Reklama

Kogo nie chce selekcjoner? Pazdana!

redakcja

Autor:redakcja

30 września 2019, 18:23 • 3 min czytania 0 komentarzy

Trudna to miłość, pełna wzlotów i upadków, wynoszenia na piedestały, by po chwili ściągnąć na glebę. Romans Michała Pazdana z kadrą zaczynał się w czasach Leo Beenhakkera, najgłośniejszy był w okresie pomiędzy powołaniami na Euro 2016 (“Jezu, co on tu robi”) a meczami na turnieju (“Jezu, dzięki, że go tu przysłałeś”). Potem był hit wszystkich dyskotek “Pazdan Boy”, a następnie – powolne rozluźnienie więzi, aż do dzisiejszego braku powołania na spotkania z Macedonią i Łotwą. 

Kogo nie chce selekcjoner? Pazdana!

Czy powołania selekcjonera Jerzego Brzęczka na najbliższe mecze są kontrowersyjne?

Nie, to byłaby przesada. Tak naprawdę od jakiegoś czasu mamy jakichś szesnastu pewnych piłkarzy, pozostali są dobierani trochę z braku laku i w sumie ich obecność na zgrupowaniach ma charakter przede wszystkim towarzyski. Jeśli Kamil Glik i Jan Bednarek będą zdrowi, kompletnie bez znaczenia jest, czy na ławce będzie siedział Artur Jędrzejczyk, Błażej Augustyn, Michał Pazdan czy Maciej Joczys z KTS-u Weszło. Pozycja stopera, w przeciwieństwie do okresu przed Mistrzostwami Świata w 2018 roku, jest raczej zaklepana. Jeśli dojdzie tu do jakichś roszad, to prędzej spodziewalibyśmy się ponownego cofnięcia na pozycję stopera Krystiana Bielika, który w Derby County gra na przemian w środku pola i w bloku defensywnym, niż szansy na przykład dla Thiago Cionka.

Dlatego też nie przywiązywalibyśmy szczególnej wagi do powołań stoperów numer 3 i 4, bo tak trzeba określić na dzisiaj Thiago Cionka i Artura Jędrzejczyka, gdyby nie jeden szczegół. Właśnie Michał Pazdan, który został potraktowany w sposób co najmniej niezbyt elegancki.

Reklama

W obecnych eliminacjach to właśnie Pazdan był ostatni na podium w hierarchii selekcjonera, przynajmniej dotychczas. Wszedł na boisko w meczu z Austrią. Z Łotwą, gdy brakowało Bednarka, zagrał pełne 90 minut. Następnie zastąpił Glika ze Słowenią i właśnie tym występem utracił zaufanie selekcjonera. Trudno nie odnieść wrażenia, że Michał stał się kozłem ofiarnym po fatalnym występie kadry – cała drużyna zagrała słabiuteńki mecz, Słoweńcy ośmieszyli niejednego piłkarza w białej koszulce, ale konsekwencje poniósł właściwie wyłącznie “Pazdek”. Już w następnym spotkaniu wylądował na trybunach, teraz z kolei nie otrzymał w ogóle powołania. Został bezceremonialnie odpalony przez Brzęczka.

Nie chcemy specjalnie porównywać klasy Pazdana z Cionkiem czy Jędrzejczykiem, zwłaszcza, że Legia Warszawa w tym sezonie gra dość średnio, a SPAL przegrało 5 z 6 meczów Serie A, tracąc w tym czasie 13 goli. Cionek w ostatnim spotkaniu wylądował nawet na ławce rezerwowych. Pazdan natomiast zbiera dobre recenzje w lidze tureckiej. Gdzie też ma swoje gorsze mecze, ale generalnie jest zawodnikiem cenionym, pewniakiem do składu. Zagrał w sześciu meczach Ankaragücü, dwa wygrał, dwa przegrał i dwa zremisował. Żadnego regresu na poziomie klubowym na pewno nie zaliczył i nie to jest powodem, dla którego selekcjoner postanowił go pominąć przy wysyłaniu zaproszeń na zgrupowanie.

Takie wyrzucanie, jakkolwiek spojrzeć, zasłużonego dla kadry zawodnika za drzwi po gorszym występie nieszczególnie nam się podoba. Tym bardziej, że przykładowy Cionek zawodził w reprezentacji znacznie częściej i to w zdecydowanie poważniejszych okolicznościach.

Czyli takich, kiedy akurat na Pazdanie można było polegać jak na Zawiszy.

Zresztą – ostatnio w biało-czerwonych barwach słabsze występy notowało wielu zawodników, żeby nie powiedzieć – wszyscy. A jednak niektórzy mają u selekcjonera abonament nie tylko na powołania, niezależnie od klubowej formy, lecz również na występy w wyjściowej jedenastce reprezentacji, choćby i pokpili sprawę nie w jednym, ale kilku meczach. Nie widać w tym wszystkim jakiejś żelaznej konsekwencji, spinającej wszystkie decyzje Brzęczka. A konsekwencja w działaniach selekcjonera bywa czasem najważniejsza.

fot. 400mm.pl

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...