Reklama

5 powodów, dla których w Łodzi nie muszą jeszcze panikować

redakcja

Autor:redakcja

15 lutego 2020, 11:34 • 6 min czytania 0 komentarzy

Ostatni raz tak dużą stratę do bezpiecznego miejsca udało się odrobić bodaj Dyskobolii Grodzisk za legendarnej „fantastycznej pracy trenera Białka”. My po jesieni też jesteśmy coraz bliżej stwierdzenia, że w Łodzi powoli mogą już zacząć sprawdzać rozkłady jazdy na wyjazd do Niepołomic, Głogowa czy Opola. Ale pisanie co tydzień o tym, że ŁKS jest jedną nogą i piętą drugiej stopy już w I lidze, to nuda. Poszukaliśmy zatem pięciu powodów, dla których łodzianie jednak nie muszą puszczać jeszcze w szatni marszu pogrzebowego.

5 powodów, dla których w Łodzi nie muszą jeszcze panikować

1. Obrona inna niż jesienią

Matko z córką, ale to był kabarecik. Defensywa łodzian odstawiała w poprzedniej rundzie skecze na poziomie kabaretu Koń Polski. I to raczej z tych mniej zabawnych. Po kolejnym błędzie nie mówiliśmy już „olaboga, jak to się mogło stać?”, a raczej „no tak, przecież to obrona beniaminka z Łodzi”. Jan Sobociński wszedł z korespondencyjny pojedynek z Rafałem Janickim na miano najgorszego stopera ligi, a koledzy z defensywy wcale nie wyglądali na jego tle znacznie lepiej. Plusik moglibyśmy postawić przy nazwisku Adriana Klimczaka, który stracił część rundy przez uraz. No i przy Janie Grzesiku. Ale też to nie byłby plusy predestynujące do znalezienia się w gronie pięciu najlepszych piłkarzy ligi na swojej pozycji.

Oczywiście po przegranym 1:3 meczu z Legią nie posuniemy się do stwierdzenia, że teraz obrona zespołu Kazimierza Moskala będzie wyglądała jak ta Milanu z Baresim i Maldinim. Ale każdy inny sposób na grę defensywną niż to, co ŁKS odstawiał jesienią, będzie awansem. Bo gorzej po prostu grać w tyłach się nie dało. Łódzcy kibice spore nadzieje mogą pokładać przede wszystkim w Macieju Dąbrowskim, którzy przez kilka dobrych sezonów uchodził za stopera z tej wyższej ligowej półki. Dobre słowo słyszeliśmy też o sprowadzonym zimą Gracii. Ponoć i Vidamajer powinien dać odrobinę więcej jakości.

Nie sądzimy, że nagle łodzianie będą się bili z Legią czy Cracovią na najlepsze linie obronne w lidze. Natomiast absolutnie każda wymiana chociażby stoperów względem jesieni musi być sportowym awansem. A prawdą jest, że ŁKS regularnie przegrywał nie przez to, że kreował za mało szans, ale przez to, że w defensywie wyglądał jak wycieczka siódmoklasistów po czteropaku na głowę.

Reklama

2. Indywidualności z przodu

Na Legii błysk Michała Trąbki wystarczył, by objąć prowadzenie. W sparingach Pirulo miał momenty ramirezowania. Corralowi piłka też raczej nie przeszkadzała w uprawianiu swojego zawodu, który nieodłącznie wiąże się z kopaniem tejże piłki. Wciąż wolelibyśmy na miejscu kibiców ŁKS-u mieć w tej układance takiego brodatego Hiszpana z pokrętłem w lewej nodze, ale ten dżentelmen obrał kierunek na Poznań.

To nie jest tak, że łodzianie mają w ofensywie piłkarzy, którym kolana zginają się w odwrotną stronę. Problem bardzo często był pokłosiem tego, że ekipie Moskala brakowało skuteczności. Albo nazywając sprawy wprost – brakowało kogo, kto dołoży szuflę w polu karnym. Wielokrotnie gracze beniaminka przeważali we współczynniku goli spodziewanych nad rywalami, milej się patrzyło na to, co cudują w ofensywie. Ich problemem było jednak to, że za zgrabne cztery klepki z rzędu nikt jeszcze w futbolu punktu nie dostał. Co innego za wpychanie piłek na siłę do siatki – takie przypadki już w piłce znamy.

O Trąbkę może czołówka Ekstraklasy zabijać się po sezonie nie będzie, ale widać, że chłopak ma dryg do gry kombinacyjnej. Pirulo miewał mecze, w których wyglądał lepiej nawet od Ramireza. Nad Dominguezem też w Łodzi cmokają i mówią, że po Ramirezie płakać nie będą. Wszystko sprowadza się jednak do pytania – czy ten Moskalball będzie potrafił spożytkować ich niezłe klepki i kreowane szanse.

ekstraklasa-2020-02-15-10-02-35

Reklama

3. Arkadiusz Malarz

Zrobiła nam się w tym sezonie trochę taka liga bramkarzy, ale cóż my mamy z tym począć. Pavels Steinbors broni fantastycznie, Dante Stipica zaliczył wejście z buta, nie można się przyczepić do obron Peskovicia, Placha czy Putnockiego. Parodystów jest niewielu, a jeśli już jacyś są, to kluby w miarę szybko starają się zastąpić ich kimś poważnym. Malarz zdecydowanie zalicza się do grupy, która raczej wybrania swojemu zespołowi jakieś punkty niż swoimi interwencjami przykłada się do porażek.

