Reklama

Jestem pół-Polakiem, pół-Austriakiem. Nie stanę po jednej stronie

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2019, 11:19 • 15 min czytania 0 komentarzy

Dominik Wydra podczas meczów Polski z Austrią zapewne należy do grona osób o najbardziej rozdartym sercu. Piłkarz niemieckiego drugoligowca Erzgebirge Aue ma polskich rodziców, znakomicie mówi po polsku, a dawniej spędzał w Polsce nawet trzy miesiące w roku. Urodził się jednak w Wiedniu, od dwunastego roku życia ma tylko austriacki paszport, był kapitanem tamtejszej kadry U-21, a w 2017 roku dwukrotnie powołano go do pierwszej reprezentacji, choć debiutu nie doczekał. Rozmawiamy o wielu aspektach jego życia i kariery.

Jestem pół-Polakiem, pół-Austriakiem. Nie stanę po jednej stronie

Czy jeszcze wierzy w powołanie od Austriaków? Z czym miał problem z byłym już trenerem w Aue, a co mu nie odpowiadało w Bochum? Dlaczego jego Paderborn spadł z 2. Bundesligi mimo mocnego składu? Jak wspomina Pawła Dawidowicza i Arvydasa Novikovasa? Czemu nie dziwi się, że w Austrii nie spodobały się jego słowa o chęci gry dla Polski? Dlaczego, mimo ciekawych ofert, nie trafił jeszcze do Ekstraklasy?

***

Jerzy Brzęczek stwierdził, że reprezentacja Austrii jest silniejsza niż pół roku temu. Też tak sądzisz?

W pierwszych dwóch meczach z Polską i Izraelem była zbyt duża presja. Piłkarze mówili, że jak zdobędą w nich 3-4 punkty, to będzie bardzo dobry start. Chyba nieco rozbudzili oczekiwania i dlatego oba spotkania przegrali. Moim zdaniem jednak drużyna jest tak samo mocna jak wtedy, bo sama gra również na początku nie wyglądała źle. Teraz zaczynają się też zgadzać wyniki. Nie wiem, może chodzi o więcej szczęścia. W każdym razie spodziewam się dziś bardzo interesującego meczu.

Reklama

Jak oceniałeś spotkanie w Wiedniu, które minimalnie wygraliśmy?

Jako klasyczne starcie na remis lub jednego gola. Kto pierwszy strzeli, ten wygra. Sam gol to trochę pech Austriaków i szczęście Polaków, do tego bramkarz nie zaliczył najlepszej interwencji. Teraz spodziewam się równie wyrównanego starcia, choć zauważyłem, że gdy Austria znajduje się pod trochę większą presją i apetyty kibiców rosną, to często przepieprzy w takich okolicznościach. Teraz właśnie jest taki moment, dla niej to jak finał, bo w razie wygranej w Warszawie strata do Polski zostanie odrobiona i w zasadzie wszystko w grupie zacznie się od początku. Jedni i drudzy mają bardzo wyrównany skład. Sądzę, że z jakością gry Austriacy będą wyglądali podobnie jak w trzech ostatnich meczach, ale trudno powiedzieć, co to da.

AUSTRIA WYGRA W WARSZAWIE? KURS 3,65 W ETOTO

Przeciętny polski kibic z austriackiej kadry kojarzy przede wszystkim Davida Alabę i Marko Arnautovicia, ale na tym atuty tej reprezentacji się nie kończą.

Zdecydowanie nie. Jak spojrzysz na powołania, zobaczysz, że większość zawodników gra w klubach z niemieckiej ekstraklasy i przeważnie sporo w nich znaczy. W świetnej formie jest Marcel Sabitzer z RB Lipsk. Pokazał to i w klubie, w i kadrze. Z Łotyszami błyszczał. Do tego cała defensywa spisuje się bardzo solidnie. Już w marcu przed pierwszym meczem z Polską zaznaczyłem, że obrona może być nawet największym atutem Austrii. Mówimy dziś o zespole mającym mocny, wyrównany skład na każdej pozycji.

Z Sabitzerem grałeś w Rapidzie Wiedeń. To najlepszy zawodnik, z którym dzieliłeś szatnię?

