Salazar Slytherin Rodrigo Zalazar nie dał się jak do tej pory w lidze zapamiętać z niczego poza nazywaniem się jak regen w Football Managerze. Oczywiście kojarzą go znawcy III ligi grupy IV, ze szczególnym uwzględnieniem Podlasia Biała Podlaska, któremu strzelił dwa gole, ale jednak wątpliwe, by w takim celu przyjeżdżał do Polski. A jednak wreszcie zrobił coś, co wydobywa go z anonimowości – wyłapał kretyńską czerwoną kartkę i z tego będzie od dziś kojarzony.
40 minuta meczu Korona – Cracovia, 40 minuta ostatniego w 2019 meczu w Kielcach, swoistego pożegnania z kibicami. Cracovia prowadzi atak pozycyjny przy linii środkowej, a że z tego miejsca trudno o dośrodkowanie to ma problemy. Zalazar postanowił powalczyć o stykową piłkę, ale czym innym jest walka o stykową piłkę, a czym innym zamach na zdrowie rywala.
Niestety, Urugwajczykowi wyszło to drugie.
Na razie mamy dla was tylko wątpliwej jakości skrina – może to i lepiej, gdy widzi się całość ciężko się nie skrzywić.
Takie zagranie w 179 minucie występu w Ekstraklasie. Cóż – mamy nadzieję, że w ostatniej. Nic Zalazar nie pokazał, by sądzić, że może cokolwiek pozytywnego wnieść do ligi – jak kogoś trzeba efektownie wyciąć i osłabić zespół, nie ma potrzeby szukać do tego ludzi aż w Ameryce Południowej. Fachowców od brudnej roboty nie brakuje i w Kieleckiem.
Należy facetowi kupić bilet na następny statek z pomarańczami, płynący obojętnie, czy do Albacete, w którym się urodził, czy do Urugwaju, z którego pochodzi. Niech wraca do Eintrachtu Frankfurt, niech najzwyczajniej w świecie zniknie. Korona natomiast powinna spojrzeć – po prostu – na to co robi. Ich młodzież okazała się najlepsza w Polsce, reprezentowała nas w młodzieżowej Lidze Mistrzów, a czas na boisku dostaje urugwajski ogórek, który sabotuje własny zespół. Nie tędy droga.