Czy jest najbardziej zapracowaną osobą w polskim futbolu? Jak zapatruje się na transfer Marcosa Alvareza i jaki jest wymiar tego ruchu w kontekście całego rynku? Czy uśmiecha się na widok odejścia Jarosława Niezgody z Legii i Adama Buksy z Pogoni? O czym świadczy to, że Cracovia przegrała rywalizację o transfer z ostatnią drużyną ligi belgijskiej? Czy słusznie posądzamy Cracovię o brak stylu? Na te i na kilka innych pytań w rozmowie z nami odpowiedział trener Cracovii, Michał Probierz. Zapraszamy.
***
Dzwonię do najbardziej zapracowanej osoby w polskim futbolu?
Bez przesady. Wszyscy pracują.
Pan właściwie na dwóch etatach.
To takie populistyczne gadanie, że ktoś pracuje dwadzieścia cztery godziny na dobę. Trzeba pracować tyle, ile potrzeba, poszukać okazji, żeby nabrać trochę dystansu do tego swojego świata. Można pójść do kina, poczytać książkę, porobić coś innego, byle oderwać głowę.
Ale telefon chyba musi być dosyć gorący.
Każdy pracuje na swój sposób. Bardzo często czytam wywiady z ludźmi piłki, w których wręcz chwalą się tym, że cały czas siedzą, analizują, przeglądają coś, dzwonią, odbierają telefony. Dobrze, tak można, ale ja tak nie robię. Nie uważam, żebym był jakoś szczególnie w ogniu telefonicznej wojny.
Pytam nieprzypadkowo. Cracovia jest bardzo aktywna na rynku transferowym. Sprowadzenie Marcosa Alvareza ma swój wymiar w rynkowym kontekście. Przychodzi do was niezły piłkarz z 2. Bundesligi, zdrowy, w kwiecie wieku, i spośród wszystkich ofert wybiera polską ligę…
Alvarez to bardzo dobry zawodnik, jak na warunki 2. Bundesligi, więc siłą rzeczy obok jego transferu do Ekstraklasy nie można przejść obojętnie. Stąd też taki odbiór w środowisku. Czy to ma jakiś specjalny wymiar? Specjalnego może nie, ale jesteśmy z siebie zadowoleni, że udało nam się go zakontraktować, bo na pewno to nie było łatwe, ale z drugiej strony, dopóki z ligi będą wyjeżdżali wszyscy lepsi piłkarze, którzy zagrają jedną dobrą rundę, to nie uda nam się utrzymać poziomu tych rozgrywek. I to jest pewne.
Deklarujecie, że zimą Cracovii nie opuści za to żaden zawodnik. Wynika to bardziej z tego, że staracie się przeciwstawić temu trendowi czy po prostu brakuje u was wyraźnie wybijających się zawodników?
Mądrze przedłużaliśmy kontrakty ze wszystkimi ważnymi zawodnikami, prowadziliśmy długofalową politykę transferową i efekt tego jest taki, że mamy dwa punkty straty do lidera po rundzie jesiennej. Walczymy, ale też nie ma nikogo, kto nie walczy. Staramy się, żeby ten klub był stabilny i za tym idzie także brak planów sprzedawania swoich zawodników.
Nie macie też w składzie ani jednego zawodnika pokroju Jarosława Niezgody czy Adama Buksy.
To prawda. Ale ja wiem przy tym coś innego – budowanie struktury klubu, to nie jest tylko jeden kasowy transfer, a całość wszystkich działań, które się wykonuje. Nie ma co się dziwić, że Niezgoda czy Buksa odchodzą. To naturalny proces. Nasza liga przez to jest wydrenowana z polskich gwiazd młodego pokolenia, bo oni w kwiecie wieku myślą tylko o tym, jak stąd odejść do silniejszych lig, co zresztą jest całkowicie zrozumiałe. Odchodzą i z dnia na dzień nie da się zastąpić ich nowym napływem graczy o podobnych umiejętnościach, więc poziom ligi automatycznie musi spać.
Uśmiecha się pan, widząc, że z drużyn, które konkurują z Cracovią o mistrzostwo Polski, odchodzą dwie pierwszoplanowe postacie?
To ich problem. Nie nasz. Nie zajmuję się tym.
Jeśli jesteśmy przy napastnikach, to staracie się, żeby Alvarez zagrał u was już w rundzie wiosennej?
Chcemy. Oczywiście, że chcemy, ale nie będziemy panikować, jeśli wyjdzie inaczej. Wszystko wyjdzie z czasem.
Nic pan nie zdradzi?
Spokojnie. Nigdzie się nie spieszy.
