Reklama

Sekret rozwoju piłkarzy Lecha tkwi w sztabie, który potrafi pracować z młodzieżą

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

08 marca 2020, 12:00 • 6 min czytania 7 komentarzy

Jurgen Klopp powiedział kiedyś, że bardziej niż w transfery wierzy w trening. Trenerzy często zapominają o tym, że to w ich rękach spoczywa odpowiedzialność za rozwój zawodników, których mają już w kadrze. W Lechu Poznań wiedzą, że na wielkie transfery dziś klubu nie stać. Dlatego muszą wyciskać coraz więcej i więcej z tego, co już mają. I jeśli celem lechitów na ten sezon było zbudowanie młodzieży na walkę o wyższe cele w przyszłym roku, to trzeba oddać Kolejorzowi, że robi to bardzo dobrze. A sekret sukcesu nie tkwi w „jednym prostym triku, który zszokował Ekstraklasę”. Tym sekretem jest dobrze dobrany sztab szkoleniowy.

Sekret rozwoju piłkarzy Lecha tkwi w sztabie, który potrafi pracować z młodzieżą

Być może kluczowym czynnikiem w fiasku przygody Ivana Djurdjevicia w roli pierwszego trenera Lecha był fakt, że Kolejorz nie otoczył Serba mocniejszym sztabem. Niedoświadczony na takim poziomie szkoleniowiec w newralgicznych momentach popełniał błędy, których nikt nie pomógł mu naprawić. On sam przyznawał, że presja związana z pracą przy Bułgarskiej sprawiła, że wiele rzeczy robił dokładnie odwrotnie niż wcześniej w rezerwach, gdy ciśnienie było zdecydowanie mniejsze.

LECH POZNAŃ WYGRA Z WISŁĄ KRAKÓW? MOŻECIE TAKI WYNIK OBSTAWIĆ W BETFAN!

Podobne obawy dotyczyły też samodzielnej pracy Dariusza Żurawia w Lechu. Od początku tego sezonu, gdy został już mianowany pierwszym trenerem i przestał pełnić rolę „tymczasowego”, dostał własny zespół zarządzający zespołem. Może brakowało w nim asystenta ze sporym doświadczeniem ekstraklasowym – takiego, który już każdy stadion w lidze widział, z każdym kapitanem rywali zbił piątkę i z każdym sędzią był na „ty”.

Ale czas pokazuje, że sposób budowy sztabu Żurawia był słuszny.

Reklama

A przewodziła mu prosta myśl. W Lechu uznali, że skoro zespół jest młody i ma rosnąć z każdym mikrocyklem, z każdym tygodniem, to trzeba dokooptować do tego takich trenerów, którzy potrafią rozwijać piłkarzy. Zarówno tych młodych, bo przecież nasycenie kadry Kolejorza wychowankami jest największe w lidze, ale też i tych nieco starszych, z których można wycisnąć coś ponad to, co do tej pory prezentowali. Słowem – Lech nie miał mieć trenerskiego zadaniowca z cyklu „weź to, co masz, tu leży kasa na wzmocnienia i zrób pan nam mistrzostwo”. Słowa Karola Klimczaka w „Stanie Futbolu” o tym, że ten sezon jest przeznaczony na budowę zespołu, znalazły swoje odzwierciedlenie w budowanie zespołu trenerskiego.

Musimy też pamiętać o tym, że w dzisiejszych realiach pierwszy trener często spełnia rolę menadżera sztabu. Ciekawie mówił o tym Dariusz Pasieka, szef szkoły trenerów PZPN: – Dzisiaj trener musi być bardzo dobrym zarządcą. Przy ograniczonych możliwościach czasowych, bo doba nie jest z gumy, musi umiejętnie rozdzielać zadania między swoich współpracowników. Nie da się w pojedynkę poprowadzić treningu, przeprowadzić kilkunastu rozmów z piłkarzami, zrobić analizy ostatniego meczu, wyciągnąć wnioski ze statystyk. Trener powinien umieć rozdzielić te obowiązki między odpowiednich ludzi, a samemu być szefem, który podejmuje te najważniejsze decyzje.

I Żuraw tym szefem może być, bo stworzył sobie (choć po prawdzie – stworzono jemu) sztab, który okazał się jednym z najważniejszych atutów dzisiejszego Lecha. Nadmieńmy – stał się dość niespodziewanie, bo chyba nikt nie przypuszczał, że akurat w tym będzie tkwić siła Lecha.

W gruncie rzeczy nie ma w konstrukcji tego sztabu żadnych kwadratowych jaj i wymyślanie piłki nożnej na nowo. Jest dwóch analityków, z czego jeden pełni też rolę asystenta. Dokooptowano kolejnego trenera przygotowania fizycznego. Ściągnięto latem nowego trenera bramkarzy. Nie będziemy się zachwycać tym, że drugi najbogatszy klub w Polsce ma ma więcej niż trzech ludzi w sztabie trenerskim. Po prostu dobrze trafiono z personaliami.

Ale kluczowa wydaje się obsada dwóch najbliższych Żurawiowi stanowisk.

