Reklama

Lepszy Pekhart w garści niż gołąb na dachu?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

07 lutego 2020, 21:56 • 7 min czytania 0 komentarzy

Dzień startu rundy wiosennej ligowych zmagań to idealna pora, żeby ogłosić pozyskanie nowego napastnika w miejsce najlepszego strzelca zespołu, którego straciło się mniej więcej miesiąc wcześniej. Cóż, Legia Warszawa ze znalezieniem następcy Jarosława Niezgody ani zbytnio się nie śpieszyła, ani też zbytnio nie chciała wydawać kasy zarobionej na sprzedaży, więc nic dziwnego, że na koniec zostaje z 30-letnim Czechem, który ostatnio sporadycznie strzelał w hiszpańskiej drugiej lidze. Czy Tomasa Pekharta trzeba jednak z góry skreślać?

Lepszy Pekhart w garści niż gołąb na dachu?

Sprawdziliśmy, poszperaliśmy i mamy kilka argumentów, dzięki którym transfer napastnika z Las Palmas się broni.

Tomas Pekhart to kolejny przedstawiciel napastników spod szyldu „czeski wieżowiec”. Pierwsze skojarzenie z takim opisem? Oczywiście niezapomniany Jan Koller. Ale i w Warszawie grał swego czasu gigant zza południowej granicy. Tomas Necid, bo o nim mówimy, nie pozostawił jednak po sobie dobrego wrażenia. Co tylko dokłada wątpliwości wokół postaci Pekharta.

ekstraklasa-2020-02-07-11-02-38

Niezbyt udana przeszłość związana z czeskimi napastnikami nie jest największym problemem, który kibice Legii wytykają przy tym transferze. To, co najbardziej martwi fanów z Łazienkowskiej, to marny dorobek strzelecki Pekharta w hiszpańskim Las Palmas. Jak to jest, że w miejsce Jarosława Niezgody klub ściąga zawodnika, który ma na koncie sześć bramek w ostatnich dwóch sezonach?

Reklama

Faktycznie, Czech na zapleczu La Liga się nie nastrzelał. Z drugiej strony jednak uzbierał na boisku tyle minut, co kot napłakał. Mimo że dla Las Palmas zagrał 31 razy, to średnio przebywał na murawie przez nieco ponad pół godziny. Oczywiście – z jakiegoś powodu nie grał. Konkurencja była spora, sam zainteresowany na łamach czeskiej prasy przyznawał, że z tak mocną obsadą na jego pozycji nie spotkał się jeszcze nigdy, nie licząc gry w Tottenhamie. Można wnioskować, że w Las Palmas jego głównym problemem był Ruben Castro. Hiszpański napastnik to co prawda dziadziuś i weteran boisk, ale w tamtym sezonie ładował gola za golem. Nic dziwnego – gość ma w CV blisko 100 bramek w hiszpańskiej ekstraklasie.

Teraz Castro leczył urazy i grał mniej, więc Pekhart grał już znacznie więcej niż przed rokiem, ale też nie był pierwszym wyborem trenera.

Tu pojawia się jednak promyk słońca dla optymistów. Bo kiedy już czeski napastnik przestał zbierać ochłapy i występował w pierwszym składzie, przyszły też bramki. Wiele ich nie było, ale średnią na 90 minut ma niezłą. Rok temu 0.57 trafień, teraz 0.55. W jego przypadku tą statystyką należy kierować się przede wszystkim, bo dla rezerwowych jest ona po prostu bardziej miarodajna. Co jeszcze mówią o Pekharcie liczby z obecnego sezonu? Kiedy już trafiał w bramkę, można było się cieszyć. Pięć goli na siedem celnych strzałów? Nie jest źle, choć prób na pewno jest trochę za mało, jak na napastnika. Jego średnia to 2,1 strzału na mecz – nie za specjalnie. A kiedy porównamy to z liczbami Niezgody czy Kante, to… jest przepaść.

Sprzedany do Portland Timbers Polak notował średnio 2,9 prób uderzeń na 90 minut, a Gwinejczyk w takim wymiarze czasowym notuje aż 4,1 strzałów. Z drugiej strony, w przypadku Pekharta w światło bramki trafia 37% uderzeń, a jak wylicza EkstraStats, Kante celuje z ok. 38% skutecznością, więc nadziei można upatrywać w tym, że w znacznie słabszej lidze Czechowi będzie po prostu łatwiej dochodzić do sytuacji bramkowych.

