Reklama

Nie mogę odpuścić. Pół roku dobrej gry można zepsuć w dwa miesiące

redakcja

Autor:redakcja

03 lutego 2020, 11:46 • 8 min czytania 0 komentarzy

Bartosza Bidę można śmiało nazwać ambasadorem przepisu o młodzieżowcu. Dostał jesienią ponad tysiąc minut, strzelił trzy gole, dorzucił do tego dwie asysty. Stał się odkryciem ligi, jednym z najlepszych jej młodzieżowców.

Nie mogę odpuścić. Pół roku dobrej gry można zepsuć w dwa miesiące

Wygląda na to, że po transferze Patryka Klimali dostanie jeszcze więcej szans w Jadze. Zacznie rundę jako podstawowy młodzieżowiec. Dlaczego do zamieszania wokół swojej osoby podchodzi z chłodną głową? Czy już zawsze wyrabia paszport? Jak strzelić 27 goli w sezonie z pozycji stopera? Czy rozważa transfer już latem? 

***

Rozmawiamy w Belek na obozie Jagiellonii Białystok. To twój drugi zimowy obóz z Jagą, a… mógł być trzeci.

Miałem 15 lat, gdy trener Michał Probierz zaprosił mnie przed samym obozem na trening. To było chyba tydzień przed wyjazdem. Po treningu powiedział, że chciałby, bym poleciał na obóz. W drodze do internatu przypomniałem sobie, że paszport niekoniecznie musi być ważny. Sprawdziłem – faktycznie, już rok nieaktualny. Nie udało mi się tego załatwić. Gdy trener Probierz dowiedział się, że mój paszport jest nieważny, nie drążył tematu, po prostu mi podziękował. Tak się zakończył mój niedoszły obóz. Mógł być właśnie trzeci, ale jest drugi – i tak dobrze, bo jestem dość młody i jeszcze dużo przede mną.

Reklama

Trener Probierz uchodzi za człowieka, dla którego takie wpadki mają duże znaczenie.

Więcej u trenera Probierza na treningu już nie byłem. Odstawił mnie od tamtego momentu całkiem. Niedługo później przyszedł trener Mamrot i już na tę sprawę nie patrzył, zaprosił mnie na treningi. Troszkę więcej potrenowałem, pojechałem na obóz. Inaczej to wyglądało.

To niby dość błaha sytuacja, ale płynie z niej pewna nauka – pokazuje, że w piłce ważne są naprawdę wszystkie drobiazgi, czasami coś tak prozaicznego jak brak ważnego paszportu może pozbawić cię szansy.

Nie spodziewałem się, że mogę ją dostać. U trenera Probierza wcześniej nawet nie trenowałem. Nie zapowiadało się też na żaden wyjazd poza Unię, więc nie kontrolowałem tego. Niespodziewanie trener chciał mnie wziąć na obóz, a ja nie byłem przygotowany. Faktycznie – każdy detal jest ważny. Paszport dziś już zawsze kontroluję i sprawdzam (śmiech).

Wszystkich zaskoczyłeś w lidze bezczelnością, łatwością dryblingu, odwagą, co nie zawsze jest atutem naszych skrzydłowych. Jak często słyszałeś w dzieciństwie od trenerów “nie kiwaj, podaj” albo “nie kiwaj, wybij na aut”?

Wciąż to słyszę, bo często drybluję, a nie zawsze jest na to dobry moment. W młodości w meczu kilkadziesiąt razy słyszałem, by podać. Niekoniecznie zawsze widziałem kolegów na boisku. Jak dostałem piłkę, interesowało mnie, by minąć trzech-czterech, czasem pięciu, oddać strzał. Nauczyłem się w seniorskiej piłce innego podejścia. To duży pozytyw, że dalej mi troszkę tego zostało. Skrzydłowych, którzy biorą dużo gry na siebie, faktycznie nie ma w Polsce zbyt wielu. To dobra cecha.

Reklama

Czasem dobrze nie słuchać trenerów.

Ciężko powiedzieć. Trenera zawsze trzeba słuchać, nieważne gdzie się jest i co mówi. Trzeba jednak doskonalić takie rzeczy jak drybling. Nie zawsze w meczach możesz go cały czas używać, ale później nauka może dać efekt: będziesz miał większą pewność siebie i wygrywał pojedynki jeden na jeden, gdy będzie na nie okazja. Młodym chłopakom nie powinno się zabraniać tego robić. Lepiej nie zawsze kierować się wynikiem, a po prostu dawać się rozwijać chłopakom.

