Lechia Gdańsk nie jest klubem słynącym z przesadnie szerokiej kadry. Zdarzają się zatem takie sytuacje, że Piotr Stokowiec – wobec nawarstwiających się kłopotów z zawieszeniami i urazami – zostaje zmuszony do kombinowania. Zadanie szkoleniowcowi Lechii Gdańsk ułatwia jednak fakt, że w zespole biało-zielonych ma on do dyspozycji Tomasza Makowskiego. Człowieka do zadań specjalnych. 20-letni zawodnik najlepiej czuje się w środkowej strefie, w roli boiskowej “ósemki”. Ale jeśli trzeba, to wystąpi ustawiony i wyżej, i niżej. A w razie wielkiej potrzeby może się też pojawić z prawej bądź lewej strony bloku defensywnego. Gdziekolwiek go Stokowiec wystawi, może mieć pewność, że Makowski wstydu nie przyniesie. – Życzę każdemu trenerowi wyłącznie takich zawodników w prowadzeniu. Świetna osobowość do pracy, odpowiedni charakter. Można powiedzieć, że Tomek jest taki sam na boisku, jak i w życiu. Ma serce do gry i całkiem przyzwoite umiejętności – twierdzi trener gdańskiego klubu.
Wszechstronnego pomocnika Lechii odwiedziliśmy w kolejnym odcinku cyklu “Patrzymy w przyszłość”.
Makowski w Lechii Gdańsk zadebiutował 25 września 2018 roku, w meczu Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Biało-zieloni awansowali wtedy do kolejnej rundy rozgrywek po remisie 1:1 i serii rzutów karnych, stawiając pierwszy, być może nawet najważniejszy krok w kierunku Stadionu Narodowego, gdzie kilka miesięcy później przypieczętowali triumf w turnieju i pierwsze trofeum zdobyte przez klub od kilkudziesięciu lat. Makowski do tego sukcesu dołożył nie tylko cegiełkę, ale całą cegłę – poza spotkaniem z Wisłą, gdy został przez Stokowca zdjęty w 106 minucie meczu, młodziutki pomocnik rozegrał wszystkie pucharowe starcia praktycznie od dechy do dechy. Włącznie z finałem.
Udało mu się nawet zdobyć dwie ważne bramki – pierwszą w grudniu 2018 roku, w starciu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza. Drugą niespełna trzy miesiące później, przeciwko Górnikowi Zabrze. Grudniowe trafienie z pierwszoligowcem było zresztą dla Makowskiego debiutanckim golem w seniorskiej drużynie Lechii. Wszystko w przypadku Tomka toczyło się w tamtym okresie bardzo szybko. Jego błyskawiczna adaptacja do roli zawodnika pierwszego zespołu zaimponowała nie tylko trenerowi, ale i drużynie.
Co objawiło się w dość zabawnej sytuacji – kapitan gdańskiego zespołu, Flavio Paixao, chcąc uhonorować Makowskiego za debiutancką bramkę, kupił mu na stacji benzynowej pamiątkowego pluszaka.
– Kurczę, pamiętam, pamiętam, coś takiego było! – śmieje się Paixao. – To było po meczu z Niecieczą, tak? Rzeczywiście! Kupiłem mu tego pluszaka w prezencie, bo strzelił naprawdę ładną i ważną dla nas bramkę. W drużynie najważniejsza jest atmosfera, więc chciałem zadbać, żeby Tomek dobrze się poczuł. W ogóle jego wejście do zespołu było bardzo dobre. Przede wszystkim podoba mi się jego charakter – Tomek ciężko pracuje, na treningach i na boisku. Mam do niego pełne zaufanie.
Piotr Stokowiec też przyznaje, że podejście Makowskiego do obowiązków, jego odpowiedzialność boiskowa i rzetelność w realizowaniu poleceń taktycznych od początku robiły duże wrażenia. Tomasz, choć jest młodzieżowcem, przerasta dojrzałością wielu starszych od siebie pomocników z Ekstraklasy. – Jeśli pozna się zawodnika, to obdarza się go zaufaniem – zauważa trener Lechii. – Wiadomo, że każdemu piłkarzowi może przydarzyć się błąd. Trzeba być tolerancyjnym – pozwolić zawodnikowi na popełnianie tych błędów, bo tylko w ten sposób można się czegoś nauczyć. Jednak w przypadku Tomka byłem akurat bardzo spokojny, dając mu szansę gry w pierwszym zespole. Nie przypominam sobie, żebym się kiedykolwiek stresował, wystawiając go do gry na tej czy innej pozycji. W futbolu jest trochę tak, że albo ktoś potrafi grać i gra od razu, albo te obawy wokół jego osoby nigdy się nie skończą. Odnośnie Tomka nigdy nie miałem i nie mam żadnych obaw czy wątpliwości.
