Reklama

Były piłkarz zostając trenerem musi być cierpliwy. Nie rzucać się na szybki awans

redakcja

Autor:redakcja

31 stycznia 2020, 13:31 • 11 min czytania 0 komentarzy

– Czytałem ostatnio tekst o tym, jak niewielu piłkarzy z kadry trenera Engela zostało trenerami. Wałdoch ma niemiecką UEFA Pro, Tomek Hajto i Jacek Zieliński naszą polską UEFA Pro. Ale co z resztą? Krzynówek, Żewłakow, Kłos, Bąk… Wydawało się, że będzie ich ciągnąć do trenerki, ale jednak nie poszli w tym kierunku. Nie wiem, czy to mnie zmartwiło, bo każdy ma swoją wolę i robi to, na co ma ochotę. Natomiast myślę, że to jest szkoda dla polskiej piłki, że ludzie z tak kapitalnym doświadczeniem piłkarskim nie poszli w pracę szkoleniową – mówi Dariusz Pasieka, szefa Szkoły Trenerów PZPN w Białej Podlaskiej. Z Pasieką rozmawiamy o byłych piłkarzach w zawodzie trenera, o zamianie krótkich spodenek na trenerski dres, szkoleniu w Niemczech, kursach UEFA, ścieżce edukacyjnej dla ex-zawodników, Jurgenie Kloppie czy Julianie Nagelsmannie. 

Były piłkarz zostając trenerem musi być cierpliwy. Nie rzucać się na szybki awans
***

– Granie na poziomie profesjonalnym daje bardzo duży pogląd na funkcjonowanie klubu. Piłkarz grający przez kilka lub kilkanaście lat – dajmy na to – w Ekstraklasie miał czas na przyjrzenie się organizacji treningów, może zobaczyć i porównać warsztat wielu trenerów, wie jak różni ludzie reagują w momentach kryzysowych, jak działają prezesi czy dyrektorzy sportowi, z czym się wiąże presja. To duży kapitał na start jeśli mówimy o kimś, kto chce być trenerem.

Mówimy o tym mitycznym „zapachu skarpet w szatni”?

Też i o nim. Życie szatni jest dość specyficzne, trudno nawet to ująć jakoś w słowa, to trzeba po prostu przeżyć. Oczywiście nie twierdzę, że jeśli ktoś nie posiedział kilka lat w szatni piłkarskiej, to jest skreślony na starcie – nie, pod żadnym pozorem. Natomiast faktem jest, że byłemu zawodnikowi jako początkującemu trenerowi łatwiej się do taki warunków zaadoptować. Te aspekty dają byłym piłkarzom przewagę. Ale mamy też wiele przykładów trenerów, którzy nie grali w piłkę na profesjonalnym poziomie, a są świetnymi szkoleniowcami. Mourinho, Sacchi, Rangnick, Tuchel, Nagelsmann – kariery na najwyższym poziomie nie zrobili, więc przykłady na tę drogę też są.

Reklama

Ale mówimy tu o pojedynczych przykładach. Zdecydowana większość trenerów to po prostu byli piłkarze. W Ekstraklasie każdy trener ma za sobą doświadczenie zawodnicze.

Oczywiście, zauważamy to też na kursach. Natomiast zdarzają się też u nas trenerzy, którzy nie byli zawodnikami, zwłaszcza wśród młodego pokolenia. Niemniej zgadzam się, że mówimy u wyjątkach. Myślę, że tendencja się jednak powoli odwróci. Może nie kompletnie do tego stopnia, że proporcje będą odwrotne. Natomiast niepokoi mnie jedna rzecz. Czytałem ostatnio tekst o tym, jak niewielu trenerów z kadry trenera Engela zostało trenerami…

Nieliczni. Żadnego nie ma na poziomie Ekstraklasy i I ligi. Piotr Świerczewski i Tomasz Hajto pracowali krótko, Tomasz Wałdoch pracuje w Schalke, Jacek Zieliński jest dyrektorem akademii Legii.