BELEK 21.01.2020 MECZ TOWARZYSKI --- FRIENDLY FOOTBALL MATCH: JAGIELLONIA BIALYSTOK - BALLKANI SUHAREKE 3:3 BARTOSZ BIDA RAMIZ BYTYQI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Gdy grałeś w Stali Rzeszów, strzeliłeś 27 bramek jako… środkowy obrońca. Jak to zrobiłeś?

Wtedy też nie interesowały mnie za bardzo podania. Czasami próbowałem minąć całe boisko, gdy bramkarz podawał mi z piątki.

Udawało się?

Tak. Spośród tych bramek, dziesięć pewnie tak wyglądało. Tak po prostu grałem. Ciężki charakter miałem za młodu, niezbyt słuchałem trenerów i raczej nie podawałem.

Zaczynałeś sezon jako trzeci-czwarty młodzieżowiec w hierarchii Jagiellonii. W którym momencie poczułeś, że możesz mieć szansę na coś więcej? O debiucie dowiedziałeś się przed meczem, wcześniej niewiele na niego wskazywało.

Czułem, że mogę otrzymać szansę, gdy zakończył się sezon w Suwałkach. Statystyki były mimo wszystko w miarę dobre. Wiedziałem, że w Jadze łatwo nie będzie – był Patryk Klimala, Przemek Mystkowski i kilku innych młodzieżowców. Nie patrzyłem przez pryzmat tego, że jestem trzeci. Myślałem, że jeśli będę dobrze grał w sparingach, to w końcu dostanę szansę. Tak się stało, ostatni sparing przed ligą był jednym z lepszych w moim wykonaniu i trener Mamrot zdecydował, że postawi na mnie. Bramka z Arką dużo pomogła. Gdyby nie ona i wynik byłby inny, mogłoby się to inaczej potoczyć.

Gol w szóstej minucie debiutu, pierwsza bramka w całym sezonie Ekstraklasy – to moment, w którym znika ciśnienie?

Może nie czułem totalnego luzu, ale było dużo łatwiej. Zwykle nie zwala się największej winy na zawodnika, który strzelił bramkę. Patrzy się na to, że strzelił, coś zrobił dla drużyny. Dlatego było łatwiej. Wiadomo, że później można zagrać fatalny mecz i będzie się krytykowanym, ale to ciśnienie było troszkę mniejsze, większa była za to pewność siebie.

ekstraklasa-2020-02-03-10-02-57

Czujesz się ambasadorem przepisu o młodzieżowcu? Gdy ktoś szuka argumentów na poparcie tej regulacji, zwykle sięga po: „gdyby nie przepis, nie byłoby Bidy w pierwszym składzie”.

Patrykowi Klimali też pomógł, bo nie wiadomo, czy dostałby tyle szans w tym sezonie, czy dałby radę strzelić tyle bramek. Myślę, że dużo jest takich chłopaków. Wiadomo, że są dobrymi piłkarzami, pełnią ważną rolę w swoich klubach, ale czy bez przepisu też by tak było? Ciężko powiedzieć. To dobry przepis dla ligi. A czy czuję się ambasadorem? Jak mówiłem – wielu jest młodych chłopaków, którzy grają dzięki niemu.

Po odejściu Patryka Klimali wydaje się, że szans będziesz miał jeszcze więcej.

Cieszyłem się z jego transferu, ale dlatego, że kibicuję Patrykowi, bo był kolegą z drużyny, dalej mamy kontrakt. Cieszę się, że trafił do lepszego klubu. A jak będzie teraz? Zobaczymy. Może będzie więcej szans, a może ktoś inny będzie grał. Nowy trener – nowe pomysły na grę.

Słyszałem, że w pierwszych dniach u trenera Petewa przewijają się głównie takie słowa jak dyscyplina, praca, zaangażowanie.

Na pewno ciężko pracujemy i można to troszkę odczuć w nogach. Ale myślę, że to typowe dla tego okresu. Jaki trener by nie był, treningi byłyby ciężkie. Jestem pozytywnie nastawiony, podoba mi się pomysł trenera Petewa na grę, jego sposób bycia, treningi. Nie ma na co narzekać, trzeba trenować i czekać na pierwszy mecz w lidze.

Po transferze Klimali dostaniesz więcej szans na ataku?