Docelowo to ma być napastnik, ofensywny pomocnik czy skrzydłowy?
Będziemy się Alvarezem martwić dopiero, kiedy zawita na naszym pierwszym treningu!
Dyplomacja pierwszej klasy. Staraliście się też o Bohara i Felixa. Nie udało się. Czy Cracovia będzie teraz celować w najlepszych obcokrajowców z innych klubów Ekstraklasy?
Polaków nie ma szans ściągnąć, bo masowo wyjeżdżają. Nie ma już tak dobrze jak kiedyś, że spokojnie można było sięgnąć po zawodników z U-21. Rynek jest coraz trudniejszy.
Poczuł pan bezradność, kiedy okazało się, że wyścig o sondowanego przez was Dino Hoticia z Mariboru przegraliście z Cercle Brugge?
To kwestia przyzwyczajenia. Mówimy o tym ciągle. Nam się bardzo często przypisuje, że się tłumaczymy, a my po prostu opisujemy rzeczywistość. Jeżeli szesnasty, ostatni klub tabeli ligi belgijskiej stać na wyłożenie 1,3 milionów na takiego Hoticia, to my aktualnie nic nie możemy z tym zrobić. Transfery wewnątrz klubów u nas są na zupełnie innym poziomie kwot.
Jeszcze dwa-trzy transfery planujecie zimą?
Transfery lubią ciszę.
Ale ciszę można przerwać.
Nie zmienię zdania. Nie zamierzam też opowiadać na prawo i lewo o tym, co będziemy robić na zimowych zgrupowaniach, bo pracujemy nad tym, żeby to wychodziło na boisku. Opowiadać historie sandałowe może każdy, ale to nie moja szkoła.
To pana sprowokuję. Obserwując waszą postawę w wielu meczach rundy jesiennej prześmiewczo zmieniliśmy wam nawet nazwę na Dośrodkovia. Brakowało stylu, prawda?
Jak się dużo dośrodkowuje, to jest to styl czy nie?
Jest, ale bardzo toporny!
Mamy styl oparty na dużej aktywności ofensywnej bocznych obrońców, którzy oddają najwięcej dośrodkowań w całej polskiej lidze. Mamy jakiś styl. Czy to się komuś podoba czy nie, to już inna sprawa, ale nikt nie powie, że nie mamy stylu.
A panu się podoba?
Bardzo mi się podoba, bo strzelamy z tego bramki.
Wychodzę z tego takie mecze, jak ten z Wisłą Płock. To był absurd.
Słaby mecz. Fakt. I co? A wszystkie inne mecze były dobre? To jest normalne. Każdy zespół grał taki mecz, każdy zespół miał słabsze momenty i każdy zespół miał wpadki. W czternastu meczach z rzędu zdobyliśmy bramkę. To znaczy, że jakiś ofensywny styl był. Niech mi pan powie, czym jest ten styl, o którym tak wszyscy mówią.
Tu się raczej nie pokłócimy. Chodzi o to, żeby pograć krótkimi podaniami, unikać lagi, szukać wolnych przestrzeni w szybkiej planowanej grze, a nie bezradnym rozgrywaniu. To ma być coś przyjemnego dla oka.
Ale to się może podobać panu i komuś tam jeszcze, ale nie ma czegoś takiego, jak wszyscy. A może komuś innemu podoba się coś innego? Każdy ma prawo do swojego odbioru estetycznego. Zadam teraz panu kilka pytań, dobrze?
Czekam z niecierpliwością.
Czy Liverpool operuje długimi podaniami?
Operuje.
Czy Liverpool dośrodkowuje?
Dośrodkowuje.
Czy Liverpool zdobywa w ten sposób mnóstwo bramek?
Zdobywa.
Czy Liverpool zaczyna od bramkarza długim podaniem?
Zaczyna.
Czy Liverpool gra ładnie?
Nie da się zaprzeczyć.
To jest kwestia patrzenia na piłkę. Za długo pracuję w tym zawodzie, za długo siedzę w tym sporcie, żeby nie wiedzieć, że styl grania dopasowuje się do zawodników, których się posiada. Myśli pan, że zabraniam moim zawodnikom ładnie grać w piłkę? No nie, przecież nawet nie ma takiej opcji, bo co niby miałbym im powiedzieć? A to że zdobyliśmy bardzo dużo bramek w taki, a nie w inny sposób, to nie jest nasza wada i może nawet należy to rozpatrywać w kategorii atutu.
Jest pan rozczarowany tym, że młodzi zawodnicy z akademii nie robią wielkiej furory tu i teraz, a dalej pozostają tylko melodią przyszłości?
