Reklama

Andrea Belotti, czyli niespełnione marzenie Milanu

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

28 stycznia 2020, 13:22 • 7 min czytania 0 komentarzy

Mercato w 2017 roku miało być dla Milanu wyjątkowe. Nic tak nie działa na kibiców, jak wizja ściągnięcia bramkostrzelnego napastnika, a taki właśnie plan mieli Rossoneri. Za jednym zamachem podnieść jakość zespołu i zyskać przychylność trybun, które od lat czekają na gwiazdę z przodu? Idealnie. Do mediów wyciekały już nazwiska: Aubameyang, Morata i… Andrea Belotti. Przy dwójce słynniejszych snajperów, kandydatura Il Gallo wyglądała nędznie. Ale to właśnie jego kibice w Mediolanie pragnęli najbardziej.

Andrea Belotti, czyli niespełnione marzenie Milanu

AC MILAN POKONA DZIŚ TORINO W PUCHARZE WŁOCH? KURS: 1,74 W ETOTO!

Andrea Belotti nie był wielkim talentem, piłkarzem, który regularnie pojawiał się na czołówkach gazet. Tak naprawdę dopiero sezon 2016/2017 wykreował go jako kogoś, kto może stać się znaczącą postacią w Serie A. Już rok wcześniej napastnik dla Torino sporym wzmocnieniem, jednak wtedy mógł dokonać czegoś wielkiego – zostać królem strzelców ligi w barwach Granaty. Po drugiej wojnie światowej ta sztuka udała się tylko pięciu zawodnikom. Wieloletnią posuchę całkiem niedawno przerwał co prawda Ciro Immobile, ale to Belotti mógł zgarnąć większą sławę – strzelał tak dużo, że w mediach wróżono mu już powtórzenie wyniku wielkiego Valentino Mazzoli, który trafiał do siatki rywala 29 razy, a może nawet próbę pobicia rekordu całej ligi, należącego do innego gracza Torino – Gino Rosettiego.

Ostatecznie jednak 24-letni wówczas napastnik nie zdołał nawet zgarnąć korony króla strzelców. 26 goli nie wystarczyło, ale trzeba przyznać, że konkurencję miał ogromną.

82964575_510560253209671_1375760471101014016_n

Reklama

Nawet bez tytułu Capocannoniere, Belotti wzbudził zainteresowanie na rynku transferowym.

Wciąż był relatywnie młodym piłkarzem – jak zresztą widać wyżej najmłodszym z szóstki najlepszych snajperów we Włoszech. Milanowi zamarzyło się więc, żeby ściągnąć Il Gallo do siebie, a kibice pokochali ten pomysł. Andrea miał bowiem jeden atut, którym nie każdy mógł się posługiwać – od dziecka był kibicem Rossonerich. Nie musiałby dukać wyuczonej formułki o plakatach Szewczenki nad łóżkiem, on faktycznie miał postery z piłkarzami wielkiego Milanu rozwieszone po całym pokoju.

Zresztą sam Belotti nigdy nie krył się z tym faktem, a według plotek miał nawet odmówić podjęcia rozmów transferowych z Interem, bo nie wyobrażał sobie gry w niebiesko-czarnych barwach.

Rok koguta

Problem był jeden – fantastyczny rok 2016, w którym Il Gallo strzelił 25 bramek dla Torino, sprawił, że Urbano Cairo podsunął mu pod nos nowy kontrakt z sumą odstępnego w wysokości 100 milionów euro. Sporo, nawet jak na czasy, w których rynek transferowy powoli dopadało szaleństwo. Sporo, jak na kogoś, kto w zasadzie nie ma się zbytnio czym chwalić. Mistrzostwo Serie B, występy we włoskich młodzieżówkach? Darujmy sobie. W momencie złożenia podpisu pod nową umową to wciąż był chłopak, który w najlepszym sezonie włoskiej ekstraklasy zdobył 12 bramek. Dlatego Milan, który ruszył po Belottiego latem, kiedy już podwoił swój wynik bramkowy, próbował go wziąć pod włos. Zobacz, przychodzi do ciebie klub, który podziwiałeś za dzieciaka. Chcemy cię u siebie, patrz – na Twitterze hashtagu #BelottiMilan użyło 4 miliony osób, oni wszyscy będą twoimi fanami. Wystarczy tylko, że trochę przyciśniesz Cairo, bo przecież nie zapłacimy za ciebie 100 milionów…

Reklama

I „Kogucik” naciskał, rzekomo był zdecydowany na taki ruch, ale oferty Milanu odbijały się od Torino jak od ściany. Działacze z Mediolanu próbowali wszystkiego – 60 milionów, 70, podobno dobili nawet do granicy 80. Oferowali piłkarzy, chcieli wcisnąć Granacie nawet dwóch zawodników, ale Cairo pozostawał nieugięty. Mało tego, sprytnie sobie z Rossonerimi pogrywał.

