Reklama

Dreszczowiec na dnie. Triumf Chrobrego, umierają nadzieje Odry

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

21 września 2019, 21:08 • 4 min czytania 0 komentarzy

Kiedy w polskiej I lidze mierzą się ze sobą dwa najsłabsze i najbardziej niedołężne zespoły, które do tej pory punktowały bardzo marnie i biednie, nie wolno patrzeć na nie tylko przez pryzmat wątpliwej jakości piłkarskiej. Wiadomo, że na boisku panować będzie chaos, niedokładność, niefrasobliwość i błędy indywidualne. Oprócz tego jednak rozgrywa się walka obu stron o wyrwanie się ze swojej beznadziejności. Próba złapania oddechu. Znalezienia punktu zaczepienia, który pozwoli im zbudować fundament na przyszłość. I dokładnie z tego powodu nieatrakcyjne z pozoru spotkanie Chrobrego Głogów z Odrą Opole wcale nie było nudne. A nawet wprost przeciwnie.

Dreszczowiec na dnie. Triumf Chrobrego, umierają nadzieje Odry

Spójrzmy na ten mecz oczami pewnego 21-letniego piłkarza drużyny gości, który przez całe dziewięćdziesiąt minut robił wszystko, żeby ożywić grę swojego zespołu. Ograniczały go tylko umiejętności i pozycja, ale przy tym naprawdę nie można było mu odmówić chęci:

– 86. minuta: 2:1 dla Chrobrego. Goście rozpaczliwie atakują. Napierają. Próbują. Piłkę prowadzi Krzysztof Janus, by zaraz oddać ją przed pole karne do młodszego o dwanaście lat kolegi. Ten nie zastanawia się długo i oddaje strzał. Gol. Szaleńcza radość. Nie ta skala, nie ta historia, nie ten poziom, ale jest w tym trafieniu coś z kultowej już bomby Andreasa Iniesty z półfinału Ligi Mistrzów z 2009 roku. Remis. Odra podnosi głowę. Jest jeszcze nadzieja.

– 94. minuta: 2:2. Chrobry szczęśliwie zdobywa rzut rożny. Kotłowanina, dośrodkowanie, gol. 3:2.

I w tym momencie następuje zbliżenie na oczy Mateusza Czyżyckiego, który kilka minut wcześniej zdobył najładniejszą i najważniejszą bramkę w swoim jeszcze krótkim życiu. Rozpacz. Zawód. Bezradność. Łzy. Wściekłość. Beznadzieja. On już wie, w jak fatalnej sytuacji po tym meczu znajduje się jego drużyna.

Reklama

To było starcie na samym dole tabeli. Spotkanie najsłabszych z najsłabszymi. Jeśli ktokolwiek z dwójki Chroby-Odra miałby z kimkolwiek wygrać, to właśnie teraz ze swoim przeciwnikiem z pierwszoligowej otchłani ostatnich miejsc.

– Niedawno powiedziałem chłopakom, że z bardzo trudnych momentów trzeba wyjść. Teraz jest taki moment, kiedy jest bardzo trudno i trzeba znaleźć siły, aby wstać i odwrócić losy. Jesteśmy mocno wkurzeni. Spotkaliśmy się z kibicami. Wytłumaczyliśmy, że nam zależy, że chcemy, ale pewne rzeczy nie wychodzą. Pracujemy, bo przed nami mecz z Odrą – o wszystko – zapowiadał trener Chrobrego, Ivan Djurdjević.

I trudno odmówić mu racji, bo przegrany tylko umościłby się w głębokim, bagnistym rowie, w którym znalazł się po pierwszych dziewięciu kolejkach. A że Serb to charakterny chłop, do tego potrafiący w łopatologiczny sposób przekazać swoje stanowisko, to jego podopieczni wyszli na boisko bardzo nabuzowani i gotowi stłamsić swojego rywala. Inna sprawa, że dziwne byłoby dopiero, jeśli jakakolwiek drużyna nie potrafiłaby zdominować tegorocznej Odry.

Tak czy inaczej, przy świecących pustkami trybunach gospodarze używali najprostszych środków do przedostawania się pod bramkę Kacpra Rosy, który nie dość, że jest bardzo średniej klasy golkiperem, to jeszcze nogami gra jak siedem nieszczęść i ilekroć futbolówka trafiała pod jego nogi, kończyło się to fatalnym wybiciem wprost do któregoś z piłkarzy Chrobrego. Co chwilę zagrożenie pod jego bramką sprawiał, nieźle dysponowany Adrian Benedyczak, który w Chrobrym ma rozwijać swoje niewątpliwe zdolności strzeleckie. I choć po tym występie zasłużył na pochwały, to dalej miejmy świadomość, że biegał naprzeciw beznadziejnej Odry, której gracze jednak pod sam koniec zaskoczyli chyba nawet samych siebie i pokazali zaczątek minimalnej kreacji.

W konsekwencji więc, biorąc pod uwagę minione miesiące, mogła stworzyć się nawet piękna historia – ultimatum dla Rumaka, zwolnienie, dalsza degrengolada, przejęcie zespołu przez Piotra Plewnię, 0:2 z Chrobrym i nagle spadające z nieba trafienia Kamińskiego i Czyżyckiego, które odmieniają wszystko, a potem już tylko marsz w górę tabeli zwieńczony utrzymaniem w pięknym stylu. 

Ale nie, to jest polska szara rzeczywistość ligowa. Tu nie ma miejsc na takie historie. Czyżyckiemu, jakkolwiek piękna była jego bramka, nie przyszło zostać wielkim bohaterem i wybawcą Odry. Ostatecznie przegrali i zakopali się na ostatnim miejscu. Już chyba na dobre, bo wydaje się, że tu nie pomogą żadne kolejne warunki, żadne kolejne obietnice. Odra na ten moment, z 3 ledwie punktami na koncie, jest na prostej drodze do bolesnego spadku z głośnym hukiem.

Reklama

Chrobry Głogów Odra Opole 3-2

Lebedyński 4′, Benedyczak 42′, Michał Ilków-Gołąb 90+4′ – Kamiński 84′, Czyżycki 86′

Pozostałe sobotnie mecze

Stal Mielec – GKS Bełchatów 1-0

Nowak 5′-k.

Chojniczanka Chojnice – Radomiak Radom 1-3

Drozdowicz 15′ – Górski 9′, Leandro 24′, Abramowicz 39′

Zagłębie Sosnowiec – GKS Jastrzębie 2-4

Grzelak 60′, Radwanek 63′ – Wróbel 18′, 38′ i 58′, Bojdys 31′

Sandecja Nowy Sącz – Warta Poznań 1-2

Małkowski 90+1′ – Jaroch 54′, Janicki 66′-k.

Fot. 400mm.pl

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...