Wiecie, jak jest – Hiszpanie w Ekstraklasie są tylko trochę mniej popularni niż Biedronka w Polsce. Choćby Carlitos czy Angulo zrobili im taką reklamę, że polski klub bez Hiszpana w składzie to właściwie nie jest polski klub. I, zostawiając złośliwości, nie ma co się dziwić popularności tego kierunku, skoro ta nacja rzeczywiście potrafi grać w piłkę, a gdy trafia na pierwszy kontrakt w Polsce, nie ma wielkich wymagań, bo ekstraklasowicze biorą do siebie graczy z często i trzeciej ligi. No, wolimy Hiszpanów niż starych Słowaków, ale jak we wszystkim trzeba znać umiar i wygląda na to, że letnie okienko dobitnie o tym przypomniało.
Dziś w naszej lidze gra 22 Hiszpanów. Najlepsi są ci, których polska piłka już znała. Felix ciągnie Piasta, Imaz stara się ciągnąć Jagiellonię, Ramirez raczej potwierdza klasę z pierwszej ligi. Loty co prawda obniżyli Angulo z Jimenezem, ale nie powiemy przecież, że są słabi – ich solidność widzieliśmy nie raz, nie dwa.
Do napisania tego tekstu skłoniło nas coś innego. Mianowicie: nowy zaciąg Hiszpanów, który wygląda marnie. Do Ekstraklasy trafiło dziesięciu przedstawicieli Półwyspu Iberyjskiego i cóż, być może średnia udanych ruchów nie zadowoliłaby nawet Antoniego Łukasiewicza. Spójrzmy, kto przyjechał tym autobusem.
Santi Samanes i Samu Araujo
Dwóch Hiszpanów z Arki, o których trudno cokolwiek powiedzieć, bo w Ekstraklasie nie zagrali ani minuty, a łącznie na ławce rezerwowych siedzieli w czterech spotkaniach. Araujo wystąpił w Pucharze Polski i raczej nie zanosi się na to, że jest zaginionym bratem Jordiego Alby. Samanes cały czas leczy kontuzję i owszem, może się okazać, że wróci i będzie kozakiem, natomiast przeżyliśmy zbyt wiele podobnych historii w tej lidze, by w coś podobnego wierzyć.
Nando
O trzecim Hiszpanie z Arki możemy już coś powiedzieć, ale jak się domyślacie, nie będzie to pieśń pochwalna.
3,4,2,2 – na takie noty od nas zasłużył Nando w swoich spotkaniach. Mówiąc delikatnie: widzieliśmy lepsze starty w tej lidze, tym bardziej że Hiszpanowi trzeba jeszcze wypomnieć czerwoną kartkę za obrzydliwe wejście w Martinsa w starciu z Legią. Czyli ten gość ani piłkarzem nie jest dobrym, ani skutecznym bydlakiem, bo Portugalczyk potem spokojnie dograł mecz do końca.
Arko, po co ci taki gadżet?
Chuca i Jean Carlos Silva
Gdy jakiś Hiszpan trafia do Wisły, kibice klubu mają przyjemne dreszcze, bo wspominają z uśmiechem na ustach Carlitosa i Imaza, licząc, że kolejni gracze z tamtych rejonów okażą się kozakami. Niestety tak łatwo to nie ma, okazuje się, że gościa o klasie Carlitosa nie można spotkać na rogu każdej ulicy w Hiszpanii.
Chuca i Silva grają na razie piasek. Średnia 3,50 u jednego, 3,64 u drugiego. Chuca jeszcze błysnął zwycięskim golem z Górnikiem, ale potem proponował już głównie dużą, ewentualnie wielką bryndzę. A to właśnie on był zapowiadany jako mega kozak, lepszy nawet od wspomnianego Carlitosa. Niestety obaj panowie w sumie to nie jest nawet ćwierć Carlitosa.
Pirulo
Ściągnięty do ŁKS-u przed tym sezonem. Tutaj właściwie mamy ochotę postawić kropkę, bo niby chłop gra dość regularnie – 591 minut na boisku – ale co gra, to trudno powiedzieć. Ani gola, ani asysty, jedno kluczowe podanie, czyli dość blado u niego z konkretami jak na 10 godzin biegania za piłką. Hiszpan naprawdę mało daje ŁKS-owi i zaczyna mieć tego dość również trener Moskal, bo tak jak na początku Pirulo potrafił spędzić na boisku nawet 90 minut (w jakimkolwiek celu), tak ostatnio albo siedział na ławce, albo wchodził na końcówki. A równie dobrze mogłaby wchodzić Maryla Rodowicz.
Dani Aquino i Rubio
Wyłączyły ich kwestie zdrowotne. Jak nie idzie Hiszpanom, to nie idzie.
Israel Puerto i Erik Exposito
O, tutaj możemy napisać choć parę pozytywnych słów, natomiast znów bez przesady – piłkarze Śląska wybijają się na tle tego zaciągu, ale czy obaj na tle ligi? Exposito ma pięć bramek, tyle że nie zapominajmy: trzy wsadził w tym szalonym meczu z Zagłębiem, wówczas najwidoczniej wyjątkowo wstał prawą nogą. Zresztą wyważony Lavicka pokusił się o takie zdania: – Jeśli Erik z pasją nie będzie wykonywał każdego elementu na treningu, to będzie tak potem grał w meczu. Musi być bardziej zaangażowany podczas każdej gry, każdego jednego podania. Cóż, to wiele mówi o podejściu snajpera.
Za to Puerto jest już bardzo solidny, nie ma to tamto. Śląsk traci mało bramek (14, trzeci wynik w lidze), Hiszpan od piątej kolejki gra wszystko i nie jest pasażerem na gapę. Cały jego dorobek, bo i średnia 5 u nas, wygląda na przemyślany ruch Śląska.
*
Jednak tak czy tak – mówimy o jednym Hiszpanie z dziesięciu, który przekracza przeciętność Ekstraklasy, bo będziemy się upierać i chyba przyznacie nam rację, że Exposito do tej granicy ma daleko. Nie zapominamy też o kontuzjach, ale to jednak też składa się na całokształ tego ponurego krajobrazu.
Czy polskie kluby powinny więc rezygnować z Hiszpanów, gdyż źródełko wysycha? Nie, absolutnie, tam wciąż jest pewnie masa piłkarzy, która podniosłaby poziom tej ligi, nie ma co się na nich zamykać. Po prostu zalecamy rozwagę i umiar – nie każdy gość z takim paszportem jest kozakiem. Skauting nie może zaczynać się i kończyć na kontroli dokumentów.
A nasza liga lubi przesadzać, jak wypalił Melikson, to trzeba było szukać w Izraelu, jak paru Słowaków grało na solidnym poziomie, ściągnęliśmy wszystkich.
Nie chcemy powtórzyć tej manii w przypadku Hiszpanów.
Fot. FotoPyk