Reklama

,,Zasłużył na mocną czwórkę”, czyli Frankowski w MLS

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

30 września 2019, 15:02 • 6 min czytania 0 komentarzy

American dream. Spełnianie marzeń. Sięganie gwiazd. Wielkie show. Stany Zjednoczony przez wielu uważane są za idealne miejsce do realizacji swojego potencjału w prawie każdej dziedzinie. I to ,,prawie’’ zdaje się być kluczowym słowem wobec tego jak tamtejsza MLS wypada wobec najsilniejszych europejskich lig. Nic więc dziwnego, że kiedy Przemysław Frankowski wyjeżdżał za ocean, żeby występować w Chicago Fire, nikt w Polsce raczej nie zachwycał się jego decyzją, a nawet pojawiły się głosy dość kuriozalnej krytyki. Jednak świat soccera dziś trzeba już traktować jak najbardziej poważnie. Jak więc wyglądał premierowy sezon Frankowskiego w kraju gwiazd i pasków?

,,Zasłużył na mocną czwórkę”, czyli Frankowski w MLS

24-letni zawodnik zalicza teraz naprawdę bardzo przyzwoity wrzesień, co zaowocowało powrotem do reprezentacji Polski. Gra regularnie, nieźle i, co najważniejsze, jego występy okraszone są zdobyczami statystycznymi. Jego ostatnie cztery mecze w MLS to:

  • 90 minut i gol z Columbus Crew (1:1)
  • 90 minut, gol i asysta z FC Dallas (4:0)
  • 90 minut z Cincinnati (0:0)
  • 90 minut i asysta z Toronto FC (1:1)

Konkrety i liczby są najważniejsze dla skrzydłowego, a ich Frankowskiemu nie brakuje.

– Nie możemy zapomnieć, że Chicago Fire są zwykłym ligowym średniakiem, więc jego statystyki wyglądają naprawdę nieźle. Przed sezonem wymagało się od niego, żeby zakręcił się w okolicach dziesięciu asyst i piętnastu punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, a ten cel prawie zrealizował – stwierdza komentator sportowy Adam Kotleszka, znany choćby z Magazynu Lig Egzotycznych w Weszło FM.

Reklama

I faktycznie nie da się ukryć, że drużyna Frankowskiego wcale nie należy do potęg MLS. Najlepiej świadczy o tym fakt, że już przed ostatnią kolejką rozgrywek, zespół prowadzony przez Veljko Paunovicia stracił jakiekolwiek szanse na awans do play-off i zajmie maksymalnie ósme miejsce w Konferencji Wschodniej.

– Na papierze ekipa Chicago Fire nie wygląda tragicznie, ale to tylko przykrywka, bo ta organizacja od dłuższego czasu boryka się z olbrzymimi problemami w zarządzaniu. Pościągano zawodników ofensywnych, którzy gwarantują jakość, ale przy tym całkowicie zapomniano o defensywie. W konsekwencji ta przez cały sezon funkcjonowała bardzo wadliwie. Nawet w meczach z takim FC Cincinnati, stracili 7 punktów, a to definitywnie najsłabszy zespół w lidze, do tego jeszcze z tej samej konferencji. Żeby awansować do play-off Chicago Fire musieli takie mecze wygrywać. Teraz już tych szans nie mają i czeka ich gruntowna zimowa przebudowa. Prawdopodobnie zmieni się trener, ponadto wracają do Chicago, bo ostatnio cały czas grali na stadionie położonym kilkadziesiąt minut od miasta, a w nowym sezonie będą już grali znowu na Soldier Field, czyli na stary, wysłużony, poważny obiekt, na który mieszkańcy miasta będą przychodzić dużo częściej, a to ważne, bo do tej pory Chicago Fire mieli jedną ze słabszych frekwencji w lidze. Wszyscy liczą tam, że nowy sezon będzie wielkim przełomem. To ostatni dzwonek, bo naprawdę od dłuższego czasu dzieje się w tym klubie bardzo źle – tłumaczy dziennikarz Weszło FM.

Co więc czego teraz ,,Franka’’, dla którego sezon skończy się szóstego października meczem przeciwko Orlando City?