Wałdoch ma niemiecką UEFA Pro, Tomek Hajto i Jacek Zieliński naszą polską UEFA Pro. Ale co z resztą? Krzynówek, Żewłakow, Kłos, Bąk… Wydawało się, że będzie ich ciągnąć do trenerki, ale jednak nie poszli w tym kierunku. Nie wiem, czy to mnie zmartwiło, bo każdy ma swoją wolę i robi to, na co ma ochotę. Natomiast myślę, że to jest szkoda dla polskiej piłki, że ludzie z tak kapitalnym doświadczeniem piłkarskim nie poszli w pracę szkoleniową. Tendencja na świecie jest taka, że piłkarzowi łatwiej jest wejść w fach trenerski i Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem. Na całym świecie czerpie się garściami z doświadczeń byłych piłkarzy.

Piłkarzowi też łatwiej zacząć.

Reklama

Zgadzam się. Ja zawsze powtarzam, że pierwsze wrażenie robi się tylko raz – wchodzi do szatni facet, który ma na koncie występy w reprezentacji Polski, jakieś medale w gablocie, mecze w europejskich pucharach, to od razu zyskuje szacunek szatni. Później ten szacunek może stracić jeśli okaże się trenerem który nie podoła zadaniu. W dzisiejszym futbolu profesjonalnym trener nie jest przecież od pokazania żonglerki czy porozstawiania sprzętu  na boisku treningowym. Bardzo istotnym elementem fachu trenera jest obecnie zarządzanie. Trener na pracujący na najwyższym poziomie nie jest w stanie zrobić wszystkiego samemu, musi dobrać sobie mocny sztab, zorganizować życie szatni, rozdzielić obowiązki między asystentów, wyciągnąć najważniejsze wnioski z analiz. Doba nie jest z gumy, trzeba umieć umiejętnie zarządzać tym czasem.

Trener Żuraw mówił, że najbardziej po zajęciu się trenerką uderzyło go to, jak wiele obowiązków ma trener – jako piłkarz nie zdawał sobie z tego sprawy.

Zgadza się. W profesjonalnym klubie piłkarz przychodzi już na gotowe. To jest dzisiaj najtrudniejsze – nie to, że trener potrafi pokazać ćwiczenie, a to jak zarządza ludźmi. Myślę, że w tym kierunku to idzie i na to musimy przygotować i uczulić naszych trenerów. Chodzi nawet o taki ważny aspekt pracy trenera jak współpraca z mediami. Podczas kursów przygotowujemy szkoleniowców również pod tym względem.

Pilka nozna. Reprezentacja. Trening. 20.05.2016

Dlatego prace dyplomowe na UEFA Pro przyszli trenerzy muszą opierać na konkretnych drużynach i skupiać się na konkretnych problemach? Ivan Djurdjević na ostatnim kursie UEFA Pro skupił się na budowaniu szatni, w której połowa zawodników to obcokrajowcy i odnosił to do Lecha Poznań, którego wówczas prowadził.

Takie jest założenie tego kursu UEFA Pro, by trenerzy pisali o drużynach, które aktualnie prowadzą lub niedawno prowadzili. Całość musi być skonkretyzowana – nie chcemy bujania w obłokach i odniesień do abstrakcyjnych sytuacji. Chcemy konkretnych przykładów, diagnoz problemów, recept na ich rozwiązanie. Mówimy tu przecież o szkoleniowcach, którzy już pracują lub zaraz będą mogli pracować na poziomie Ekstraklasy. Musimy też pamiętać o tym, że nie da się tych samych środków zastosować w klubie z budżetem 50 milionów złotych, który bije się o europejskie puchary i w takim klubie, gdzie trwa walka o utrzymanie w II lidze. Jeśli trener myśli, że na kursie UEFA Pro dostanie gotowy konspekt ćwiczeń, parę sztuczek z zakresu zarządzania i na tym może przemknąć przez 30 lat kariery szkoleniowej, to jest to myślenie bardzo naiwne i zgubne. Nie możemy kursantom powiedzieć „jeśli spotka cię taka sytuacja, to masz ten problem rozwiązać w taki i owaki sposób”. Umiejętność adaptowania się do różnych warunków cechuje dobrego trenera.

