Jak wyglądała wideokonferencja UEFA? Co z Euro U-21? Co oznacza przełożenie Euro z 2020 na 2021? Dlaczego prezes PZPN nie czuł potrzeby dyskusji podczas wideokonferencji? Co z kontraktem Jerzego Brzęczka, a co z kontraktem Czesława Michniewcza? Jakie są scenariusze dla polskiej i światowej piłki? Jak on sam postrzega cały kryzys związany z koronawirusem? Na te i na inne pytania w barwnym stylu w rozmowie z Kanałem Sportowym odpowiedział Zbigniew Boniek. Zapraszamy do wersji tekstowej.
***
***
Troszkę trzeba kilka rzeczy wyprostować, bo się trochę zagalopowaliście przed połączeniem ze mną! Dużo rzeczy mówicie, które nie mają nic wspólnego z prawdą.
Oj, praktycznie po każdym programie prezes tak mówi.
Jeżeli Polska zakwalifikowałaby się do Mistrzostw Europy U-21 odbędą się w 2021 roku, ale nie w terminie mistrzostw Europy, a trochę późniejszym. Wszystkie kluby zobowiązały się, że jeżeli do takiego czegoś dojdzie, to zwolnią piłkarzy na te rozgrywki, nawet, jeśli byłoby to poza oficjalnymi terminami UEFA.
Jeśli turniej przesuwa się o rok, to jak liczą się roczniki?
Przesunie się to o kilka tygodni, kilka miesięcy, a nie o żaden rok.
Zacznijmy od wideokonferencji. Jak ona przebiegała?
Wideokonferencja miała formę otwartą, aczkolwiek taka, jaka powinna być. Forma była taka, że zrobiliśmy apel, sprawdzenie obecności na konferencji, po czym pan Ceferin politycznie powiedział, co jest kwestią tej konferencji. Potem przedstawiono nam, jakie są założenia UEFA, każdy mógł się odnieść do tego, czy się z tym zgadza, czy się z tym nie zgadza. Niektórzy zabierali głos, a na koniec tej konferencji UEFA przysłała do członków Komitetu Wykonawczego, w tym do mnie, listę postanowień ogólnych, które wchodzą w życie i będą respektowane, jeżeli będzie optymizm i możliwość realizacji tego programu.
Cały czas mówimy o meczach, o finałach, o mistrzostwach. Problem jest gdzieś indziej niż w przekładaniu turnieju na następny rok. Nie chodzi o to, że Euro na pewno odbędzie się w 2021 roku, tylko że może odbyć się w 2021 roku. Jeśli nam wydaje się, że czeka nas normalne życie po tym, jak zwalczymy koronawirusa, to ja proponuję, żeby społecznie rozejść się i spotkać się na sylwestra w 2021 roku, żeby zobaczyć, czy problem jest rozwiązany. Zastanówmy się, jak w ogóle możemy funkcjonować z koronawirusem. Nie jesteśmy gotowi na to, żeby cały czas się izolować, cały czas spędzać w domu. Przyjdzie czerwiec, przyjdzie lipiec, przyjdzie sierpień. Nie wydaje mi się, że to się rozwiąże w 2-3 tygodnie.
Komisyjnie w naszym studio zgadzamy się, że wariant z finałem Ligi Europy w Gdańsku jest bardzo optymistyczny. Kibicujemy temu, ale to może być bardzo trudne. Czy polska strona zabrała dzisiaj głos, czy o coś wnioskowała?
Po co mieliśmy dyskutować, skoro ja to wszystko z nimi ustalałem?! Dyskusji nie było, nie mogło być, część osób chciało zaznaczyć swoją obecność, ale to typowe zagrywki polityczne. Wszystko, co ustaliliśmy, może być teraz mielone, przetwarzane, ale pamiętajmy, że to jest wariant A, który dojdzie do działania, jeśli dostaniemy zielone światełko, które zapali się, kiedy będzie możliwość gry. Jeżeli słyszę o tym, jakie koszty poniosę polskie drużyny, jaka tragedia czeka finansowa nas wszystkich, to chciałbym to wszystko zdementować. UEFA nie rozmawiała z nami o pieniądzach. Mówienie o tym, że UEFA zrobiła bilans strat i chce przerzucić kwestie finansowe na federacje, to jest mrzonka, to jest absurd, to są rzeczy, który aktualnie nie mają racji bytu w żadnej rozmowie.
Co się stanie, jeśli przez dwa lata nie będziemy grali?
A jest taki czarny scenariusz?
Nie wiem, dzisiaj nic nie wiadomo.
Pan trochę zasugerował, że w pewnym momencie, stosując pewne procedury bezpieczeństwa, trzeba będzie wrócić do normalnego życia.
