Jeśli chcesz szkolić najlepiej, musisz wyprzedzać rywali. Widzieć i wiedzieć więcej. Heatmapy, dane o przebiegniętych kilometrach, sprintach, tętnie, intensywności treningowej i meczowej, a nawet algorytm, który wylicza ryzyko odniesienia kontuzji. I to wszystko – jak słyszymy od trenerów i dyrektorów akademii z systemu korzystających – w cenie, która nie zwala z nóg. Akademie Zagłębia, Lecha, Górnika Zabrze czy Akademia Piłkarska Reissa szukają obecnie swojej przewagi nad innymi w monitoringu GPS od Sonda Sports.
– Systemy monitoringu zawodnika GPS krążą po Ekstraklasie, ale ich ceny są po prostu zaporowe dla akademii piłkarskich. Tutaj mamy w dobrej cenie obiektywny obraz treningu – przebiegniętych kilometrów, sprintów, tętna, obciążenia. Dzięki tej obiektywizacji można po tygodniu, po miesiącu wysnuwać już jakieś konkretne wnioski z obciążeń treningowych. A nie tylko „na nos” – mówi Jacek Piegza, trener przygotowania motorycznego z Akademii Zagłębia Lubin, która najdłużej korzysta z systemu od Sonda Sports. W tym momencie jedynej polskiej firmy na świecie, która dostarcza tego typu rozwiązanie.
„Na nos”, to jedna z bolączek w szkoleniu dzieci i młodzieży. No bo czy trener jest w stanie precyzyjnie, korzystając wyłącznie z własnych obserwacji, określić, jaką dokładnie pracę wykonują na treningu jego zawodnicy? Ile przebiegli? Czy ich osiągi fizyczne, wydolnościowe idą w górę, czy może wręcz przeciwnie? Nie ma na to większych szans.
– Powiedzmy, że mamy lewego obrońcę. Świetny zawodnik, wybiegany, cały mecz zasuwa. A potem patrzymy na zapis GPS – nie miał żadnego przyspieszenia, żadnego sprintu. Okazuje się, że cały czas był zmęczony. Nieustannie zaangażowany w trakcie meczu, ale się nie regenerował. Nie był w stanie zejść z intensywnością w dół, żeby zaraz przyspieszyć, dać maksa. Na zmęczeniu sprint nigdy nie będzie tak efektywny – tłumaczy Thomas Rozworski, trener z Akademii Piłkarskiej Reissa, który wprowadził w swoim roczniku monitoring GPS Sonda Sports.
Heatmapa wybranego zawodnika, tutaj akurat nałożona na mapę boiska przy Akademii Zagłębia Lubin
Niedawno ten system został też wprowadzony w innej wielkopolskiej akademii – tej należącej do Lecha Poznań. Klubu, który dzięki współpracy z klubami z całej Europy może nie tylko zbierać dane z systemu Sonda Sports, ale też porównywać je z tymi pochodzącymi z najlepszych lig.
– Analizujemy rzeczy od tak prozaicznych, jak przebiegnięty dystans, po bardziej zaawansowane, jak nagromadzenie wysiłku treningowego i meczowego u zawodnika. Staramy się to odnosić do zawodników na świecie, z różnych klubów, z których mamy dane. To daje nam punkt odniesienia, dzięki czemu lepiej wiemy, w jakim miejscu jesteśmy. Zawodnicy mogą się też sami dowiedzieć, jak powinni się rozwijać, jak my chcemy, by ten rozwój przebiegał. Łatwiej dotrzeć do piłkarza, gdy można mu pokazać twarde liczby, a nie ocenia się go tylko na nos. Wszystko czarno na białym – czy przebiegł swój dystans na wysokiej, niskiej intensywności, ile było sprintów, ile biegów szybkich, ile przyspieszeń – mówi Marcin Wróbel, dyrektor Akademii Lecha Poznań.
Jacek Piegza z Akademii Zagłębia Lubin podchodzi do tego podobnie: – Najistotniejsze dla nas jest to, czy zawodnik dał z siebie maksa podczas meczu. Porównujemy dane z pierwszą drużyną, z innymi zachodnimi akademiami. Na tej podstawie wyznaczamy zawodnikom cele do osiągnięcia.
W podobnym czasie co Lech Poznań, a więc latem tego roku, na współpracę z Sonda Sports zdecydowała się też Akademia Piłkarska Górnika Zabrze.
– Liczba przyspieszeń, sprintów, pokonany dystans. To są bardzo interesujące i zwyczajnie przydatne wskaźniki dla nas, trenerów. Często też przyglądamy się wykresowi pracy zawodnika – jaka jest jego szybkość restytucji po eksplozywnych czynnościach. Czy w trakcie treningu piłkarz jest w stanie się odbudować, wrócić po krótszej przerwie do niskich zakresów tętna. Dla nas to kolejna cegiełka do budowy świadomości chłopaków i wiedzy trenerów – twierdzi Radosław Osadnik, trener zespołu CLJ U-18 w Górniku Zabrze.