Skoro mówimy o byłych piłkarzach w pogoni za licencją UEFA Pro, to musiała wobec tego cieszyć pana obsada ostatniego kursu. Ukończyli go m.in. Djurdjević, Sobolewski, Vuković, Gęsior, Majak, Jóźwiak, Nazaruk, Majewski, Świerad, Tarachulski, Woś czy Jakubowski.

Myśmy doliczyli na tamtym kursie dwunastu byłych piłkarzy z tego najwyższego poziomu. To była ciekawa grupa, taka łaknąca wiedzy. Dużo od nas wymagali. Myślę, że wyposażyliśmy ich w kluczową i potrzebną wiedzę, ale teraz wszystko zależy od nich – jak dostosują te środki do klubów, w których pracują. Rozmawialiśmy podczas kursów o ich filozofii pracy i jestem ciekaw tego, jak ich metody sprawdzą się w ich pracy i też – to o czym wspomniałem – na ile będą elastyczni. Bo dzisiaj nie da się wjechać w jeden tunel na początku swojej pracy i jechać nim przez kolejne dekady. Kiedyś się tak mówiło – tu masz gotowca, świetny konspekt treningowy, tak będziesz trenował zespół, to zawsze wygrasz. I wszyscy na tym gotowcu jechali, a jednak ktoś przegrywał. Nie ma złotego środka. Są umiejętności analizy, podejmowania decyzji i kreatywność – to jest kluczowe dla tych  młodych trenerów. Cieszę się, gdy widzę tę falę młodych trenerów z otwartymi głowami – właściwie w reprezentacjach Polski młodzieżowych tylko trener Michniewicz nie kończył naszej szkoły. I Jacek Magiera. A cała reszta kończyła nasze kursy – Marcin Dorna, Bartek Zalewski, Miłosz Stępiński, Darek Gęsior, Rafał Lasocki, Nina Patalon, także Jerzy Brzęczek. Widzimy też coraz większą świadomość tego, co chcą robić na tym etapie rozwoju – kurs UEFA Pro nie jest dla przypadkowych osób. Jeśli mówimy o byłych piłkarzach, którzy zostają trenerami, to na tym etapie nie ma już mowy o tym, że ktoś się zgubił i tak się znalazł w Białej Podlaskiej.

Pan też od razu wiedział, że po karierze piłkarskiej zostanie trenerem?

Podpatrywałem trenerów, z którymi pracowałem. Zawsze mnie ciekawiła metodologia szkolenia – dlaczego robi osiem przebieżek, a nie dziesięć? Dlaczego biegniemy 35 metrów, a nie 30? Dopytywałem, nurtowało mnie to. Już w trakcie gry w Polsce chciałem robić uprawnienia w Niemczech. Wyjechałem w 1993 roku, czekałem na moment aż skończę 28 lat, bo dopiero wtedy można było zostać wytransferowany poza Polskę. W 1997 roku już raz w tygodniu chodziłem na trening zespołu U17 w Waldhof Mannheim. Trener poprosił nas o bycie takimi ambasadorami młodszych zespołów, później jako kapitan obserwowałem rozwój kilku z nich już w pierwszej drużynie. Jeszcze grając w 2. Bundeslidze zrobiłem kurs dla profesjonalnych piłkarzy UEFA A. Wtedy na tym kursie był chociażby David Wagner, który dzisiaj jest trenerem w Schalke. Od tego momentu byłem takim grającym asystentem naszego trenera w pierwszej drużynie. Krok po kroku się wdrażałem. Kończąc karierę w 2002 roku wiedziałem co chcę robić. Trzy lata później skończyłem kurs UEFA Pro.