Reklama

Ciężko powiedzieć, bo na przykład w Paderbornie grałem z Oliverem Kirchem, który przez kilka sezonów był w Borussii Dortmund. Występował na mojej pozycji i widać było dużą klasę. W Rapidzie miałem też Guido Burgstallera, dziś napastnika Schalke czy Louisa Schauba, obecnie FC Koeln. Ale na pewno Sabitzera umieściłbym jako jednego z najlepszych.

Byłeś kapitanem austriackiej młodzieżówki. Kilku zawodników z tamtego składu robi spore kariery.

Konrad Laimer, Xaver Schlager, Michael Gregoritsch, Alessandro Schoepf czy Philipp Lienhart przebili się do 1. Bundesligi i często bardzo dobrze sobie radzą. Trafiło się niezwykle ciekawe pokolenie, również w rocznikach młodszych od nas, więc sądzę, że przez następne lata Austriacy będą mieli naprawdę mocną ekipę.

Czyli wszystko co najlepsze dopiero ten zespół czeka?

Tak można sądzić, choć pamiętam, że gdy na MŚ U-20 w Kanadzie Austria bardzo dobrze się spisała, też mówiono, że pojawiła się złota generacja i jednak nic wielkiego nie udało się zdziałać. Ale sądzę, że teraz będzie lepiej. Praktycznie wszyscy kadrowicze grają w ekstraklasie niemieckiej lub angielskiej. Jeśli ktoś dostaje dziś powołanie, oznacza to, że musi prezentować dużą klasę.

Zobaczymy cię jeszcze w tym gronie? Jesienią 2017 zostałeś powołany najpierw na eliminacyjny mecz z Mołdawią, a miesiąc później na sparing z Urugwajem. Debiutu nie doczekałeś, kolejnych wezwań też nie.

Co ciekawe, poznałem dwóch selekcjonerów, bo mecz z Mołdawią był ostatnim dla Marcela Kollera, a Franco Foda debiutował właśnie z Urugwajem. Z oboma pozostaję w kontakcie, choć z Fodą ostatni raz rozmawiałem rok temu. Mówiłem mu, że też rozumiem swoje położenie. Jestem w drugoligowym Aue, a jak na moją pozycję ma zawodnika dajmy na to z ekstraklasowego Freiburga, to logiczne, że prędzej jego powoła. Różnica między pierwszą a drugą ligą niemiecką jest jednak spora. Oczywiście zależy też, kogo trener szuka. Foda tłumaczył, że dla niego przynależność klubowa nie jest aż tak ważna. W danym momencie potrzebował kogoś o mojej charakterystyce, dlatego mnie powołał. Miałem próbować wybić się z Aue i nadal próbuję. Dopiero co w klubie zmieniono trenera, za Daniela Meyera przyszedł Dirk Schuster. Rozdanie zaczyna się od zera, mamy czystą kartę. Ostatnio leczyłem lekki uraz, dlatego początek sezonu nie jest taki, na jaki liczyłem, rozegrałem tylko dwa mecze na pięć. Poprzednie pół roku grałem jednak praktycznie od deski do deski. Latem nie narzekałem na brak zainteresowania, ale na przykład Holandia czy Belgia to nie były kierunki, których teraz szukałem. Uznałem, że przedłużenie kontraktu z Aue będzie najlepszym rozwiązaniem, bo dobrze się tu czuję i jestem doceniany. Tworzy się ciekawa drużyna, jesteśmy na siódmym miejscu i myślę, że nadchodzi dla mnie ważny czas. Muszę rozegrać fajny sezon i latem zobaczymy, co dalej.

Czyli krótko mówiąc, na powołanie możesz liczyć, gdybyś grał wszystko w klubie i doszłyby jakieś kontuzje w reprezentacji?

Zależy też, o której pozycji mówimy. Bardzo długo grałem tylko w środku pola, ale w poprzednim sezonie w Aue stosowaliśmy ustawienie z trójką lub piątką obrońców i przeważnie byłem jednym ze stoperów. Moim zdaniem jednak większe szanse w kadrze miałbym jako pomocnik i tak też byłem powoływany dwa lata temu. W obronie, jak mówiłem, jest wiele mocnych nazwisk z Bundesligi, a po drugie na dłuższą metę nie widzę siebie jako obrońcy. A selekcjoner też uważał, że gdybym cały czas występował w roli stopera, to nie może mnie powołać do pomocy. Przyjąłem te uwagi z pełnym zrozumieniem.

