Reklama

Kapitan u Hagiego i pogromca Milanu. Kim są nowe nabytki Jagiellonii?

redakcja

Autor:redakcja

04 lutego 2020, 13:58 • 10 min czytania 0 komentarzy

Jagiellonia Białystok dość niespodziewanie wyskoczyła z transferem, który może być jednym z ciekawszych ruchów tego okienka. Na Podlasiu postanowiono wzmocnić tyły i sięgnięto po rumuńskiego stopera, Bogdana Tiru. Chwilę wcześniej Jaga zgarnęła też jednego z najlepszych strzelców poprzedniego sezonu w lidze chorwackiej, czyli Jakova Puljicia. Nie będziemy jednak marudzić, że białostoczanie dokładają kolejne piętra w swojej wieży Babel. Dlaczego? Ano dlatego, że tym razem nowe nabytki wyglądają jak panowie piłkarze. Szerzej przedstawią wam ich eksperci od rumuńskiej i chorwackiej piłki, z którymi porozmawialiśmy na ich temat.

Kapitan u Hagiego i pogromca Milanu. Kim są nowe nabytki Jagiellonii?

Dwukrotny reprezentant Rumunii, kapitan czołowej drużyny tamtejszej ligi – Viitorulu. Do tego mistrz kraju, z doświadczeniem w kwalifikacjach europejskich pucharów. CV Bogdana Tiru sugeruje, że nie jest to gość, który miał jakiś przebłysk formy i wozi się na nim od klubu do klubu. Jest wychowankiem Viitorulu, rozegrał dla niego 150 spotkań i przebył z nim drogę od bycia rumuńskim średniakiem do zwycięstwa w lidze. Akademia Hagiego słynie z dobrego szkolenia i choć Tiru nie jej jej flagowym „produktem”, to można powiedzieć, że potwierdza regułę. Zwłaszcza że w składzie swojej drużyny był swego rodzaju mentorem. – Grał w większości meczów u Hagiego, był starszym obrońcą w duecie stoperów. Viitorul promuje młodzież, więc na środku obrony ustawiają starszego zawodnika i zdolnego juniora. Drugi podstawowy stoper był dużo młodszy – mówi nam Łukasz Gikiewicz, który w ostatnim czasie był piłkarzem rumuńskiego FCSB.

W podobnym tonie o Bogdanie Tiru wypowiada się Radu Baicu, skaut zajmujący się rumuńską piłką. – Prawonożny środkowy obrońca, który może grać w systemie z czwórką z tyłu, ale profilem bardziej pasuje do tercetu, choć w takim systemie grał rzadko. Nie jest zbyt silnym zawodnikiem, brakuje mu trochę warunków fizycznych, ale za to jest skoczny, szuka przestrzeni, potrafi budować akcje od własnej bramki. Musi poprawić kilka aspektów, czasami nie jest wystarczająco skoncentrowany, zbyt często fauluje i zbyt łatwo łapie kartki. W Jagiellonii będzie ciekawie zobaczyć go w duecie z lepiej zbudowanym Runje, tyle że któryś z nich będzie musiał się poświęcić i przyzwyczaić się do gry bliżej lewej strony boiska.

Rumuńskie media szybko ustaliły kwotę transferu oraz… pensję dwukrotnego reprezentanta swojego kraju. Cóż, Jaga jest przy kasie, więc może poszaleć i wygląda na to, że poszalała. Tiru miał kosztować 600 tys. euro. Podpisał kontrakt na dwa i pół roku, na którym ma zarobić 850 tys. euro. Łącznie. Niezłe warunki, tym bardziej że białostoczanie o zawodnika rywalizowali z nie byle kim. Wolfsberger to uczestnik Ligi Europy, Kajrat Ałmaty to klub, do którego właśnie trafił Jacek Góralski. Przy okazji tego transferu pisaliśmy, że Polak znalazł się w finansowym raju, więc łatwo wywnioskować, że Kazachowie mogli oferować Rumunowi nawet lepsze pieniądze.

Dlaczego więc wybrał Jagiellonię? A pamiętacie, jak zastanawialiśmy się, czy Góralski dokonał dobrego wyboru pod kątem gry w reprezentacji? No to media związane z rumuńską piłką donoszą, że Tiru wciąż ma nadzieję na grę w kadrze, w której ostatnio gościł przed dwoma laty. Przejście do Kazachstanu oznaczałoby, że byłby od niej dalej, niż jest teraz, więc lepszą dla niego opcją był wybór klubu w Europie. Przypuszczamy też, że sporą rolę w tym transferze odegrał trener Petew. Cokolwiek powiedzieć, zna te tereny świetnie, ma niezłą reputację, więc nie było mu ciężko przekonać kapitana klubu Hagiego do zmiany otoczenia.