Trochę nam go było szkoda, gdy w jednym z meczów Sobociński załadował takiego samobója, że Malarz nie mógł nawet zareagować. Wkładka do pustaka z bramkarzem pilnującym bliższego słupka przy dośrodkowaniu – no najgorsza sytuacja dla golkipera. Mikrofony ustawione za siatką ściągnęły jedyne siarczyste „jaaa pierdolę…” rzucone przez byłego golkipera Legii.

Przypuszczamy, że przy lepszej defensywie ta jego statystyka obronionych strzałów mogłaby być lepsza. Bo dziś z 65,7% skuteczności szału nie robi. Natomiast nie ma co patrzeć na suche liczby bez oparcia się na analizie tego, jak te bramki padały. A golkiper ŁKS-u często był stawiany w sytuacji, gdy jedyne, co mógł zrobić, to zgiąć plecy i schylić się po piłkę do siatki. Rywale mieli tak dużo miejsca, że strzelali jak do kaczki.

Malarz to wciąż ligowa czołówka bramkarska, nadal jest cholernie zwinny i ma naprawdę dobry refleks, dzięki czemu kręci przyzwoite liczby w statystyce tzw. super saves, czyli obron z cyklu „mógł, nie musiał”. Skoro w przeszłości był języczkiem u wagi w walce o mistrzostwo, to dlaczego nie miałby być decydujący w walce o utrzymanie?

4. Przypuszczalnie łatwiejszy terminarz

Sześć z dziewięciu meczów do końca rundy łodzianie będą rozgrywać z rywalami, którzy aktualnie są w dolnej ósemce. Do tego siedem spotkań w rundzie finałowej – oczywiście też z dolną ósemką, co jasne. Zatem z tych szesnastu finałów aż trzynaście ŁKS rozegra z rywalami, którzy są na ten moment w tej teoretycznie słabszej połowie stawki.

Oczywiście nadal mówimy o zespole, który z całej ligi zdobył w tym momencie najmniej puntów i generalnie wyglądał najbardziej dziadowsko, więc to żaden handicap, że najsłabszy mierzy się ze słabymi. Natomiast zgodzimy się przecież, że łatwiej o punkty w starciu z taką Arką Gdynia niż z Pogonią czy Legią.

5. Nawet jeśli spadek, to bez pogrzebu

Pisaliśmy o tym już kilkukrotnie, ale wypada przypomnieć – ŁKS po jesieni realnie bierze pod uwagę to, że spadnie z ligi. Nie wpisuje tego na przyszłoroczny budżet, nie podmienia już brandingu na stadionie na ten pierwszoligowy, ale gdzieś tam z tyłu głowy prezesa czy dyrektora sportowego kołacze myśl „nie możemy w tym roku szarżować z kontraktami, bo w przyszłym sezonie możemy nie mieć kasy z Canal+ i grać na niższym poziomie rozgrywkowym”.

Niestety częstą drogą dla spadkowiczów z Ekstraklasy jest obranie kursu pikującego. Sytuacja wygląda tak: zimą klub orientuje się, że jest w dupie, więc rzuca się na starych Słowaków mających pomóc w utrzymaniu. Starzy Słowacy podpisują dwu-trzyletnie kontrakty, ale utrzymania nie udaje się zapewnić. Napompowana kontraktami kadra leci do I ligi, gdzie zainteresowanie kibiców i mediów jest znacznie mniejsze, przychody maleją o kilkadziesiąt procent, a wydatki pozostają na poziomie ekstraklasowym. Pożyczka, dług, pożyczka, dług, spirala pożyczek, pasjans długów.

ŁKS-owi to nie grozi. Dla nich wejście do Ekstraklasy było być może zbyt szybkie, w klubie nie szacowano tak rychłego powrotu na najwyższy poziom rozgrywkowy. Być może lepiej byłoby, gdyby ta promocja przyszła w tym sezonie, gdyby łodzianie mogli jeszcze przez rok budować spokojnie kadrę na awans. Ale skoro już trzeba było zagrać w tej Ekstraklasie, to przyjęto to z radością, ale i chłodną kalkulacją. Napinka na konieczność utrzymania się bez zważania na koszty przy ostatecznym fiasku w walce o pozostanie w lidze odbiłaby się czkawką. A ŁKS przyjmie ten spadek na klatę. Będzie im smutno, będzie im żal, ale przynajmniej nie będą opłakiwać spadku w dziurawych skarpetach i z najtańszym browarem.

***

Ufff, było ciężko wymyślić te pięć powodów. W połowie pomyśleliśmy, że gdybyśmy pisali tekst o tytule „48 powodów, dla których ŁKS przyklepie spadek już w kwietniu”, to przyszłoby nam to łatwiej.

screencapture-207-154-235-120-przedmeczowka-631-2020-02-15-11_11_58

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...