GER, DFB Pokal, FC Erzgebirge Aue vs 1. FSV Mainz 05

Dlaczego zmieniono trenera w Aue?

Sami do końca nie wiemy. Start mieliśmy dobry, wygraliśmy pierwsze dwa mecze, ale podobno Meyer nie mógł znaleźć wspólnego języka z prezesem klubu i w końcu uznano, że lepiej będzie, jeśli przyjdzie nowy trener. Od dwóch tygodni pracuje Dirk Schuster, zaczął od remisu z Holstein Kiel. Rozmawialiśmy już, zamierza stosować ustawienie z czwórką obrońców, więc widzi mnie jako środkowego pomocnika, co oczywiście jest dobrą wiadomością.

W marcu mówiłeś, że mało grałeś w pierwszej części ubiegłego sezonu ze względu na problemy z trenerem Meyerem. O co chodziło?

No właśnie o przesunięcie mnie do obrony, na początku różniliśmy się co do tego, jak powinienem na tej pozycji grać. Nie do końca jeszcze znał moją charakterystykę, a oczekiwał, że będę się skupiał tylko na stabilizacji w tyłach, wybijał wszystko do przodu. Powiedziałem mu wprost, że nie jestem takim typem zawodnika, dlatego mieliśmy ciężkie pierwsze pół roku. Zimą normalnie porozmawialiśmy. Nie ukrywałem, że to dla mnie żadna opcja zostać w klubie i nie grać. Wtedy jakoś się przekonał, inaczej spojrzał na moje atuty w roli stopera i wiosną zaliczyłem niemalże komplet występów. Opuściłem jeden mecz z powodu kartek, a tak zawsze byłem w składzie. Dzięki temu latem postanowiłem przedłużyć umowę.

Czyli de facto postawiłeś na swoim w sporze z trenerem?

W pewnym sensie. W sparingach zagrałem tak, jak mu wcześniej mówiłem, dobrze to wyglądało i przekonał się, że drużyna na tym zyska. Ogólnie miałem z nim naprawdę dobry kontakt, nawet wtedy, gdy siedziałem na ławce. Zawsze mówił szczerze, co mu nie pasuje, dlatego mimo że zimą rozważałem odejście, postanowiłem, że spróbuję od nowa. I udało się.

MARCEL SABITZER ZNÓW STRZELI GOLA DLA AUSTRII? ETOTO PŁACI PO KURSIE 4,50

Z tego co mówisz wnioskuję, że Aue tym razem liczy na coś więcej niż walka o utrzymanie niemal do ostatniej kolejki?

Pozostanie w 2. Bundeslidze zawsze będzie naszym podstawowym celem. To naprawdę trudna i wymagająca liga. Teraz z ekstraklasy spadły Stuttgart, Hannover i FC Nuernberg, czyli wielkie i markowe kluby. Wszystkie chcą od razu awansować, ale muszą być czujne, bo łatwo się tu zakopać, a nawet zlecieć jeszcze niżej, co niedawno przerabiano w Eintrachcie Brunszwik czy FC Ingolstadt. Chcemy jak najszybciej zebrać około 40 punktów i w razie czego potem zobaczymy.

Smak spadku z 2. Bundesligi już znasz, spotkało cię to w Paderborn w sezonie 2015/16.

Niestety. Nikt nie zakładał takiego scenariusza. Przeszedłem tam z Rapidu Wiedeń, choć na początku mówiłem im, że nie chcę odchodzić do drugiej ligi. Mój agent powiedział jednak, że to klub, który dopiero co spadł z 1. Bundesligi i ma ambicje, by szybko tam wrócić. Mieliśmy super skład, a skończyło się klęską. Z hukiem zlecieliśmy, zajęliśmy ostatnie miejsce.

Skoro kadra była mocna, jak wytłumaczyć takie niepowodzenie?

Charakterystyka drużyny nie odpowiadała realiom tej ligi. Zawodnicy mieli wysokie umiejętności, ale w 2. Bundeslidze nie wystarczy tylko dobrze grać w piłkę. Fizycznie również trzeba być na najwyższym poziomie, a my nie byliśmy. Nie funkcjonowaliśmy jako zespół. Może każdy grał dla siebie, skupiał się najpierw na swoich celach…  W tamtym czasie siedzieliśmy po kolejnych porażkach w szatni i nie wiedzieliśmy, dlaczego znów nie wyszło. Teraz, gdy zaczynam w tej lidze piąty sezon z rzędu, już wiem. Szkoda, bo widzę, że wielu chłopaków z tamtego sezonu dziś gra w lepszych klubach, nawet w niemieckiej elicie.