A według was mamy inne wyjście. Do normalnego życia, co może przewidywać, że nie będziemy uprawiali sportu. Ale jeżeli my dojdziemy do wniosku, że zaczniemy normalnie żyć po pokonaniu koronawirusa, to wtedy jesteśmy w czarnej dziurze, prawda?
Nie jesteśmy mądrzejsi od lekarzy, a oni zapowiadają, że będą nawroty choroby. Bardziej myślimy o aspekcie społecznym. Ludzie boją się o swoją przyszłość. Pytanie, kto za kilka miesięcy będzie myślał o piłce.
Opowiem wam krótką anegdotę. Pod domem spotkałem taksówkarza. Czekał na kogoś. Podjeżdżałem akurat samochodem.
– Dzień dobry panie Zbyszku.
– Dzień dobry, nie boi się pan ludzi wozić?
– Pewnie, że się boję, ale muszę żyć, muszę zarabiać, bo mam rodzinę.
Jakby to porównać z piłkarzami, to są dwa zupełne różne problemy. Za miesiąc zaczniemy zupełnie inaczej żyć z myślą o tym, czy żyć z tym koronawirusem czy nie, dalej izolować się domach. Każde środowisko reaguje inaczej. Za dwa-trzy miesiące zaczniemy myśleć, czy powinniśmy żyć normalne z wiedzą, że mamy koronawirusa.
Niemcy rozważają rozwiązania wrócenia do gry bez publiczności. Dzisiaj jednak sekretarz PZPN Maciej Sawicki dosyć twardo i konkretnie powiedział, że jeśli finał Ligi Europy w Gdańsku, to tylko z udziałem publiczności. Stanowisko jest twarde?
To jest kwestia UEFA, która uważa, że finał Ligi Europy i finał Ligi Mistrzów powinniśmy rozgrywać przy udziale publiczności. Na razie nie jesteśmy w stanie weryfikować i ustalać, czy takie opcje są możliwe. Jeżeli będzie klimat, do tego, żeby grać przy pustych trybunach, bo jest to zło konieczne, ale zło, które limituje straty finansowe dla wszystkich, to nie wykluczam, że może dojdzie do tego też w Polsce. To będzie nasza wspólna decyzja z UEFA.
Istnieje możliwość Ligi Europy i Ligi Mistrzów w formie final four?
Powstała spec-grupa, która jest złożona z przedstawicieli lig europejskich, ECA i UEFA, która kiedy pojawi się możliwość gry, zastanowi się nad ułożeniem kalendarza tak, żeby ułożyć rozgrywki europejskie tak, żeby nie ingerować w funkcjonowanie rozgrywek klubowych. Uwolniono bardzo wiele terminów, można grać pod meczami Ligi Mistrzów. Natomiast, jeśli okaże się, że będzie można grać bardzo późno – w połowie maja – i nie będzie można dokończyć rozgrywek, to może będzie można grać Ligę Mistrzów, więc bardzo możliwe są rozwiązania mniej standardowe – jeden mecz, final four i tym podobne. Różne koncepcje, ale dla mnie to jest problem numer dwa.
Jako Zbigniew Boniek – prezesa, ale przede wszystkim człowieka, ojca, dziadka – głównym problemem jest pytanie, kiedy zaczniemy normalnie funkcjonować z wiedzą, że istnieje koronawirus. Jeśli nie zaczniemy funkcjonować normalnie, to nic się nie odbędzie.
Odwołane zostały marcowe mecze z Finlandią i Ukrainą. Przepisano te spotkania na czerwiec. Jeśli zaczniemy grać, to zagramy te mecze reprezentacji?
Jeszcze nie zaczęliśmy grać, a już pojawiają się wypowiedzi pseudoekspertów od przygotowania fizycznego, że nie można grać przez pięć tygodni co trzy dni. Jest inny problem: są problemy finansowe, UEFA też podpisała umowę i prawa są scentralizowane, sprzedane na cały świat, a niestety terminy czerwcowe reprezentacji i może się okazać, że żeby pozasypywać pewne dziury, to może trzeba będzie te mecze rozwijać. Dla UEFA może być ważniejsze to, żeby rozgrywać spotkania towarzyskie niż to, żeby układać kalendarz przykładowej ligi albańskiej.
Na dzień dzisiejszy ustalono, że marcowe mecze zostaną rozegrane w czerwcu. Nie wiemy, kiedy zaczniemy grać i jakie będą terminy. Wszystko to melodia przyszłości.
Może pośrednim rozwiązaniem na rozegranie finału Ligi Europy w Gdańsku byłoby wpuszczanie na stadion tylko polskich kibiców?
Było to dyskutowane, myśleliśmy na ten temat. Jeśli w Polsce pojawiłoby się pozwolenie na imprezy masowe, to nie wykluczamy rozwiązania, żeby wpuszczać na stadiony tylko kibiców polskich, a dla kibiców zagranicznych poszukać innego wariantu. Jeśli dalej będzie w kraju zakaz organizowania imprez masowych, to nie ma o czym mówić, ale jeśli nie, to okej, wszystko jest analizowane.