A szansa na to jest spora. Wystarczy spojrzeć, jak Czech radził sobie w nieco słabszych rozgrywkach. Zostawiamy więc Bundesligę i tę całą niemiecką przygodę – wiadomo, że to poziom, na który Pekhart już nigdy nie wejdzie. Nie tak dawno nowy snajper Legii grał jednak w greckim AEK-u. Jego bilans to ponad 1700 minut i 12 goli w ciągu półtora sezonu. Nie dysponujemy co prawda dokładnymi liczbami co do ilości oddanych strzałów, ale wiemy, że 26 z nich trafiło w światło bramki, więc praktycznie co druga próba kończyła w siatce.

Reklama

Dla porównania Niezgoda i Kante w tym sezonie, odpowiednio: 14 bramek na 21 celnych strzałów i 6 na 18.

Pekhart zresztą utrzymuje ten poziom skuteczności niemal przez całą karierę. Pierwsze lata w Jabloncu? 32 celne strzały, 15 goli. Sparta Praga? 12 prób, 7 razy na liście strzelców. Co ważne – i tu wracamy już do nowszych czasów – w AEK-u i Hapoelu, bramki czeskiego napastnika często były dla zespołu bardzo istotne. Nie było tak, że chłop na luzaku pakował frajerom przy 4:0, a kiedy drużyna go potrzebowała, znikał. Mistrzowski sezon w Izraelu to 11 bramek we wszystkich rozgrywkach, z czego 6 dających jego drużynie prowadzenie i jedna wyrównująca wynik spotkania. Maor Melikson, z którym pykał w Beer Szewie, mógł być zadowolony. Przy okazji warto wspomnieć, że zdarzyło się też, że to Maor po asyście Pekharta wpisał się na listę strzelców w ważnym momencie (gol na remis). Aha, jest też ciekawostka, prawdopodobnie bardzo istotna przy tym transferze do Ekstraklasy – w Izraelu zawodnik pracował pod okiem Łukasza Bortnika, który jest obecnie trenerem przygotowania motorycznego w Legii. Zakładamy, że nie jest to przypadek i Polak podpowiedział, dlaczego warto postawić akurat na tego piłkarza.

No dobrze, a jak wyglądało to w Grecji?

AEK liczył się w grze o ligowe podium, a Pekhart siedmiokrotnie dawał ateńczykom prowadzenie. Dwa razy dzięki niemu udało się wyrównać wynik spotkania, sześć bramek nie miało natomiast większej wagi. Jasne, wciąż mamy z tyłu głowy, że to nie był pewniak, grający od deski do deski, rozstrzygający w pojedynkę ligowe klasyki. Ale też nie można powiedzieć, że był on bezużyteczny i grał, bo ktoś musiał grać. Wygląda nam bardziej na zadaniowca, ale takiego, który swoje zadania faktycznie spełnia.

[etoto league=”pol”]

Dlaczego więc Hiszpanie chcą pozbyć się gościa, na którego w określonych sytuacjach można liczyć? Rzekomo chodzi o pensję. Według doniesień prasowych Pekhart zarabia w Las Palmas ok. pół miliona euro rocznie, a na tak drogiego rezerwowego klub z zaplecza La Liga nie może sobie pozwolić. Poza tym do Czecha większych zastrzeżeń nie było. Jak czytamy w „Przeglądzie Sportowym”, nie odcinał kuponów, harował na treningach, żeby otrzymać szansę. Zapisał się nawet na lekcje hiszpańskiego. Ok, powiecie, że to normalne, bo skoro gdzieś mieszkasz i grasz, to poznanie języka jest podstawą. Tak, ale kiedy masz 30 lat, okrągłą sumkę spływającą na konto i okupujesz ławkę, może ci się nie chcieć wysilać, przecież angielski wystarczy. Stąd nasza pochwała.

Z drugiej strony jest też krytyka i nie wiemy jak do tego podchodzić. Dlaczego? W „PS” czytamy opinie z Hiszpanii: nie pasował do tego stylu gry i tej ligi, mimo wzrostu niezbyt dobrze gra głową, ani nie jest superskuteczny. No tak, a przed chwilą pisaliśmy, że liczbowo nie wygląda to tak źle: siedem celnych strzałów i pięć goli. To już bardziej przyczepić się można do tego, że uderzeń było trochę za mało. Słaba gra głową? Może i tak, ale trzy z sześciu goli dla Las Palmas zdobył właśnie w ten sposób.

