Trzecie zwycięstwo w sezonie, a 36. w karierze. Zrównanie się w klasyfikacji wszech czasów wygranych konkursów PŚ z Janne Ahonenem. Wyjście na pozycję lidera cyklu Raw Air. Choć Kamil Stoch pewnie najbardziej zadowolony i tak jest z tego, że wreszcie oddał wspaniały skok. Bo jego próba z drugiej serii zasługuje wyłącznie na oklaski.
Żaden inny zawodnik w historii nie skakał tak znakomicie po trzydziestym roku życia. Stoch to fenomen, jeden z najlepszych w swoim fachu. To już jego czternasty triumf w czwartej dekadzie życia. Drugi na tej liście Robert Kranjec ma takich zwycięstw… pięć. A wszystko wskazuje na to, że Kamil tempa nie zwolni. Bo nawet w teoretycznie słabszym sezonie, jaki oglądamy w jego wykonaniu, wciąż poprawia swoje statystyki. Ten człowiek jest po prostu mistrzem. I dziś potwierdził to po raz kolejny.
Skok z drugiej serii, który dał mu zwycięstwo, był perfekcyjny. O ile w locie i przy lądowaniu przesadnie nas to nie dziwi – styl Kamila znamy przecież doskonale – o tyle zaskoczyło nas, że (wreszcie!) świetnie było też na progu. Właściwie już pół sekundy po tym, jak się odbił, wiadomo było, że to będzie dobra próba. Wyszedł wysoko, pewnie, szybko układając się na nartach. Dało to 139,5 metra. Żaden inny skoczek w obu seriach nie doleciał tak daleko.
– Super. Dziś się wiele rzeczy poskładało. Przede wszystkim moje dobre skoki. To jest coś, co mnie cieszy najbardziej. Dużo nie roztrząsałem po poniedziałku. Popełniłem wczoraj trochę błędów. Dziś było ich znacznie mniej. Zwłaszcza w tym ostatnim skoku, który był czyściutki. Aż czułem w powietrzu taką dziką radość. Można powiedzieć, że Matka Natura mi oddała to, co zabierała wcześniej. Mam nadzieję, że nie tylko w tym jednym skoku – mówił Stoch w wywiadzie dla skijumping.pl.
To był prawdziwy pokaz siły. Siły, którą w Kamilu widać było już od kilku dni. Tyle tylko, że przeszkadzały warunki. Dziś z tymi – o dziwo – było w przypadku obu skoków Polaka bardzo dobrze. A skoro tak, to Stoch pewnie je wykorzystał. To cieszy. Tym bardziej, że skoczkowie rywalizują przecież nie tylko o pucharowe punkty czy konkursowe zwycięstwa, ale też w cyklu Raw Air. A w nim, po dzisiejszym konkursie, liderem został… tak, tak – Kamil Stoch. O 0,7 punktu nad Stephanem Leyhe, ale jednak.
Przypomnijmy, że Kamil cykl wygrywał już w 2018 roku. Swoją drogą była to jedyna edycja, w której rozegrano wszystkie zaplanowane serie zawodów. W tym roku już wiadomo, że tak nie będzie. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by Stoch powtórzył swój sukces i znów okazał się najlepszy w norweskim cyklu. Przed nim jeszcze dwa konkursy indywidualne i jeden drużynowy. Dwukrotnie zmierzyć z rywalami będzie się musiał na mamucie w Vikersund, gdzie punktów można dużo i odrobić, i stracić. Ale że latać potrafi, to naprawdę możemy wierzyć w to, że drugi z największych turniejów w sezonie – po Turnieju Czterech Skoczni – padnie łupem polskiego skoczka.
A gdyby tak z rozpędu – o ile nie zostaną odwołane przez koronawirusa – zgarnął też tytuł na mistrzostwach świata w lotach w Planicy, to wcale byśmy się nie pogniewali.
Fot. Newspix