Reklama

Wilczek idzie do Turcji. „Stabilny klub, super miasto, pewne miejsce w składzie”

redakcja

Autor:redakcja

21 stycznia 2020, 15:49 • 7 min czytania 0 komentarzy

Polska kolonia w Turcji jeszcze bardziej się powiększy i szczerze mówiąc, wydaje nam się, że ze wszystkich naszych rodaków Kamil Wilczek może tam znaczyć najwięcej. Tak jak zapowiadało się od pewnego czasu, opuszcza on Broendby i podpisze kontrakt życia z Goztepe Izmir. Prawdopodobnie plan jest taki, że gdy go wypełni, wraz z rodziną wraca do kraju, żeby dzieci chodziły do polskiej szkoły.

Wilczek idzie do Turcji. „Stabilny klub, super miasto, pewne miejsce w składzie”

O tym, że coś się kroi wiadomo od wielu tygodni. Przyznawał to również Paweł Zimończyk z reprezentującej zawodnika agencji FairSport, gdy rozmawialiśmy z nim o transferze Stanislava Lobotki z Celty Vigo do Napoli. – Nie ukrywam, że we wtorek składając życzenia Kamilowi życzyłem mu tego, żeby prezent trafił do niego jeszcze w trwającym okienku. Kamil jest szczęśliwy w Broendby, zawsze to podkreślał, napisał w klubie niesamowitą historię. Ale jeżeli pojawią się oferty, które spełnią oczekiwania Duńczyków i będą w stanie zmienić życie Kamila, to wiadomo, że trzeba będzie spróbować. Na razie do tego dość daleka droga. Może nie pozostaje to w sferze marzeń, ale na pewno kolejnych dni ciężkiej pracy. Od dziś, kończąc sprawę Stanko Lobotki, skupiamy się na tym, żeby Kamil też był zadowolony jeszcze w styczniu. Co ciekawe, dyrektorem sportowym Broendby jest teraz Carsten V. Jensen, który sprowadzał Lobotkę do Nordsjaelland. Może to jakiś znak? – mówił.

No i nie minął tydzień, a Broendby poinformowało o porozumieniu z Goztepe w sprawie transferu, teraz dopinane są szczegóły dotyczące indywidualnej umowy. Wspomniany dyrektor sportowy Carsten V. Jensen zapewnił, że wszystko odbyło się w pełnym porozumieniu, nikt nie był zaskoczony takim obrotem sprawy. – Kamil bardziej niż ktokolwiek inny zasługiwał na szansę na sportową i finansową przygodę w ostatnim etapie kariery. Jego transfer zapewni nam istotną rekompensatę, którą można ponownie zainwestować, dzięki czemu czas Kamila w Broendby będzie wzorowym przykładem tego, jak zapewniamy rozwój klubu. Możliwość odejścia miał już latem. Transfer nie doszedł do skutku, ale uzgodniliśmy, że obie strony będą przygotowane na kolejną okazję zimą, gdyby takowa się pojawiła. Kamil pod każdym względem cały czas robił co do niego należy i to na wielu polach, będąc mentorem dla Samuela Mraza i naszych pozostałych utalentowanych napastników – cytuje go oficjalna strona klubu.

Wilczek odchodzi jako żywa legenda Broendby. W ciągu czterech lat rozegrał 163 mecze i zdobył 94 bramki. W samej lidze strzelił 72 gole w 125 meczach, stając się najlepszym strzelcem klubu od momentu powstania Superligaen. Jeżeli odczuwa jakiś niedosyt za ten okres, to z powodu braku snajperskiej korony (aktualnie prowadzi w klasyfikacji z dużą przewagą, ale do końca sezonu zapewne ktoś go przegoni) i braku mistrzostwa kraju. Udało się jedynie wywalczyć Puchar Danii w 2018 roku.