Nie można jednak powiedzieć, by mentalnie Makowski był już zawodnikiem w stu procentach przygotowanym do futbolu na wysokim poziomie. Koledzy z zespołu – choćby Flavio Paixao i Adam Chrzanowski – chwalą jego podejście do sportu i życia, podobnie pochlebne opinie wygłasza Stokowiec. Ale trener zauważa też pewne obszary, w których Makowski cały czas może się jeszcze rozwinąć. I nie chodzi tu właśnie o aspekt czysto piłkarski, ale przede wszystkim kwestie mentalne, psychologiczne. – Są elementy do pracy i do poprawy. Rozwijamy go – mówi Stokowiec. – Najważniejsza w tym wszystkim jest jednak świadomość zawodnika i jego motywacja wewnętrzna. Piłkarz musi sam chcieć dążyć do – mówiąc górnolotnie – „modelu mistrza”. To jest niezwykle istotne. Nawet zastępy najlepszych trenerów nie wykonają za niego tej pracy. Najwięcej zawsze zależy od zawodnika. I w tym właśnie upatruję szansę na to, żeby Tomek zrobił naprawdę dużą karierę. Bo jego świadomość, pracowitość i przejrzystość w dążeniu do celu sprawiają, że będzie szedł tylko do przodu.
– Na pewno będziemy pracować nad przeglądem pola, graniem do przodu, dokładnością – dodaje szkoleniowiec. – Tomek ma bardzo dobre podanie, ale są u niego rezerwy jeżeli chodzi o grę w tłoku, pokazywanie się na pozycji. Bywają takie mecze, że powinien być odważniejszy. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że to nie jest piłkarz typu „dziesiątka”. To nie jest kreator, tylko pomocnik bardzo uniwersalny. Cały czas musi jednak nabierać pewności siebie, jeszcze większej odwagi. Która przyjdzie z czasem i doświadczeniem, ale jest tu na pewno cały czas pole do pracy dla naszego psychologa i dla mnie. Tym bardziej, że Tomkowi przyjdzie się konfrontować z coraz bardziej wymagającymi przeciwnikami. Dlatego takie elementy jak przyjęcie kierunkowe czy budowanie gry muszą zostać dopracowane.
Tomek też to wszystko zauważa.
– Może i coś w tym jest, że muszę poprawić swój mental – mówi. – Jest w klubie opcja, żeby spotykać się z psychologiem. Ja dotychczas z tej możliwości nie korzystałem, ale myślę, że wkrótce do tego może dojść. Przekonuję się do tego pomysłu. Wielu zawodników z naszego zespołu korzysta z takiej pomocy i ja też jestem tego coraz bliższy.
***
Urodzony 19 lipca 1999 roku pomocnik karierę rozpoczął w malutkim klubie ze swojej rodzinnej miejscowości – WUKS Rosanów. Futbolową zajawkę podłapał obserwując w akcji swojego starszego brata.
– Miałem bodajże pięć lat, gdy zacząłem grać – opowiada Makowski. – Mój brat zaczął wtedy chodzić na treningi w stworzonym w naszej miejscowości klubie. Ja byłem od niego znacznie młodszy, w klubie nie było zespołu w moim roczniku, ale też chciałem grać w piłkę. Zbierałem piłkarskie plakaty, miałem nawet segregator, w którym to wszystko kolekcjonowałem. Podpatrywałem różnych zawodników – jeżeli chodzi o środkowych pomocników, to na pewno takimi ulubieńcami byli dla mnie Steven Gerrard i Frank Lampard. Poprosiłem więc mamę, żeby zapytała trenera, czy mogę pograć ze starszymi chłopakami. On stwierdził, że jeżeli tylko mam strój i buty, to mogę potrenować z drużyną. Tego klubu już dzisiaj nie ma, w jego miejsce powstała nowa drużyna, ale jak jestem w domu, to czasem przychodzę pooglądać sobie mecze tej drużyny.
