Musiał zostawić reprezentację ze względów prywatnych – zmarła mu zaledwie dziewięcioletnia córka. Co jasne, w takiej sytuacji trudno skupić się na pracy. Ale po kilku miesiącach rozbratu z La Roją, Luis Enrique wraca na stanowisko selekcjonera reprezentacji Hiszpanii.
Luis Enrique objął kadrę po przegranym przez Hiszpanię mundialu. Wydawał się idealnym kandydatem, by przywrócić drużynie blask, CV więcej niż adekwatne. Oczywiście CV przede wszystkim przez pryzmat katalońskiego wpisu, bo szczególnie w porównaniu z tym, co na Camp Nou dzieje się dzisiaj, tym lepiej wygląda kadencja Luisa Enrique w Barcelonie. Kto zaryzykuje i powie, że od czasów Pepa rządy Luisa Enrique były najlepsze, najspójniejsze, najbardziej konsekwentne – ma szansę taką tezę obronić.
Reprezentacja pod Luisem Enrique od razu dała show: pierwszy mecz to zbicie czwartej drużyny świata, Anglii, na jej terenie, drugi mecz to 6:0 z wicemistrzami świata. Jasne, później jedni i drudzy wzięli rewanż, ale to tylko Liga Narodów i sam początek rządzenia, biorąc to pod uwagę – był więcej niż obiecujący, nawet jak na wygórowane wymagania Hiszpanów. Widać było gołym okiem potencjał i dobry kierunek.
Ale wkrótce prowadzenie kadry musiało zejść na dalszy plan. Córka Luisa Enrique miała zaledwie dziewięć lat, gdy zmarła na nowotwór. Takie zdarzenie nikogo nie pozostawia obojętnym, a szkoleniowcem, co zrozumiałe, wstrząsnęło. W takich okolicznościach niczym dziwnym było to, że zrezygnował z funkcji – trudno, żeby w takim momencie mógł skupić się na sporcie.
Reprezentację objął Robert Moreno – asystent Luisa Enrique w Barcy, Romie i Celcie – i gładko wprowadził kadrę na Euro. We wtorek hiszpańska federacja zapowiedziała, że Luis Enrique wróci i poprowadzi La Roję przynajmniej do mundialu w 2022.
Wnioski są dwa: po pierwsze, być może rzucenie się w wir pracy, możliwość dania milionom Hiszpanów radości grą La Roja, pomoże poradzić sobie z tragedią, a Enrique ma za sobą już najczarniejszy okres. W tym momencie może stanowić inspirację. Po drugie, trudno się spodziewać wielkiej rewolucji w grze Hiszpanii – to będzie raczej kontynuacja, może jakieś szlify, może pewne korekty, ale co tu kryć, zasadniczo:
Byli mocni, są mocni, będą mocni.
Fot. FotoPyK