Piłkarz, który za nastolatka grał w Premier League. Piłkarz, który dał się zapamiętać ze zdjęcia z zabitym dzikiem. Wzmocnienie na już, które dostawało wędkę z Błękitnymi Kielce. Kolekcjoner spadków z Ekstraklasy, król mołdawskiego podwórka i inni – kto znalazłby się w szrotowej jedenastce najgorszych obcokrajowców Cracovii?
Zapraszamy.
MILOS BUDAKOVIĆ (2010-2013)
Pomysł Tomasza Rząsy. Przyszedł razem z Kosanoviciem, obaj podpisali kontrakty na cztery lata, obaj mieli być melodią przyszłości. I Kosanović, owszem, nawet potem Pasom dał zarobić odchodząc do Belgii, ale Budaković skończył na Młodej Ekstraklasie i kilku meczach sparingowych.
Wyróżnił się puszczeniem bramki ze Zniczem – sparing w Opalenicy – z połowy boiska. Wpuścił też trzy gole w 45 minut z Kolejarzem Stróże.
Kibice żartowali, że daje sporo w szatni, bo przy nim Cabaj może poczuć się jak Buffon.
Dziś na Wyspach Owczych.
TOMISLAV MIKULIĆ (2014)
Lubimy takie transfery. Oto piłkarz z dwoma sezonami w Genk, oto gość z występami w Dinamie, oto gość, który ze Standardem Liege zdobył mistrza – Zagrał też w el. LM na 0:0 z Liverpoolem Beniteza, zatrzymując Torresa czy Kuyta – i generalnie w Belgii ma renomę.
A raczej miał.
Bo Mikulić przychodząc w 2014 do Cracovii miał 32 lata, ostatnio był odpalony przez mocarne Leuven, nic nie grał w Panthrakikosie. Wszystko wskazywało, że od jakichś dwóch lat jest na etapie intensywnego przechodzenia na drugi brzeg. Pytanie pozostaje tylko – czy w Krakowie na niego przeszedł, czy zdarzyło się to już wcześniej.
Dla Pasów szalone sześć meczów. Potem pół roku bez klubu, próby w Slavenie i Goricy – gdzieś jeszcze na CV łapał zatrudnienie, ale to były podrygi.
Zapamiętany z tego, że zagrał 90 minut ze Śląskiem, po czym Wojciech Stawowy przyznał, że Mikulić jest jeszcze nie przygotowany fizycznie do gry, a będzie gotowy… na następny sezon. Pytanie nr 1: dlaczego więc Stawowy wystawił nieprzygotowanego zawodnika, czy nie widział tego po treningach?
Puenta jest oczywiście taka, że Mikulić w następnym sezonie – już u Podolińskiego – w którym miał być gotowy, zagrał jeden mecz, w pierwszej kolejce, a potem siedział na trybunach.
ROBERT LITAUSZKI (sezon 16/17)
Jeden z tych, którzy mieli pomóc zrobić niezły pucharowy wynik. Przedstawiany szumnie jako nowy SZEF OBRONY.
Czy okazał się skałą, na której zbudowany został zamek fazy grupowej z udziałem Cracovii?
Otóż nie.
Węgier zagrał 90 minut ze Shkendiją na wyjeździe, w rewanżu już szansy nie dostał, w lidze trzy mecze, w tym spektakularna gra z Termaliką, gdzie zawalił gola, potem poprawił samobójem, a miał ochotę na drugiego.
W zasadzie jego kariera w Pasach była zakończona miesiąc po transferze, wyjąwszy jeden mecz z Lechem, gdzie musiał zastąpić kontuzjowanego Wołąkiewicza. Później zaszczycał czwartoligowe boiska w barwach rezerw. Imponował klockowatością i skłonnością robienia niepotrzebnych fauli.
Dziś kapitan Ujpestu, a więc po staremu, bo był nim też przed transferem.
LENNARD SOWAH (jesień 2017)
FOT. MICHAL CHWIEDUK / 400mm.pl
Końcówka sezonu 09/10. Lennard Sowah rozgrywa PIĘĆ MECZÓW W PREMIER LEAGUE. Nie ukrywajmy, w polskich warunkach piłkarze, którzy dotarli na poziom Premier League, to rzadkość. Sowah zaliczył te kilka meczów dla beznadziejnego Portsmouth, ale zawsze. Miał wtedy raptem osiemnaście lat. Niemiec z belgijskim paszportem grywał też dla juniorskich kadr naszych zachodnich sąsiadów. Wydawało się, że wszystko przed nim.