Reklama

Ok, ale pozostaje nam jeszcze jedno ważne pytanie. Dlaczego kapitan Viitorulu, czołowa postać zespołu i wychowanek tego klubu w ogóle chciał się z niego ruszać? – Był w tym klubie od mniej więcej 10 lat i tak naprawdę to przekonało Hagiego, żeby zaakceptować ofertę nawet poniżej jego ceny rynkowej. W zasadzie sam Hagi to przyznał, mówiąc, że chłopak, który jest w tym klubie od początku kariery, zasługuje na to, żeby sprawdzić się w innej lidze. Ważne też, że w Rumunii nie płacą zbyt wiele. Ciężko określić, jaka była dokładnie jego pensja, ale z racji statusu w zespole myślę, że mógł otrzymywać 5-6 tysięcy euro miesięcznie. Zagraniczne kluby na pewno oferują większe pieniądze – wyjaśnia nam Radu Baicu.

Co jeszcze wiemy o nowym nabytku Jagi? Z nim na boisku defensywa Viitorulu była dość stabilna. Potwierdza to średnia traconych goli w ostatnich sezonach: 1.15, 1.04, 0.71, 0.84. Średnia białostoczan z jesieni? 1.3. Pod tym względem na pewno poprawa się Jagiellonii przyda. Ciekawostką jest fakt, że kiedyś był testowany przez Ajax Amsterdam. Obszerny opis tego zawodnika serwuje nam Gikiewicz. – Nie jest specjalnie wysoki ani przesadnie szybki. Na pewno jego atutem jest dobre ustawianie się na boisku i czytanie gry. Jest prawonożny, dobrze podaje i nieźle gra głową. Nie jakoś fenomenalnie, ale nieźle. Ma jakość, może nie na topowe zespoły, ale na to, żeby grać w dobrej drużynie. U Hagiego gra się krótkimi podaniami, więc ma to dopracowane, tak samo jak budowanie akcji od tyłu. Potrafi dobrze wprowadzać piłkę, jest dobry w zmienianiu kierunku gry. Jest groźny przy stałych fragmentach gry pod bramką rywala, ma dobry strzał i potrafi grać głową. W obronie w takich sytuacjach radzi sobie trochę słabiej, ale to nie jest zły zawodnik.

Potwierdzenie tego, że Rumun potrafi odnaleźć się pod bramką rywala? Rok temu strzelił dwa gole Gentowi w eliminacjach do Ligi Europy. Nic fenomenalnego, ale ciekawy instynkt snajpera, jak na środkowego obrońcę.

Transfer Tiru wygląda rozsądnie i solidnie, choć oczywiście zachowujemy pewien margines błędu. Mudrinski też był kozakiem. Wszędzie poza Białymstokiem. Na pewno jednak Rumuna nie skreślamy, wręcz przeciwnie, mamy co do niego spore oczekiwania. Takie same powinniśmy mieć do gościa, który rok temu strzelił w chorwackiej ekstraklasie 16 bramek, do których dorzucił 10 asyst. Liczby, które tamtejszych piłkarzy prowadzą do niezłego transferu zagranicznego. Tymczasem Jakov Puljić wylądował na ławce rezerwowych i prosto z niej przenosi się na Podlasie. Co poszło nie tak i czy możemy liczyć, że dla ofensywy Jagiellonii będzie on równie dużym wzmocnieniem, jak Tiru dla tyłów drużyny Petewa?

Przypadek chorwackiego zawodnika jest doprawdy przedziwny. Jednego roku ładujesz takiego gola z wolnego Milanowi…

Reklama

Potem poprawiasz się, wypracowując 26 goli dla wicemistrza kraju, a na koniec… lądujesz na ławce. Nic dziwnego, że widząc, jak Rijeka odsyła na ławkę gościa, który miał udział przy blisko 40 bramkach w ciągu dwóch lat, pojawiają się teorie spiskowe. Konflikt z trenerem? Dyscyplinarka? Zapytaliśmy o to Ivana Żeżelja, dziennikarza chorwackiego portalu Index. – Do Rijeki wrócił Franko Andrijasević, który jest po prostu znacznie lepszym zawodnikiem niż Puljić na pozycji numer 10. Konflikt między trenerem a drużyną faktycznie był, Rijeka ukarała za to kilku piłkarzy, ale akurat Jakova na tej liście nie było.

