Reklama

Czego zazdrościć Czechom, a czego oni zazdroszczą nam?

redakcja

Autor:redakcja

12 października 2019, 15:42 • 10 min czytania 0 komentarzy

Wczoraj reprezentacja Czech ograła Anglię, w Lidze Mistrzów Slavia zremisowała na Interze, w rankingu UEFA liga czeska jest na trzynastym miejscu. A wszystko mimo, że Czesi… zazdroszczą Ekstraklasie pieniędzy z praw telewizyjnych, stadionów, frekwencji i ligowej otoczki. Jak to możliwe? Opowiada najlepszy ekspert od czeskiej piłki w Polsce, Grzegorz Rudynek z „Przeglądu Sportowego”. Zapraszamy.

Czego zazdrościć Czechom, a czego oni zazdroszczą nam?

***

Zaskoczył cię wczorajszy wynik?

Zaskoczył. Przyjechała do mnie przed meczem ekipa z TVP. Powiedziałem, że raczej w czapkę Czesi dostaną, bo ten zespół jest strasznie chimeryczny, a po drugiej stronie rozpędzona Anglia. A można rzec, że pokazali „dużo Slavii”. W te tony uderzano też przed meczem: trzeba pokazać Slavię, która w tym momencie w Czechach uznawana jest za jedyny jasny punkt w futbolu.

Slavia jedynym jasnym punktem? Z naszej perspektywy czeska piłka to niebo pełne jasnych punktów.

Pamiętam, gdy w tym sezonie odpadały ostatnie czeskie zespoły z europejskich pucharów, z wyłączeniem Slavii, która została sama na placu boju. Jechałem wtedy akurat autem i cztery godziny słuchałem czeskiego radia: nieustannie łączenie z ekspertami, wielka dyskusja: co się stało, że jesteśmy w kryzysie? Czy jesteśmy w stanie z tego wyjść? Myślałem sobie: Jezu, ludzie, wy nie wiecie co to kryzys. My już miesiąc temu potraciliśmy prawie wszystkie drużyny. 

Jak jest z finansami w lidze czeskiej? Ostatnio Paweł Zimończyk mówił mi, że na Słowacji za prawa telewizyjne klub dostaje po kilka tysięcy euro na mecz. 

Prawa telewizyjne zostały sprzedane za 5.5 miliona euro, licząc na wszystkie zespoły. No to z czym do ludzi. Czeski odpowiedni Ekstraklasa SA negocjował nowy kontrakt i gdy dobito do tego pułapu, kluby mało nie wszczęły buntu. Zwracały uwagę, że to śmieszne pieniądze. Pytały dlaczego nie może być to na poziomie zbliżonym do Polski. Przyjeżdżały do Ekstraklasa SA na spotkania, by poznać know-how. Kilku prezesów samych szukało bezpośredniego dojścia do szefów naszej ligowej spółki, by porozmawiać i czegoś się nauczyć. Koniec końców nic nie utargowali. W kwestii finansów osobno trzeba traktować Slavię, Spartę, po części Pilzno i całą resztę. Na początku roku o Slavii mówiło się, że ma budżet siedmiuset milionów koron (około trzydziestu milionów euro – przyp. LM), teraz padają kwoty przekraczające miliard koron.

Niedawno odbyła się ta słynna konferencja w Rzeszowie z udziałem Dariusza Mioduskiego i Piotra Rutkowskiego. Żadnej tajemnicy nie zdradzę mówiąc, że esemesowałem o niej z właścicielem Viktorii Pilzno, Tomaszem Paclikiem. Napisałem mu, że Legia, która w sezonie awansu do Ligi Mistrzów miała budżet około 50 milionów euro, w trzy lata zeszła do 20 milionów. Odpisał: „Jej, gdybym ja miał 20 milionów w klubie, życie byłoby łatwiejsze, nie miałbym żadnych kłopotów”. Weźmy takie FK Teplice, przeciętniak ligowy, gdzie teraz strzela Jakub Mars z Zagłębia Lubin. Tam płacą na poziomie dwóch, trzech tysięcy euro.

Taka pierwsza liga.

Liga poza czołówka taka z grubsza jest.