Wiadomo, że jak się gra na dziewiątce, to jest mniej okazji do gry jeden na jeden, robienia wiatru. Na skrzydle jest więcej miejsca i możliwości. Na dziewiątce z drugiej strony jest łatwiej strzelać bramki, a to najbardziej cieszy chyba każdego zawodnika. W sparingach grałem i na dziewiątce, i na skrzydle. Jaka będzie decyzja trenera – nie wiem.

Spotkałem się z opinią, że jesienią często schodziłeś w 60. minucie, bo brakowało ci sił na pełny mecz.

Byłem po kontuzji w Suwałkach, za dużo nie pograłem przez cały rok, tylko 400 minut. Najpierw jedna kontuzja, potem druga. Teraz mam już ponad tysiąc minut. Na pewno nie jest łatwo po takich urazach wskoczyć w wyższą ligę i grać pełne 90 minut. Sił może brakować każdemu. Nawet, jeśli tak było – nie uważam tego za duży minus, taki po prostu miałem okres w karierze. Nie było dużo treningów, meczów, nie miałem tak naprawdę jak zrobić wydolności. Teraz na pewno będzie lepiej. Ciężko pracujemy. 90 minut nie powinno stanowić problemu.

BELEK 30.01.2020 MECZ TOWARZYSKI --- FRIENDLY FOOTBALL MATCH: JAGIELLONIA BIALYSTOK - WOLFSBERGER AC 2:3 CHRISTOPHER WERNITZING BARTOSZ BIDA FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Matura w tym roku?

Tak. Ciężko jest łączyć teraz piłkę i naukę, bo treningi są często rano. Na pewno do matury postaram się przystąpić i w miarę dobrze ją napisać.

Indywidualny tok nauczania?

Nie. Z klasą. Ale za dużo nie ma mnie w szkole.

Nauczyciele przymykają oko?

Ciężko powiedzieć. Muszę napisać te same kartkówki i sprawdziany, co inni. Staram się to nadrabiać. Przymykają oko na nieobecności, bo wiedzą, że nie mam jak tego robić. Nie, że mi się nie chce. Po prostu nie mogę.

Po treningu w autobus i do szkoły?

Przed samym obozem tak się zdarzało, bo kończyło się półrocze. Od razu z treningu wsiadałem w samochód i jechałem do szkoły na godzinę-dwie. Było to trochę męczące, ale trzeba było się przyłożyć, bo szkoła też jest ważna. Trzeba chodzić i się uczyć, jakoś napisać tę maturę.

Samochód, czyli prawko zrobione.

Tak. Za pierwszym – teoria i praktyka. Samochód też kupiony. W miarę sprawnie poszło.

Dużo się stało w twoim życiu przez ostatnie pół roku. Zaczynając sezon nie mogłeś być niczego pewien, dziś mówi się o zainteresowaniu twoją osobą zagranicznych klubów. Jak w ogóle podchodzisz do tego całego zamieszania wokół ciebie?

Z chłodną głową. To początek. Pół roku w miarę dobrej gry można zawsze zepsuć w dwa miesiące. To nie jest tak, że mogę teraz sobie odpuścić, grać na luzie i wszystko będzie dobrze. Będę starał się coraz więcej grać, strzelać więcej bramek, asystować. I iść dalej. Znaleźć następny klub zagraniczny, gdzie chciałbym pójść w przyszłości. Nie podniecam się, że pierwsza runda była w miarę dobra. Chciałbym zagrać drugą jeszcze lepszą i rozwijać się jako zawodnik.

Rozważasz transfer już latem?

Na razie raczej nie myślę o tym. Chciałbym zagrać dobre mecze w Jagiellonii, a jeśli będą liczby i minuty – zainteresowanie na pewno będzie. Jestem młodym chłopakiem, a dla zagranicznych klubów właśnie młodzi zawodnicy są najbardziej atrakcyjni z polskiej ligi.

Jesteś bardziej optymistą czy pesymistą?

Optymistą.

Pesymista widzi fatalne dziewiąte miejsce po jesieni. Optymista – tylko dziewięć punktów straty do lidera, tyle co w zeszłym roku.

Dziewiąte miejsce faktycznie nie jest super, ale strata nie jest duża. Tym bardziej, że jesteśmy w Ekstraklasie, a nie top lidze i każdy może przegrać z każdym. Dlatego nie ma co narzekać na dziewiąte miejsce i patrzyć się na innych, tylko zacząć wygrywać. U siebie i na wyjazdach, bo bo z tym był problem. Dziewięć punktów można odrobić bardzo wszystko. Jeśli zrobimy swoje – spokojnie znajdziemy się na dobrym miejscu.

50434636_563702910768699_109275259479261184_n (1)

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...