25.07.2019 LECHIA GDANSK - BRONDBY IF KOPENHAGA ELIMINACJE LIGI EUROPY PILKA NOZNA

Reklama

Teraz jego miejscem pracy (i strzelania) będzie aktualnie ósma drużyna tureckiej ekstraklasy. Zdaniem Filipa Cieślińskiego, naszego eksperta od futbolu nad Bosforem, transfer ten wydaje się przemyślany. – Wydaje mi się, że z marszu będzie miał pierwszy skład. Pamiętajmy, że nie tak dawno łączono go z Besiktasem i nie było to łączenie absurdalne. Jest tam Burak Yilmaz, ale Wilczek byłby tuż za nim. Ostatnio zresztą Yilmaz leczył kontuzję, więc tym bardziej Kamil trochę by w Besiktasie pograł. W Goztepe powinien być gwiazdą, a przy okazji będzie miał kilku fajnych kolegów do grania, zwłaszcza skrzydłowych, potrafiących precyzyjnie dośrodkować. Z jednej strony jest Serdar Gurler, wypożyczony z Hueski, dla której rozegrał jedną rundę w La Liga. Z drugiej śmiga Halil Akbunar, wieczny talent tureckiej piłki. Ciągle czeka na powołanie do reprezentacji i chyba się nie doczeka, mimo że często jest blisko. Kilka letnich transferów Goztepe wygląda przyzwoicie, a trenerem jest głodny sukcesów Ilhan Palut. Wykonywał bardzo dobrą robotę w drugoligowym Hataysporze, który z roli średniaka przeistoczył się w ekipę walczącą o Super Lig, w ostatnim sezonie pechowo tę walkę przegrali. Palut do Goztepe przyszedł w listopadzie i bardzo dobrze sobie radzi. W tym klubie nigdy nie było większych problemów z płatnościami, jest spora rzesza kibiców, lada dzień zostanie oddany do użytku nowy stadion. Do tego przepięknie położony Izmir jest świetnym miejscem do życia, to najbardziej po europejsku myślące miasto z dużych miast tureckich. Wszystko się tu spina – analizuje Cieśliński.

Co starsi kibice pamiętają, że na początku tego wieku w Goztepe bronił Radosław Majdan, a dokładniej chodzi o sezon 2001/02. Rok później nastąpił spadek, nadeszły znacznie trudniejszej czasy. Klub z Izmiru chwilami błąkał się nawet po trzeciej lidze. Wracając wreszcie na najwyższy szczebel latem 2017 roku, miał za sobą ledwie dwa sezony na zapleczu Super Lig. Beniaminek na początku zajął rewelacyjne szóste miejsce. Następna edycja okazała się o wiele trudniejsza. Ledwo się utrzymano kosztem znacznie bardziej renomowanego Bursasporu. Aktualnie nowy klub Wilczka okupuje ósmą lokatę w tabeli i zdaniem Cieślińskiego oddaje ona potencjał tego zespołu. –  O puchary nie walczy, ryzyka spadku praktycznie nie ma, musiałoby dojść do jakiejś katastrofy – tłumaczy.

Z czego wynikał tak długo trwający kryzys? Jak to często bywa, chodziło o sprawy daleko wykraczające poza sport. – Kluby z Izmiru z powodu uwarunkowań politycznych miały potężny zastój, dopiero od kilku lat powoli się odkopują i odradzają. Izmir z racji swojego nastawienia na europejskość i nietraktowania islamu jako głównego elementu identyfikacji narodowej, nie ma u siebie zbyt wielu wyborców Erdogana. Takim miejscom Erdogan mocniej zakręca kurek z pieniędzmi i na sporcie też się to odbiło. W piłce tę zależność widać na jak na dłoni. Kluby, w które jakoś zaangażowani są pobratymcy Erdogana, w ostatnich latach radziły sobie zdecydowanie lepiej niż te pozostałe, nawet z piękną i bogatą historią. W Turcji panował szał na punkcie stawiania nowych stadionów, powstało około 50 nowoczesnych aren. Izmir do niedawna nie miał ani jednego nowego obiektu, dopiero za tydzień otworzą stadion Goztepe. Wreszcie nadchodzą lepsze czasy, liczę, że niedługo do Super Lig awansuje też Altay i ogarnie się Karsiyaka, do której podobno chciał wejść nawet Roman Abramowicz. Ogólnie jednak izmirskie kluby finansowo nadal odstają od czołówki i nigdy nie będą się z nią równać w tym względzie – tłumaczy Cieśliński.

Wilczek na starcie nie będzie miał mocnej konkurencji. Problemem Goztepe od dawna jest brak porządnego napastnika. Jako ostatni sprawdził się Adis Jahović. W sezonie 2017/18, pierwszym po awansie do ekstraklasy, w ciągu jednej rundy strzelił 14 goli i poszedł do Konyasporu, a dziś dzieli szatnię z Guilherme w Malatyasporze i nadal trzyma fason. Luki po nim Goztepe wciąż nie wypełniło, czego efektem zaledwie 22 gole w osiemnastu kolejkach. Lepszy atak ma nawet piętnasta Kasimpasa.

Cieśliński: – Rozwiązaniem problemu miał być Eren Derdiyok, sprowadzony z Galatasaray. Chwilami radził tam sobie nieźle i bywał nawet pierwszym wyborem, więc wydawało się, że idąc do słabszego klubu spokojnie da radę. Okazał się ogromnym niewypałem i dopiero co odszedł do uzbeckiego Pakhtakora Taszkient. Jedyną konkurencją Wilczka są więc mający po 33 lata Cameron Jerome i Deniz Kadah. Jerome kiedyś sporo postrzelał w Premier League, w Turcji przyzwoicie zaczął, ale potem się zaciął. W tym sezonie seryjnie marnuje świetne sytuacje, tylko dwa razy trafił do siatki. Kadah z kolei tak naprawdę nie jest typową „dziewiątką”, a najwięcej o jego klasie mówi fakt, że aktualnie i tak Jerome wygrywał z nim walkę o skład. Wskoczenie przed Anglika będzie dla Wilczka łatwizną. Ciężko napastnikom odnaleźć się w Goztepe, ale dzięki temu Kamil powinien mieć duży kredyt zaufania.

Czy mała liczba goli oznacza, że Polak przychodzi do drużyny nastawionej na murowanie dostępu do swojej bramki? – Czkawką odbija się bardzo słaby początek sezonu. W pierwszych czterech kolejkach Goztepe nie strzeliło żadnego gola. Teraz nastąpiła znacząca poprawa, dopiero co wygrano 3:0 z beznadziejnym od wielu tygodni Antalyasporem, który co prawda pełni rolę chłopca do bicia, ale i tak wynik ma swoją wymowę. Ofensywny potencjał jest spory, choć nie ma się co czarować: to przede wszystkim zespół grający z kontry, raczej nie zdominuje przeciwnika – mówi nasz ekspert.

Reklama

Wilczek nie będzie dzielił szatni z gwiazdami, choć 37-letniego bramkarza Beto mającego 16 meczów w reprezentacji Portugalii oraz Sevillę i Sporting Lizbona w CV powinniście kojarzyć. Jest także polski akcent. Włoch Stefano Napoleoni kiedyś potrafił poczarować w barwach Widzewa Łódź. Latem po trzech sezonach zamienił Basaksehir na Goztepe, może odświeży sobie nasz język.

Trudno dziwić się decyzji Wilczka. W Broendby był królem, ale wydaje się, że z tym klubem pewnego poziomu by nie przeskoczył i dobijał do szklanego sufitu. Przenosiny do Turcji oznaczają rywalizację w dużo silniejszej lidze i jeśli snajpersko pójdzie za ciosem, kto wie, czy nie urodzi się z tego coś jeszcze ciekawszego.

Goztepe to dobre okno wystawowe, można pójść stąd do lepszego klubu – zapewnia Filip Cieśliński.

PM

Fot. FotoPyK/Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Komentarze

0 komentarzy

Loading...