym, te, które i tak miałyby potężne problemy z otrzymaniem licencji. Odpadną ci, o których można powiedzieć: „co to za przedsiębiorstwo, które pada po trzech miesiącach”.

Ale dziś widzę to już o wiele szerzej. Wystarczy jeden zainfekowany w szatni, by za chwilę cały klub musiał się leczyć – to dotknęło już Sampdorii Genua, Valencii i Brooklyn Nets. Jeszcze przez jakiś czas – nikt nie jest w stanie powiedzieć jak długi – każde wydarzenie sportowe będzie wiązało się z ryzykiem zarażenia całej drużyny czy klubu. Nawet przy tak swobodnym podejściu jak ten osławiony już model brytyjski, grać w piłkę się nie da – bo nawet jeśli władze uznają, że infekcje wśród osób spoza grupy ryzyka to żaden problem, nieco inne spojrzenie mogą mieć piłkarze i ich rodziny. Są pewne nadzieje – nadzieje na szczepionkę, nadzieje na zwiększenie odporności po przebyciu choroby, ale to na razie odległa przyszłość, pachnąca trochę pocieszaniem się desperatów, którym nic poza nadzieją już nie pozostało.

Reklama

Oberwą więc wszyscy w sporcie. Ci zarządzani w najgłupszy możliwy sposób, i ci zarządzani tak mądrze jak Ajax Amsterdam w połowie lat dziewięćdziesiątych. Ci finansowani z miejskich pieniędzy, ci finansowani przez wielkie firmy, które same pogrążone są właśnie liczeniem strat i lizaniem ran – choć jesteśmy dopiero na samym początku walki. Oberwą kibice, którzy mogą mieć problem z wysupłaniem pieniędzy na karnet i bilet, oberwą piłkarze, którzy żyli ponad stan, z dnia na dzień. Oberwie oparta na prawach telewizyjnych Anglia, oberwie notująca rekordy frekwencji Bundesliga, oberwie regularnie wyprzedająca towar do mocniejszych klubów Holandia. Oberwie cała branża rozrywkowa, eventy, media, marketing.

Widziałem nieśmiałe ataki na Zbigniewa Bońka, który powiedział w Super Expressie, że obawia się fali samobójstw w przypadku załamania gospodarki, a moim zdaniem właśnie przed takimi wyzwaniami stoimy. Już teraz po kolana w bagnie, my, jako sport, ale też my, jako Europa. Kompletnie nie dziwią mnie ruchy kolejnych rządów, które równolegle z walką przeciw wirusowi, próbują już walczyć z nadchodzącymi skutkami aktualnego zatrzymania gospodarki. Także w sporcie to już nie jest kwestia dylematu: czy Lechia zepnie budżet i dostanie licencję bez nadzoru. Tu gra tak jak w każdej innej branży toczy się o setki miejsc pracy w całej obudowie sportu, od rzeczników prasowych, po sprzedawców w punktach cateringu.

Dla mnie nadzieję, że jakoś przez to wszystko przejdziemy, daje wyłącznie to, co widzę na ulicach. W czasach pokoju dwóch braci może nie odzywać się do siebie przez miesiąc, bo pokłócili się o wynik wyborów samorządowych. Gdy wróg u bram, zmienia się wszystko. Sąsiedzi nagle zamiast stukać sobie w rury, bo ktoś za głośno ogląda Familiadę, robią sobie nawzajem zakupy. O drobnych gestach wsparcia, powszechnym uwielbieniu dla służby zdrowia oraz przede wszystkim ogromnej odpowiedzialności bez względu na podziały, nawet nie wspominam. Przecież wszyscy to widzimy, wszyscy to czujemy.

A może wyjdziemy z tego jeszcze bardziej doceniając to, co mamy? Rany, jak ja dziś tęsknię za serią ośmiu porażek z rzędu.

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

18 komentarzy

Loading...