GER, 2. FBL, FC St. Pauli vs SC Paderborn 07

A jak wspominasz pobyt w Bochum w następnym sezonie? Tam też celów nie zrealizowałeś, bo celowano w awans i go nie wywalczono, a meczów zbyt wielu nie nazbierałeś.

Miałem wtedy 3-4 oferty z niemieckich drugoligowców. Bochum wydawało się najlepszą opcją, dopiero co zajęło piąte miejsce. Działacze zapewniali, że klub chce awansować, a ja miałem podobne ambicje, więc wydawało się, że dobrze wybieram. Miałem jednak problem z trenerem Gertjanem Verbeekiem. Uparł się, że będę prawym obrońcą i tak u niego trenowałem przez pierwsze pół roku. Próbowałem się przebić, ale nigdy nie grałem na tej pozycji i po prostu mi nie odpowiadała. Jesienią zagrałem tak trzy mecze w pierwszym składzie. W przerwie zimowej powiedziałem agentowi, że to nie ma sensu, jeśli będę zmiennikiem na prawą obronę. Pogadaliśmy z Verbeekiem i dyrektorem sportowym, w drugiej części rozgrywek dostałem szansę na szóstce i nawet pokazałem się z niezłej strony. Niestety doznałem kontuzji i więcej na boisku się nie pojawiłem, tylko kilka razy byłem na rezerwie. Miałem jeszcze dwuletni kontrakt, dyrektor sportowy chciał, żebym został, ale czułem, że lepiej będzie odejść. Zadzwonił drugi trener Aue, którego znałem z austriackiej młodzieżówki. Na samym początku nie do końca byłem przekonany. Zobaczyłem jednak nowy stadion, do tego pasowała mi lokalizacja, bo miałem blisko do Wiednia, a szanse na grę były realne, więc zdecydowałem się. I dziś nie żałuję.

W Bochum klubowymi kolegami byli Paweł Dawidowicz i Arvydas Novikovas. Trzymaliście ze sobą?

Pawłowi często pomagałem jako tłumacz, precyzowałem mu polecenia trenera. Po angielsku trochę rozumiał, ale na boisku komendy padały tylko po niemiecku i wtedy mu tłumaczyłem co i jak. Dobrze się dogadywaliśmy, nie mieliśmy jednak regularnego kontaktu poza boiskiem, nie chodziliśmy razem na obiady. Paweł mieszkał w Bochum, ja w Dortmundzie. To pół godziny drogi, więc widywaliśmy się głównie na stadionie. Arvydas też mieszkał  w Bochum, z nim jednak kontakt mam do teraz, przynajmniej raz na miesiąc pogadamy. W szatni zawsze był pozytywnym świrem.  Cieszę się, że udało mu się z transferem do Legii i obserwuję, jak mu w niej idzie.

SKROMNE 1:0 AUSTRII W POLSCE? ETOTO WYCENIA TAKI WYNIK PO KURSIE 10,25

A propos kontuzji, trochę ich w karierze miałeś.

Tak bywa w piłce. Nigdy nie doznawałem najpoważniejszych urazów, nie pauzowałem przez trzy miesiące czy pół roku, ale nieraz traciłem kilka tygodni i to mnie trochę wyhamowywało, szczególnie w Rapidzie. Bywało, że już wywalczyłem sobie pozycję w zespole, pojawiała się seria występów w pierwszym składzie i wtedy wypadałem. W Bochum też dwukrotnie przepadały mi po cztery mecze. Nie rozpamiętuję tego, nic to nie da. Cieszę się, że nie licząc ostatniej drobnej kontuzji, w Aue jestem zdrowy.

Czułeś się kiedyś kluczową postacią Rapidu? Zaliczyłeś tam trzy pełne sezony w seniorach, ale zawsze chodziło o 17-20 meczów ligowych.