Obiecaliśmy Belottiemu, że jeśli zgłosi się po niego wielki klub, nie będziemy mu robić problemów. Milan? To już nie jest wielki klub. Jeśli go chcą, czekamy na nasze 100 milionów – mówił mediom właściciel klubu.

Klauzula, klauzula, klauzula. Urbano powtarzał to słowo jak mantrę, odpowiadał nim na każde zapytanie. Mówił to tak często, że pewnie któregoś poranka, zamiast powiedzieć żonie, że zjadłby jajecznicę, rzucił, że ma ochotę na klauzulę. Być może łatwiej byłoby spełnić żądania Cairo, gdyby Belotti sięgnął wtedy po koronę? Był jej naprawdę blisko, ale zawalił finisz sezonu. Kiedy trafił w trzech kolejnych meczach, zjadła go presja. Wszyscy mówili już o tym, że pobije rekord Mazzoli, a kiedy dostał opaskę kapitańską, porównania do Valentino, lidera Grande Torino, jeszcze bardziej się nasiliły. Belotti nie udźwignął ciężaru i zaliczył pięć spotkań z pustym przelotem.

Nie pomógł nawet gol strzelony w ostatniej kolejce – jedynie osłodził porażkę.

One-season wonder?

Milan latem 2017 roku przeżył to samo, co Belotti kilka miesięcy wcześniej. Nie podołał oczekiwaniom, nie spełnił prośby kibiców i odpuścił starania o Il Gallo. Osłodą dla Rossonerich miał być duet Andre Silva-Nikola Kalinić, który okazał się jednym z najgorszych w dziejach klubu. 65 milionów euro – tyle kosztowało mediolańczyków 16 goli zdobytych przez tę dwójkę. Pytanie tylko, czy wciąż nie była to lepsza inwestycja niż napastnik Torino?

W kolejnym roku Belottiego dopadło coś w rodzaju syndromu Domenico Berardiego. Berardi też swego czasu robił furorę w Sassuolo, starały się o niego najlepsze kluby, ale ostatecznie osiadł w ligowym średniaku. Nie wykorzystał momentu, nie wskoczył na wyższą półkę i po prostu stanął w rozwoju. Rok po pasjonującym wyścigu o tytuł Capocannoniere, Andrea ledwo dobił do 10 trafień w Serie A. Media zaczynały mu wyliczać, co robi nie tak.  – Symbol Turynu nie potrafi strzelić gola od 20 września. Porównanie jego występów z tymi sprzed roku nie pozostawia wątpliwości – przeżywa kryzys, który przerwać może tylko bramka. W ubiegłym roku na tym etapie sezonu miał już 10 goli i 3 asysty. Teraz, mimo że podobnie jak przed rokiem oddał 35 strzałów, trafił tylko trzykrotnie – pisała „La Gazzetta dello Sport”.

Il Gallo nie wykorzystywał swojego wielkiego atutu – w sezonie 2016/2017 zdobył aż 10 bramek po strzałach głową. Rok później w ten sposób nie trafił ani razu. Jego skuteczność strzałów spadła dwukrotnie, patrząc na heatmapę z rozgrywek 2017/2018 widać, że był praktycznie niewidoczny, niezaangażowany. Dopiero w kolejnych sezonach poprawił się pod tym względem, mapy zaczęły palić się na czerwono. Inna sprawa, że patrząc na xGoals widać, że w złotym momencie kariery sprzyjało mu też szczęście.

84451224_2713045955454240_3428247796224884736_n

Belotti na powrót do wysokiej formy czekał dwa lata.