Ile PZPN straci w marcu z tytułu nierozegrania meczów towarzyskich?
Strzelajcie!
15 milionów złotych?
Może trochę mniej, może trochę więcej. Zobaczymy, jak będą rozliczane prawa telewizyjne. Jesteśmy związkiem, który jest przygotowany na takie okoliczności.
A co z ligą?
Duży problem. Jeśli nie skończy się liga w Polsce, to nie skończy się liga w Niemczech, nie skończy się nigdzie indziej. Wszystkie ligi wystartują – plus-minus – w tym samym momencie. Jeśli ligi nie ruszą, to mamy jako związek zatwierdzony plan, który będziemy wdrażać w życie. Dopóki będę prezesem PZPN, będziemy szukać rozwiązania, które nikogo nie skrzywdzą. Trudno jednak skonstruować takie scenariusze, żeby każdy był zadowolony.
Lobował pan bardzo za ligą 18-osobową, duża część środowiska była do tego sceptyczna, a teraz okazuje się, że to może być zbawienne dla polskiej piłki.
Trzy tygodnie temu czytałem list pana Mioduskiego, gdzie prezes Legii wyraźnie zaznaczał, że 18-zespołowa liga nie ma żadnego sensu, a ja popieram ją ze względów politycznych. Teraz już jego opinia się zmieniła i uważa, że to byłoby dobre posunięcie. Trochę to zabawne. Teoretycznie, gdybyśmy mieli stosować się do wszystkich regulaminów, to liga jest zakończona – pierwszy jest mistrzem, miejsca spadkowe spadają, ale wiecie doskonale, że jestem człowiekiem, który w sytuacji, kiedy komuś może dziać się krzywda, reaguje i sto razy myśli o tej osobie, żeby tylko móc jej pomóc.
Największy problem do rozwiązania to nie to, jak zrobimy, czy anulujemy sezon, czy rozstrzygniemy go tak, a to, co stanie się z koronawirusem, jak go będziemy traktować, za kilka miesięcy.
Czy jest w ogóle możliwe anulowanie tego sezonu?
Jeśli UEFA zaakceptowałaby, że my do rozgrywek europejskich zgłaszamy cztery pierwsze ligowe drużyny z tabeli, bo sami będziemy musieli zdecydować na ryzyko i podjąć decyzję o ty, jak rozstrzygamy sezon, to możemy powiedzieć, że w tym sezonie nie przyznajemy tytułu mistrza Polski. Nie są to jednak łatwe decyzje, bo jeśli PZPN nie przyzna tytułu, to klub i tak myśli, że tytuł ma. Nie jest prosto. Będziemy żyli.
Możemy powiedzieć, że w tym roku nie przyznajemy tytułu mistrza Polski, możemy kombinować, ale to nie ma sensu, te zastanowienia są drugorzędne. Pamiętajmy, że tydzień temu na Łazienkowskiej był mecz Legii z Piastem, a dzień później byłem już u premiera Morawieckiego na kryzysowym spotkaniu w sprawie koronawirusa. Tak to właśnie wygląda. Sytuacja jest dynamiczna. Wszystko zmienia się w mgnieniu oka.
Musimy spytać też o przedłużenie o rok kontraktu Jerzego Brzęczka? Skoro wszystko w futbolu przesuwa się o rok, to czy istnieje możliwość, że prezes będzie prezesem jeszcze rok dłużej, a wybory zostaną przełożone?
Pytanie ciekawe, wszystkim trenerom kończą się kontrakty. To nie jest jeszcze moment na takie dywagacje. Rozwiązań jest szalenie dużo. Pracujemy. Myślimy. Działamy. Jest to ciekawe. To jest fakt. Widzę, że potem macie na linii Czesia Michniewicza, to jest to jedyny trener pod znakiem zapytania, czy będzie mu przedłużony kontrakt (śmiech). Trener Brzęczek ma kontrakt do 31 lipca, oczywiście, ale nie ma klauzuli, że liczy mu się kontrakt na czas turnieju. Nie chciałbym jednak na ten temat dyskutować. Klauzula jest taka, że jak reprezentacja awansuje na Euro, to kontrakt przedłuża mu się do 31 lipca 2020 roku.
Pan wielokrotnie mówił, że nie będzie chciał zostawać swojemu następcy w PZPN trenera, a tak się odwróciło, że chyba nie ma innej opcji.
Weźcie pod uwagę, że w przyszłym roku będzie i Euro, i eliminacje do Mistrzostw Świata. A tak trochę pół-żartem, pół-serio, to żałuję, że ME nie jest w tym roku, bo chciałem zostawić PZPN z tytułem mistrza Europy, ale już wiem, że to się nie uda (śmiech).