Bo obsadzenie Karolem Bartkowiakiem i Dariuszem Skrzypczakiem roli asystentów to strzał w dziesiątkę. Bartkowiak to wieloletni trener zespołów juniorskich i młodzieżowych w Kolejorzu, jeszcze kilka lat temu prowadził nastolatków na turnieju Lech Cup, wielu z wychowanków Kolejorza spotkał na swojej drodze szkoleniowej. To też poznaniak, który w Lechu jest zakochany po uszy. To w jego rękach spoczywa odpowiedzialność za prowadzenie części treningów. Dobrze rozumie grę i ma łatwość w opisywaniu tego, co dzieje się na boisku. Mówiąc tak kompletnie po ludzku – zna się na piłce i potrafi przekazać piłkarzom to, czego sztab chce.

Reklama

Ale cichym bohaterem tego sezonu (o ile na tym etapie możemy mówić o bohaterach) w Lechu jest Dariusz Skrzypczak. Wspomnieliśmy wcześniej, że Lech potrzebował kogoś z dobrą ręką do młodzieży. Czy mógł trafić lepiej niż na Skrzypczaka, który pracował z młodymi piłkarzami w Szwajcarii? Pod tym kątem się kształcił, na tej płaszczyźnie pracował na zachodzie, o tym czytał, tym się interesował. Lech już wcześniej myślał o sprowadzeniu swojego wybitnego piłkarza do Poznania do pracy z młodzieżą. Wtedy widział go jednak w roli dyrektora akademii. Ostatecznie wybrano wtedy innego kandydata, ale Skrzypczak wrócił na Bułgarską.

I z kimkolwiek rozmawiamy, ten bardzo chwali pracę byłego lechity.

Trener Skrzypczak bardzo dużo nam pomaga. Nie tylko jeśli chodzi o młodych piłkarzy, ale też sporo czasu poświęca starszym zawodnikom. Często zostajemy po treningach, szlifujemy pewne elementy. Ja widzę po sobie, że dużo mi to pomogło w rozwoju. Analizujemy to, co było dobre i złe w meczach, a później poprawiamy to na treningach. Przykład? Z Cracovią, gdy zagrałem na prawej obronie i nie broniłem zbyt dobrze, trener zwracał mi uwagę na to, że byłem zbyt daleko od skrzydłowego rywali. Z Lechią wyglądało to już zgoła inaczej. Chodzi o takie drobiazgi – mówi Jakub Kamiński. – Widzę progres z treningu na trening. Wiadomo, trzeba być pracowitym, ale sztab bardzo nam w tym pomaga. Trener Skrzypczak sporo mówił mi o przyjęciu przed strzałem, sam też na to zwracam uwagę. W polu karnym jest na ogół bardzo ciasno. Jeśli nie przygotujesz sobie piłki do uderzenia samym przyjęciem, to tracisz czas i przewagę nad rywalem. Ja widzę, że treningami buduje pewność siebie, progres techniczny sprawia, że jeszcze tak pewnie się nie czułem – tłumaczył z kolei jeszcze jesienią Paweł Tomczyk.

Ja się mogę jedynie cieszyć, że trafiliśmy na grupę tak ambitnych chłopaków. Bo chęci trenerów to jedno, każdy z nas chce wykonywać swoją pracę jak najlepiej, ale do owocnej współpracy kluczowe jest zaangażowanie zawodników. A u nas jest tego aż nadmiar. Chłopcy sami dopytują o to, czy zostaniemy z nimi jeszcze po zajęciach, czy możemy popracować nad tym czy innym elementem gry. I mówię to o właściwie każdym zawodniku. Nie ważne, czy jest to młody Tymek Puchacz czy Kuba Moder, albo czy jest to doświadczony Christian Gytkjaer. To dla nas pozytywny sygnał – mówił Skrzypczak w audycji „Stacja Bułgarska”.

BETFAN OFERUJE 3000 ZŁOTYCH BONUSU POWITALNEGO. SERIO, NIE ŚCIEMNIAMY!

Wymowna była też cieszynka Filipa Marchwińskiego po golu w meczu z Lechią. Wychowanek Kolejorza nie biegł do narożnika, nie robił „jaskółek”, nie manifestował radości pod Kotłem – od razu popędził w kierunku trenera Skrzypczaka i serdecznie go wyściskał. Bo druga sprawa jest taka, że Skrzypczak to jedna z najbardziej pozytywnych osób w futbolu. Już nawet kibice zaczęli dopytywać, czy są takie momenty w trakcie dnia, gdy trener się nie uśmiecha.

Oczywiście uśmiech na twarzy to żaden argument za tym, że jest dobrym szkoleniowcem, ale niesamowicie pogodne nastawienie pomaga mu w nawiązywaniu zdrowych relacji w szatni. – Nie wiem, czy jest w zespole ktoś, to mógłby nie lubić trenera – mówi Kamiński.

Nie wiemy na jakim miejscu Lech skończy sezon. Nie wiemy, czy uda się Kolejorzowi zakwalifikować do eliminacji europejskich pucharów. Ale jeśli celem na ten rok był rozwój zespołu i przygotowanie zawodników na walkę o najwyższe cele na kolejne miesiące, to Kolejorz powoli to założenie realizuje. Progres Jóźwiaka, Puchacza, Modera, Marchwińskiego czy Kamińskiego jest widoczny gołym okiem. I trzeba oddać sztabowi Kolejorza, że z tego zadania wywiązują się bardzo dobrze. Nawet jeśli początkowo byliśmy sceptyczni co do tego, czy połączenie niedoświadczonego zespołu ze sztabem bez większej doświadczenia na poziomie Ekstraklasy może wypalić.

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...