Potem był jeszcze ważny epizod w SMS-ie Łódź, no i wreszcie nadmorski etap kariery. W 2015 roku Makowski trafił do Lechii Gdańsk.
Makowski zapewnia, że gdyby mógł cofnąć się w czasie i miał możliwość innego pokierowania swoją karierą, to niczego by nie zmienił. – Trafiłem do zespołu rezerw Lechii. Trochę grałem tam, trochę w Centralnej Lidze Juniorów. Przechodziłem te kolejne etapy rozwoju, aż w końcu wylądowałem w miejscu, w którym tak naprawdę od początku chciałem się znaleźć. Gram w Ekstraklasie. Myślę, że moja kariera potoczyła się naprawdę odpowiednio.
Już przed kilkoma laty pomocnik biało-zielonych cieszył się zresztą reputacją zawodnika niezwykle utalentowanego. Jeśli prześledzić jego juniorską karierę, można zauważyć, że Tomek był reprezentantem Polski właściwie we wszystkich kolejnych młodzieżówkach. W 2019 roku wystąpił zresztą na mistrzostwach świata u-20. Turniej był dla biało-czerwonej ekipy niezbyt udany, ale Makowski utrzymał miejsce w kadrze Jacka Magiery i zaliczył ostatnio kilka bardzo udanych występów w rozgrywkach u-20 Elite Youth. 90 minut, opaska kapitana i bramka w zwycięskim meczu z niemiecką młodzieżówką to naprawdę fajna sprawa. – W każdym meczu jest presja, trochę stresu się łapie. Ale po wyjściu na boisku o tym zapominam. Mobilizuję się wewnętrznie i staram się zagrać jak najlepiej potrafię – twierdzi Tomek.
– Zawsze był spokojnym, cichym chłopakiem. Myślę, że to zaprocentowało teraz – opowiada Adam Chrzanowski, obrońca Lechii Gdańsk, kumpel Tomka Makowskiego. – Znamy się dobrze, bo przez wiele lat rywalizowaliśmy ze sobą w kadrach wojewódzkich, a potem spotykaliśmy się na zgrupowaniach reprezentacji młodzieżowych. Tomek wciąż jest cichym człowiekiem – nie wariuje w szatni, raczej stoi z boku. Kiedy śpimy w jednym pokoju hotelowym, wodzirejem jestem ja. Ale jak trzeba, to i Tomuś potrafi się zabawić!
– Na pewno od początku wyróżniał się umiejętnościami. Przede wszystkim jeżeli chodzi o grę w defensywie. Początkowo był wystawiany na boku obrony, potem trenerzy przenieśli go do środka pola – dodaje Chrzanowski. – Myślę, że zaufanie od trenera Stokowca i miejsce w pierwszym składzie Lechii sprawiło, że Tomek dojrzał. Przede wszystkim piłkarsko, ale również jako człowiek. Jest znacznie poważniejszym facetem niż wcześniej. To wszystko na niego wpłynęło – wie, że musi bardziej uważać i bardziej się pilnować. Moim zdaniem występy w polskiej lidze to nie jest ostatni przystanek w jego karierze. Jestem przekonany, że prędzej czy później Tomek wyjdzie z Polski. Dla mnie najważniejsze jest jednak to, że jeżeli mam jakiś problem, to mogę do niego śmiało zwrócić się o pomoc. Powie mi swoje zdanie. Prawdę, a nie to, co ja chciałbym usłyszeć. Można na niego liczyć w trudnych momentach.
Jeżeli chodzi o występy w Lechii Gdańsk, na swój pierwszy obóz Makowski pojechał jeszcze z zespołem Piotra Nowaka. Sezon 2017/18 spędził jednak na wypożyczeniu do pierwszoligowego Górnika Łęczna, gdzie przyjął twardą szkołę futbolu od trenerów Tomasza Kafarskiego i Bogusława Baniaka. Pod koniec kwietnia 2018 roku pomocnik doznał jednak bardzo poważnej kontuzji w starciu z Chrobrym Głogów. Sytuacja była o tyle niefortunna, że w międzyczasie rządy w Lechii objął Piotr Stokowiec. Makowski nie bardzo miał zatem możliwość zademonstrowania swoich możliwości przed nowym szkoleniowcem po powrocie do Gdańska.
