– Gdzie są nasze dwie bańki?! – pytała w 2015 roku Platiniego UEFA, za co zawiesiła go na cztery lata.
– A gdzie jest moje siedem baniek?! – pyta dziś Platini, który wraca do gry po zakończeniu banicji.
Nie jest wielką sztuką znalezienie wpływowych osób ze światowej piłki, które miały w ostatnich latach lepszą prasę niż Michel Platini. Abstrahując już od pomysłów, które niekoniecznie wypalają – Liga Narodów? System barażowy, w którym wciąż pojechać na Euro może Bułgaria, która nie wygrała meczu w eliminacjach? – za francuskim działaczem ciągnęło się trochę smrodu. Okazuje się jednak, że nie tak łatwo zamknąć Platiniego. Co więcej, wciąż może się okazać, że… to on wyjdzie zwycięsko z całej draki, jaka odgrywała się na naszych oczach w ostatnich latach.
Przypomnijmy – do pewnego momentu kariera Platiniego układała się sielankowo. W styczniu 2007 roku zasiadł na tronie federacji UEFA i nie dało się odmówić mu energii. Pomysły goniły pomysły, reformy prześcigały się z reformami. Platini zyskał tak dużą reputację, że mówiło się tu i ówdzie, iż to wreszcie on pokona niezatapialnego dotąd Seppa Blattera w wyścigu o stołek prezydenta FIFA.
Na nieszczęście i jednego, i drugiego, szambo zaczęło wybijać. Francuzowi oberwało się za niejasny przelew na dwa miliony franków szwajcarskich, który odebrał w 2011 roku od futbolowej centrali. Obaj panowie nie potrafili w przekonujący sposób wykazać, czego dotyczyła ta transakcja. Linia obrony? Zaległe wynagrodzenie za pracę, jaką Platini wykonywał przeszło dekadę przed zaksięgowaniem przelewu. Działaczom nie udało się udowodnić tego w twardy sposób, jurysdykcja futbolowej centrali mogła dać wiarę w “umowę ustną”.
Nie dała. Głowy posypały się natychmiastowo – tak Platini, jak i Blatter zostali zawieszeni przez FIFA na osiem lat.
Ostatecznie zawieszenie Platiniego skrócono do czterech lat, a on sam w tym czasie nie pożytkował czasu na bujanie się w hamaku, a bieganie po kolejnych instancjach celem oczyszczenia się z zarzutów. I to mu się udało – w maju zeszłego roku szwajcarski sąd orzekł, że nie doszukuje się aktu korupcyjnego w działaniach Francuza. – Futbol to moje całe życie, nikt nie ma prawa pozbawiać mnie życia – pisał wtedy rzewnie w oświadczeniu.
W międzyczasie z szafy zaczęły wypadać kolejne trupy. Węsząca od dłuższego czasu wokół mundialu w Katarze prokuratura zaprosiła Platiniego na zwierzenia. Jak podawano wówczas do informacji publicznej, szwajcarscy prokuratorzy dysponowali aż 152 raportami zawierającymi potencjalne machlojki wokół imprezy, która nie od wczoraj budzi wielkie kontrowersje. I tu obyło się bez konsekwencji – Platiniego wezwano tylko w roli świadka, po 15-godzinnym przesłuchaniu wyszedł na wolność.
Dziś Platini może grać szefa. Niejasne dwie bańki na koncie? OK, zawiesiliście mnie, ale sąd orzekł, że nie dopuściłem się żadnych nieprawidłowości. Przesłuchanie w sprawie mundialu? Owszem, głosowałem na Katar, ale nic na mnie nie macie!
A więc skoro Francuz ma w swojej talii kilka mocnych kart, zamierza wejść ostrzej do gry. O tym jak pewnie się czuje niech świadczy fakt, że wciąż nie zapłacił kary w wysokości 60 tysięcy franków, jaką w 2015 roku wymierzyła mu futbolowa centrala. I płacić jej nie zamierza. Ale gra toczy się o wiele większą kasę. Niemiecki “Die Welt” potwierdził dzisiaj informacje, o których plotkowano od jakiegoś czasu – Platini domaga się od UEFA odszkodowania w wysokości 7,2 milionów euro, czyli całej sumy, jaka trafiłaby na jego konto, gdyby nie zawieszenie.
Ta pokaźna kwota obejmuje…
a) pensję wynoszącą około 2 miliony franków rocznie,
b) premię za organizację Euro 2016,
c) koszty obsługi prawnej poświęcone na walkę o dobre imię.
Platini od dłuższego czasu proponował obecnemu prezydentowi UEFA, Aleksandrowi Ceferinowi, polubowne załatwienie sprawy, lecz do niczego takiego nie doszło. Już w 2016 roku domagał się 10 baniek odszkodowania, kolejne groźby sądem wystosował latem tego roku, ale usłyszał wówczas, że jego żądania są całkowicie bezzasadne. Platini miał odgrażać się, że UEFA zamiast szanować go za wszelkie dokonania, w niewdzięczny sposób go gnoi. Publicznie padały także zarzuty o wielkim spisku.
Nie nam osądzać, nie my siedzimy w teczkach prokuratorskich, ale czeka nas w najbliższym czasie ciekawe przedstawienie. Zwłaszcza, że Platini pali się do roboty po tym jak w październiku zakończyła się jego banicja. W struktury UEFA już raczej nie wejdzie, do wyborów prezydenckich w FIFA jeszcze szmat czasu, ale… kto wie. Pogrążenie UEFA i wejście na tron FIFA w 2023 roku? Byłby to zdecydowanie plot twist, na który nie zasługujemy.
Fot. FotoPyK