Mamy deja vu. Znów polski klub ściąga serbskiego lewego obrońcę, znów jego piłkarskie CV wygląda całkiem przyzwoicie, znów jest to ruch, który w teorii powinien się bronić. No i znów – jak w przypadku zakontraktowanego w Legii Ivana Obradovicia – piłkarz trafia do Polski z urazem. Nemanja Miletić (ale nie ten regularnie grający w Partizanie, tylko ten grający sporo mniej) właśnie dołączył do Korony Kielce.
Zacznijmy może od ważnej adnotacji: Nemanja Miletić, lewy obrońca Partizana Belgrad z rocznika 1991 to nie ten sam człowiek, co Nemanja Miletić, prawy obrońca Partizana Belgrad z rocznika 1991. Tego, który został w Belgradzie, trzeba byłoby obwołać transferowym hitem – w tym sezonie gra w serbskiej drużynie niemal od deski do deski, strzelił też gola na wagę awansu do fazy grupowej Ligi Europy, w 80. minucie rewanżowego spotkania z Molde.
Ach, cóż to byłby za następca dla Rymaniaka, Korona pewnie dysponowałaby jednym z najmocniejszych prawych obrońców w lidze.
Niestety dla wszystkich – chodzi o tego drugiego Nemanję Mileticia, który od 21 kwietnia nie zagrał ani minuty w oficjalnym spotkaniu, w Partizanie rozwiązał kontrakt za porozumieniem stron, a do Korony trafia z dość tajemniczym urazem. Tajemniczym dlatego, że na początku właściwie nikt nie miał o nim wiedzy. Chronologia wyglądała mniej więcej tak: Miletić rozwiązał za porozumieniem stron kontrakt z Partizanem, zrzekając się przy tym zaległości, jakie miał mieć wobec niego serbski klub. Potem przywędrował do Korony Kielce, gdzie podpis pod kontraktem miał być formalnością. Sęk w tym, że na testach medycznych znaleziono u niego uraz stawu skokowego, a na treningu chwilę później piłkarz doznał urazu kolana.
Rzecznik klubu, Rafał Kielczyk, poinformował na Twitterze, że piłkarz przeszedł zabieg, a obecnie jest w trakcie rehabilitacji. I tutaj musimy się na chwilę zatrzymać.
W normalnych okolicznościach pewnie napisalibyśmy, że Korona dała się złapać metodą “na kontuzjowanego wnuczka” i będzie przez jakiś czas (być może dłuższy, na razie nie wiadomo ile potrwa pauza Mileticia) opłacać piłkarza niezdolnego do gry, w dodatku sprowadzonego na życzenie trenera, który już w Kielcach nie pracuje. Sęk w tym, że w tym wypadku Korona po prostu zachowała się przyzwoicie. Już abstrahując od piłkarskiej przydatności, od tego czy trener Mirosław Smyła widzi w Mileticiu potencjalne wzmocnienie składu – kielczanie nie zostawili chłopaka na lodzie, mimo że pewnie niewielu miałoby do nich o to jakieś pretensje. W świecie, gdy kluby próbujące uchodzić za profesjonalne nakazują swoim piłkarzom opłacanie zabiegów czy rehabilitacji z własnej kieszeni, Korona nie zrezygnowała z usług Mileticia, choć przecież kontraktu w momencie kontuzji nie miał. Za to na pewno brawa, ludzkie zachowanie, tak to powinno wyglądać.
Teraz skupmy się na aspektach sportowych. Czy Miletić, jak już oczywiście się wyleczy, zbawi kielecką defensywę? Są pewne przesłanki by sądzić, że odstawać nie będzie. 70 ligowych występów w Partizanie na przestrzeni trzech ostatnich sezonów, mistrzostwo i trzy razy Puchar Serbii. W ubiegłym sezonie regularna gra w kwalifikacjach do Ligi Europy, Partizan odpadł dopiero z Besiktasem w ostatniej rundzie. Dwa sezony temu? 6 występów w fazie grupowej Ligi Europy. W 2017 roku zagrał nawet 90 minut w reprezentacji Serbii, choć trzeba uczciwie podkreślić – to był styczniowy termin, prawdopodobnie pojechali ci, którzy akurat mieli wolny wieczór.
To wszystko są rzeczy niewielkie, ale na tyle duże, że piłkarze Korony Kielce raczej o nich nie marzą. Marzył Rymaniak, ale już poszedł do zespołu mistrza Polski.
Miletić, o ile będzie zdrowy, powinien stanowić logiczne wzmocnienie, zwłaszcza, że potrafi grać też na środku obrony. Dziwniel w tym sezonie nie dał zbyt wielu powodów, by wierzyć, że obrońca Partizana Belgrad będzie od niego słabszy, Gardawski z kolei bardziej przyda się na prawej stronie. Zresztą, Korona gra w tym sezonie na takim szalonym poziomie, że trudno sobie wyobrazić zawodnika, który miałby być dla tej ekipy osłabieniem.
Minus? Zdrowie. Bez wątpienia. Trochę boimy się, że zanim minie rehabilitacja, aklimatyzacja, wpasowanie się w system gry i nauczenie języka polskiego, Korona będzie już grała z nożem na gardle. Wzmocnienia były potrzebne na końcówkę sierpnia, a nie jakiś bliżej nieokreślony termin postawienia Serba na nogi.
Fot.Newspix; na zdjęciu Nemanja Miletić, nawet wydaje nam się, że ten z Korony, nie ten drugi