„Dan Friedkin, amerykański biznesmen, prawdopodobnie zostanie właścicielem AS Roma. Miliarder widziałby Zbigniewa Bońka, jako swojego doradcę” – czytamy w dzisiejszym „Fakcie”.
FAKT
Marek Koźmiński kandyduje na prezesa PZPN, a Zbigniewa Bońka może skusić projekt AS Roma.
Dan Friedkin, amerykański biznesmen, który w 2017 roku chciał kupić Houston Rockets (nie udało się), prawdopodobnie zostanie właścicielem AS Roma. Miliarder widziałby Bońka, jako swojego doradcę.
– Jestem przywiązany do Rzymu. Mieszkam tutaj, gdy nie przebywam w Polsce. Jeśli nowy właściciel klubu zadzwoni, to wysłucham jego ewentualnej propozycji. Mój telefon jest zawsze włączony, więc zobaczymy – odpowiada trochę tajemniczo Boniek.
Kontrakt Putnockiego ze Śląskiem przedłużony – rozegrał odpowiednią liczbę minut, by tak właśnie się stało.
Według naszych informacji, Putnocky, podpisując przy Oporowskiej umowę na rok, zgodził się na zapis, że współpraca zostanie przedłużona pod warunkiem rozegrania 1800 minut. Klub się tym nie chwali, nie nadawał sprawie rozgłosu, ale to minimum zostało już spełnione. Teraz „Puto” będzie graczem Śląska co najmniej do 30 czerwca 2021 roku.
Arka Gdynia nadal szuka wzmocnień. Na treningu pojawił się Paweł Olszewski.
20-latek to zawodnik Jagiellonii Białystok, jesienią występował na zasadzie wypożyczenia w I-ligowej Stali Mielec. Zagrał w dziewięciu meczach, pięciokrotnie od początku. W karierze wystąpił raz w ekstraklasie – w maju 2016 w barwach Jagi w spotkaniu z Koroną (3:1).
SUPER EXPRESS
W „SE” dziś przede wszystkim rozmowa z Damianem Kądziorem, skrzydłowym Dinama Zagrzeb. Między innymi o tym, jak rozwinął się od transferu do Chorwacji.
Co konkretnie poprawił pan w swojej grze?
– Koledzy czy media cenią moją powtarzalność. Słyszę opinie, że w ostatnim okresie w lidze nie było piłkarza z tak dobrym dośrodkowaniem. Dokładne podanie i stałe fragmenty to mój znak firmowy. W ubiegłym sezonie miałem 11 asyst, w tym mam już siedem, a to dopiero połowa rozgrywek. W Chorwacji na początku było mi łatwiej, a teraz trenerzy rywali uczulają swoich piłkarzy, aby utrudniali mi życie i blokowali moją lewą nogę. Poprawiłem grę w defensywie, gdzie mam na pewno największe braki, a także grę głową i prawą nogą.
Jest też krótka rozmowa z Markiem Koźmińskim – dłuższy wywiad czytaliście już na naszych łamach, a jeśli nie – zapraszamy (KLIK!).
SPORT
Dziś w Warszawie spotyka się kierownictwo PZPN z prezesami klubów ekstraklasy. Temat? Kształt ligi od sezonu 2021/22.
O co będzie się toczyć ta gra? Przede wszystkim o kształt przyszłych rozgrywek ekstraklasy, choć mówi się i o ich jakości. Kształt, czyli ile drużyn będzie w niej grało – nadal 16 czy już 18, i z odejściem od ESA 37, czyli z podziałem na grupy. Prezes Boniek, argumentując to, wyraził się dosadnie w liście do prezesów klubów ekstraklasy z 24 stycznia br.
Napisał m.in. (…): „Od sezonu 2021/2022 istnieją tylko i wyłącznie dwa możliwe systemy rozgrywek ekstraklasy. W obu systemach spadać będą 3 drużyny. Różnicą będzie jedynie liczba uczestników, tj. w praktyce czy 3 drużyny spadną z 18-, czy z 16-zespołowej ekstraklasy (…).”
