Reklama

Czy Klich kiedykolwiek sprawdzi się w reprezentacji?

redakcja

Autor:redakcja

07 września 2019, 18:20 • 5 min czytania 0 komentarzy

Gdyby grał na miarę oczekiwań, Mateusz Klich mógłby być wielkim odkryciem Jerzego Brzęczka dla reprezentacji, prawie takim jak Krzysztof Mączyński u Adama Nawałki. Pomocnik Leeds już teraz zaliczył u obecnego selekcjonera więcej meczów w narodowych barwach niż u wszystkich poprzednich selekcjonerów razem wziętych – począwszy od debiutu w sparingu z Argentyną w 2011 roku za kadencji Franciszka Smudy. Niestety biało-czerwoni zyskują na jego obecności mniej więcej tyle, co przeciętny zjadacz chleba trzymający pieniądze w banku na śmiesznym już dziś oprocentowaniu. Symbolicznie. Najwyższy czas postawić sobie pytanie: czy ten zawodnik kiedykolwiek znajdzie swoje miejsce w kadrze?

Czy Klich kiedykolwiek sprawdzi się w reprezentacji?

Klich jest dla Brzęczka jednym z ważniejszych zawodników. Rozegrał u niego 10 meczów na 11 możliwych (9 w pierwszym składzie, 3 całe), a ten jeden jedyny raz (Włochy u siebie w Lidze Narodów) pauzował przymusowo za żółte kartki. Wygląda wręcz na autorski pomysł trenera, który w takim razie łatwo ze swojej koncepcji nie zrezygnuje, mimo że wychowanek Tarnovii co chwila daje ku temu argumenty.

Sumując noty ze wszystkich spotkań Klicha pod batutą Brzęczka, wychodzi średnia 4,00. Zawyżają ją towarzyskie występy z Irlandią i Czechami. To właśnie w nich piłkarz ten wypadał najlepiej, nie licząc debiutu obecnego selekcjonera na terenie Włochów w LN, gdzie od odbioru Mateusza zaczęła się akcja bramkowa i dostał od nas „6”. Z Czechami – mimo i tak sporej dawki nonszalancji i niefrasobliwości – był jednym z niewielu nieco jaśniejszych punktów w naszym zespole. Z Irlandczykami po wejściu z ławki po fajnej kombinacji doprowadził do wyrównania. Wtedy przy jego nazwisku można było stawiać małe plusy. To jednak było granie o niezbyt wysoką stawkę.

Gdyby uwzględnić same eliminacje, średnia Klicha za pięć meczów wyniosłaby już zaledwie 3,4. Jedynie z Izraelem, gdy w zasadzie wszyscy zagrali co najmniej nieźle, było w miarę ok, choć nawet wtedy zabrakło jakiegoś błysku i mogliśmy go chwalić głównie za „dobre regulowanie tempa gry”. Z Macedonią Północną asystę zabrał mu Kamil Grosicki, marnując świetną sytuację, oprócz tego jednak znów było słabo lub wręcz fatalnie.

Ustalmy jedno: Klich na pewno nie jest słabym piłkarzem. Gdyby było inaczej, Marcelo Bielsa nie uczyniłby go jednym z kluczowych ogniw swojego Leeds, gdzie granie w piłkę w najpiękniejszym znaczeniu tego pojęcia jest najważniejsze. Mówimy o gościu, który w zeszłym sezonie Championship strzelił 10 goli i zaliczył 9 asyst, a na początku obecnego w całej lidze jest obecnie drugi wśród autorów kluczowych podań. Ma ich już w statystykach 17, co daje mu 2,8 kluczowego podania na mecz i również w zestawieniu średniej byłby na drugim miejscu.

Reklama

Inny przykład. 24 sierpnia Leeds podejmowało Stoke City. Klich w tym meczu miał m.in. 7 odbiorów, 5 strzałów (najwięcej w zespole), z czego 3 strzały celne. W ubiegłych rozgrywkach nieraz wyglądało to podobnie.