Pamiętaj, że wcześnie tam zaczynałem. Debiutowałem w dniu swoich osiemnastych urodzin, a odchodziłem do Niemiec mając 21 lat. Mimo to ponad 60 występów w pierwszym zespole uzbierałem, liznąłem Ligi Europy. Wiadomo, forma bywała niestabilna jak to u młodego zawodnika, do tego wspomniane kontuzje. Dziś mam 25 lat, jeśli nie wydarzy się nic złego, to w tym sezonie przekroczę liczbę stu meczów w 2. Bundeslidze. Mogło być lepiej, mogło być też znacznie gorzej. Patrzę pozytywnie, nie narzekam, nadal mam swoje cele w karierze, ale głośno nie będę o nich mówił.

O to najczęściej pytali cię polscy dziennikarze, ale trudno nie poruszyć tych wątków narodowych. Dalej możesz powiedzieć, że czujesz się w połowie Polakiem, a w połowie Austriakiem?

Tak, te proporcje nigdy się nie zmienią. Jestem w połowie Polakiem, w połowie Austriakiem i w stu procentach wiedeńczykiem (śmiech). Z Wiedniem wiążę plany po karierze, z tej okolicy jest też rodzina mojej dziewczyny.

Związki z Polską masz dość mocne.

Mama jest z Krakowa, tata z okolic Limanowej. Ja urodziłem się już w Wiedniu. Do pewnego momentu w Polsce spędzałem nawet trzy miesiące w roku: całe wakacje i okres świąteczny. Potem ten czas się skracał, gdzieś tak od dwunastego roku życia treningi w Rapidzie wznawialiśmy już od początku sierpnia. Na wakacjach czuwała nade mną babcia, a zawsze towarzyszył też ktoś z krewnych, rodzinę mamy tam dużą. Rodzice zostawali w Wiedniu. Normalnie pracowali, nie mogli liczyć na 2-3 miesiące wolnego.

AUT, UEFA EL, SK Rapid Wien vs HJK Helsinki

Kilka lat temu mówiłeś, że Polska może być dla ciebie pierwszym wyborem, że zawsze chciałeś dla niej grać. To była kurtuazja względem dziennikarzy czy naprawdę tak czułeś?

Ludzie często mnie pytali o te sprawy i zawsze trudno było mi jednoznacznie odpowiedzieć. Dziś mogę stwierdzić, że cieszyłbym się grając dla Polski i cieszyłbym się grając dla Austrii. Nie potrafię w pełni stanąć po jednej stronie. Jeśli ktoś nie znajduje się w takiej sytuacji, raczej tego nie zrozumie. Wiem, że wielu ludzi dziwi się takiej postawie, ale to już ich problem. Tak do tego podchodzę, bo dalsze zagłębianie się w tę kwestię nie ma sensu.

Po tamtej deklaracji spotykały cię w Austrii nieprzyjemności. Federacja wymusiła na tobie oświadczenie, że zdania zostały wyrwane z kontekstu, nie do końca cię zrozumiano ze względu na problemy z językiem i jednak chcesz grać dla Austrii. 

Wiesz, z perspektywy czasu nie dziwię się, że przedstawienie Polski jako reprezentacji pierwszego wyboru się nie spodobało. Byłem przecież kapitanem austriackiej młodzieżówki, która walczyła o wejście do młodzieżowego EURO w Polsce. Dzień czy dwa po tym wywiadzie pisały o mnie wszystkie gazety w Austrii (śmiech). Gdybym dostał powołanie z obu reprezentacji, to byłby mój suwerenny wybór i moja decyzja.

Może musiałbyś kalkulować? Dziś chyba w Austrii szanse na grę byłyby nieco większe.

No właśnie niektórzy sądziliby, że patrzyłbym w tym kontekście, a nie o to by mi chodziło i nigdy tak nie patrzyłem. Decydowałbym według tego, co czuję, co podpowiada serce. Ale to tylko teoria, z polskiej federacji nikt się nie odzywał i może dobrze, że nie stoję przed takim dylematem.

Faktem jest, że Austriacy już wcześniej próbowali cię zniechęcać do gry dla Polski, tłumacząc, że to utrudniłoby ci granie u nich i tym podobne. 