Igor Angulo może zostać pozbawiony przywileju wykonywania jedenastek, a przejść on może na Łukasza Wolsztyńskiego.
Z „jedenastki” pomylił się Igor Angulo, posyłając piłkę obok słupka bramki strzeżonej przez Pavelsa Steinborsa. Czy to oznacza zmianę wykonawcy przy kolejnym ewentualnym karnym dla zabrzan? – Na razie wiemy, jaka jest hierarchia, choć może po tym piątkowym meczu coś się zmieni – mówi z uśmiechem Wolsztyński. Jednego można być pewnym, przy jedenastce, jeżeli nie wykona jej „Angulo-gol”, a na boisku będzie akurat „Wolsztyn”, to właśnie pewnie on podejdzie do ustawionej na jedenastym metrze piłki.
Daniel Mikołajewski wdarł się szturmem do jedenastki Rakowa.
Wychowanek Podbeskidzia Bielsko-Biała zaliczył ogromny awans sportowy. 20-letni piłkarz zadomowił się w drużynie Rakowa, a postawą na zgrupowaniach w Uniejowie i Ayia Napa zyskał zaufanie Marka Papszuna. Trener Rakowa postawił na niego w meczu z Lechem i Legią (…).
Dobre występy w pierwszych meczach wiosny sprawiły, że 20-latek może myśleć o stałym miejscu w defensywie obok Tomasza Petraszka i Jarosława Jacha. Jednak rywalizacja o miejsce w składzie nie będzie łatwa – Andrzej Niewulis jest coraz bliżej powrotu do pełni formy, a Kamil Kościelny rozegrał niezłe spotkanie z Legią. Raków czeka kolejny wyjazd, tym razem do Gdyni, gdzie Arka walczy o ligowy byt.
Kamil Pestka chce grać ofensywnie. I w każdym meczu udowadniać, że Cracovia go potrzebuje.
– W każdym meczu staram się grać ofensywnie – mówi Kamil Pestka. – Był nawet mecz, w którym trener Michał Probierz wystawił mnie na skrzydle, ale wolę grać w defensywie. Wiadomo, że obrońca musi zwracać przede wszystkim uwagę na swoją bramkę, a gra do przodu to jest tylko, albo aż – dodatek. Czuję się jednak mocny i gdy tylko jest taka szansa ruszam do ataku. Plasowane strzały po ziemi w dalszy róg ćwiczę na treningach i to, że tak właśnie uderzyłem nie było dziełem przypadku. Właśnie tak chciałem. Nie szukałem wariantu siłowego tylko nastawiłem się na precyzję i to dało efekt.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na pierwszych stronach „Przeglądu” najważniejsze wątki z wczorajszego spotkania Marka Koźmińskiego z dziennikarzami po ogłoszeniu kandydowania na prezesa PZPN.
O JERZYM BRZĘCZKU
— Jest moim przyjacielem z boiska. To nie czas i miejsce na dywagacje o jego przyszłości. Jest odpowiednią osobą na właściwym miejscu. Był za ostro krytykowany, a osiągnął dobre wyniki. W niełatwych do ogarnięcia pod względem logistycznym ME mamy teoretycznie trudniejszą grupę niż we Francji. Chciałbym, żebyśmy pozostali w turnieju jak najdłużej. Ale pamiętajmy, że parę razy się sparzyliśmy, bo za bardzo się rozpędziliśmy z oczekiwaniami. Trzeba umiejętnie ocenić na co nas stać. Kibicujmy reprezentacji, na decyzje przyjdzie czas, a ja chciałbym, żeby Jurek pracował z kadrą jak najdłużej.
Coraz trudniej zostać kandydatem na prezesa PZPN – pisze Antoni Bugajski.
