Reklama

Oblak zatrzymał Krychowiaka, Rybus nie zatrzymał Felixa i Moraty

redakcja

Autor:redakcja

01 października 2019, 23:36 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jeżeli kibice Lokomotiwu Moskwa zaczęli snuć mocarstwowe plany po wygranej w Leverkusen, Atletico brutalnie sprowadziło ich na ziemię. Przez większość meczu oglądaliśmy różnicę klas, goście z Hiszpanii po trzy punkty sięgnęli pewnie i zasłużenie. Mecz śledziliśmy oczywiście przez pryzmat Macieja Rybusa i Grzegorza Krychowiaka – niestety nie mamy najlepszych wieści.

Oblak zatrzymał Krychowiaka, Rybus nie zatrzymał Felixa i Moraty

Rybus przekonał się, że granie przeciwko gwiazdom Atletico to inna skala niż rywale z ligi rosyjskiej. Nie to, że się skompromitował czy był zdecydowanie najsłabszy. Po prostu, jak wielu jego kolegów, dziś sobie nie radził. Madrytczycy częściej – zwłaszcza przed przerwą – atakowali jego stroną i Polak w wielu przypadkach nie stanowił poważniejszej zapory. To on byłby jednym z głównych winowajców, gdyby w 19. minucie gola strzelił Diego Costa, bo po dośrodkowaniu z rzutu rożnego przegrał walkę w powietrzu z Joao Felixem. Portugalczyk ma wiele atutów, ale wzrost (180 cm) akurat do nich nie należy. Zgrał jednak piłkę do Costy, który jakimś cudem z najbliższej odległości nie trafił do pustej bramki.

diego costa pudlo

Atletico strzelanie zaczęło dopiero po zmianie stron i Rybus mocno maczał w tym palce. Przy pierwszym golu spóźnił się z reakcją, był źle ustawiony względem Alavaro Moraty, a później przegrał z nim pojedynek biegowy. Podanie Hiszpana trafiło do Felixa, który na raty, ale wreszcie pokonał Guilherme. Bramka na 0:2 – Rybus był przy posyłającym piłkę do siatki Thomasie. Tutaj jednak zbyt mocno byśmy się go nie czepiali. Znajdował się nie na swojej pozycji, starając się naprawić kiks Hoewedesa, od którego zaczęła się błyskawiczna kontra “Los Rojiblancos”.

W ofensywie nasz rodak praktycznie nie zaistniał, raz po przechwycie była szansa, żeby z nim odważniej pograć, lecz kolega z zespołu wybrał inny wariant. To wszystko rzecz jasna nie zmienia faktu, że dziś rozsądniejszej opcji na lewą obronę Jerzy Brzęczek i tak nie ma. Nie podołać w spotkaniu z czołowym klubem La Liga nie jest niczym wstydliwym.

Reklama

Krychowiaka można nawet uznać za numer jeden wśród zawodników Lokomotiwu, ale poważną rysą jest zmarnowana szansa z 73. minuty. To była najlepsza okazja gospodarzy w całym meczu. Jan Oblak wspaniale obronił woleja niepilnowanego “Krychy”, a potem jeszcze jego dobitkę. Szkoda, można było kontynuować strzelecką passę. Rachunki za niedawną porażkę biało-czerwonych ze Słowenią nie zostały wyrównane.

Generalnie jednak prawie każde zagrożenie ze strony moskiewskiej drużyny wiązało się z naszym pomocnikiem. To on wcześniej dwukrotnie uderzał zza pola karnego – raz niecelnie, raz Oblak pewnie złapał piłkę. To on potrafił dostrzec w polu karnym Bryana Idowu, który fatalnie przymierzył albo obrócić się z piłką i zagrać na wolne pole do Fiodora Smołowa. Gdyby Rosjanin od razu podawał, Polak mógłby być sam przed bramką. Zamiast tego znów kiwał, a Krychowiak wściekle gestykulował w jego kierunku. Później znów miał pretensje do swojego kolegi za egoistyczne granie. Podejrzewamy, że ten temat zostanie w szatni poruszony.

Atletico na więcej pozwoliło rywalom dopiero przy stanie 2:0, a i tak mogło wygrać wyżej. Lokomotiw przekonał się o swoim miejscu w szeregu, ale jeśli myśli o awansie, musi spróbować z niego wyjść, bo teraz mecz z Juventusem.

Lokomotiw Moskwa – Atletico 0:2 (0:0)
0:1 – Joao Felix 48′
0:2 – Thomas 58′

Reklama

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...