To na papierze był całkiem ciekawy transfer, bo do Polski w większości zjeżdżają goście z gorszym CV. Prawie 50 meczów lidze hiszpańskiej, niemalże setka występów dla Anderlechtu, blisko 30 gier w reprezentacji Serbii – doświadczenia Ivanowi Obradoviciowi odmówić nie można. Do Legii przyszedł w lipcu, mamy końcówkę października, a on wciąż nawet nie zadebiutował. I co? I w zasadzie nic, bo jak królik z kapelusza wyskoczył Michał Karbownik.
Gdy mówimy „nic”, mamy oczywiście na myśli czysto sportowy punkt widzenia. Patrząc inaczej, na razie jest to oczywiście kompromitujący Legię transfer. Całkiem niezły kontrakt dano zawodnikowi, który przez kilka miesięcy wspomóc potrafi co najwyżej drużynę rezerw, a i w przypadku tej ekipy zdania są podzielone, gdy mówimy o formie Serba. W Ekstraklasie ledwie trzy razy usiadł na ławce. W dodatku myślami ma prawo być gdzieś indziej, konkretnie w Hiszpanii, gdzie wraz z byłymi kolegami jest podejrzany o ustawienie meczu.
Ale mniejsza z nim, bo nie ma o czym gadać. A w przypadku Michała Karbownika jest.
Na plus: Patryk Klimala (Jagiellonia), Piotr Pyrdoł (ŁKS), Sebastian Milewski (Piast), Łukasz Poręba (Zagłębie)
Nie twierdzimy, że zaraz zbawi polską piłkę i będzie tym lewym obrońcą, na którego od lat czekamy. Tym bardziej, że to przecież nominalny środkowy pomocnik. No ale trzeba byłoby mieć sporo złej woli, by powiedzieć, że wejścia do Ekstraklasy ten 18-latek nie ma świetnego. Zapominając o wspomnianym Obradoviciu, dziś chyba trudno znaleźć kibica warszawskiego klubu, który wolałby, żeby częścią obrony był Luis Rocha. I niekoniecznie dlatego, że Portugalczyk jest tak słaby (choć oczywiście jest). Zdaje się, że 18-letni Karbownik jest bardziej odpowiedzialny, a już na pewno daje drużynie więcej w ofensywie niż starszy kolega. Wymowne były obrazki w meczu z Lechem. Zagrali obaj, Karbownik musiał z konieczności wystąpić po prawej stronie, obaj na samym początku dostali żółte kartki i podczas gdy Rocha prosił się o powtórkę z Białegostoku, młody Polak wyglądał na tylko bardziej skoncentrowanego.
Wspomniana ofensywa? Karbownik ma świetne liczby, bo w czasie siedmiu ligowych gier zaliczył trzy asysty i jedno kluczowe podanie przy golu. Rocha w trakcie całej swojej przygody z Legią bezpośrednio nie wypracował żadnej bramki, miał jedynie udział przy samobóju Fojuta w wiosennym meczu z Pogonią.
Na koniec – czy Karbownik jest dzieckiem reformy i zapisu o obowiązkowym młodzieżowcu w składzie? Może w jakimś stopniu pomógł mu on wskoczyć do kadry warszawskiego zespołu, ale bezpośrednio raczej takim dzieckiem nie jest. Rolę młodzieżowca w Legii i tak spełniał Radosław Majecki, więc nie było potrzeby za wszelką cenę wrzucać kolejnego gołowąsa. Pomogła rotacja przed meczem z Rangersami, pomógł Obradović, który nie był zdolny do gry. Przypadek i nos Aleksandara Vukovicia.
Na minus: Kamil Wojtkowski (Wisła K.), Przemysław Zdybowicz (Wisła K.), Przemysław Płacheta (Śląsk), Jakub Kamiński (Lech), Miłosz Szczepański (Raków), Mateusz Skrzypczak (Lech), Michał Skóraś (Raków), David Kopacz (Górnik), Kamil Piątkowski (Raków)
Niestety to generalnie była kolejka, po której młodzież jest pod kreską. Wypracowała ona mniej goli niż zazwyczaj (miała udział ledwie przy trzech trafieniach), za to do bramek chętnie dokładała się przez walenie baboli w defensywie. Przykładów jest kilka, ale patrząc całościowo, naszym zdaniem najsłabszy był Przemysław Wiśniewski z Górnika Zabrze.
To on zaliczył tę idiotyczną stratę piłki na rzecz Rafała Wolskiego, gdy faulem sytuację postanowił ratować Bochniewicz, ale błędów 21-letni stoper popełnił znacznie więcej (w dużej mierze w kryciu). Tylko Martinowi Chudemu zabrzanie zawdzięczają fakt, że z Wybrzeża wrócili z bagażem zaledwie jednej bramki.
Tak generalnie Wiśniewski ma spore problemy z ustabilizowaniem formy, a na dokładkę obserwujemy nie najlepsze proporcje przy tych wahaniach. Jeden mecz dobry, dwa słabe. Gdyby było odwrotnie…
Fot. FotoPyK