Deklarujący wolę uczestniczenia w wyborach na prezesa PZPN Marek Koźmiński na razie jest tylko kandydatem na kandydata. Aby być formalnym pretendentem, musi spełnić kluczowy warunek – najpóźniej miesiąc przed zjazdem wyborczym złożyć listę z co najmniej piętnastoma rekomendacjami udzielonymi przez kogoś spośród 16 wojewódzkich związków, 16 klubów Ekstraklasy i 18 klubów pierwszej ligi. W sumie chodzi więc o 50 podmiotów.
I tu pojawia się nowość. Do tej pory każdy podmiot mógł udzielić trzech takich poparć, ale w ramach nowych statutowych poprawek ograniczono tę liczbę do dwóch.Zmieniony przepis w praktyce pierwszy raz zostanie zastosowany w tym roku. Jego oczywistym i zamierzonym efektem jest
ograniczenie możliwej liczby zarejestrowanych kandydatów. W poprzednich wyborach mogło ich być nawet dziesięciu, teraz będzie maksymalnie sześciu.
Kto zagra w finale Ligi Europy w Gdańsku i czy będą to jacyś Polacy? Zapowiedź pierwszej wiosennej rundy tych rozgrywek.
Trwająca edycja rozgrywek nie obfituje w polskie ślady. W fazie grupowej mieliśmy tylko trzech przedstawicieli: Jacka Góralskiego i Jakuba Świerczoka (obaj Łudogorec Razgrad) oraz Tomasza Kędziorę (Dynamo Kijów). Klub pierwszych dwóch awansował do 1/16 finału, Ukraińcy nie dali rady. Góralskiego wiosną w Lidze Europy jednak nie zobaczymy, bo reprezentant Polski zamienił Bułgarię na kazachski Kajrat Ałmaty. Prosty rachunek nakazywałby myśleć, że w związku z tym w rozgrywkach został jeden Polak, ale w tym wypadku matematyka jest bardziej skomplikowana (…).
Kluby, które zajęły trzecie miejsca w grupach Ligi Mistrzów, z automatu spadają do Ligi Europy i w tym sezonie taki los spotkał m.in. Bayer Leverkusen, którego piłkarzem jest nasz reprezentant U-20 Adrian Stanilewicz (…). Kolejne nowe polskie twarze w LE to Patryk Klimala i Grzegorz Sandomierski, którzy zimą zmienili kluby. Pierwszy został sprzedany z Jagiellonii Białystok do Celticu Glasgow za 4 mln euro, drugi opuścił Podlasie jako niechciany rezerwowy bramkarz i zasilił CFR Cluj.
Andre Martins nie ma rywala – został czołowym pomocnikiem ligi. Grzegorz Mielcarski twierdzi, że jeśli kiedyś usiądzie na ławce, będzie to oznaczało, że Legia jest naprawdę silna.
— Daje równowagę w grze, solidność, spokój. Nie jest zbyt impulsywny. Dobrze mieć takiego w zespole (…). Martins jest wyznacznikiem siły środka pola w Legii. Jeśli kiedyś usiądzie na ławce, będzie to oznaczało, że na tej pozycji drużyna Vukovicia jest naprawdę silna. Obecnie nie sądzę, że musi z kimś rywalizować – uważa Mielcarski. Konkurencja w środku pola faktycznie nie jest zbyt duża, poza Domagojem Antoliciem (zazwyczaj grają obok siebie), brakuje wartościowych piłkarzy na tę pozycję, Portugalczyk jest absolutnym numerem jeden.
Dalej rozmowa Leszka Błażyńskiego ze stoperem Piasta Jakubem Czerwińskim. Między innymi o byciu aniołem stróżem Piasta i dużej liczbie fauli gliwiczan.
Na przedramieniu ma pan wytatuowaną modlitwę „Aniele Boży”. Chyba można pana określić aniołem stróżem gliwickiej obrony.
— Nie przesadzajmy. Jestem częścią drużyny, wychodzę na boisko i staram się ro- bić to, co najlepiej potrafię. Na Górnym Śląsku spotkałem się z określeniem „minister obrony”. To bardzo miłe, sympatyczne i budujące.