Nie mamy pełnych danych co do Izraela, ale tam przynajmniej dwukrotnie załadował z bańki. Grecja? Sześć trafień głową. Tak samo w Niemczech. No jednak coś z tej dyńki sypnie i to nie raz na ruski rok, więc nie wygląda to źle.

Tym bardziej że – znów to podkreślimy – teraz Pekhart trafia do słabszej ligi, w której warunki fizyczne napastnika odgrywają naprawdę sporą rolę. Możemy się śmiać, że wystarczy, że ktoś przyceluje i trafi tego wielkoluda w głowę, a piłka wpadnie do bramki, ale… przecież sami dobrze wiemy, że faktycznie w naszej lidze czasami tak jest.

03.02.2013, easyCredit Stadion, Nuernberg, GER, 1. FBL, 1. FC Nuernberg vs Borussia Moenchengladbach, 20. Runde, im Bild Jubel nach seinem verwandelten Elfmeter zum 1:0 Timmy SIMONS (1.FC Nuernberg), rechts Tomas PEKHART (1.FC Nuernberg) // during the German Bundesliga 20th round match between 1. FC Nuernberg and Borussia Moenchengladbach at the easyCredit Stadium, Nuernberg, Germany on 2013/02/03. EXPA Pictures 2013, PhotoCredit: EXPA/ Eibner/ Eckhard Eibner ***** ATTENTION - OUT OF GER ***** LIGA NIEMIECKA PILKA NOZNA SEZON 2012/2013 FOT.EXPA/NEWSPIX.PL Italy, Spain, Slovenia, Serbia, Croatia, Germany, UK, USA and Sweden OUT! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Pozostaje nam odpowiedzieć na jedno pytanie – dlaczego Legia przystała na Pekharta? Przecież wśród kandydatów wymieniało się Alibeca, Świerczoka czy nawet młodego Hiszpana, Angela Rodado. W każdym z tych przypadków chodziło jednak o kogoś, za kogo po pierwsze trzeba sowicie zapłacić, a po drugie trzeba się jeszcze poszarpać z obecnym klubem, żeby transfer doszedł do skutku. Tymczasem dziś startuje runda wiosenna Ekstraklasy i stołeczna drużyna naprawdę nie ma już czasu na rozmowy. Jose Kante sam ligi nie wygra, a przecież na obozie złapał drobny uraz, co dla Legii oznacza ni mniej, ni więcej, że gdyby to samo stało się w lidze, zostałaby z samą młodzieżą w ataku. A wtedy i ceny poszłyby w górę, bo każdy chciałby desperację wicemistrzów Polski przełożyć na zysk dla siebie.

Może gdyby sprawę Niezgody udało się domknąć wcześniej, może gdyby Legia była trochę konkretniejsza i szybsza w swoich poszukiwaniach, udałoby się dorwać jakiś złoty strzał. Ale dziś to tylko gdybanie.

Tomas Pekhart nie jest być może doskonałym zakupem. Tak, istnieje większa obawa, że podąży śladem Chukwu i Necida niż w przypadku Świerczoka czy Alibeca, którzy są na pewnym poziomie sprawdzeni. Ale umówmy się – na obydwu z nich Legia najpewniej nie zarobiłaby już ani złotówki. Na Pekharcie też nie zarobi, ale chociaż nie wyda, więc bilans jest znacznie bardziej opłacalny. Na pewno nie powiemy, że wraz z przyjściem czeskiego wieżowca, w Warszawie mogą spać spokojnie, bo zyskali snajpera na lata. Na pewno nie powiemy, że na Łazienkowskiej nie wolelibyśmy ponownie zobaczyć Nemanję Nikolica, który także był akurat wolnym zawodnikiem.

Przyznamy za to jedno – Vuković dostał brakujący element w zespole, a pion sportowy dostał czas, żeby popracować w spokoju nad jakimś konkretniejszym, może bardziej przyszłościowym ruchem. Przynajmniej mamy nadzieję, że taki właśnie zamysł towarzyszył władzom klubu, kiedy porozumieli się z Czechem, bo tylko w takich okolicznościach możemy uznać transfer 30-latka po przejściach, za logiczny i rozsądny ruch.

SZYMON JANCZYK

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...