Przegrana walka o skład? Faktycznie, możliwe. Wspomniany Andrijasević z miejsca wskoczył do jedenastki, w ataku też doszło do zmiany, bo Rijeka sięgnęła po znanego nam z Lechii Gdańsk Antonio Colaka. W samej lidze duet nowych zawodników przyniósł już 20 bramek, więc Chorwaci na pewno na odstawienie Puljicia nie narzekali. W całej historii uwagę zwraca jeszcze jeden fakt. Ivan nazywa nowego piłkarza Jagiellonii „dziesiątką”, co sugeruje, że wbrew plotkom (i liczbom z najlepszego sezonu) nie jest to typowy snajper, który ma być następcą Patryka Klimali w wersji 1:1. – To raczej typ drugiego napastnika, kogoś, kto najlepiej czuje się w cieniu typowej dziewiątki, za jego plecami. Lubi być przy piłce, pod grą, ma bardzo dobry strzał i potrafi świetnie dograć piłkę. Nie jest przesadnie szybkim zawodnikiem, za to dobrze wyszkolonym technicznie – wyjaśnia nasz rozmówca.

Skoro są plusy dodatnie, to muszą być i plusy ujemne, jak mawiał klasyk. W przypadku Jakova zdecydowanie słabszą stroną jest mental. W zasadzie nie za bardzo się temu dziwimy: Chorwat był rzucany po pozycjach i odstawiany na ławkę, nawet jeśli był akurat najlepszym strzelcem zespołu. W powrocie do składu nie pomogła mu też kontuzja. – Pod względem psychiki nie jest z nim dobrze. Czy może grać tak, jak dwa lata temu? Tak. Problemem jest to, że oprócz tego, że zyskał rywali, miał też spore problemy z urazem. Doznał kontuzji mięśni brzucha, to było dla niego bardzo uciążliwe. Co do boiskowych słabości, na pewno jest słaby w pojedynkach, nawet powietrznych, mimo że jest wysokim zawodnikiem (187 cm wzrostu – red.) – mówi nam Żeżelj.

04.02.2020 JAKOV PULJIC ZAWODNIKIEM JAGIELLONII BIALYSTOKJakov Puljić

Jak to wszystko przekłada się na boisko? No cóż, obecny sezon sobie odpuszczamy, bo chłop nic w nim nie strzelił i wiele nie pograł. Poprzednie rozgrywki to 0,76 gola na 90 minut, jeszcze wcześniej było to 0,66 na ten sam przedział czasowy. Jeśli doliczymy asysty, to miniony sezon zakończył ze średnią 1,23 udziału przy bramce na 90 minut. Rok wcześniej? 0,83. Warto dodać, że średnie sprzed dwóch lat trochę zaniża fakt, że wlicza się do nich start sezonu w Interze Zapresić, w którym Puljić grał znacznie więcej niż w Rijece. Widać, że nie jest to jakiś wynalazek, piłkę kopnąć prosto potrafi.

Zresztą nie tylko prosto. Oprócz wspomnianego rzutu wolnego z Milanem Puljić zaliczył też gola z wolniaka z Dinamem Zagrzeb. Nawet w bazie FM’a najmocniejszą stroną Chorwata są rzuty wolne, wysoko oceniono również rzuty karne i strzały z dystansu. Nie uznajemy tego oczywiście za wyrocznię, ale faktycznie coś w tym jest. Potwierdza nam to inny chorwacki dziennikarz, Aleksandar Holiga. – To zawodnik, który potrafi przymierzyć z rzutu wolnego, dobrze wykonuje stałe fragmenty gry. Ogółem jeśli chodzi o próby z dystansu, często je podejmuje, oddaje dużo strzałów. Nie zawsze przynosi to efekty, czasami niewiele mu trzeba, żeby zdobyć gola, a czasami ma kryzysy i wszystkie próby mijają bramkę. Także z uwagi na niezłe strzały najlepiej spisuje się jako cofnięty napastnik. Jest przydatny w grze z kontry, potrafi wykorzystać wolną przestrzeń. Z drugiej strony powiedziałbym, że technicznie jest poniżej średniej. To nie jest piłkarz, który minie kilku rywali, nie jest też takim, który będzie dogrywał wiele piłek kolegom. To raczej zawodnik jednowymiarowy.

