Wiecie, jak to jest – apetyt rośnie w miarę jedzenia. O ile kłócilibyśmy się z tym powiedzeniem, gdy faktycznie przychodzi do zapychania się obiadem, o tyle kiedy mowa o wynikach naszych skoczków, wszystko się tu zgadza. Bo po świetnym występie Dawida Kubackiego w Bischofshofen i całym Turnieju Czterech Skoczni, liczyliśmy, że równie dobrze będzie też w Predazzo. We Włoszech Dawid dwa razy stanął na trzecim stopniu podium. I super, cieszymy się. Ale równocześnie wiemy, że stać go na jeszcze więcej.
Bo z tymi trzecimi miejscami jest jeden problem: ucieka mu przez nie Kryształowa Kula. Dwukrotnie w Predazzo najlepszy był bowiem Karl Geiger, aktualny lider klasyfikacji generalnej PŚ, który nad Polakiem ma 255 punktów przewagi. Kubacki przybliża się za to do podium generalki – do Ryoyu Kobayashiego, który we Włoszech prezentował się słabo, brakuje mu już tylko 90 oczek. A Japończyk miał przecież zdaniem wielu dominować w tym sezonie równo mocno, co w poprzednim. Na razie pokazuje jednak, że też jest człowiekiem. I, o dziwo, da się z nim wygrywać.
Geiger za to skacze najlepiej w karierze. Owszem, w Turnieju Czterech Skoczni presji nie wytrzymał i ostatecznie skończył imprezę na trzecim miejscu, to fakt. Ale już w Predazzo był absolutnie najlepszy. Skakał najdalej, najładniej i zasłużył na oba zwycięstwa. To on jest aktualnie w najlepszej formie i do niego równać musi reszta faworytów do zwycięstwa w generalce. A przypomnijmy, że umieszczanie w tym gronie Kubackiego to nie nasz wymysł, wynikły z potrzeby chwili i dobrej formy Dawida – on już przed sezonem był przez wielu typowany do zostania królem zimy. Swoimi aktualnymi występami tylko potwierdza, że słusznie.
Dziś – poza formą Kubackiego – dostaliśmy też inne powody do zadowolenia. Dokładnie dwa. Kamil Stoch i Piotr Żyła zakończyli bowiem konkurs na czwartym miejscu. Tak, obaj. Mieli dokładnie tę samą notę. To dopiero drugi przypadek w historii Pucharu Świata, gdy trzech Polaków znalazło się w najlepszej czwórce konkursu. Jasne, dziś jest to nieco naciągane, ale zapis w statystykach się znajdzie. To cieszy, bo Stoch i Żyła mieli w ostatnim czasie swoje problemy. Zwłaszcza ten pierwszy zmagał się z techniką skoku, która dość mocno mu się rozwaliła. Dziś wszystko w tej kwestii wyglądało dobrze, a Kamil latał daleko. Możemy tylko napisać: wreszcie.
Inna sprawa, że o ile nasza eksportowa trojka dała sobie radę, o tyle gorzej wygląda to w przypadku drugiej połowy kadry. O Kubie Wolnym nie ma co pisać, gość po prostu się zagubił i nie zdziwimy się, jeśli zostanie odesłany na zawody Pucharu Kontynentalnego, by odbudował się pod okiem Macieja Maciusiaka. Bo że ma ogromny potencjał, to wiemy. Problem tej zimy polega na tym, że nie potrafi go zademonstrować. Stefan Hula i Maciej Kot radzą sobie z tym nieco lepiej, ale mimo wszystko nie skaczą na poziomie, którego byśmy oczekiwali. Szczególnie, że do rywalizacji drużynowej potrzeba czterech skoczków na odpowiednim poziomie. My w tej chwili mamy tylko trzech.
O ile więc kibice mogą ekscytować się rywalizacją Kubackiego z najlepszymi skoczkami świata i rosnącą (a przynajmniej tak to wygląda) formą Stocha oraz Żyły, o tyle Michal Dolezal ma pewnie z tyłu głowy myśl o tym, co dzieje się z pozostałą częścią kadry. Oby był w stanie opracować odpowiedni plan naprawczy. A potem wprowadzić go w życie, bo to zwykle ta trudniejsza część roboty.
Fot. Newspix