Są u nas nawet drugoligowcy, którzy płacą lepiej.

I jednostkowe przypadki w niższych ligach, gdzie też piłkarze potrafią dostać ponad dziesięć tysięcy złotych. Pamiętam, gdy Legia walczyła o awans do Ligi Mistrzów, w „Przeglądzie Sportowym” planowaliśmy materiały. Były na przypadek awansu. A co jeśli się nie uda? To mówię, że mogę przygotować 384 odcinek pt. „Jak to robią w Pilznie, dlaczego im się udaje”. Legii nie wyszło, Pilzno awansowało, dzwonię do Paclika i pytam: „Jak wy to robicie”. Paclik odpowiada:

– Nie, to ty mi powiedz jak wy to robicie.

(Śmiech).

On kontynuuje: my chcemy mieć to co wy, stadiony, zainteresowanie kibiców…

Czekaj, zacząłem się śmiać, bo myślałem, że ironizował, w sensie „jak wy to robicie, że wam się nie udaje”. A on mówił na serio?

Tak. Na tej konferencji w Rzeszowie w wielu punktach mieli rację. Nasza liga puchnie pod wieloma względami, nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie dlaczego nie idzie za tym sukces sportowy. W Czechach liga nie puchnie, sukces sportowy też przyhamował, przynajmniej w porównaniu z tym, co mieli ostatnio. Albo inny przykład: w Polsce przy kilku klubach ekstraklasy funkcjonują Partnerskie Kluby Biznesu. Ich właściciel Radosław Rogiewicz planuje rozszerzyć działalność na Czechy. Po koleżeńsku umówiłem go dyrektorami marketingu w kilku czeskich klubach. Słuchali go jak człowieka z lepszego, bogatszego świata. Nie mieli pojęcia, że można stosować takie rozwiązania.

To czego oni konkretnie nam zazdroszczą?

Zainteresowania mediów. Frekwencji i zaangażowania kibiców. Obiektów. Stadion Sparty Praga do 2011 mógł robić w Polsce wrażenie, teraz już nie, w Polsce mamy wiele ładniejszych, nie tylko te największe. Obiekt Slavii, najnowocześniejszy w sumie, a w porównaniu choćby do Legii: Łazienkowska to pięć gwiazdek, Slavia 3.5. Wpływy z transmisji, cała otoczka… Wyjąwszy Slavię, Spartę, Pilzno, może jeszcze Banik Ostrawa, to zamykasz oczy i myśląc o czeskim średniaku widzisz w dniu meczowym to, co często wrzucają groundhopperzy z Czech: gięta kiełbasa, piwo, ludzie sobie rum popijają.

Screen Shot 10-12-19 at 03.06 PM

https://www.european-football-statistics.co.uk/attn.htm

Czas się zatrzymał. 

Przaśny klimat, wystrój stadionów z przełomu lat 80. i 90. Bohemians Praga, cztery przystanki od Slavii – ten stadion nie zostałby w Ekstraklasie dopuszczony do użytku. Duszne korytarze, boazeria na ścianach, ceraty – tam się czas zatrzymał. Na Dukli Praga, która spadła ostatnio i teraz walczy o powrót, to samo.

Resized_DSC_0092_2

Kiedy Czesi przychodzą grać do Polski, wciąż powtarzają, że polska liga jest rozwinięta i imponuje im to, jakie tutaj jest zainteresowanie: to nie kurtuazja. Pamiętam, jak Kamil Vacek przyszedł do Piasta i pierwszy raz zagrał na Lechu… Na wypełnionym stadionie robił zdjęcia i wysyła znajomym, bo by nigdy nie uwierzyli, że tak może wyglądać mecz w lidze polskiej. 

Czyli tu jest ta historia ligi, która ma ścisły top, rankingowe konie pociągowe, a ogólnie szału nie ma?

Jest wąska grupa, ale u nas to ostatnio tylko Legia. U nich to Slavia, Pilzno, kilka sezonów temu Sparta, ale też Liberec, który potrafił wyjść z grupy w Lidze Europy, a w ostatnich latach grał w niej trzykrotnie – notabene Slovan miał wtedy w składzie Bartla, który teraz jest w Rakowie. Czeskie średniaki potrafią się zmobilizować.