Potem trafił do HSV, tu wylądował w rezerwach. Nie mógł się przebić, spróbował wypożyczenia do Millwall – nic się nie zmieniło, na wypożyczeniu w Championship ani jednego meczu. Jakiś epizod w Danii, znowu rezerwy. Równia pochyła.
Przez moment wyglądało to lepiej w Szkocji, czyli w teorii wszystko OK, bo to tuż przed transferem do Cracovii. Ale jednak w Krakowie zapisał się głównie tym, że Probierz zadzwonił do niego z pytaniem „gdzie jesteś”, a on odpowiedział, że w Hamburgu. Po złapaniu urazu zniknął, a potem tłumaczył, że chciał się leczyć na własną rękę – dostał za to dziesięć tysięcy kary.
Generalnie nie pomogło też to, że Filipiak przedstawiając Sowaha mówił:
– Uzyskał akceptację trenera Zielińskiego, który już nie jest trenerem Cracovii.
Probierz miłośnikiem talentu, który ostatnio błysnął blisko dekadę wcześniej, raczej nie był. I trudno się dziwić – Sowah był wkręcany praktycznie przez każdego, kto miał na to ochotę. Skończyło się na siedmiu występach.
Dziś bez klubu. Zaczynał od tej Premier League, a od tamtej pory – minie zaraz dziesięć lat – rozegrał nieco ponad sto meczów, licząc mu rezerwy HSV.
JOAO PAULO HEIDEMANN (2005-07)
Miał jakieś momenty w Górniku, coś tam strzelił, parę razy kiwnął. Ciekawy był sam jego transfer do Krakowa: szedł wraz z Wojciechowskim i Okińczycem, a w zamian między innymi poszedł do Zabrza napastnik Marek Dudziński. Kiedyś to były transfery.
Joao Paulo potrafił w Cracovii wyjść nawet na ataku, zmieniając Piotra Banię z Górnikiem. Następnie zachorował na zapalenie oskrzeli, strzelił jedną bramkę, później już tylko rezerwy. Po stronie zasług pomoc Hernaniemu w aklimatyzacji i języku polskim.
Jego kariera po ESA jest oszałamiająca. Jako zawodnik posiadający włoskie obywatelstwo, wyjechał do Italii i kopał się gdzieś w Serie Z. Wypłynął w 2008 na testach w Piaście, ale ich nie zdał.
ARMICHE ORTEGA (wiosna 2015)
Nie każdy Ortega jest Arielem Ortegą, ani chociaż jego dalekim piłkarskim krewnym.
Zachwalany jako szybki, z dryblingiem, w CV druga Valencia. Przychodził z Levadiakosu, w którym faktycznie grał. Transfer trochę spadochroniarski, w połowie marca, taki na błyskawiczne podniesienie jakości.
Niestety słowa i papiery sobie, rzeczywistość sobie: nie wyróżniał się nawet w rewanżu z Błękitnymi Stargard w Pucharze Polski: wynik był taki sam z nim co bez niego, 0:2, a jeszcze dostał w tym meczu wędkę.
Kilka szans na początku, marnowanie stuprocentowych okazji, potem został odstawiony.
Ostatnio widziany w Boliwii.
ANTON KARACZANAKOW (2016)
Ach, Karaczanakow. Miłośnik polowań. Podobno spec od rzutów wolnych. Nie chciał w 2014 iść do Lecha. Potem nic nie grał w drugoligowej Baltice Kaliningrad.
Przychodził do Cracovii za 150 tysięcy euro, miał dać nowe warianty w ofensywie. Opowiadał, że przez występy w Polsce chce zasłużyć na grę w kadrze.
A potem było spektakularnie: dwa występy ze Szkendiją, 45 minut w Pucharze Polski z Jagiellonią i do końca pobytu trybuny. Co więcej, z Jagą Bułgar był bohaterem tak zwanej afery getrowej. Miał już wejść na boisko, ale getry nie pasowały do reszty stroju. Przepisowe zostawił, musiał wracać do szatni, Tomasz Wajda pozwolił w tym czasie grać i osłabiona Cracovia straciła gola.
Dziś na jakimś bułgarskim wygwizdowie.
TAMIR KAHLON (jesień 2011)
Przyszedł w momencie ultramody na izraelskich piłkarzy. Dzięki takim piłkarzom jak Kahlon ultramoda zgasła tak szybko jak się pojawiła.
Wchodził w buty Mateusza Klicha, bo to jego miał zastąpić – wypożyczony z Maccabi Tel Awiw imponował jednak głównie łatwością łapania żółtych kartek – złapał trzy w siedem meczów, rasowy rozgrywający. Najgłośniej było o nim, gdy pobił się na treningu z Wojciechem Kaczmarkiem, a także gdy odchodził, a jego menago Dahan w mediach domagał się jakichś pieniędzy, które uważał za zaległe.