Zależało panu, żeby edukację trenerską rozpocząć w Niemczech?

Tak. Zdawałem sobie sprawę z tego, że to nie będzie łatwe, ale ciągnęło mnie aby sprawdzić jak  kształcą trenerów za naszą zachodnią granicą co było moim marzeniem. Dlatego też chciałem trafić tam jako piłkarz, bo mogłem się tam uczyć i ostatecznie bez perturbacji czy zawirowań zamieniłem boisko na ławkę trenerską. Od razu po zakończeniu kariery dostałem do prowadzenia drużynę U23 w IV lidze.

Rozpoczęcie pracy trenerskiej od zespołów młodzieżowych to lepsza droga?

Moim zdaniem tak. Odradzam byłym piłkarzom branie jako pierwszej pracy drużyn seniorskich na wysokim poziomie. Niektórzy zaczynają z wysokiego C, a chodzi o to, by zdobyć doświadczenie, zobaczyć jak to wygląda na poziomie młodzieżowym. To żadna ujma rozpocząć pracę w nowym zawodzie od niższego szczebla. Powiem pan tak – my byliśmy z kursantami z kursu UEFA A+B na stażach w Realu Madryt. Na miejscu zastaliśmy Xabiego Alonso prowadzącego zespół U14, a drużynę U15 prowadził Raul.

Dzisiaj Raul prowadzi rezerwy Real Madryt, a Xabi Alonso drugi zespół Real Sociedad. 

I nikomu nie było wstyd pracować z młodzieżą. Ich klub przygotowywał do tej roli, dał im szansę otrzaskania się z trenerką w juniorach i ci wybitni piłkarze spokojnie idą krok po kroku wyżej. Dlatego cieszę się, że np. Wisła Kraków tak samo postępuje wobec Mariusza Jopa czy że wcześniej podobną drogę przeszedł Ivan Djurdjević albo Aleksandar Vuković. Podobnie jest też z Markiem Saganowskim. Znów odwołam się do przykładu z Niemiec – Christian Streich prowadzi pierwszy zespół Freiburga już osiem lat. Ale to nie jest facet z przypadku, bo wcześniej długo pracował z zespołami młodzieżowymi tego klubu. Wychowali sobie trenera z byłego piłkarza, dzisiaj nic bez niego w klubie się nie dzieje. Namawiam dlatego trenerów, by nie od razu wskakiwać na wysoki próg. Popracować z młodzieżą, na niższym poziomie, zobaczyć czy to w ogóle jest to, co chcę robić w życiu. Bo niestety mamy takie przypadki, gdy szkoleniowiec rzuca się na głęboką wodę, nie spełnia wysokich oczekiwań w klubie z Ekstraklasy, dostanie później jeszcze jedną szansę w innym klubie, a na następna musi czekać latami.

Albo zostaje ekspertem w studiu telewizyjnym.

Dobrze, że pan to powiedział, ale to prawda, że mamy takie realia. I nie jest tak wyłącznie w Polsce. Oglądam często niemiecką telewizję i tam też zasiadają byli piłkarze, którzy mają za sobą epizody trenerskie, ale nie zostali na stałe w tej branży – Effenbrg, Strunz, Basler, Matthaus. Okazuje się, że nie jest tak, że doświadczenie piłkarskie gwarantuje wysoki poziom umiejętności trenerski. Dzisiaj w dużej mierze trzeba umieć zarządzać zespołem i sztabem trenerskim.

W Anglii też mamy przykłady zawodników, o których mówi się, że świetnie rozumieją grę, ale nie zostają trenerami albo sparzyli się na pracy szkoleniowej. Jamie Carragher, Garry Neville czy Gary Lineker.