Screen Shot 10-12-19 at 03.07 PM

https://kassiesa.home.xs4all.nl

Czytałem u ciebie, że Chińczycy chcą się wycofać ze Slavii.

Jest konflikt na linii Praga-Pekin. W Pradze wygrała partia kontestująca całą rzeczywistość, są bardzo proliberalni i chcieli wypowiedzieć umowę partnerską, jaką Praga posiada z Pekinem. W tej umowie partnerskiej był zapis, według którego Praga respektuje jedność Chin, a więc z Tajwanem, Hong-Kongiem itp. Teraz kurs się zmienił, co się Chińczykom nie spodobało, więc sami chcą wypowiedzieć inwestycje z Czech. Linie lotnicze, które miały latać do Pragi, puścić do Chorwacji. Nawet ambasada z Pragi miałaby zostać przeniesiona gdzie indziej. W tej wyliczance miało się też znaleźć zatrzymanie finansowania Slavii. To były wszystko słowa prezydenta Zemana, więc Czesi drapią się w głowę, czy coś jest na rzeczy, czy jednak zwykła gadanina – Zeman nie jest do końca uważany za poważnego przez wielu Czechów. Brzydko mówiąc, bąk jednak został puszczony, atmosfera się zagęściła. Ale w kontekście Slavii – nikt sobie tym nie zaprzątał głowy. Ona dzięki ostatnim sukcesom oraz transferom z kluby i tak stała się samofinansująca. Ale oczywiście wyjście tak potężnego właściciela byłoby problemem.

Ty dobrze pokazałeś w poście na swoim blogu, że to naprawdę nie jest tak, że Chińczycy rzucili wielką forsą i stąd się wzięły wyniki. 

Jak weszli w 2015, taka była pierwsza myśl: mamy dużo pieniędzy, idziemy na zakupy, bierzemy piłkarzy z nazwiskami. Zrobili mistrza, więc okej, wszystko jest na dobrej drodze. A potem na drodze do Ligi Mistrzów wyboje. Uznali: nie tędy droga i przemodelowali cały klub, zwalniając w tym trenera Sihlavego, który zdobył mistrzostwo, a dziś prowadzi kadrę narodową. Wzięli wzorzec ze… Slovana Liberec. Tak: Slavia uznała, że Slovan będzie dobrym modelem. Zabrali stamtąd dyrektora sportowego, trenera, dwóch piłkarzy. Dziś sprowadzają najlepszych piłkarzy czeskich, pasujących do koncepcji gry. Jeśli piłkarz zza granicy, najlepiej taki, który grał już w Czechach, zna mentalność, klimat. 

Taki jest potencjał ludzki w Czechach, że ściągną najlepszych z innych klubów – a też nie wszystkich, bo przecież nie ze Sparty czy Pilzna – i grają na poziomie Ligi Mistrzów?

Dochodzi jeszcze styl gry. Wszyscy pukali się w głowę, gdy Slavia sprowadzała Davida Hovorka, który w Sparcie Praga grał koszmarnie i  został oddany beż żalu. Ludzie pytali trenera Trpisovskiego: po co wam ten Hovorka? Odpowiadał:

– Ja jestem go pewien. Widzę Hovorkę w moim systemie. On może będzie w lidze czeskiej średniakiem, ale ma umiejętności, które będą mi potrzebne w Europie.

Do tego rynek ligi czeskiej nie jest tak zamknięty jak nasz. Przez to, że to liga dwóch prędkości, słabsze kluby nie mają problemu ze sprzedawaniem swoich zawodników lepszym. Ale kwestia pieniędzy też jest ważna. Jak tego lata Legia targowała się o Kirkeskova, kością niezgody było kwota kręcąca się wokół 400 tysięcy euro… Slavia płaci innym czeskim klubom 700, 750 tysięcy euro. 

Poważniejsze pieniądze.

Na tle Europy i tak śmieszne.

Mówisz, że Czesi zazdroszczą nam stadionów. A jak jest z infrastrukturą szkoleniową?

