Rok 2008 – Glasgow Rangers w finale Pucharu UEFA. Rok 2003 – Celtic Glasgow w finale Pucharu UEFA. W szkockiej ekstraklasie królują Larsson, Ricksen, Nakamura czy też Arweładze. Niby minęło tylko kilkanaście lat, a wydaje się, że upłynęła wieczność. Jeszcze w pierwszej dekadzie XXI wieku dwie wielkie potęgi szkockiego futbolu naprawdę liczyły się na europejskiej arenie. Nie był to może okres ich największej świetności, ale zarówno Celtic jak i Rangersi mieli w swoich składach poważnych zawodników i potrafili poważnie zagrozić każdemu oponentowi w europejskich pucharach, również wiosną.
Potem nastąpił okres smuty. Wydaje się jednak, że obie ekipy z Glasgow pomału wracają na należne im miejsce.
W bieżącym sezonie Ligi Europy będziemy mieli dwóch przedstawicieli szkockiej ekstraklasy w fazie pucharowej rozgrywek. The Bhoys wygrali bowiem naprawdę niełatwą grupę, zostawiając w pokonanym polu CFR Cluj, Lazio Rzym i Stade Rennais. Z kolei The Gers awansowali z drugiej pozycji – uplasowali się za plecami FC Porto, ale przed Feyenoordem Rotterdam i szwajcarską ekipą Young Boys. Też mocne zestawienie. Szkoccy dziennikarze zaczynają już coś przebąkiwać o potencjalnej „Bitwie o Brytanię”.
Kiedy ostatni raz mieliśmy dwa szkockie kluby wiosną w europejskich pucharach? Prześledźmy.
W bieżącym stuleciu kibice Celticu pucharową wiosnę przeżywali przede wszystkim w 2007, 2008 i 2013 roku, gdy klubowi udało się wyjść z grupy w Lidze Mistrzów. Poza tym ekipa z Celtic Park dokazywała jeszcze w Pucharze UEFA/Lidze Europy, biorąc udział w wiosennej części rozgrywek w sumie pięciokrotnie – w 2003, 2004, 2015, 2018 i 2019 roku. Jeżeli chodzi o Rangersów, bilans wypada rzecz jasna trochę gorzej – trzeba pamiętać, że klub zaliczył niedawno potężny upadek, wyrżnął twarzą o betonowe podłoże i musiał się odbudowywać. Sympatycy The Gers wiosenną przygodę w pucharach mieli zatem okazję odbyć tylko w 2002, 2006, 2007 i 2008. W tym jeden, jedyny raz w Champions League.
Dwukrotnie zdarzyło się zatem, by obie ekipy z Glasgow liczyły się w grze o końcowy triumf w europejskich rozgrywkach po przerwie zimowej. W sezonie 2006/07 Celtic wyszedł z grupy w Lidze Mistrzów, tocząc pamiętne boje z Manchesterem United, Benficą Lizbona i FC Kopenhagą. Tę ekipę każdy szanujący się polski kibic musi kojarzyć do dziś – Boruc, Żurawski, wiadomo. A poza nimi choćby Nakamura, Naylor, McGeady, Vennegoor of Hesselink, Gravesen, Lennon, Miller…
No, była paka. Ostatecznie Celtic poległ w 1/8 finału Champions League po bardzo ciasnym dwumeczu z AC Milanem, późniejszym triumfatorem rozgrywek. Wszystko rozstrzygnął efektowny rajd i gol Kaki.
Ale Rangersi w sezonie 2006/07 też byli całkiem nieźli. W Pucharze UEFA dotarli do 1/8 finału, w fazie grupowej radząc sobie bez najmniejszych problemów, a potem eliminując też w dwumeczu Hapoel Tel-Awiw po fenomenalnym zwycięstwie 4:0 w rewanżu na Ibrox Stadium. Finał tamtej edycji rozgrywek miał być rozegrany na Hampden Park w Glasgow, więc szkocka ekipa była podwójnie zmotywowana, by dotrzeć do decydującego starcia. W kolejnej rundzie mocniejsza okazała się jednak hiszpańska Osasuna.
The Gers do finału dotarli jednak rok później. Najpierw zajęli trzecie miejsce w fazie grupowej Champions League, a potem – imponując przede wszystkim żelazną konsekwencją w grze defensywnej – zaczęli eliminować kolejnych przeciwników w play-offach Pucharu UEFA. Panathinaikos Ateny, Sporting Lizbona, Werder Brema, wreszcie w półfinale Fiorentina odpalona rzutami karnymi, po dwóch bezbramkowych remisach. To naprawdę była piekielnie trudna drabinka. W ekipie z Ibrox prym wiedli wówczas tacy goście jak Carlos Cuéllar, Barry Ferguson, Allan McGregor, Saša Papac, Kris Boyd czy Nacho Novo.