Pojawiło się zagrożenie, że jego przygoda z Lechią klubem może się niespodziewanie zagmatwać. Stokowiec wykazał się jednak cierpliwością.
– Wcześniej nie znałem Tomka, ale po objęciu posady szkoleniowca Lechii Gdańsk zrobiłem odpowiedni wywiad środowiskowy wśród trenerów. Wszyscy mieli dobrą opinię, szczególnie na temat pracowitości i charakteru Tomka – mówi Stokowiec. – Wiedziałem, że chłopak ma sporo jakości. Jego kontuzja była rzeczywiście dość poważna – naderwane więzadła tylne w kolanie, trochę nietypowo. Ale cierpliwie zaczekałem, aż to się wygoi. Zresztą do młodych zawodników generalnie trzeba mieć cierpliwość.
***
Kariera Makowskiego przyspieszyła wraz ze startem poprzedniego sezonu. Najpierw debiut w Pucharze Polski, potem regularne występy w lidze. Jesienią poprzedniego roku Tomek stał się już zawodnikiem wyjściowej jedenastki Lechii, która prawie do końca rozgrywek biła się o mistrzostwo i sięgnęła po krajowy puchar.
– Wróciłem do Gdańska, praktycznie w ogóle nie trenowałem z drużyną. Długo dochodziłem do siebie po tym urazie, ćwicząc indywidualnie z fizjoterapeutami – opowiada Tomek. – W pełni sił byłem dopiero w połowie września 2018 roku. Dostałem wtedy od trenera szansę gry w sparingu, potem pojawiłem się na boisku w meczu Pucharu Polski z Wisłą Kraków. Od tego momentu moja kariera przyspieszyła. Dostałem szansę jak zawodnik w zasadzie jeszcze nieznany, a po kilku kolejkach zacząłem już pojawiać się na boisku w lidze, jako gracz pierwszego składu Lechii. Na pewno pamiętny jest dla mnie mecz z Legią, bodajże drugi rozegrany w Ekstraklasie od pierwszych minut. Zremisowaliśmy bezbramkowo, a mieliśmy swoje szanse, żeby przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. To był dla mnie duży sprawdzian. Natomiast najprzyjemniejszym wspomnieniem, jeżeli chodzi o tę moją seniorską karierę z pewnością jest zdobycie Pucharu Polski na Stadionie Narodowym.
W bieżących rozgrywkach z regularnymi występami jest jednak u Makowskiego różnie. 20-latek często był wykorzystywany przez Stokowca jako joker, część spotkań rozpoczął jako rezerwowy.
– Wiadomo, że konkurencja w środku pola jest bardzo duża – przyznaje Makowski. – Pewniaków nie ma. Na każdym treningu i w każdym meczu trzeba udowadniać, że jest się godnym występów w pierwszym składzie. Ale czuję zaufanie trenera Stokowca. Jako młody zawodnik dostaję od niego regularne szanse grania, trener wystawia mnie też czasem na pozycjach innych niż nominalna. Myślę, że jakiś tam kredyt zaufania u niego mam.
– Trzeba brać pod uwagę, że Tomek jest mocno obciążony – zaznacza trener Lechii. – Kiedy jedzie na kadrę, tam też spotyka się z obciążeniami. Fizycznymi, psychicznymi. Ma przecież opaskę kapitana. To jest dopiero jego drugi sezon na poziomie Ekstraklasy, duża odpowiedzialność. Naturalne, że będą się mu zdarzały słabsze momenty, ale generalnie jestem bardzo zadowolony z poziomu prezentowanego przez Tomka. Nie widzę u niego zjazdów formy, aczkolwiek trzeba dbać u niego o odpoczynek i regenerację. Tym bardziej, że on sam jest piłkarzem, który nigdy nie narzeka i najchętniej grałby cały czas. Dlatego my musimy być ostrożni. A jeżeli chodzi o umieszczanie Tomka na lewej czy prawej stronie defensywy… Czasami mamy trochę problemów kadrowych i tak to niestety wygląda. To są oczywiście sporadyczne sytuacje, ale myślę, że dla młodego zawodnika – i nie mówię tu tylko o Tomku – ważne jest, żeby robił te minuty i po prostu regularnie grał. Szczególnie na początku, gdy się wpuszcza młodego zawodnika, ważne są minuty i nabieranie doświadczenia. To później procentuje. Tomek jest bardzo odpowiedzialnym zawodnikiem, cechuje go konsekwencja w grze. Dlatego nie mam obaw, powierzając mu boiskowe zadania, które są dla niego odrobinę nietypowe.