W pamięci pozostały mu niemiłe wspomnienia z wyjazdowego meczu z Widzewem. W książce „Cracovia znaczy Kraków” były rzecznik prasowy „Pasów” Tomasz Gawędzki pisał, że już początek przygody z Krakowem zwiastował zły dalszy ciąg.
Kiedy przyleciał do Krakowa, a ja jeszcze nie byłem rzecznikiem, tylko zajmowałem się pisaniem relacji meczowych, ktoś musiał go odebrać z lotniska. Nie było chętnych. Powiedziałem prezesowi Tabiszowi, że pojadę swoim autem. Napisałem sobie flamastrem na kartonie „Cracovia” i czekałem w terminalu przylotów na podkrakowskich Balicach. Ktoś do mnie podszedł i zapytał: „Przyjechałeś po mnie? Jestem piłkarzem, mam na imię Tamir, będę grał dla twojego klubu”. Mieliśmy jeszcze zabrać bagaż, ale jak się okazało – zaginął. Cahalon miał tam swój sprzęt sportowy, trochę ubrań i kosmetyków. Za dwie godziny miał wyjść na trening przy Wielickiej… a nie miał w czym. W bagażu były korki, jego szczęśliwe, ulubione. Nie było czasu lamentować. Zabrałem Tamira do centrum handlowego, znaleźliśmy sklep sportowy, kazałem mu mierzyć obuwie piłkarskie. „Nie mam polskich pieniędzy, nie mam jak zapłacić”, oznajmił. Zapłaciłem. Popędziliśmy na trening i Tamir zaprezentował się kapitalnie. Później podszedł do mnie i rzucił krótkie: „Dziękuję, przyjacielu. Szalom alejchem”. I tak zostaliśmy przyjaciółmi. Kiedy Tamir po pół roku pobytu w Krakowie opuścił drużynę i wrócił do ojczyzny, przysłał mi swoją koszulkę Pasów z Izraela. I oddał pieniądze za buty. Fajny gość. Choć fani Cracovii mieli inne zdanie. Nie znali go – wcale…
Może coś umiał, ale sama technika to nie wszystko – dziś, mając 32 lata, już nie gra w piłkę.
BOJAN CECARIĆ (2019 – ?)
Wiesz, że twoja kariera nie układa się dobrze, jeśli testuje cię Korona Kielce.
Cecarić, piłkarz bieżący, jeden z najgorszych obcokrajowców ligi, jeden z najmniej potrafiących skrzydłowych rozgrywek, średnia not Weszło: 2.33.
Zero koordynacji, mecze w stylu: Bambi na lodzie.
Cracovia podobno mierzy wyżej – no to taki zawodnik jak Cecarić nigdy nie powinien do niej trafić, po prostu.
Jeśli chcecie zobaczyć bramkę Cecaricia, złapcie powtórki Pucharu Polski albo meczyk z zawsze groźnym LKS-em Jawiszowice.
GEORGI OVSEANNICOV (wiosna 2010)
Mołdawski snajper, który nie strzelał bramek. Ten kierunek transferowy został nakręcony przez Suworowa, Ovseannicov miał akurat niezły moment w lidze i grał w kadrze, więc Pasy zaryzykowały. Cracovia miała prawo pierwokupu – 180 tysięcy euro.
Były napastnik Olimpii Bielce wsławił się tym, że w pierwszym swoim meczu został zdjęty w przerwie, a gola strzelił tylko w Młodej Ekstraklasie. Raz wywalczył karnego z Odrą.
W kwietniu udzielił wywiadu, w którym mówił, że bardzo nie chce wracać do ligi mołdawskiej. Życie to nie koncert życzeń, po Cracovii spędził w niej resztę kariery.
DEIVYDAS MATULEVICIUS (wiosna 2012)
Nie wiemy co takiego działacze Cracovii zobaczyli w Matuleviciusie, który spadał z Odrą Wodzisław z ligi. Jasne, potem postrzelał dla Żalgirisu, ale takich, co postrzelali dla Żalgirisu, a później nie grali w Polsce nic, było na pęczki.
Atuty: wysoki.
Wypożyczony, czyli wiele nie kosztował.
Po Lechii Pasieka powiedział o nim, że dał impuls.
Ostatecznie jednak udało mu się drugi raz spaść z ligi. W Cracovii sześć meczów, ani jednej wygranej.
Inna sprawa, że miał potem swój dobry moment w Rumunii. Dziś jednak bez klubu.
Fot. FotoPyK