Końcowego triumfu nie udało się jednak wywalczyć. W finale City of Manchester Stadium lepszy okazał się Zenit Petersburg.
Równolegle Celtic – drugi raz z rzędu – wyszedł z grupy w Lidze Mistrzów. W 1/8 finału lepsza okazała się jednak mocarna Barcelona, która najpierw wygrała 3:2 w Szkocji, by potem zatriumfować 1:0 u siebie. Cóż – gdyby fortuna trochę bardziej sprzyjała The Bhoys w losowaniach, być może tamta ekipa ugrałaby na europejskiej arenie jeszcze więcej.
Tak czy owak – sezon 2007/08 (i w mniejszym stopniu także poprzedni) pozostaje do dziś pewnym punktem odniesienia. Sygnałem tego, na jak wiele stać dwie potęgi z Glasgow. A przecież w 2007 roku ze swojej grupy w Pucharze UEFA wyszło także Aberdeen, które potem zostało w 1/16 finału rozgrywek rozwalcowane prze Bayern Monachium. Nic dziwnego, że Scottish Premiership plasowała się wówczas w okolicach dziesiątego miejsca w rankingu UEFA. Dwa kluby w fazie grupowej Ligi Mistrzów, gdzie żaden nie przynosi wstydu. Nieźle to wyglądało.
Obecnie liga stara się jednak powrócić do TOP15 w oficjalnym rankingu współczynników. W najgorszym momencie była już klasyfikowana na 26. miejscu. To dość dobrze obrazuje, w jak wielkim bagnie znaleźli się Szkoci, gdy Celtic nagle stracił swojego głównego konkurenta na krajowym podwórku.
Upadek Rangersów ewidentnie i w oczywisty sposób zaszkodził całej szkockiej ekstraklasie. Ich powolny powrót do ligowej czołówki też niespecjalnie mobilizował Celtic do rozwoju. Kultowy konflikt zwaśnionych klubów stał się w ostatnich latach straszliwie jednostronny. Jak tak dalej pójdzie, to niebawem The Bhoys wyjdą nawet na prowadzenie w tej odwiecznej rywalizacji. W tej chwili mają na koncie 159 zwycięstw, podczas gdy The Gers triumfowali w derbach 161 razy. W 99. przypadkach padł remis. Zmiana na pozycji lidera jest zatem całkiem blisko, podobnie jak dziewiąty tytuł mistrzowski z rzędu dla Celticu. Ale trzeba zaznaczyć, że Rangersi w wyścigu po pierwsze miejsce na podium nadal nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. A to już coś.
Liga szkocka to nie jest obecnie teatr jednego aktora, wystarczy spojrzeć na aktualną tabelę rozgrywek:
Wszystko wskazuje na to, że walka o tytuł będzie tym razem zażarta do ostatniej kolejki, nawet biorąc poprawkę na to, że pierwsze Old Firm Derby zakończyły się zwycięstwem Celticu na Ibrox, a ostatnio The Bhoys pokonali też lokalnych rywali w finale Pucharu Ligi Szkockiej. W poprzednich latach z dramaturgią bywało jednak jeszcze gorzej:
- sezon 2018/19: 1. Celtic (87 punktów); 2. Rangers (78); 3. Kilmarnock (67); Celtic liderem tabeli od 17. kolejki do końca sezonu.
- sezon 2017/18: 1. Celtic (82); 2. Aberdeen (73); 3. Rangers (70); Celtic liderem cały sezon z dwiema jednomeczowymi przerwami.
- sezon 2016/17: 1. Celtic (106); 2. Aberdeen (76); 3. Rangers (67); Celtic był liderem przez cały sezon bez pierwszych trzech kolejek.
Widać dość dobitnie, jak to wyglądało, gdy Rangersi potrzebowali jeszcze czasu, by porządnie okrzepnąć po powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej. Celtic właściwie nie miał godnego przeciwnika w wyścigu po mistrzowski tytuł. Czy powrót realnej, wyrównanej i zaciętej rywalizacji o palmę pierwszeństwa w kraju popchnie też szkockich duopolistów do lepszej gry na międzynarodowym szczeblu? Wydaje się, że to naturalne. Przypomnijmy tabelę szkockiej Premiership w sezonie 2007/08, który był tak udany dla ekip z Glasgow, jeżeli chodzi o ich europejskie popisy.
Niemal identyczny bilans punktowy i bramkowy, podobnie jak w bieżących rozgrywkach. Czy teraz też przełoży się to na udaną postawę w pucharach? Próżno zgadywać, ale dla sympatyków szkockiego futbolu to może być pierwsza od dawien dawna naprawdę ekscytująca edycja Ligi Europy.
fot. NewsPix.pl