Długo to trwało, wszystko dopięto dosłownie w ostatniej chwili, ale udało się. Mariusz Stępiński mimo spadku Chievo, pozostanie we włoskiej ekstraklasie. Ba, nie będzie nawet musiał zmieniać miasta. Za 6 mln euro kupił go bowiem lokalny rywal “Osłów” – Hellas, którego barwy reprezentuje Paweł Dawidowicz.
Jeszcze jeden Polak w Serie A? W to nam graj! Tym bardziej że Stępiński całkiem przyzwoicie się na tym poziomie odnalazł. 11 goli w ciągu dwóch sezonów na pewno na kolana nie rzuca, ale nie zapominajmy, że występował on w drużynie z naprawdę ograniczonymi możliwościami w ofensywie. Mimo to w pierwszym roku trafiał do siatki Milanu, Napoli i Interu, a w drugim zdobywał bramki z Juventusem czy Romą.
Jak widać, ma to swoją wymowę. W każdym razie wystarczająco dużą, by kolejny włoski klub wyłożył za niego konkretną kasę (Chievo za wykup z FC Nantes zapłaciło 2,5 mln euro). Najwyraźniej nasz rodak wyrobił sobie już na Półwyspie Apenińskim taką markę, że trenerom Hellasu nie przeszkadza nawet fakt, iż po raz ostatni na listę strzelców w Serie A wpisał się 2 lutego, a jego passa bez bramki to aż 14 kolejnych meczów, co daje już grubo ponad tysiąc minut! A pamiętajmy jeszcze o 74-minutowym występie na inaugurację nowych rozgrywek w Serie B. Musiał zaimponować obserwatorom nie tylko samymi golami, inaczej z taka passą w najlepszym razie zostałby w Chievo na drugim froncie.
Wyszło na to, że Stępiński nie musi nawet zmieniać miasta. Nadal będzie pił kawę w tej samej ulubionej kawiarni i chodził do tego samego kina. Jedyna zmiana, to powrót na wyższy poziom piłkarski. Komfortowa sytuacja.
Teoretycznie w nowym zespole czeka go spora rywalizacja o skład, ale trudno zakładać, by nie otrzymał dużego kredytu zaufania, skoro został trzecim najdroższym transferem w historii Hellasu, po Juanie Iturbe i Mauro Camoranesim. W każdym razie jego konkurentami są doświadczony Giampaolo Pazzini, autor jedenastu goli z poprzedniego sezonu Samuel Di Carmine (latem wykupiony z Perugii za 2,5 mln euro), wypożyczony z Genoi 17-letni Eddie Salcedo oraz wciąż dość młody Słowak Lubomir Tupta. Mało kto pamięta, że w styczniu 2018 testowała go Pogoń Szczecin. Tupta był już wtedy po debiucie we włoskiej ekstraklasie, ale trenerzy “Portowców” uznali, że nie byłby wzmocnieniem na tu i teraz. Dopiero w minionym sezonie zaczął on więcej grać w seniorach i w siedemnastu spotkaniach Serie B zdołał zdobyć dwie bramki.
Generalnie wyrobienie sobie pozycji napastnika numer jeden nie jawi się tutaj jako wyjątkowo trudne zadanie. Trener Ivan Jurić musiał być mocno niezadowolony ze swojego ataku, skoro w pierwszych dwóch kolejkach wystawiał na szpicy niebędącego typową “dziewiątką” Gennaro Tutino, mimo że do jego dyspozycji byli Pazzini, Tupta i Salcedo. Jedynego gola w tym czasie strzelił Miguel Veloso po rzucie wolnym. Trudno się zatem dziwić, że Jurić do końca chciał wzmocnień.
Stępiński ma szansę ugruntować na lata swoją pozycję w zachodniej piłce i nawet jeśli furory nigdzie nie zrobi, będzie mógł jeszcze przez wiele sezonów funkcjonować na wyższym poziomie niż Ekstraklasa. Ale rzecz jasna życzymy mu sezonu życia z kilkunastoma trafieniami. Kolejny ból głowy przy wysyłaniu powołań z pewnością by Jerzemu Brzęczkowi nie zaszkodził.
Fot. FotoPyK