15 meczów w podstawowym składzie Viktorii Pilzno w obecnym sezonie, 32 spotkania w poprzednim. Raczej byśmy nie uwierzyli, że zawodnik który wychodził w pierwszej jedenastce wicelidera ligi czeskiej w 11 z 12 ostatnich kolejek, trafi zimą do broniącego się przed spadkiem z Ekstraklasy Górnika Zabrze. A jednak – Artur Płatek i spółka dopięli właśnie transfer Romana Prochazki. Jak taki ruch stał się możliwy? Odpowiedzi na to pytanie poszukaliśmy w rozmowie z Martinem Vaitem z czeskiego dziennika „Sport”.
— Prochazka nie pojechał z drużyną Viktorii Pilzno na obóz do Hiszpanii. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że przyszedł do klubu, kiedy trenerem był Pavel Vrba. Vrby nie ma już w Viktorii, zimą zmienił go Adrian Gula. Prochazka wypadł z łask, bo Gula nie gra zbyt często w systemie 4-2-3-1, preferuje ustawienie 4-3-3. Roman Prochazka jest typowym, oldskulowym numerem sześć. Zawodnikiem, na którym można polegać, stabilnym w swojej formie. Ale w systemie, który preferuje Gula, miałby problemy, by się odnaleźć — wyjaśnia Vait.
Prochazka na pewno nie przekonał Guli do siebie występem w pierwszym zimowym sparingu, bowiem w drugiej połowie meczu z drugoligowym Usti nad Labem stracił równowagę przed własnym polem karnym, co skończyło się jedyną bramką dla ogranego 4:1 przeciwnika.
Los Prochazki miał być jednak przesądzony już wcześniej.
— Po meczu Prochazka rozmawiał z dziennikarzami i było widać, że jest pogodzony ze swoim losem. Miało się wrażenie, że wiedział już w tamtym momencie, że jest skreślony i odejdzie z klubu — twierdzi Vait.
[etoto league=”pol”]
Mimo to Vait nie ocenia wcale Prochazki jako transferowe niepowodzenie klubu z Pilzna. Wręcz przeciwnie.
— Kiedy przychodził do naszej ligi, nikt nie wiedział, czego się po nim spodziewać. Wiedzieliśmy, że grał w reprezentacji Słowacji, ale jako że wcześniej występował w Lewskim Sofia, mało kto mógł powiedzieć cokolwiek na jego temat. Kiedy tego typu zawodnicy przychodzili do czołowego zespołu ligi czeskiej, bardzo trudno było im się przedrzeć do pierwszego składu. U Pavla Vrby szczególnie, zdobycie jego zaufania było zawsze bardzo trudne. A jednak Prochazce się udało. Z tego, co samemu byłem w stanie ocenić, ale też z tego, co mówili mi na jego temat inni, imponował charakterem. Zawsze dawał z siebie wszystko, nie popełniał wielu błędów, można było na nim polegać.
No ale wiadomo, w piłce nożnej nie istnieje taka pozycja, jak charakterny gość (no dobra, oglądając Ekstraklasę można odnieść wrażenie, że jest inaczej). Prochazka miał jednak sporo innych atutów. Niewystarczających dla Guli, ale dla Marcina Brosza w grającym o nieco inne cele niż Pilzno Górniku?
— Taktycznie to bardzo świadomy piłkarz, dobrze trzyma ustawienie na boisku. Ma dobry przerzut, długie podanie, moim zdaniem to wychodzi mu zdecydowanie lepiej niż mała gra. Dysponuje świetnym uderzeniem zza pola karnego, zarówno z gry, jak i ze stałego fragmentu. Miał też dar do zdobywania bardzo ważnych goli w kluczowych momentach. Strzelił między innymi na 1:1 przeciwko CSKA Moskwa w Lidze Mistrzów, w meczu wygranym 2:1, który dał Viktorii awans do fazy pucharowej Ligi Europy w poprzednim sezonie — wspomina Vait.