Nie do końca. Jeżeli z wicemistrza kraju CLJ, pięciu zawodników debiutowało już w lidze, to jest to pozytywny objaw. Trochę zmyliła nas zmiana rocznika młodzieżowca, skomplikowało to sprawę, ale dalej uważam, że mamy bardzo zdolną młodzież, w którą nie można zwątpić. Potrzebuje tylko czasu.
Czyli zobaczymy więcej krakowskiej młodzieży na ekstraklasowych boiskach już wiosną?
Nie ma to znaczenia, czy więcej, czy mniej, ważne, żeby byli to dobrzy piłkarze!
Nie ucieknie się od zgodnych z prawdą zarzutów, że Cracovia bazuje na obcokrajowcach.
A kto nie składa się dzisiaj z obcokrajowców?
Nie jest pan chyba trenerem, który patrzy na innych.
Nie patrzę na innych, patrzę na rzeczywistość. Jeśli dziesięć lat temu byłem w stanie spokojnie ściągnąć takiego Świderskiego, to nie było problemu. Dzisiaj nie mam takiej możliwości. Kiedy chcieliśmy ściągnąć takiego Bogusza, który poszedł do Leeds, to skończyło się na tym, że tylko przekonaliśmy się o tym, że w Polsce nie ma klubu, który wyłoży na 17-letniego zawodnika przykładowo 500 tysięcy funtów. Nie ma i już.
Może trzeba być pierwszym?
To trzeba zostać właścicielem i sobie takie niespodzianki sprawiać. Ja bym tak nie powiedział.
Uważa pan, że z polską piłką z każdym rokiem jest coraz gorzej?
Wszyscy najlepsi stąd wyjeżdżają. Można z tym polemizować, ale takie są niezbite fakty. Rok temu mówiłem, że gwiazdy wyjadą – wyjechały. Teraz też mówię, że wyjeżdżają i będą wyjeżdżać. Za długo w tym siedzę i za dobrze się na tym znam, żeby nie widzieć tego trendu. Wszyscy chwalili ŁKS, że stawiał na Polaków, ale z tego, co widzę, to teraz też ściągają głównie obcokrajowców. Inne kluby też to przeżywają. Jak idzie, to można stawiać na Polaków, ale jak się wali i pali, to nagle wszyscy sięgają po wzmocnienia z innych krajów. Wystarczy popatrzeć nawet po takiej I lidze. Ilu tam jest obcokrajowców i ilu tam jest weteranów polskich boisk? Świeżej krwi coraz mniej. Nie można też mówić, że jest tylko źle. Zmienia się też na lepsze. Wielu jest trenerów, którzy wprowadzają wysokie standardy pracy, powstały nowe akademie, poprawiła się infrastruktura, tak samo szkolenie stoi na coraz lepszym poziomie.
Wracamy do tematów transferowych. Cracovia chce być rekinem rynku? Tego się mamy spodziewać?
Chcemy być stabilnym zespołem, który nie ściąga przeciętniaków. Celujemy w piłkarzy doświadczonych, perspektywicznych, mogących nam coś dać. Na pewno nikt nie będzie tutaj odcinał kuponów od swojej przeszłości. Mamy dużo zdolnej młodzieży, która powinna mieć się od kogo uczyć. Cieszę się, że Daniel Pik wraca po półrocznej przerwie, nie wątpię, że jeszcze pokaże się z dobrej strony, Strózik też z każdym miesiącem jest coraz silniejszy i teraz chodzi tylko o umiejętne prowadzenie młodzieży, a to też nie jest proste, co doskonale rozumiem po latach pracy.
Nie czuje się już pan tym wszystkim trochę zmęczony?
Czym miałbym być zmęczony?
Może trochę syzyfową pracą?
Nie, kocham to, lubię to i nie zamierzam tego rzucać, choć faktycznie czasami się irytuję. Ostatnio Robert Lewandowski opowiadał w Prawdzie Futbolu o tym, jak Xabi Alonso, geniusz techniki, w Bayernie ćwiczył podania wewnętrzną częścią stopy. Absolutny elementarz, a on jednak po wielu, wielu latach kariery dalej się tym zajmował, bo wiedział, jak ważna jest pielęgnacja podstaw. U nas bardzo często zwracamy na to piłkarzom uwagę, ale oni to lekceważą, tłumacząc, że jesteśmy upierdliwi. Negują to, narzekają, a po wyjeździe zagranicę nagle przeżywają oświecenie i mówią, że tam dopiero im zwrócili uwagę, że takie zagrania wewnętrzną częścią stopy są ważne. No i co ja ma z tym zrobić? Tak już jest, może to się kiedyś zmieni. Może…
ROZMAWIAŁ: JAN MAZUREK
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl