Reklama

Darko Jevtić bliski Rubina Kazań. Lech musiał zmienić plany i szuka następcy

redakcja

Autor:redakcja

21 stycznia 2020, 19:09 • 5 min czytania 0 komentarzy

Lech Poznań jest na finansowym musiku. I to właściwie pod każdym względem osłabia pozycje negocjacyjną Kolejrza w tym oknie transferowym. Osłabia przy transferach z klubu – bo taki Darko Jevtić może jeszcze dziś podpisać kontrakt z Rubinem Kazań od lata, a poznaniacy śliniąc się na pilny zastrzyk gotówki będą musieli sprzedać go już teraz. Osłabia przy transferach do klubu – bo po prostu ŁKS-owi czy Zagłębiu Lubin nie bardzo jest co zaoferować za ich piłkarzy.

Darko Jevtić bliski Rubina Kazań. Lech musiał zmienić plany i szuka następcy

Darko Jevtić prowadzi zaawansowane rozmowy z Rubinem Kazań. Szwajcar miałby podpisać kontrakt obowiązujący od lata, bo wtedy wygasa jego umowa z Kolejorzem, ale równocześnie Rosjanie rozmawiają z Lechem o tym, czy dałoby się pomocnika wykupić z Poznania już teraz. O jakich pieniądzach mówimy? Zależy w jakim punkcie ostatecznie staną rozmowy, ale niewiele wskazuje na to, by kwota ta składała się z siedmiu cyfr (w europejskiej walucie).

Dlaczego Lech w ogóle ma sprzedawać Darko? Rozpatrzmy sprawę od początku do końca. Zaczęło się od lata, gdy Jevtić poinformował wprost władze klubu, że raczej nie przedłuży wygasającej umowy, bo po prostu jest już w takim wieku, że chciałby spróbować swoich sił w mocniejszej lidze. Nie w głowie było też mu przedłużanie umowy tylko po to, by Kolejorz za rok go gdzieś opędzlował – każdy mądry potrafi liczyć i wie, że odchodząc z kartą na ręku jest w stanie uszczknąć więcej dla siebie.

20200121_192332

Poznaniacy mogli Jevticia sprzedać już latem. Do klubu przychodziły zapytania i konkretne oferty. Szwajcar mógł trafić np. do Francji, gdzie pytał o niego klubu jeszcze niedawno grający w europejskich pucharach. Wydaje się, że to było najkonkretniejsze podejście w tym ostatnim okienku. Ale Lech uznał, że woli mieć przez rok Jevticia ze sobą niż latem przyjąć kasę i szukać zastępcy. Podobnie zresztą było z Christianem Gytkjaerem – zapytania były, ale nie na tyle satysfakcjonujące, by usiąść na poważnie do stołu. Lech uznał – panowie, w tym sezonie robicie dla nas wynik, pomagacie wychowankom, a za rok antyrama, rąsia-rąsia i każdy idzie w swoją stronę.

Reklama

Ale plany się pokomplikowały. Transfer Roberta Gumnego zimą jest niemożliwy z oczywistych względów – obrońca Kolejorza doznał urazu, który eliminuje go z gry, zimowej sprzedaży, a i pewnie latem lechici na nim nie zarobią. Ofert konkretnych za Kamila Jóźwiaka nie ma, a zapytania są niesatysfakcjonujące. Trzeba zatem poszukać kasy na dziś, bo do wykupienia jest jeszcze Alan Czerwiński (wobec problemów wiosną na prawej obronie), a i trzeba się przygotować jakoś pod letni okres transferowy.

Stąd zmiana frontu w sprawie Jevticia. Jeśli Rubin zaproponuje dobre pieniądze, to Lech sprzeda go już dzisiaj. Ale wtedy zostanie bez najważniejszego kreatora gry, który jesienią wykręcił w samej tylko lidze sześć goli, pięć asyst i cztery kluczowe podania.

Moglibyśmy powiedzieć – no dobra, ale przecież jest Joao Amaral. Sęk w tym, że nie ma go do końca roku, bo trafił na wypożyczenie do Pacos de Fereira.

Moglibyśmy powiedzieć – no dobra, ale przecież jest Filip Marchwiński. Sęk w tym, że chłopak zagrał jesienią 96 minut w Ekstraklasie, a poza tym sam chętnie trafiłby do Włoch. Nieprzypadkowo związał się przecież umową z włoską agencją menadżerską.

Moglibyśmy powiedzieć – no dobra, ale przecież Lech robi podejście pod Daniego Ramireza. Sęk w tym, że ŁKS wcale nie chce go sprzedawać.

Rozmawialiśmy z prezesem ŁKS-u, Tomaszem Salskim, godzinę temu – utrzymuje, że za Daniego do klubu nie wpłynęła żadna oferta, ani z Lecha, ani z żadnego innego klubu. ŁKS też jest w trudnej sytuacji, bo przecież po stracie Piotra Pyrdoła nie może sobie pozwolić na dalsze osłabianie ofensywy w kontekście walki o utrzymanie. Sprzedaż Ramireza już teraz byłaby właściwie wywieszeniem białej flagi. Jeśli beniaminek straciłby swojego absolutnie najlepszego gracza, to właściwie mógłby już dziś ogarniać sobie transport na przyszły sezon do Niepołomic, Tychów czy Głogowa.

Reklama

Sytuacja z transferem Ramireza jest też o tyle skomplikowana, że inaczej wycenia go rynek, a inaczej sam ŁKS. Dla rynku – w tym dla Lecha – to wcale nie taki młody Hiszpan, który w całej karierze największe osiągnięcia zanotował jesienią w Ekstraklasie. Poza tym jeden udany i jeden nieudany sezon w polskiej I lidze. Kontrakt ważny do 2021 roku, ale też jasna sytuacja, że w przypadku spadku ŁKS-u, Daniemu nikt nie będzie robił problemów z odejściem. W tej sytuacji nawet 300 tysięcy euro może się wydawać kwotą przyzwoitą.

Problem polega jednak na tym, że w dużej mierze na Danim opierają się nadzieje ŁKS-u na utrzymanie, czyli gigantyczne pieniądze z praw telewizyjnych oraz Pro Junior Systemu, w którym ŁKS trzyma się od początku sezonu na najwyższych pozycjach. Co najlepsze – jeśli wszystko się uda, to ŁKS zgarnie te wszystkie fundusze, a Ramireza i tak sprzeda za gotówkę jako zawodnika z kontraktem ważnym do czerwca 2021. W takim układzie nawet i 600 tysięcy euro może się okazać kwotą niezadowalającą.

Położenie Lecha w tym momencie jest trudne do pozazdroszczenia. Każdy wie, ze Kolejorz jest na musiku finansowym, więc można na nim ugrać mniejsze kwoty za wykup ich piłkarzy. Każdy też wie, że lechici desperacko potrzebują dobrych piłkarzy na bok obrony i dziesiątkę, więc można rzucić za swoich grajków wyższe ceny.

Jak to się skończy? Równie dobrze możecie nas zapytać o pogodę w marcu 2023 roku. Wiemy tylko jedno – zeszłoroczny twardy reset i rewolucja w składzie nie była ostatnią, którą Kolejorz przeprowadzi na przestrzeni kilkunastu miesięcy. Nadszedł trudny czas, by być kibicem Lecha Poznań.

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...