Reklama

Oświadczenie, którym można podetrzeć sobie tyłek…

redakcja

Autor:redakcja

27 października 2019, 13:46 • 3 min czytania 0 komentarzy

Afera z udziałem Dominika Furmana i Tarasa Romanczuka była jedną z najgłośniejszych akcji poprzedniego sezonu. Pierwszy miał w trakcie meczu nazwać drugiego „banderowcem”, co – przede wszystkim ze względu na tragiczne losy rodziny zawodnika Jagi – okazało się dla niego najgorszą obelgą. Mimo usilnych starań, nie udało się jednak znaleźć dowodów obciążających Furmana, w dodatku z czasem okazało się, że Romanczuk też święty nie był, choćby pieszczotliwie nazywając przeciwnika „rudym chujem”. Z patowej sytuacji postanowiono wybrnąć wspólnym oświadczeniem. I niby byłoby to okej, gdyby nie fakt, że czas pokazał, iż szkoda było klawiatury, by je spłodzić. 

Oświadczenie, którym można podetrzeć sobie tyłek…

Może przypomnijmy, jak to leciało.

Podczas ostatniego meczu ligowego Jagiellonia Białystok – Wisła Płock doszło do ubolewania godnego incydentu z naszym udziałem. W spotkaniu tym nie brakowało twardej walki na boisku, a przy okazji wywiązała się nasza niepotrzebna „bitwa na słowa”. Niestety padły wyrażenia, które nigdy nie powinny paść… Oczywiście, każdy kto grał w piłkę nożną (nawet na najniższym poziomie), wie jak trudno zapanować nad emocjami, zwłaszcza tymi złymi, niegodnymi szanującego się sportowca. 

W związku z tym chcielibyśmy przeprosić wszystkich tych, którzy obserwowali ten mecz i całą polską rodzinę piłkarską. Zdajemy sobie sprawę, jak złe wrażenie wywołała nasza „dyskusja”. Wyjaśniliśmy to między sobą i podaliśmy (na razie wirtualnie) sobie ręce.

Jesteśmy piłkarzami od lat, gramy w ekstraklasie i dobrze wiemy, że na naszej postawie wzoruje się wielu młodych adeptów piłki. Nie możemy dawać takiego przykładu. Jeszcze nieraz zagramy przeciwko sobie – jak zwykle ofiarnie i ambitnie. Ale obiecujemy, że do takich incydentów, jak ten w Białymstoku z naszym udziałem, już nie dojdzie.

Reklama

Ktoś kiedyś powiedział, że futbol jest grą błędów. Dobrze o tym wiemy, chcemy szczerze przyznać się do błędów, naprawić je, przeprosić wszystkich zainteresowanych i wybaczyć sobie wzajemnie.

Łączy Nas Piłka!

Wspaniale brzmią dziś te słowa o podawaniu sobie ręki. Na razie wirtualnie? Chyba tylko i wyłącznie wirtualnie, bo tak kazały nam się zachować władze naszych klubów. Gdy dziś Furman z Romanczukiem, kapitanowie Wisły Płock i Jagiellonii Białystok, faktycznie mieli okazję, by zbić ze sobą piątkę, rękę wyciągnął tylko ten pierwszy, ale nie doczekał się żadnej reakcji z drugiej strony.

Chcemy szczerze przyznać się do błędów, naprawić je, przeprosić wszystkich zainteresowanych i wybaczyć sobie wzajemnie – to też jest niezłe.  Twórcę tego oświadczenia, bo chyba nikt poważny nie sądzi, że choć słowo napisali Furman z Romanczukiem, nieźle poniosło. Wydaje nam się nawet, że piłkarze, szczególnie Romanczuk, mogli tego przed podpisaniem w ogóle nie przeczytać. Wiemy już, że wzajemne wybaczenie to tylko takie ładne, okrągłe hasło, bo przynajmniej jeden z graczy w dalszym ciągu chowa urazę i jest ona tak wielka, że nie pozwala wykonać nawet tak prostego gestu jak wyciągnięcie ręki. Nie musiał być on nawet szczery, bo Romanczuk mógł to zrobić przecież tylko dla świętego spokoju i po to, by zachować minimum konsekwencji – skoro już zgodził się na to głupie oświadczenie, to po co teraz odstawiać ten teatrzyk? Tu chodzi również o to, ile waży jego słowo.

I nie zrozumcie nas źle – każdy ma prawo nie podać komuś ręki i nam nic do tego. Uważamy jednak, że z poważnych spraw nie powinno się robić farsy, a właśnie tak dziś oceniamy to oświadczenie. I bez tego w polskiej piłce jest jej po dziurki w nosie.

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
10
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...