A z kolei znajdziemy przykłady trenerów w Premier League, którzy nie mają jakiejś wspaniałej kariery zawodniczej, a są bardzo, bardzo cenieni. By wymienić tylko Jurgena Kloppa czy Ralpha Hassenuttla. Z nimi akurat byłem na kursie UEFA Pro, wtedy też uczył się z nami Kosta Runjaic. Przypadek Ralpha jest bardzo ciekawy i myślę, że wręcz modelowy, bo on przechodził przez IV czy III ligę aż na szczyt. Jurgen tak samo – w 2000 roku uratował Mainz, kładł się spać jako piłkarz, obudził się jako trener. Dzisiaj Klopp ma prawie 20 lat stażu jako trener.

Michał Probierz ma 47 lat, a jako trener pracuje już 24 lata.

I gdy nazywamy kogoś „młodym trenerem” często odnosimy się od wieku. Moim zdaniem trzeba patrzeć na staż pracy. Kto jest młodszym trenerem – Nagelsmann czy Sobolewski? Wiekowo Niemiec, ale on ma dziesięć lat doświadczenia szkoleniowego. Akurat byłem wtedy trenerem w Augsburgu, Nagelsmann był piłkarzem w drugiej drużynie, ale doznał kontuzji. Koordynatorem grup młodzieżowych był wówczas Thomas Tuchel. Było jasne, że Julian w piłkę już nie pogra. Tuchel powiedział mu – skoro jesteś na kontrakcie, grać nie możesz, to będziesz jeździł i robił analizy rezerw Augsburga i rywali. Robił kolejne kursy, łapał doświadczenie, piął się w hierarchii, dzisiaj może poprowadzić Lipsk do mistrzostwa Niemiec.

Pilka nozna. Superpuchar. Legia Warszawa - Arka Gdynia. 07.07.2017

Wy jako PZPN organizujecie kursy dla byłych piłkarzy? Istnieje dla nich jakaś przyspieszona ścieżka?

Tak, jest taki model. Ten kurs nazywa się kursem B+A dla byłych wybitnych piłkarzy. UEFA pozwala na zrobienie takiego kursu w formie 240 godzin, taki kurs trwa czternaście miesięcy i po jego zakończeniu trener otrzymuje dyplom i licencję UEFA A. Ostatnio takie zajęcia kończyli u nas miedzy innymi Dariusz Dudka czy Grzegorz Wojtkowiak, Marek Zieńczuk, Radosław Gilewicz. W grudniu czternastu byłych zawodników ukończyło taki kurs w naszych strukturach. Byłem trochę zawiedziony liczbą chętnych. Myślałem, że będzie więcej byłych piłkarzy, którzy chcą iść tą ścieżką.

Wydaje się to idealna droga dla byłych piłkarzy, którzy mogliby zacząć karierę trenerską. UEFA A pozwala przecież na prowadzenie zespołów do III ligi włącznie i wszystkich grup juniorskich.

Zgadza się. Robisz kurs UEFA A+B, czekasz rok, jeśli terminy się zgrają to zaraz możesz aplikować na UEFA Pro. Przy odrobinie szczęścia w ciągu czterech lat można uzyskać licencję UEFA Pro zaczynając tak naprawdę od zera. Czasami mam pojedyncze zapytania od piłkarzy kończący karierę o ścieżkę rozwoju trenerskiego, to polecam też im rozpoczęcie kształcenia od kursu Grassroots C. To kurs trzymiesięczny, obejmujący 70 godzin nauki, a można się wiele nauczyć z takiego elementarza trenerskiego. Wtedy piłkarz może zobaczyć – czy się w tym widzi, czy podoba mu się to, czy będzie się do takiej pracy nadawał. Ale konkluzja jest taka, że my jako PZPN chcemy żeby  jak najwięcej byłych piłkarzy pracowało w zawodzie trenera.

rozmawiał DAMIAN SMYK

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...