Oczywiście w klubie zdają sobie sprawę, że Makowski – w miarę regularnie grający dwudziestolatek, młodzieżowy reprezentant kraju – jest już uważnie obserwowany przez przedstawicieli klubów z lig mocniejszych niż polska. Na razie jednak nikt w Gdańsku nie chce słyszeć o transferze pomocnika.
– Wydaje mi się, że na zagraniczny transfer jest w jego przypadku o wiele za wcześnie – uważa Stokowiec. – Ważne jest, żeby zawodnik wyjeżdżał na zachód przygotowany. Mentalnie, taktycznie, technicznie, wydolnościowo. Pod każdym względem. Myślę, że Tomkowi przydałoby się jeszcze pograć jakiś czas w polskiej lidze. Wiemy, że wyciągnięcie młodego piłkarza z naszych klubów nie jest specjalnie trudne – ktoś wykłada milion euro, czasem trochę więcej. I dla klubów są to już bardzo dobre pieniądze. Pytanie tylko, czy takie szybkie wyjazdy są właściwe dla samych zawodników. Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie – ważne dokąd zawodnik jedzie, do jakiego kraju, klubu, do jakiej ligi, do jakiego trenera. Dobrze, gdy ta liga jest skrojona na miarę umiejętności danego gracza. Nie jest łatwo to wszystko dobrać. Życie pokazuje, że czasem te szybkie wyjazdy i nieprzemyślane decyzje skutkują tym, iż zawodnik po dwóch latach wraca i musi odbudowywać swoją pozycję w Polsce. A już nie jest wtedy taki młody.
– Oczywiście finanse odgrywają w tym wszystkim ważną rolę. I dla klubu, i dla piłkarza – przyznaje otwarcie szkoleniowiec biało-zielonych. – Kariera nie trwa wiecznie. Może przyjść kontuzja, może się wiele rzeczy przytrafić. Zawodnicy dają się skusić zarobkami i ja ich rozumiem. Nie wiem, czy istnieje model idealnego rozwoju kariery. Jednak w przypadku Tomka wydaje mi się, że należałoby tę karierę prowadzić spokojnie. Myślę, że jeszcze chociaż półtora sezonu Tomek powinien spędzić w Lechii. Na dobrym, ligowym poziomie.
Makowski jest tego samego zdania. – Na razie staram się po prostu wychodzić na każdy treningu, na każdy mecz i łapać coś nowego, udoskonalać się. Być coraz lepszym. Nie stawiam sobie jakichś konkretnych planów czy ambicji. Choć jako młody zawodnik na pewno marzę o występach w reprezentacji Polski. Jak na razie jestem jednak w klubie, jestem w Gdańsku. A co ma być, to przyjdzie.
– Nie chciałbym tutaj go gloryfikować ani przewidywać, że zrobi nie wiadomo jaką karierę – podsumowuje Stokowiec. – Nie ma co nakładać na niego oczekiwań. Każdy musi znać swoją rolę. Tomek to nie jest zawodnik, który będzie kreował. To solidny piłkarz z zadaniami pół na pół, ofensywnymi i defensywnymi. Może nawet z przewagą defensywnych. Tacy piłkarze też są potrzebni. To nie jest zawodnik typu artysta, który na boisku będzie wiązał krawaty. Choć umiejętności ma spore. To jest rzemieślnik – nie boję się tego słowa, ponieważ nie jest wcale obraźliwe. Tomek rozumie swoją rolę i odgrywa ją coraz lepiej.
tekst: MICHAŁ KOŁKOWSKI
wideo: MATEUSZ STELMASZCZYK
fot. Wojciech Figurski/400mm.pl