Dopiero tej jesieni, mimo że Torino zawodzi, odzyskał skuteczność. Znów trafia mniej więcej co cztery próby, znowu potrafi pokazać swoje walory. Miał kapitalny start rozgrywek – ładował jak leci, nie patrząc na to, czy to klub, reprezentacja, Serie A czy eliminacje europejskich pucharów.  – Jeszcze nigdy nie zaliczył takiego początku sezonu. Licząc pierwsze 113 dni sezonu, który dla Torino zaczął się 27 lipca, Belotti strzelił 17 bramek. 13 dla Torino – 6 w eliminacjach Ligi Europy i 7 w lidze oraz 4 dla reprezentacji Włoch. Sumując, w 21 meczach zdobył 17 goli, co daje średnią 0,8 gola na mecz. Jeśli masz go na boisku, zaczynasz mecz od 1:0 – zachwycała się LgdS.

Co wpłynęło na jego formę? Być może stabilizacja. Il Gallo stwierdził, że o transferze już nie myśli, bo już jest w wielkim klubie, z którym wiąże swoją przyszłość. Zdobył też zaufanie selekcjonera, zaczyna być kluczową postacią dla kadry, co w obliczu zbliżających się mistrzostw Europy dodaje motywacji. Dla Belottiego mogą one być pierwszym wielkim turniejem w karierze. Mimo że Ciro Immobile ma na koncie dwa razy więcej trafień, Roberto Mancini nie przekreśla napastnika Granaty.

Mają inną charakterystykę. To, że jeden strzelił więcej goli, nie zmienia niczego. Ważne, żeby kontynuowali strzelanie do czerwca – mówi selekcjoner, który zapowiada, że najbliższych meczach obaj snajperzy dostaną szansę.

Problemem dla Andrei może być jednak to, że Torino radzi sobie coraz gorzej, a w takich sytuacjach nie jest łatwo o bramki. W tym sezonie ekipa Waltera Mazzarriego wygrywa praktycznie tylko wtedy, kiedy prowadzi ich do tego Belotti. Wystarczy spojrzeć na ostatnie mecze: trzy porażki, dwa zwycięstwa. Jedno po dublecie Il Gallo, drugie po jego asyście. Dwa gole strzelone Romie miały pociągnąć Granatę do przodu, a tymczasem w weekend przyszła bolesna lekcja. 0:7 z Atalantą, wstyd, hańba, żenada, kompromitacja. Wracać do domu nie musieli, bo manto zebrali przed własną publicznością.

Kibiców przepraszał osobiście Belotti, jak na kapitana przystało. – To było upokarzające, jestem wstrząśnięty. Takie występy nie przystojną Torino. Przepraszamy, wszystko co zrobiliśmy, zrobiliśmy źle. Przegrywając 0:3 do przerwy, wyszliśmy na drugą połowę z podciętymi skrzydłami – tłumaczył po meczu.

TORINO WYGA DZISIAJ NA WYJEŹDZIE Z MILANEM? KURS: 5.00 W ETOTO!

Szansa na rehabilitację przyjdzie jednak nad wyraz szybko. Już dziś Torino powalczy o półfinał Pucharu Włoch z… Milanem. Tym, na który Il Gallo nie mógł się doczekać. Tym, który Belotti upodobał sobie bardziej niż innych, nie tylko z powodu sympatii kibicowskich. W barwach Granaty mierzył się z ekipą Rossonerich już 10 razy, zdobywając w tych meczach 6 goli. W ostatnich dwóch konfrontacjach to jego trafienia pozwoliły turyńczykom pokonać rywali. Po każdej z tych bramek kibice przypominali sobie, dlaczego kilka lat temu ogarnęło ich prawdziwe szaleństwo i nie mogli zrozumieć, dlaczego klub nie zdecydował się na wpłacenie ogromnej klauzuli.

Dziś temat powraca. Rodzi się więc pytanie: w którym miejscu byliby Belotti i Milan, gdyby ten pierwszy tamtego pamiętnego lata nie utknął w Piemoncie?

SZYMON JANCZYK

[etoto league=”ita”]

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Inne kraje

Vinicius zmarnował rzut karny. Blamaż Brazylii z Wenezuelą [WIDEO]

Patryk Stec
11
Vinicius zmarnował rzut karny. Blamaż Brazylii z Wenezuelą [WIDEO]

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...