Zwykle wygląda to tak: na pierwszym roku zbierasz bęcki, wielu rzeczy kompletnie nie rozumiesz, a na szacunek starszych musisz sobie zapracować. Potem przez dwa lata wspinasz się w hierarchii, aż zaczynają zwracać się do ciebie po imieniu, a nie per „młody”. Tymczasem 20-letni Słoweniec postanowił kompletnie ominąć grę wstępną. Wszedł do NBA, rzucił buty i kurtkę do szafy i wygodnie rozsiadł się na tronie. Luka Doncicu, z jakiej planety pochodzisz?
Kozłuje na linii ósmego metra i wiesz, że za chwilę znajdzie się w okolicach obręczy. Piłka klei mu się do ręki, a połączenie wzrostu i siły pozwala mu przepchnąć niemal każdego. Rywale są bezradni, bo Doncic obserwuje grę w spowolnionym tempie. Kiedy podbiega do niego dodatkowy obrońca, posyła pocisk w róg boiska do niekrytego kolegi. Kiedy ma przed sobą wolniejszego lub mniejszego defensora, przechodzi do indywidualnego spektaklu.
Powolnym i leniwym krokiem podepcze cały twój zespół, robiąc to wszystko z uśmiechem na ustach. Załaduje trójkę, wyrzuci piłkę nad kosz do środkowego, a po chwili z niczego popełni głupią stratę. Ale to bez znaczenia, bo zaraz przechodzi do kolejnego ataku. I znowu dominuje. I możesz po prostu rozłożyć ręce. Przed ekranem komputera, bo nie rozumiesz jak może być tak dobry, albo na parkiecie, bo nie potraficie zatrzymać tego bezczelnego smarkacza.
To wszystko jest pozbawione sensu, ponieważ Słoweniec ma zaledwie 20 lat. I chociaż wolimy tego nie podkreślać, to wszyscy mamy to w głowie: to biały, europejski chłopak! Świat koszykówki nigdy nie widział kogoś takiego. Po szesnastu rozegranych spotkaniach, Luka Doncic notuje średnio 30.6 punktów, 10.1 zbiórek i 9.8 asyst na mecz. Pod względem cyferek równać z nim mogą się tylko inny Europejczyk – Giannis Antetokounmpo (29.9, 13.9, 6.4) oraz James Harden (37.9, 6.1, 8.0), którego jednak Słoweniec dopiero co ograł w bezpośrednim pojedynku.
Jeśli ktoś w ostatnich latach w NBA zaprzeczał jakiejkolwiek logice, to przede wszystkim wspomniany brodaty Amerykanin. Harden w swoich popisach strzeleckich absolutnie stracił rozum. Niemal czterdzieści punktów co noc? Wow!
A jednak, ten niepokorny 20-letni chłopak nie boi się korpulentnych brodaczy, nie boi się kosmitów, nie boi się nikogo. Wychodzi na parkiet czując się najlepszym i czasami, tak też gra.
Europejski Larry Bird? Biały LeBron James? Wyższy James Harden? Amerykańskie media prześcigają się z kolejnymi porównaniami. Niektórzy eksperci uświadomili sobie wielkość młodego Słoweńca szybciej, a pozostali wciąż się wzbraniają.
Trudno jest wytaczać mu jakieś bariery, bo ten chłopak jest po prostu wyjątkowy. Jakiekolwiek odniesienia nie mają sensu. Słoweniec przetwarza wszystko trzy razy szybciej niż reszta. Kiedy inni grają w warcaby, on do perfekcji opanował szachy.
A jego indywidualne popisy w stu procentach przekładają się na sukcesy zespołowe. Dallas Mavericks podchodzili do sezonu z delikatnym optymizmem, podbudowanym przede wszystkim powrotem po kontuzji innego europejskiego talentu, Kristapsa Porzingisa. Zespół z Teksasu przekracza jednak wszelkie oczekiwania. W ostatnich trzech spotkaniach Doncic i spółka zdobywali kolejno po 137, 143 i 142 punkty. Ich bilans wynosi 11 zwycięstw i 5 porażek, co na obecny moment zapewnia 4. miejsce w tabeli konferencji zachodniej.
– Nikt nas nie ostrzegł! – narzekają mający skłonność do deprecjonowania obcokrajowców, Amerykanie. Jak mieliśmy wiedzieć, że będzie z niego taki kozak? Wystarczyło uważać na klasówkach. Luka Doncic w świecie koszykówki bryluje od dawna. Kiedy miał 13 lat, ogrywał chłopców starszych o kilka wiosen. Kiedy miał 16 lat, zadebiutował w seniorskiej drużynie Realu Madryt. Kiedy miał 18 lat, dominował rosłych mężczyzn w hiszpańskiej ekstraklasie i europejskich rozgrywkach.
Z jego talentu doskonale zdawał sobie sprawę starszy kolega z reprezentacji, Goran Dragic. Po tym, jak Słowenia sensacyjnie wygrała w 2017 roku złoto mistrzostw Europy, koszykarz Miami Heat oznajmił w pomeczowym wywiadzie, że przyszłość jego 18-letniego kolegi jest usłana w różowych barwach: – Za parę lat będzie najlepszym graczem w Europie. Możecie mi zaufać. W NBA też. To urodzony zwycięzca. Nie żartuje, zapamiętajcie moja słowa. On będzie jednym z najlepszym koszykarzy na całym świecie.
Skubany miał rację, ale czemu tak szybko? Luka Doncic mógł poczekać kilka lat. Pozwolić rywalom przetrawić jego menu, zapoznać się z tym, co ma do zaoferowania. Ale postanowił wziąć ich z zaskoczenia. NBA to impreza, a on jest DJ’em. I będzie grał utwory odpowiadające jego gustowi muzycznemu. A goście mogą się dostosować, albo zmienić parkiet.
Fot. Newspix.pl