Ilość i intensywność wykonanej pracy w danym przedziale czasu
Posiadanie danych to jedno, ich wykorzystanie – drugie. Trenerzy mówią wprost, że czasami uzyskane dzięki monitoringowi GPS zawodnika dane mocno wpływają na kształt treningu i pozwalają na jego dostosowanie pod organizm zawodnika. Thomas Rozworski z Akademii Reissa mówi: – Mamy człowieka od czytania tych danych i dostrzegł on, że kilku zawodników może nie tyle jest przetrenowanych, co widać po nich, że na treningu było mocniej. W takiej sytuacji, gdy widzimy, że restytucja nie jest na odpowiednim poziomie, możemy chłopaka przekazać trenerowi do zajęć indywidualnych. Nie wchodzi on wtedy na wyższe obciążenia, dajemy mu „wakacje tlenowe”. To zdecydowanie lepsze rozwiązanie niż popuszczanie całemu zespołowi – jak chłopaki będą w piłce seniorskiej, w rytmie meczowym środa-sobota, to można się w takie rzeczy bawić. Ale naszą rolą jest ich przygotować, żeby się tam znaleźli.
Przykład Roberta Lewandowskiego, który nieustannie chce się sam doskonalić i z roku na rok staje się piłkarzem jeszcze bardziej kompletnym, działa na wyobraźnię. Dlatego dziś nastoletni kandydaci na piłkarzy chcą, wzorem „Lewego”, przesuwać swoje granice dalej i dalej. Pokazywać, że są najlepsi. Dane, które uzyskują poprzez pomiary systemu Sonda Sports sprawiają, że mogą swój progres kontrolować. Firma dostarcza bowiem również aplikację na telefon dla piłkarzy, by ci mieli w każdej chwili dostęp do swoich liczb.
– Praktycznie zaraz po treningu ściągam sobie wszystkie dane, chłopaki pół godziny po meczu mają je u siebie na komórkach. Fajnie zrobiona rzecz dla pokolenia, którego naturalnym środowiskiem jest właśnie telefon. Zawodnicy sami chcą tych liczb. Nie ma takich, którzy od tego uciekają. To działa na zasadzie pozytywnej motywacji. Robię dla nich małe zestawienia ogólne po małych grach, po meczach, oni między sobą je później sprawdzają. Rywalizują w pozytywny sposób – chwali to rozwiązanie Jacek Piegza.
Nałożone na siebie wykresy osiąganych szybkości i tętna zawodnika
W Akademii Reissa idą jeszcze o krok dalej. – Zrobiliśmy chłopakom szkolenia odnośnie tego, które parametry powinny ich najbardziej interesować. Co tydzień wywieszamy też przy szatniach w Opalenicy i w szkole listy z parametrami meczowymi, rozbite na pierwszą połowę, drugą, na dane w stosunku do czasu gry. Prędkości maksymalne, dystans, player loady, przyspieszenia, sprinty. Bez nazwisk, numerami, więc komuś z zewnątrz nic to nie powie. A chłopaki mogą porównać siebie nawzajem, znają widełki, w jakich powinni się zmieścić. Nieraz sami stoją i czekają, aż pojawi się ta lista – opowiada Thomas Rozworski z Akademii Reissa.
Po sąsiedzku, w Lechu, chwalą Sonda Sports za jeszcze jeden aspekt – dostosowywanie się do potrzeb ich akademii. – Firma bardzo chce się rozwijać, a my potrzebowaliśmy kogoś, kto będzie potrafił spersonalizować usługi pod nasze oczekiwania. Sonda Sports chce dorównać najlepszym, błyskawicznie nanosi zmiany do programu na bazie tego, co im podsyłamy.
Powtórzymy to raz jeszcze – dumą napawa fakt, że na rynku systemów monitoringu GPS w sporcie jest wreszcie i polska firma, która chce rozpychać się na rynku łokciami i która już obsługuje klientów nie tylko w naszym kraju. Bo z usług Sonda Sports korzystają też zespoły Macclesfield Town (angielska League Two) oraz rugbyści południowoafrykańskiego Emirates Lions. Bo Sonda Sports to nie tylko piłka nożna, to rozwiązanie mające zastosowanie i w innych sportach.
– Kiedyś trenowano oczywiście bez GPS-ów i osiągano wyniki. Ale piłka się zmienia, dziś trzeba szukać małych przewag i korzystać z nowych technologii, brać pod uwagę jak najwięcej czynników i przewidywać składowe. By jak najmniej w całym procesie pozostawić przypadkowi – puentuje Marcin Wróbel.
SZYMON PODSTUFKA
fot. Sonda Sports