Gol Roberta Lewandowskiego na 3:0 to była metafora meczu z Łotwą. Strzał Kamila Grosickiego, rykoszet, piłka spadła pod nogi doskonale ustawionego “Lewego” i cyk, brameczka. Kapitan kadry robił dzisiaj wszystko, jak powinien, a gole wpadały po prostu siłą nacisku. Nawet nie wiemy jakie wnioski możemy wyciągnąć z tego meczu. No bo co? Że Lewandowski to zajebisty piłkarz? Że Łotysze to półka polskiej I ligi? No, super, wiedzieliśmy to pięć lat temu.
Klasyczny piątek w robocie. Odbębnić osiem godzin i wyczekiwać aż mała wskazówka wskaże na trójkę. Biało-czerwoni po szybkim dwupaku Lewandowskiego mogli poczuć się właśnie jak przeciętny Kowalski już po roboczej przerwie na obiad. Czyli – byle dotrwać.
Te 3:0 nie przynosi żadnej historii, ale przynosi trzy punkty. Czy jesteśmy o cokolwiek po tych 90 minutach mądrzejsi? Cóż, no niezbyt. Lewandowski nadal jest przekozakiem, który potrafi strzelać gola z dosłownie każdej kępki na boisku. Grosicki wciąż jest iloczynem szybkości i chaosu, z którego czasami coś pozytywnego wyjdzie. Bednarek i Glik raczej nigdy w przeszłości i nigdy w przyszłości nie będą mieli problemów z napastnikiem pokroju Gutkovskisa.
Polacy strzelili trzy gole, zdobyli trzy punkty i… właściwie tak powinna wyglądać ta relacja:
Łotwa – Polska 0:3
Lewandowski x3
fot. FotoPyk
Gdyby wyciąć z tego meczu bramki, to tak po prawdzie oglądaliśmy średnio-kiepskie zawody. Bywały momenty, gdy dominowaliśmy Łotyszy na ich połowie, ale i bywały momenty, gdy mieliśmy problemy by z jakąś konstruktywną akcją wyjść spod wcale nie tak agresywnego pressingu. Mało było w tym starciu Zielińskiego, niewiele więcej Klicha, Krychowiakowi zapamiętamy na pewno ten strzał z dystansu. Gdyby ten mecz był piosenką, to byłby najsmętniejszym balladami Comy.
Na siłę moglibyśmy podkreślić niezły występ Sebastiana Szymańskiego, który zaliczył przytomną asystę, próbował coś pourywać, pokazywał się do grania, poszarpał. Z tym, że takiego Szymańskiego widzieliśmy też w Legii, a Łotysze grali nawet gorzej od rywali, z którymi wtedy mierzyli się legioniści w Ekstraklasie. I obawiamy się, że na tle lepszego rywala Sebastian może wyglądać tak jak w Rosji. Czyli jest ruch, jest jakaś energia, ale nie ma konkretów. I znów wracamy do myśli, że ten mecz nie odpowiedział nam nawet na pół pytania. Oglądaliśmy go z przeświadczeniem, że czekamy tylko na dopisanie trzech punktów, spełnienie obowiązku i skupienie się na niedzieli. Jedyne o co jesteśmy bogatsi, to o piłkę, którą Lewy zabrał do meczu do domu.
Nie przedłużamy. Każdy kolejny akapit poświęcony temu spotkaniu byłby marnowaniem klawiatury. Najlepiej ten mecz oglądało się zapewne na livescorze.
Łotwa – Polska 0:3 (0:2)
Robert Lewandowski (9′ 13′ 76′)
fot. FotoPyk