– Jego przyszłość wygląda następująco: do końca października będzie miał jeszcze treningi, a potem czekają go zasłużone wakacje. Trzeba pamiętać o tym, że MLS gra wtedy, kiedy pauzują rozgrywki w Europie. Latem na Starym Kontynencie w większości lig odpoczywało się przez czerwiec-lipiec-sierpień, a MLS grała wtedy normalnie, często co trzy dni, więc nie ma opcji jego wypożyczenia do Europy na przerwę w MLS (jak kiedyś Henry lub Beckham), bo po pierwsze musi odpocząć po sezonie, a po drugie w MLS nie ma już przyzwolenia na takie ruchy. Oficjalnie jest to możliwe, ale kluby mają ograniczać takie praktyki do minimum, bo to nieprofesjonalne. Poza tym kiedyś przerwa w rozgrywkach MLS była dłuższa, teraz kluby wracają do treningów w styczniu. W dodatku przed nami ostatnia kolejka sezonu regularnego, a potem play-off dla połowy ligi, więc ta przerwa od grania / treningów będzie dużo krótsza, niż w tamtych czasach Nie dość, że sezon był długi, intensywny, a on grał regularnie we wszystkich meczach, to jeszcze trzeba wziąć pod uwagę, że MLS to wielka, kontynentalna liga, a same podróże w Stanach Zjednoczonych są wykańczające – tłumaczy Kotleszka.

Mimo słabego sezonu swojego zespołu, Przemysław Frankowski swoimi występami wyrobił sobie nazwisko i markę w USA. Zarabia ponad 450 tysięcy dolarów rocznie bez bonusów, najwięcej ze wszystkich Polaków i trudno mieć do niego pretensje o wspomniany brak awansu do play-off.

Reklama

– Przyznam, że trochę żałowałem, że ,,Franek’’ poszedł do Chicago, bo od lat ta organizacja ma swoje problemy. Pokazał się jednak z dobrej strony i jeśli zostanie w Chicago, a też to nie jest stuprocentowo pewnie, to kolejna kampania musi być lepsza w wykonaniu całego zespołu. Przy tym nie powiedziałbym, że Frankowski był najlepszym zawodnikiem tego zespołu, bo to by było za dużo powiedziane. Chicago Fire mają Nemanję Nikolicia, Bastiana Schweisteingera, Daxa McCarthy’ego, Nico Gaitana i to oni są liderami zespołu. Mimo to wyróżniał się, nie zawodził i nawet kiedy drużyna grała słabo, on prezentował ten swój poziom. Na pewno nie sklasyfikowałbym go w grupie zawodników, którzy zawiedli – twierdzi w rozmowie z nami wspomniany ekspert MLS.

Kiedy zimą tego roku Frankowski zamieniał Białystok na północ Stanów Zjednoczonych nie brakowało takich, którzy pukali się w głowę. Że za oceanem zniknie z radarów Jerzego Brzęczka, że tam grają emeryci, że to liga blichtru, show i fleszów, a nie poważnego futbolu. A przy tym wobec wielkiego deficytu skrzydłowych, z jakim boryka się reprezentacja, nikt nie mógł pozwolić sobie na utratę jednego z najzdolniejszych polskich zawodników z tej pozycji.

Kotleszka: – Wszystkie głosy, sugerujące, że popełnił błąd opuszczając Polskę na rzecz Ameryki, są bezzasadne. Nie ma wątpliwości, że grą w MLS rozwija się dużo bardziej niż miałoby to miejsce, jeśli występowałby w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Poziom MLS jest wyższy niż ludzie myślą. To liga niedoceniania przez fakt, że niewiele osób tak naprawdę w Polsce ją ogląda. Frankowski naprawdę poszedł do zdecydowanie lepszej ligi i na co dzień trenuje z dużo zdolniejszymi piłkarzami od tych z Jagielloni Białystok.  Nie da się zaprzeczyć, że MLS sporo brakuje jeszcze do poziomu najlepszych lig w Europie, ale Polskę prześcignęła już dawno. W Chicago gra z Nikoliciem, Gaitanem, Schweistengerem, w bezpośrednim meczach rywalizuje z Carlosem Velą, Zlatanem Ibrahimoviciem, Josefem Martinezem, Nanim i wielu innych młodych, świetnie wyszkolonych graczy z Ameryki Południowej i USA. Nie ma co nawet porównywać z Ekstraklasą.

Jak więc ocenić jego indywidualne wyczyny w skali szkolnej?

– Zasłużył na mocną czwórkę, ale tylko dlatego, że grał w słabej drużynie. Uważam, że spokojnie poradziłby sobie w play-offach. Całej drużynie wystawiłbym trzy na szynach, ale Frankowski się wyróżniał, więc ta czwórka na zachętę wydaje się zasłużona – ocenia Adam Kotleszka.

Tak więc Frankowskiego już niedługo czekają dłuższe wakacje. Naładuje baterie, odpocznie i wróci do realizacji swojego amerykańskiego snu, do którego jednak wydaje się, że najbardziej brakuje mu nie przyzwoitych występów w Wietrznym Mieście, a raczej większego zainteresowania ze strony sztabu szkoleniowego Jerzego Brzęczka.

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
0
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś
Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
2
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...