Łukaszowi Gikiewiczowi mogliśmy zazdrościć, że podczas kariery zwiedził kawałek świata, ale teraz wolałby zapewne być na naszym miejscu. Napastnik Al-Faisaly został sam w objętej kwarantanną i stanem wojennym Jordanii. Granice i lotniska zamknięto tuż przed planowanym przylotem jego rodziny, z którą nie widział się od kilku miesięcy. Jak wygląda sytuacja z koronawirusem w tym egzotycznym kraju? Dlaczego liga może wystartować dopiero za dwa miesiące? Jakie plany na najbliższe tygodnie ma polski piłkarz i dlaczego nie zdecydował się wrócić do kraju? Zapraszamy.
***
Jak rozwijał się koronawirus w Jordanii?
Na początku było słychać o jednym przypadku, który wyzdrowiał. Zarażony pracował w sklepie w jednej z galerii handlowych. Przez 10, 12, może nawet 15 dni nikt nie mówił o kolejnych przypadkach. Tak naprawdę dopiero przedwczoraj zaczęto informować, że w Jordanii jest koronawirus. Ludzie, którzy byli na Morzu Martwym zostali złapani przekraczając jordańską granicę, potem doszli jacyś Amerykanie i tak od kilku dni Jordania żyje w panice. Tę panikę dobrze widać po ulicach, które codziennie z wyłączeniem piątku były zakorkowane, a wczoraj i dzisiaj jest dużo mniej samochodów, ludzie zostali w domach.
Na tę chwilę jest 40 przypadków, ale nie wiadomo ile osób przeszło testy. Ta liczba będzie pewnie rosła, tak jak w innych krajach.
Jakie środki ostrożności wprowadził tamtejszy rząd?
Jutro o godz. 8 wojsko i policja wychodzą na ulicę. Z domu będzie można wychodzić tylko w ważnych sprawach: do szpitala, apteki, na stację benzynową czy do marketu. Wszystko inne zostanie zamknięte. Mentalność arabska jest taka, że myślę, że ludzie się przestraszą i zostaną w domu. To też od nas zależy, jak to się będzie rozwijało. Ludzie muszą trochę zwolnić, pobyć w domu z rodzinami. Oni je tutaj mają, więc są w trochę lepszej sytuacji niż ja, bo ja jestem sam. Myślę, że do maja to się trochę unormuje, liczba zarażonych i zmarłych spadnie, ale nie sądzę, żeby do końca marca udało się to załagodzić.
Tak teraz to wyglada …. pic.twitter.com/doI1DCTg0o
— Lukasz Gikiewicz (@gikiewiczlukasz) March 17, 2020
A służba zdrowia? Jordania to bogaty kraj, więc teoretycznie powinna sobie z tym problemem poradzić.
Jak w każdym kraju i mieście są lepsze oraz gorsze szpitale. Przez dwa lata, kiedy tu byłem wcześniej i kiedy tu jestem teraz, praktycznie nie miałem do czynienia z opieką medyczną i szpitalami, więc nie mogę za bardzo zabierać głosu na ten temat. Byłem w szpitalu raz, w prywatnej amerykańskiej placówce i to była najwyższa półka na świecie, jeśli chodzi o sprzęt i doktorów. Ale myślę, że sobie z tym poradzą.
Wspominałeś na Twitterze, że dostałeś ofertę powrotu do kraju z polskiej ambasady. Dlaczego z niej nie skorzystałeś?
Dzwonili do mnie wczoraj, ostatni samolot odleciał ok. godz. 19. Ja mam kontrakt z Al-Faisaly, nie wiemy do kiedy potrwa zawieszenie ligi i odwołanie treningów. Początkowo podano dwa tygodnie, ale wątpię, żeby w tym czasie uporano się z koronawirusem. Nie chciałem wracać, bo bałem się sytuacji, w której drużyna wróci do treningów, a ja nie będę mógł przylecieć do Jordanii i zostanę ukarany.
Po drugie moja rodzina jest w Chorwacji, więc po powrocie do Polski musiałbym przejść 14-dniową kwarantannę. Potem musiałbym wsiąść w samochód, przejechać ponad 1000 kilometrów i znowu kwarantanna. Miesiąc straciłbym na samo odizolowanie od świata. I tak nie widziałbym swojej rodziny, a mógłbym dostać telefon, że trzeba wracać do kraju, bo już trenujemy. Zostaję na miejscu, dbam o siebie i czekam na rozwój wydarzeń.
To nie jest łatwa sytuacja, zwłaszcza że rodzina miała do mnie wczoraj przylecieć. W ostatniej chwili lot został odwołany, bo zamknięto tutejsze lotnisko. Z drugiej strony może dobrze, że tak się stało. Z małym dzieckiem lepiej być w Chorwacji, gdzie wszystko jest na miejscu, niż tutaj.
Jak teraz wygląda kwestia rozgrywek ligowych?
Ponad tydzień temu ligę odwołano, ale nie względu na koronawirus, a przez nieporozumienie między federacją i klubami odnośnie spłat zobowiązań z poprzedniego i obecnego sezonu. Był też temat kar, które federacja nakłada na kluby za zachowanie kibiców – przyśpiewki, rzucanie przedmiotów na murawę. Liga została zawieszona do 25 marca przez federacje i kluby, które strajkowały i powiedziały, że nie będą grały, a parę dni później wyszła sprawa koronawirusa, zrobił się podwójny problem.
Jest jakiś wstępny plan, kiedy możecie wrócić do gry albo chociaż do treningów?
Tak naprawdę nikt tego nie wie. Najpierw muszą uporać się z problemem na linii federacja-kluby, potem z wirusem. Dodam tylko, że w połowie kwietnia zaczyna się Ramadan, więc chodzą plotki, że możemy wystartować dopiero w połowie maja. Ale to wróżenie z fusów, dzisiaj nikt tego nie wie. Po przerwie 3-4 tygodni, kiedy ktoś trenuje indywidualnie, albo w ogóle nie trenuje – bo takie sytuacje też będą – ciężko założyć buty i wyjść zagrać mecz. Federacje na całym świecie powinny dać czas klubom na jakieś mini-obozy. Obecnie rzucanie datami nie ma sensu, musimy czekać na rozwój sytuacji.
Zostać samemu w Jordanii – nie zazdroszczę. Masz jakiś plan, żeby zabić nudę w domu?
Mam rozpiskę treningową od trenera, z którym pracuję, kiedy nie mam klubu. Poza tym zostaje mi polska telewizja i rozmowa z moim 14-miesięcznym dzieckiem. Będę po prostu wyczekiwał, kiedy to się skończy i przyleci do mnie rodzina. Czekałem na nich dwa miesiące, a w momencie, kiedy byli już spakowani dostaliśmy informacje, że lotnisko nie przyjmuje samolotów. Na pewno nie jest mi łatwo, muszę siedzieć w domu sam i nasłuchiwać co się dzieje na świecie. Koledzy tłumaczą mi wiadomości z jordańskiego na angielski, więc chociaż tyle dobrego, bo gdyby nie to, to nawet nie wiedziałbym, co dzieje się tu na miejscu.
Rozmawiał Szymon Janczyk
Fot. archiwum prywatne Łukasza Gikiewicza