Też nie tak, jak u nas się przedstawia, że każdy klub ma nie wiadomo jaki ośrodek. Slavia dopiero takowy buduje. Sparta już ma na Strahovie, Banik ma mocną akademię, na wschodzie Czech ważnym punktem jest Slovacko, ale jest wiele klubów, gdzie akademie istnieją tylko po to, że jest obowiązek jej utrzymywania i na to dostaje się ze związku pieniądze. Jest kilka mniejszych fajnych ośrodków, jak choćby Karvina, tuż przy granicy, która gra tak sobie, ale ma ma siedem pełnowymiarowych boisk, halę, szkołę. W Karvinie często denerwują się, że kluby ze Śląska podbierają im już bardzo młodych zawodników i nie płacą. 

Ogółem myślę, że to bardziej kwestia podejścia Czechów do kultury fizycznej. Młodzi Czesi grają w tenisa, w hokeja, mają gimnastykę na wuefach.

Dużo bardziej usportowiony naród.

Nie powiem jaki odsetek młodzieży nie uczęszcza na wf, ale w ciemno zakładam, że dużo niższy niż w Polsce.

Wracając do finansów. Czyli podstawą są pieniądze ze sprzedaży zawodników i to, co wyrwało się z UEFA?

I jeszcze pieniądze właścicieli. Właściciel Sparty, Daniel Kretinsky, co roku łoży wielkie pieniądze. Ten klub generuje gigantyczne straty, a jeszcze Slavia mu weszła na ambicje, więc co roku dosypuje i dosypuje. O Slavii mówiliśmy, Viktoria Pilzno niby sprzedaje graczy, ale też nie wiadomo ile, może jeden na sezon – oni więcej podnieśli z Ligi Mistrzów, Ligi Europy. Gdy Pilzno awansowało do Ligi Mistrzów, 40-50% pieniędzy szło do kieszeni piłkarzy. Premie były tak duże, bo pilnowano wysokości kontraktów. Najlepsi mieli zarabiać góra kilkanaście tysięcy euro miesięcznie. Pozostałe kluby natomiast funkcjonują na średnim poziomie, myślę, że dużo niższym niż średnia ekstraklasowa. 

Czyli najbogatsi nie boją się kominów płacowych.

To zależy. Pilzno nie chce, a mogłoby zapłacić milion euro piłkarzowi, co zdarza się w Slavii czy Sparcie. Paclik lubi powtarzać, żeby nie porównywać do Sparty czy Slavii, bo oni są małym, prowincjonalnym klubem z zachodnich Czech i nie mają jakichś kosmicznych aspiracji. Kiedyś, jeszcze przed erą Chińczyków w Slavii, powiedział:

– Mógłbym kupić zawodnika za milion euro. Ale po co mi on? Do wygrania ligi czeskiej nie jest mi potrzebny, a europejskich pucharów nie zagwarantuje. W przypadku porażki zostanę z nim i będę płacił.

Jedna cecha, której uważasz, że powinniśmy się od Czechów nauczyć?

Myślę, że dwie kwestie. Po pierwsze, tu powszechnie usportowienie – czescy piłkarze często mówią, że do 13-14 roku życia uprawiali że trzy dyscypliny i nie wiedzieli jeszcze co wybrać. Druga rzecz to poziom wyszkolenia trenerów, nie tylko tych najlepszych, ale też pracujących w terenie z młodzieżą czy w niższych ligach. Symptomatyczna rozmowa jaką ostatnio miałem. Pewien zawodnik czeski, który grał u nas, po karierze zaczął robić w Czechach papiery trenerskie, ale musi czekać, bo nie dostał się na kurs. Pytałem go, czy nie mógłby swoimi kanałami załatwić gdzieś przydziału w Polsce. Powiedział, że woli zrobić u siebie. Dopytuję, czy chodzi o odległość: nie, o poziom. 

Rozmawiał Leszek Milewski

Fot. 400mm.pl/Chwieduk

Najnowsze

Polecane

Wszyscy następcy oraz kompani Stocha, Kubackiego i Żyły. Kiedy ktoś odpali na dobre?

Kacper Marciniak
0
Wszyscy następcy oraz kompani Stocha, Kubackiego i Żyły. Kiedy ktoś odpali na dobre?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...