W przeszłości był pan jednak ministrantem, a nie ministrem, ale na boisku tego nie widać.
— Na pewno nie gram brutalnie, zawsze staram się być fair. Zdarzy się czasami przekleństwo, nerwowe starcie, a po spotkaniu potrzebuję trochę czasu, by adrenalina opadła. Wiele osób twierdzi, że wychodząc na boisko zmieniam się, w życiu prywatnym jestem delikatny, a na murawie już nie.
Piast popełnił w tym sezonie tylko 279 fauli. Razem z Jagiellonią najmniej w lidze.
— Mamy taki styl, że naszymi pierwszymi obrońcami są napastnicy, a bramkarz i my jesteśmy ostatnimi instancjami do przerywania akcji. W obu wiosennych meczach Patryk Tuszyński i Piotr Parzyszek harowali także w defensywie, a linia pomocy dużo biegała, zamykała środek.
Adam Ratajczyk z ŁKS-u pokazał przebłyski potencjału w meczu z Wisłą Płock, Mateusz Janiak przybliża sylwetkę pomocnika łodzian.
– Niesamowicie inteligentny na boisku. W czasie meczów nie musiałem w ogóle podpowiadać, Adam robił to za mnie. Był jak drugi trener na murawie – opowiada trener Dariusz Zieliński, dziś BUKS Pruszków, który przed laty w trampkarzach Znicza przez pięć i pół roku prowadził obecnego piłkarza Rycerzy Wiosny.
Ratajczyk błysnął kilkoma akcjami w spotkaniu z Wisłą Płock (0:0) i dał nadzieję, że władze klubu mogły mieć rację, kiedy twierdziły, że mają w zanadrzu kogoś zdolniejszego od sprzedanego do Legii Piotra Pyrdoła. Gdyby nie sylwetka, trudno byłoby się zorientować, że na lewym skrzydle ŁKS biegał junior. Ale akurat fizycznie to on nigdy się nie wyróżniał. Byli wyżsi, ciężsi, silniejsi, szybsi. Ba! Nawet lepsi technicznie (choć to rzadko…). Za to żaden nie potrafił podejmować decyzji tak prędko i trafnie jak on.
Iza Koprowiak porozmawiała po powrocie z Mołdawii do Polski z Arielem Borysiukiem. Między innymi o kulisach odejścia z Sheriffa Tiraspol.
Przeprowadza się pan już po raz dwunasty.
— Kilka przeprowadzek było zaplanowanych, do Legii czy Lechii wracałem z wypożyczeń. Na pewno inaczej wyobrażałem sobie pobyt w Mołdawii. Nikt mnie nie wyganiał, sam chciałem wrócić. Rozmawialiśmy na ten temat od grudnia. Władze Sheriffa się opierały, bo byłem dla nich kluczowym zawodnikiem. Zaparłem się. Byłem zdeterminowany, by odejść.
Głowa nie wytrzymywała?
— Było w niej pełno różnych myśli. Trzy razy poszedłem do szefów klubu, za każdym razem mówiłem, że chcę odejść. Byłem o krok, by wsiąść w samolot, ale wiadomo, że to nie takie proste. Obowiązywał mnie kontrakt. Mołdawianie widzieli, że nie czuję się tam dobrze. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie tamte rozgrywki, ich otoczkę. Między naszą a mołdawską ekstraklasą jest taka przepaść, jak między polską ligą a Premier League. Mają infrastrukturę sportową na poziomie naszej klasy okręgowej. Ostatni mecz graliśmy u siebie w listopadzie. Zdobyliśmy mistrzostwo, mieliśmy zaplanowaną fetę. Z tej okazji na trybunach zasiadło 300–400 osób. Piłka nożna nie jest w Mołdawii popularna, na pewno nie jest szczytem marzeń dla piłkarzy.
fot. FotoPyK