To była tak słaba kolejka, że musimy – tak jak apelowała pani Sylwia – cieszyć się z małych rzeczy. Naprawdę małych. Tycich. Tu całkiem ładna bramka, tam akcja złożona z kilku w miarę szybkich podań, jeszcze gdzieś indziej udane trzydzieści pięć minut. Albo inny przykład – w trakcie ostatniej serii gier więcej było młodzieżowców, którzy zagrali dobrze niż tych, którzy zaniżali poziom. Minimalnie więcej, ale co tam – zazwyczaj jest odwrotnie, więc jest się z czego cieszyć.
Przy których nazwiskach postawiliśmy plusy, a gdzie wylądowały minusy? Sprawdźcie.
Na plus: Sylwester Lusiusz (Cracovia), Kamil Pestka (Cracovia), Przemysław Wiśniewski (Górnik), Kamil Jóźwiak (Lech), Rafał Kobryń (Lechia), Michał Karbownik (Legia), Miłosz Szczepański (Raków), Damian Michalski (Wisła P.), Bartosz Slisz (Zagłębie)
To był twardy orzech do zgryzienia – do końca głowiliśmy się nad tym, czy postawić na któregoś młodego z Cracovii, czy może jednak wyróżnić Majeckiego. Wkład Lusiusza i Pestki w zwycięstwo Pasów nad Lechem jest niepodważalny, pierwszego na konferencji chwalił Michał Probierz, a bez drugiego nie byłoby choćby samobója Satki i tak słabego występu prawego skrzydła Kolejorza, ale uznaliśmy, że bramkarz Legii miał jednak większy wpływ na to, że jego drużyna zdobyła w ten weekend jakiekolwiek punkty.
Miał w spotkaniu z Rakowem Majecki też gorsze momenty, w pierwszej połowie dwa razy źle zagrywał nogami, ale później kilka razy popisywał się przy uderzeniach. Zatrzymał Bartla w sytuacji sam na sam, odbił piłkę po strzale głową Jacha, poradził sobie z bombą Browna Forbesa czy kąśliwą próbą Szczepańskiego. Przy golach w zasadzie bez szans, bo raz, że karny (ten drugi), a dwa, że bardzo mocny strzał z dyńki Musiolika.
Czy to najlepszy Majecki w sezonie? Chyba tylko ze Śląskiem Wrocław, gdy między innymi obronił karnego, wypadł lepiej (biorąc pod uwagę tylko ligę). Przed golkiperem Legii bardzo ważna runda, bo jego poczynaniom z wielką uwagą na pewno przyglądają się Francuzi. Monaco, płacąc siedem milionów euro i bijąc rekord transferowy Ekstraklasy, kupiło nie tyle gotowy produkt, co potencjał. Jeśli Majecki będzie go wykorzystywał wiosną, droga do tego, by zaistnieć po wyjeździe będzie krótsza. Jesień nie była w jego wykonaniu szczególnie udana, bez trudu wymienilibyśmy pięciu, sześciu, może nawet siedmiu bramkarzy w lepszej formie, ale w perspektywie paru lat to on powinien być częścią wielkiej piłki, a nie Stipica, Putnocky, Steinbors czy inni. Mecze takie jak ten sobotni tylko go do tego przybliżają.
Na minus: Tymoteusz Puchacz (Lech), Maciej Rosołek (Legia), Sebastian Milewski (Piast), Przemysław Płacheta (Śląsk), Marcin Listkowski (Pogoń), Bartosz Białek (Zagłębie), Kamil Wojtkowski (Wisła K.), Dawid Kocyła (Wisła P.)
Napisaliśmy, że chłopaków zaniżających poziom było tym razem mniej niż tych, którzy zagrali dobrze. Druga dobra informacja jest taka, że nikt się jakoś szczególnie nie zbłaźnił, co przez ostatnie 21 kolejek w zasadzie było normą. Jak w takiej sytuacji wybrać Szczawika? No, trzeba było pogłówkować, zajrzeć do InStata, by sprawdzić te bardziej szczegółowe statystyki, no i w końcu postawić na najbardziej przeciętnego z przeciętnych. Okazał się nim Mateusz Młyński z Arki Gdynia.
No mają problem nad morzem, może nawet największy w lidze. Czasami zza tych chmur wychodzi słońce, najczęściej właśnie za sprawą Młyńskiego, który ma lepszą chwilę, ale no właśnie – nie udaje mu się tego przekuć na jakąś serię dobrych występów. W Zabrzu nie tyle przeszedł obok meczu, co minął go szerokiem łukiem. A jak już czegoś próbował, najczęściej dryblingu, to udał mu się 1 na 6 zwodów. Kontrast bił po oczach, bo w tym samym czasie po drugiej stronie boiska Jimenez kręcił Zbozieniem tak, że podpadało to pod znęcanie się.
Fot. FotoPyK/400mm.pl
***
Wczorajszy odcinek Ligi Minus – kto przegapił, ten trąba!