Jak wyglądała pozycja Jakova w poprzednim zespole zdaniem drugiego z naszych rozmówców? Niezbyt dobrze. Holiga zwraca uwagę na to, że Rijeka wykorzystała szansę, żeby zarobić na jego transferze. – Zmienił się trener, który chce grać w ustawieniu z klasycznym napastnikiem. Puljić nie dość, że nie był takim typem piłkarza, to jeszcze był w słabej formie, zawodził. Głównym powodem zmiany klubu było więc, że Rijeka potrzebuje pieniędzy. To nie jest klub taki jak przed laty, mają długi i muszą sprzedawać piłkarzy, nawet jeśli to nie są duże transfery. Nie grał, więc łatwo było go sprzedać, ale z drugiej strony to dziwne, bo nie mają zmienników. Zostali z bardzo krótką ławką, co ryzykowne, ale to tylko potwierdza, że naprawdę potrzebują pieniędzy.

Końcowe wnioski? Tak, Jagiellonia znów idzie w międzynarodówkę, tak językiem urzędowym w szatni zaraz będzie chorwacki. Z drugiej strony jednak nie da się nie kupować klasowych piłkarzy tylko dlatego, że mają inny paszport. Ok, klasowych to może zbyt szybki osąd, w każdym razie: ci goście nie mają CV typu „10 lat temu uchodził za bardziej utalentowanego z duetu Modrić-Puljić” czy „Christian Chivu skończył karierę, bo widząc tak wielki talent jak Tiru, był spokojny o obasdę rumuńskiej defensywy”.

Nie, mają dość świeże dowody na to, że są nieźli w tym, co robią. Oczywiście w obydwu przypadkach jest jakieś „ale”. W przypadku Puljicia chodzi o aklimatyzację i pomysł. Holiga twierdzi, że to piłkarz, którego ciężko wpasować w ramy zespołu. – Nie nazwałbym go problematycznym piłkarzem, bardziej trochę niedojrzałym. To nie jest piłkarz, którego kupujesz, wstawiasz do składu i patrzysz, jak gra. Musisz mieć na niego pomysł, jak go użyć, żeby pokazał swoje zalety. Jeśli będzie grał jako wysunięty napastnik, to na pewno nie można oprzeć taktyki na dośrodkowaniach, bo Puljić jest bardzo słaby w powietrzu. Trzeba mu dać miejsce, to klucz do sukcesu, inaczej go nie wróżę. Dla mnie nie jest wart takiego transferu, kupując Puljicia zbyt wiele rzeczy musisz dopasować pod niego. Skład, taktykę. Ciężko w ogóle określić czy to jest napastnik czy dziesiątka, bardziej coś pomiędzy. Nie jest złym piłkarzem, ale bardzo ciężko mu się dostosować do zespołu. Jeśli Jagiellonia myśli, że potrzebuje właśnie takiego zawodnika – ok, kupuję to. Jeśli o nie ma na niego konkretnego pomysłu, może być ciężko.

Jeśli chodzi o Tiru, nie wiadomo jak poradzi sobie poza rodzimym gniazdem. Baicu: – Patrząc na historię piłkarzy, którzy odeszli z Viitorulu, ciężko mówić o wielkich zagranicznych sukcesach. Duży sukces odniósł na pewno Razvan Marin, a poza nim wielu niezłych zawodników zawodziło i wracało do Rumunii po roku czy dwóch. Problemem jest to, że oni żyją w specyficznym miejscu, zawsze byli tutaj i przeprowadzka do innego kraju może być kłopotem. Zwłaszcza kiedy ktoś tak jak Tiru całą karierę spędza pod skrzydłami Hagiego, zaczynając od akademii. Z drugiej strony to naprawdę dobry zawodnik, profesjonalista, charakterny gość. To wystarczająco dużo pozytywów, żeby kibice mogli mieć z niego satysfakcję.

Co nam pozostaje? Nic innego niż wyświechtany, ale pasujący tu jak ulał frazes o tym, że boisko wszystko zweryfikuje. Ciekawi nas, jak nowi ludzie wkomponują się do bandy Petewa i jakie plany na bułgarski szkoleniowiec, bo przynajmniej pod względem transferów zaczyna z grubej rury.

SZYMON JANCZYK

fot. FotoPyK/NewsPix.pl

Najnowsze

Niemcy

W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Szymon Piórek
0
W Niemczech chwalą Grabarę. „Ma duży wpływ na kolegów”

Weszło

Piłka nożna

Bilety za stówkę, brak stadionu i dobra akademia. Lechia Zielona Góra, jej problemy i sukcesy

Szymon Janczyk
20
Bilety za stówkę, brak stadionu i dobra akademia. Lechia Zielona Góra, jej problemy i sukcesy

Komentarze

0 komentarzy

Loading...