Niestety traci on większość swoich atutów, gdy włoży się go do zespołu opierającego się przede wszystkim na próbie szukania kontr, atakującego małą liczbą zawodników i często stosującego górne piłki. Nie jest też jednak mistrzem biegania i dyscypliny taktycznej w defensywie, co z kolei tłumaczy, dlaczego jak dotąd za granicą sprawdzał się tylko w Holandii i obecnym klubie, w którym trener-szaleniec ma zupełnie inne spojrzenie na futbol niż zdecydowana większość jego kolegów po fachu pracujących na Wyspach. Nie bez powodu Klich, mimo dwóch podejść, nawet nie zadebiutował w Wolfsburgu, a na dłuższą metę nie poradził sobie również w drugoligowym Kaiserslautern.

Spójrzmy na liczby tego piłkarza w meczu ze Słowenią. Wspominaliśmy o długich piłkach – z siedmiu prób ledwie dwie były celne. Przerzutu nie wykonał żadnego. Oddał jeden strzał – zablokowany. Ani razu nie dryblował w ofensywie, za to zaliczył aż osiem strat. Kluczowych podań oczywiście zero. A to nie był żaden wyjątek. Gdyby spojrzeć na cały dorobek Klicha z pięciu dotychczasowych meczów eliminacyjnych, wyszłoby, że średnio oddaje 0,2 strzału na mecz (cztery razy mniej niż Krychowiak), notuje 0,4 kluczowego podania (Krychowiak ma 1), 0,8 przechwytu, praktycznie nie drybluje, wygrywa mniej niż połowę pojedynków, a skuteczność długich piłek to zaledwie 38% przy 67% Krychowiaka.

Wnioski są dość oczywiste. Jeżeli kadra Brzęczka ma grać tak jak do tej pory, Klich prawdopodobnie nigdy się w niej nie sprawdzi, bo to po prostu nie jego bajka. On musi mieć dużo grania po ziemi, na małej przestrzeni, ataki z dużą liczbą zawodników będących ciągle w ruchu i wtedy jest w stanie świetnie się do tego dopasować. W obecnej sytuacji wpycha się go trochę między wódkę a zakąskę. W defensywie nie daje tego, co Krychowiak, a w ofensywie ma dużo mniejsze możliwości działania niż Piotr Zieliński czy skrzydłowi. Nie jest ani do tańca, ani do różańca i w sumie jego wina jest tutaj umiarkowana. On po prostu pewnych rzeczy w takich okolicznościach nie przeskoczy.

Do niedawna problem polegał na tym, że alternatyw za bardzo nie mieliśmy. Karol Linetty w reprezentacji zawodził w zasadzie równie często co Klich, choć inna sprawa, że akurat do niego Brzęczek jakoś specjalnie nie jest przekonany. Szymon Żurkowski to nadal melodia przyszłości, niech najpierw coś pogra we Fiorentinie. Jacek Góralski jest do bólu jednowymiarowy, co przy ustawieniu z dwójką środkowych pomocników byłoby chyba zbyt dużym ograniczaniem się. Teraz jednak na horyzoncie pojawił się Krystian Bielik, dał obiecującą zmianę w Ljubljanie i może to właśnie on mógłby się stać antidotum na problemy z dobraniem Krychowiakowi partnera w drugiej linii.

W to, że mógłby nim być Klich, zwyczajnie już nie wierzymy. Dla niego widzimy tylko jeden ratunek, ostatnią szansę: Zieliński zostaje cofnięty w środku pola, tak, jak sprawdza się to teraz w Napoli, a Klich byłby najbardziej wysunięty z całej trójki, tak jak to miało miejsce w ubiegłym roku z Irlandią. Musiałoby to jednak oznaczać powrót do gry z jednym napastnikiem. W innym przypadku piłkarz Leeds chyba już do końca kariery jako najmilsze wspomnienie z reprezentacji będzie przytaczał towarzyskie starcie z Danią u Waldemara Fornalika.

Reklama

Fot. FotoPyk

Jeśli wpłacisz 50 złotych, dostaniesz dodatkową stówkę i na grę będziesz miał 150 złociszy. Jeśli wpłacisz stówkę, otrzymasz 200 złotych i grać będziesz mógł za 300. Bonus 200% od pierwszego depozytu, aż do 200 złotych w ETOTO! 

etoto

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...