I był to gol naprawdę przedniej urody, potwierdzający smykałkę Prochazki do uderzeń z dystansu. Wtedy też odkupił swoje winy, bo w pierwszej połowie zmarnował rzut karny.
Jeśli zaś chodzi o ważne bramki, tych było parę. W lidze czeskiej trzykrotnie jego gole otwierały wynik, w żadnym z tych trzech przypadków Viktoria nie gubiła już punktów. Cztery razy też jego trafienia odzierały przeciwników z prowadzenia, dawały jego drużynie wyrównanie.
Statystyki Prochazki z półtora roku w Viktorii Pilzno, źródło: Transfermarkt
— Czymś, co w jego przypadku można kwestionować, to czy potrafi odnaleźć się w zespole preferujących szybką grę opartą na błyskawicznych wymianach podań. Grając w większości zespołów w lidze czeskiej jesteś w stanie poradzić sobie bez tego, ale w systemie, jakim chce grać Gula, stwarza to problem. Problemem jego, ale i całej drugiej linii Viktorii było też to, że w pewnych momentach spotkań znikała, oddawała inicjatywę. On nie był tym, który w aspekcie technicznym wziąłby grę na siebie i poderwał partnerów do odzyskania środka pola. To nie jest typ głośnego lidera, to raczej cichy człowiek — mówi Vait pytany o to, jakie z kolei są słabe strony Prochazki.
Te deficyty dla Adriana Guli, prawdopodobnie w połączeniu z dość zaawansowanym wiekiem Słowaka – w marcu zdmuchnie 31 świeczek na torcie – okazały się decydujące. Tym bardziej, że to szkoleniowiec znany ze stawiania na młodych, perspektywicznych graczy. A jednego takiego asa w swojej talii ma.
— Wydaje się, że ostatecznie jego los przesądzony został, gdy Gula zdecydował się sprawdzić kilku młodych zawodników, którzy pozostawali jesienią na wypożyczeniu, widząc w nich więcej piłkarskiego talentu niż w Prochazce. Wśród nich Pavla Buchę, który rozegrał fantastyczną rundę w Mladej Boleslav. Wiek na pewno odegrał swoją rolę, nie działał on na korzyść Prochazki. Bardzo możliwe, że gdyby był młodszy, Viktoria nie pozbywałaby się go tej zimy.
Bucha to gracz, na którym można naprawdę sporo zarobić. 21-latek jesienią miał udział przy 10 ligowych golach Mladej, która potrafiła dotrzymać tempa Viktorii, Jabloncowi i Sparcie. W ligowej klasyfikacji kanadyjskiej nie ma lepszego piłkarza U-21.
Czub klasyfikacji kanadyjskiej ligi czeskiej, zawodnicy do lat 21, źródło: Transfermarkt
Stąd zgoda na odejście Prochazki, którego przed Górnikiem łączyło się też z Rakowem Częstochowa.
Inwestycją dla zabrzan to ten gość nie jest. Ale nie to było w zimie priorytetem, Artur Płatek już w trakcie rundy jesiennej powtarzał wielokrotnie, że w środku pola Górnikowi potrzebny jest jakościowy, doświadczony piłkarz, który grupę młodych pociągnie w trudniejszych momentach. Z jednej strony wątpliwości budzi to, o czym mówi Vait – że Prochazce zdarzało się wraz z kolegami ze środka pomocy w niektórych meczach Pilzna „znikać”. Ale z kolei fakt, że słowacki pomocnik ma smykałkę do bardzo ważnych goli sprawia, że fani Górnika w nim będą mogli pokładać nadzieję na tych kilka trafień, które staną się języczkiem u wagi w kontekście utrzymania. Całościowo, jak na zabrzański klub, transfer wygląda naprawdę ciekawie i w tym wypadku wcale nie zniechęca fakt, że melduje nam się symboliczny „30-letni Słowak”.
SZYMON PODSTUFKA
fot. 400mm.pl