Zdarzało się to z siedem lat temu, gdy chyba po raz pierwszy moje nazwisko przewinęło się w kontekście gry dla Polski. Mówienie 18-latkowi takich rzeczy nie jest najlepszym pomysłem. Człowiek w tym wieku jeszcze nie wszystko rozumie, niekoniecznie jest świadom, że dokonuje wyboru na całe życie, również w kontekście pozaboiskowym. Musiałbym oddać austriackie obywatelstwo, a całe moje życie prywatne wiązało się i wiąże z Wiedniem. To trudne tematy, z którymi trzeba się zmierzyć. Młody chłopak patrzy na to bardziej prosto, że chodzi tylko o granie w piłkę i wszystko będzie ok.

Konieczność rezygnacji z jednego z paszportów była tu kluczowym wątkiem.

Tak już jest w Austrii. Do dwunastego roku życia miałem polskie obywatelstwo, ale wtedy rodzice z niego rezygnowali i siłą rzeczy mnie też to dotyczyło. Tłumaczyli, że będzie łatwiej w Austrii, łatwiej w piłce. To trochę przykre, że tacy młodzi chłopcy, dopiero zaczynający poważniejsze trenowanie, muszą nieraz mierzyć się z tak ciężkimi tematami. Nie ma co ukrywać, Rapid miał wtedy trochę do gadania w kwestii zmiany obywatelstwa, wywierano lekką presję. 12-latek nie jest jeszcze do końca świadom, o jak poważne sprawy chodzi. W takim wieku chcesz zrobić wszystko, żeby zostać piłkarzem i tylko tym się kierujesz.

Skoro prawdopodobnie nie jest ci pisana polska kadra, to może polska liga? Pogoń Szczecin, Lech Poznań, Cracovia – z paroma klubami w ostatnich latach już cię łączono.

Co jakiś czas ktoś z Polski się odzywa, w tym okienku również pojawiały się pewne sygnały.

Było kiedyś blisko, żebyś zawitał do Ekstraklasy?

Miałem dwie konkretne oferty, które mi się podobały i poważnie brałem je pod uwagę. Jedną po pierwszym półroczu w Bochum, a drugą zimą tego roku, gdy mało grałem w Aue z powodów, o których już mówiliśmy. Kto wie, co będzie w przyszłości. W piłce widziałem już tyle rzeczy, że niczego nie wykluczam. Wszystko potrafi się błyskawicznie zmienić. Może trafię do Polski za trzy miesiące, a może nigdy? Nie wiadomo.

Dziś jak często bywasz w Polsce?

Dużo rzadziej niż kiedyś. Mam już swoją rodzinę, jeśli wszytko się dobrze ułoży, w styczniu zostanę ojcem. Ale ten 1-2 razy w roku z dziewczyną jeździmy podczas przerwy w rozgrywkach lub na Wielkanoc. W Aue jest jeszcze w miarę blisko, z Paderborn czy Bochum było znacznie dalej i jeśli już miałem wolne dni, to raczej jechałem do rodziny do Wiednia.

Znakomicie mówisz po polsku. Z kim na co dzień rozmawiasz w tym języku?

Głównie z rodzicami, a z bratem i siostrą mieszamy oba języki. Dziewczyna jest Austriaczką i trochę zna chorwacki, więc po polsku co nieco rozumie, ale nie mówi nic. Jak córka przyjdzie na świat, polskiego też zamierzam jej nauczyć.

rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK

Fot. newspix.pl

Jeśli wpłacisz 50 złotych, dostaniesz dodatkową stówkę i na grę będziesz miał 150 złociszy. Jeśli wpłacisz stówkę, otrzymasz 200 złotych i grać będziesz mógł za 300. Bonus 200% od pierwszego depozytu, aż do 200 złotych w ETOTO! 

etoto

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
0
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Weszło

Polecane

Jonah Lomu. Wybryk natury, który odmienił rugby

redakcja
3
Jonah Lomu. Wybryk natury, który odmienił rugby
Ekstraklasa

Adrian Siemieniec: Pracowałem za 500 złotych. Ale za darmo też bym to robił [WYWIAD]

30
Adrian Siemieniec: Pracowałem za 500 złotych. Ale za darmo też bym to robił [WYWIAD]
Ekstraklasa

Pracoholizm, zaufanie Papszuna, bójka z kierownikiem. Goncalo Feio w Rakowie

Szymon Janczyk
19
Pracoholizm, zaufanie Papszuna, bójka z kierownikiem. Goncalo Feio w Rakowie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...